października 19, 2018

Przedpremierowo "Wczoraj dla dzisiaj" czyli podróż po Wszechświecie!


„Wczoraj dla dzisiaj”
Autor: Ula Lynx
Kategoria: science-fiction
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 425

Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was książkę Uli Lynx pt. „Wczoraj dla dzisiaj”. Zabrałam się za nią przede wszystkim dlatego, że zaintrygowała mnie przepiękna szata graficzna. Opis również był zachęcający i jak najbardziej na plus. Niestety, choć to moje pierwsze spotkanie z autorką, zostanie uznane jako ostatnie. Powieść mnie zawiodła, ale możliwe, że dla osób, które lubują się w tematyce kosmosu i ekspedycji na odległe planety, łącznie z całą naukową otoczką słowną, to coś dla Was!

„Walka toczy się o naszą planetę albo o kontrolę nad naszymi umysłami”

Autorka wykreowała zabawnych i inteligentnych bohaterów, którzy znali się na swojej pracy. Przyjemnie było czytać dialogi, w których rzucali między sobą żartami, zaczepkami czy zdaniami na wybrany temat. Miło było widzieć, ile serce wkładają w pasje. Przy czytaniu możemy bliżej poznać planetę Carinie i sposób, w jaki żyją tam Carynianie (połączeni z naturą). Gdy ósemka podróżników wzajemnie się poznawała przy, chociażby, wspólnych wypadach czy kolacjach zorganizowanych przez siebie, to widać było coraz silniejsze zawiązywanie więzie między nimi. Widać, że zostali dobrze wybrani, a razem tworzyli naprawdę zgraną, udaną paczkę. Razem z bohaterami schodziłam w dół wulkanu, płynęłam rzeką, jeździłam konno czy właśnie jadałam z nimi kolacje. Te dni spędzone z zespołem stanowiły warstwę ciekawości i kreatywności. Każdy kandydat z tej ósemki pokazał, co w jego życiu jest ważne, i jak spędza lata.

„Jeżeli coś jest niemożliwe i niewykonalne, jest takim tylko dlatego, że tak uważamy”

Z całej grupy najbardziej polubiłam męską część, a szczególnie Marka, Setha i Cesila, u których sposobało mi się poczucie humoru, mądrość oraz wysokie ambicje. To spędzone według nich dni podobały mi się, a wręcz wprawiały w zachwyt i dawały poczucie adrenaliny (najczęściej przy Marku). Damska część nie była zła, co to to nie, ale nie podpadła mi do gustu. Zdecydowanie wolałam chwile spędzone z facetami tej załogi. Z dziewcząt najbardziej zapamiętałam to drażniące mnie powiedzonko, które cały czas wychodziło z ust Zoe, a mianowicie „Czarno to widzę”. Z początkowo było to zabawne, ale po czasie zaczęło przeszkadzać, gdyż pojawiało się nagminnie.


Po zapoznaniu się grupy w końcu przyszedł temat misji, którą mieli do wykonania. Został im przekazany sprzęt, a także instrukcje od głowy tego przedsięwzięcia. Dopiero potem ruszyli na Vigor. Niestety, zabrakło mi w tym akcji, która byłaby zniewalająca i zachwycająca, czy też mroziła krew w żyłach. Ponadto, gdy mówiono o Vigorze, stale odnosiłam wrażenie, że mówiono o Ziemi, a nie innej, całkiem odległej planecie. Znalazłam kilka aluzji odnoszących się między innymi do wycinki Tysiącletniej Puszczy, gdzie w książce Vigorianie byli ogromnie wzburzeni wycięciem drzew. Od razu przypomniałam sobie sprawę, gdzie człowiek wszedł w ingerencję natury i wyciął niezdrowe drzewa, by nie dopuścić do dalszej choroby. Autorka w swojej powieści opisała dyktatora, który za bardzo przypominał mi tych z historii. Niekiedy myślałam, że czytałam o czasach w Polsce, gdy była pod władzą dyktatorską.
Mnie książka niezbyt przypadła do gustu i można rzec, iż się zawiodłam. Oczekiwałam czegoś znacznie innego, może bardziej szalonego, z większą ilością zwrotów akcji, odkrywania nieznanego, eksplorowania kosmosu. Jeżeli komuś jednak podoba się taka tematyka, jest nią zaciekawiony, lubi motyw podróży we Wszechświecie, niech spróbuje sięgnąć po tę pozycję i sam się przekona o przygodach w niej zawartych. Może to tylko moje złudne wrażenie, że czegoś zabrakło w „Wczoraj dla dzisiaj”, ale warto samemu się o tym przekonać, czytając tę powieść science-fiction. W połowie czytania odczuwałam lekkie znużenie, całość ogromnie mi się dłużyła, jednak nie wszystko, co w środku było złe. Lektura ma swoje pozytyw, swoich super bohaterów oraz ciekawe momenty, dlatego po zapoznaniu się z tą książką, dajcie znać, co o niej myślicie!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger