października 02, 2018

Wylewam łzy z "Poświęceniem"


„Poświęcenie”
Autor: Adriana Locke
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Stron: 444
Tłumaczenie: Klaudia Wyrwińska

Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was książkę Adriany Locke pt. „Poświęcenie”. Powiem szczerze, że z początku myślałam, że to będzie jeden z tych banalnych i przewidywalnych romansów, dlatego przez dłuższy czas nie chciałam się zabrać za tę lekturę. Kiedy jednak zobaczyłam ją u siebie w bibliotece, chciałam przekonać się czy ta historia rzeczywiście mnie zawiedzie. Zżerała mnie czysta ciekawość, więc dałam jej szansę i wiecie co? Wcale nie żałuję. Nie sądziłam, że „Poświęcenie” skradnie moje serce, ale także tego, że będzie je brutalnie łamało, po czym składało z zawrotną prędkością. Autorka zachwyciła mnie swoim stylem. Nie pozwoliła mi oderwać się od siebie ani na moment. Pochwyciła w swe szpony i trzymała. Przygoda, którą rozpoczęłam z Adrianą Locke dopiero się zaczyna.

„Rak nie tylko sączy się do naszego organizmu, on wtapia się w naszą świadomość. I choć staramy się żyć normalnie, nasza wersja „normalności” zmienia się na zawsze”

Z początku nie polubiłam głównej bohaterki. Jules, która irytowała i denerwowała mnie, wkurzała wrednymi, pełnymi jadu tekstami. Bałam się, że to będzie kolejna z postaci, która okaże się zwyczajną wredną zołzą. Z każdym następnym rozdziałem odkrywała przede mną karty. Poznawałam Jules i muszę przyznać, że po czasie zdołałam ją polubić. Wiedziałam już, jakimi motywami się kierowała i jestem w stanie sobie wyobrazić, jaki bohaterka czuła ból po stracie ukochanej osoby. Podziwiam Jules za jej siłę i odwagę, by się nie załamać w trudnych sytuacjach, które namnożyły się na jej koncie w krótkim czasie. Nie wiem, czy na miejscu tej bohaterki dałabym sobie radę. Mawia się, że gdy człowiek jest zapędzony w kozi róg, zrobi wszystko, by się z niego wydostać. Kobieta nie poddaje się i nie daje się emocjom, które nieraz próbowały nią zawładnąć. Pierwszy raz, kiedy straciła ukochanego męża, wówczas nie sądziła, że los pokarze ją jeszcze bardziej, chcąc zabrać kolejną ukochaną osobę w jej życiu. Choroba czy śmiertelny wypadek zadają potężny cios w najbliższe otoczenie poszkodowanych. Gdy jej jedyne dziecko zostaje zaatakowane przez jedną ze śmiertelnych chorób, Jules załamuje się doszczętnie. Nie wie, jak ma sobie poradzić. Siła, jaką wykazała się bohaterka, sprawia, że zaczęłam ją podziwiać.

„Gdy zostajesz sam, a twój świat rozpada się na kawałki, zaczynasz walczyć.
Walczyć o życie.
Walczyć o przetrwanie.
Walczyć, by bronić tego, co ci zostało”

Crew Gentry to mężczyzna, który popełnił w swoim życiu zbyt wiele błędów. Jedna tragedia sprawiła, że w sekundzie dorasta do roli, która została mu powierzona. Śmierć brata załamała go, a jednocześnie dała mu szansę na wydoroślenie. Przestał uciekać od problemów, a zaczął stawiać im czoła. Gdy odszedł jego brat, mężczyzna chroni i dba o swoją szwagierkę oraz bratanicę, która jest jego oczkiem w głowie. Kiedy dowiaduje się wraz z matką dziecka, że mała Ever zachorowała, grunt ponownie osuwa mu się spod nóg. Robi wszystko, by zapewnić najbliższym dwóm osobom pomoc. Crew swoim postępowaniem, zachowaniem i słowami pokazał, że można na nim polegać. Nie ucieka, a wreszcie stawia czoła poważnym problemom. Walczy wraz z Ever z rakiem, poświęca siebie, by móc zapewnić bratanicy to, co pomoże jej wyjść z choroby. Bohater jest jednym z tych przykładów, których teraz jest mało. Walczy do samego końca jak zaciekły lew.


Kolejną postacią jest Will Gentry, kuzyn Crew. Od samego początku wzbudził moją sympatię oraz ciekawość. Uwielbiam dialogi między bohaterami, gdyż wprawiały mnie w śmiech, a czasem doprowadzały do płaczu i śmiechu jednocześnie. Polubiłam Willa za jego poczucie humoru i nie tylko. Jest świetnym przykładem wsparcia. Nie porzuca swoich bliskich, przyjaciół, a dodaje im otuchy.

„Nie ma w życiu mężczyzny nic, co powaliłoby go na kolana szybciej niż widok chorej dziewczynki. Powinieneś być głową rodziny, obrońcą, tym, który sprawia, że wszyscy mają się dobrze. Nic nie sprawi, że poczujesz się tak bezwartościowy i bezsilny, jak patrzenie jej w oczy ze świadomością, że nie jesteś w stanie nic zrobić”

Oczywiście także polubiłam Macie, która od początku jest miłą oraz ciepłą osobą. To jedyna kobieta, sprawiająca, że na oddziale nagle wychodzi słońce. Zawsze pomocna i gotowa do pocieszenia. Bezinteresowna i oddana swoim przyjaciołom. Kto by nie chciał takiej przyjaciółki, partnerki?

„Myślenie o tym, co sądzą o tobie inni, wydaje się głupie, gdy walczysz ze śmiercią. Jedyne, co się liczy, to życie chwilą i bycie szczęśliwym tak bardzo, jak tylko się da”

Autorka świetnie pokazała tragedię, jaka spotkała głównych bohaterów. Adriana uderzyła we właściwe tony, emocje, by pokazać czytelnikom rzeczywistość ludzi przeżywających dramat. Powiem, że u mnie obudziła wszystkie możliwe emocje poprzez śmiech, łzy, płacz, wściekłość, przerażenie. Moim zdaniem to ważne, by autor umiał wywołać każdą możliwą emocje u swojego czytelnika. Przez całą książkę uroniłam wiele łez. Gorąco polecam tę pozycję! Jest na wagę złota. Będę kontynuowała przygodę z Adrianą Locke. Pokochałam  jej pióro i bohaterów, którzy są cudowni!

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger