kwietnia 30, 2019

Zastanawiając się nad życiem razem z "W objęciach samotności"

Zastanawiając się nad życiem razem z "W objęciach samotności"

 „W objęciach samotności”
Autor: Domika
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 145

Powiem szczerze, że po tej książce spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że to będzie kolejna obyczajówka, która pozwoli mi odlecieć, wyluzować się, a tu dostałam niezłą niespodziankę. Dostałam książkę, która zawiera w sobie wartości, która zawiera nagą prawdę; która opisuje życie, nie zawsze kończące się happy endem. Niekiedy mnie zatykało. Ta krótka powieść ma w sobie tyle prawdy, ale i bólu, który poczułam będąc w trakcie czytania. Każdy z nas zmaga się ze swoimi demonami, czy to z przeszłości czy teraźniejszości. Każde istnienie jest zarówno piękne, jak i wartościowe. Rodząc się, otrzymujemy pewien rodzaj daru, a mianowicie sam cud przeżywania życia, odczuwania emocji. Jednakże są pośród nas ci, którzy nie wytrzymują, nie tyle co presji otoczenia, a szaleństwa tego, co nas otacza. Gdzieś po drodze się gubimy, bywa też tak, że nie potrafimy się odnaleźć w tym chaosie, co sprawia, że zagłębiamy się w nim po uszy. „W objęciach samotności” sprawiło, że zwolniłam. Zaczęłam się zastanawiać nad wieloma decyzjami, wyborami w swoim życiu, a zwłaszcza nad drogą, jaką obrałam. Zmusiła mnie do refleksji. Zadawałam sobie tak wiele pytań, że w którymś momencie się zgubiłam.


Ta książka podrażniła rany przeszłości, podziałała jak sól. Ile jest w stanie wytrzymać człowiek? Ktoś powie, że wiele, że dużo, ale czasem nasza tama puszcza, pojawia się jedna mała blizna, szpara, przez którą może przejść ból. Przypomina to szklankę, do której za dużo wlejemy cieczy, a ta wylewa się. Każdy ma swoją granicę, którą się przekroczy, a człowiek wybucha ogromem tłumionych emocji. Co sprawia, że czujemy się wciąż żywi? Jest wiele czynników, dla każdego jest to coś innego. Dla mnie jest to jazda samochodem, czy też fizyczny ból, dzięki któremu choć na moment mogę oderwać się od czarnych myśli, które chcąc nie chcąc nachodzą moją duszę, ale powiedzmy sobie szczerze kogo nie nachodzą. Każdy ma w swoim życiu chwile słabości.

„Myślę, że żadne uczucia ani żadne emocje tak naprawdę nie mają swojej konkretnej, zapisanej definicji”

Czytając historię życia Dominiki nie raz w moim oku zawitała łza. Ta historia spowodowała u mnie lawinę pytań, rozmyślań, ilu jest dookoła nas ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy, którzy o nią wręcz krzyczą, a my jesteśmy głusi na ich wołanie? Nasze życie to gra, a my jesteśmy tylko marionetkami, w które ktoś tchnął dech. Ile razy trzeba było odegrać swoją rolę, by ukryć nie tylko swoje emocje, co ból, który sprawiał paraliż? Zdarzają się osoby, które czują/czuły zbyt mocno, podwójnie. Zakładamy swe maski, by ukryć wszystko, by ukryć fakt, że przeraża nas to, co czujemy i nie chcemy pokazać po sobie, dosłownie, niczego. Zdarza się jednak tak, że po jakimś czasie obojętność wkracza w nasze życie, a radość ucieka. Zobojętnić to najgorsze co może spotkać człowieka. Staje się bezbarwny, wręcz szary. Wtedy nic ani nikt nie ma dla nas znaczenia.

„Jestem na etapie, kiedy emocji znam tak wiele, że czasami nie wiem, co czuję. Emocjonalny chaos jest tak ogromny, że nie jestem w stanie nawet określić, co myślę”

Wydarzenia z najmłodszych lat mają na naszą psychikę ogromny wpływ. Tworzą nie tylko naszą osobowość, ale i sposób myślenia. Z reguły wynosimy nasze zachowanie z domu, gdzie mamy stały podgląd na wzory. Kształtujemy się, stajemy się młodszymi kopiami naszych rodziców. Bohaterka ma trudne dzieciństwo, które ją kształtuje. Piekło, które przeżyła, sprawiło, że zamknęła się na ludzi, na uczucia. W pewnym momencie pojawiła się obojętność, jedna z najgorszych emocji, jaka może się przytrafić człowiekowi. Może odczuwać ból, tęsknotę, ale wszystko zostanie przytłumione przez obojętność, która wtargnęła niczym huragan do codzienności człowieka.
Po tej lekturze nie jestem w stanie się emocjonalnie pozbierać, wciąż tkwię w świecie bohaterki i próbuje zrozumieć tę niesprawiedliwość, która ją nawiedziła. Podoba mi się w tej książce ta prawda, która nie jest niczym okryta, jednak bywały momenty, gdzie zapanował w niej niezrozumiany chaos, a ja odnosiłam wrażenie, że książka to zwyczajny pamiętnik. Dobrze wiemy, że pamiętników nie powinno się wypuszczać na światło dzienne, ale czy faktycznie książka zawiera w sobie elementy autobiograficzne i ile z autorki jest w środku? Tego, niestety, nie wiem. „W objęciach samotności” zmusza czytelnika do refleksji nie raz nie dwa i to rzekłabym na niejeden temat. Mnie osobiście książka wbiła w fotel swoją powagą, ale też mądrością, gdyż takie przemyślenia, czy sposób myślenia człowiek ma w późniejszym wieku aniżeli w tak młodym, zdarzają się jednak jednostki, które swoją mądrością i dojrzałością przewyższają swoją metrykę. Autorka jest szczera do bólu za co ją podziwiam i szanuję. Domika swoją opowieścią mnie poruszyła, wzruszyła, przeraziła. Poczułam dosłownie każdą możliwą emocję, którą naładowane jest „W objęciach samotności”. Ja polecam z całego serduszka! Książka warta przeczytania, ale też zapamiętania!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J./Jula

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

kwietnia 27, 2019

Gorący romans z paragrafem w tle, czyli "Plan Huberta"!

Gorący romans z paragrafem w tle, czyli "Plan Huberta"!

„Plan Huberta”
Autorki: Ewelina Kluss & Marta Prokopek-Pyśk
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 370

Czasami lubię usiąść w wygodnym fotelu, z lampką wina w dłoni i zaczytać się w dobrym romansie, który zaserwuje czytelnikowi coś więcej niż relację dwójki wyidealizowanych ludzi. Uwielbiam, gdy powieść dostarcza różnorodnej gamy uczuć, od fascynacji, po nienawiść. To pokazuje, że lektura jest warta przeczytania. A po co ten wstęp? By móc wdrążyć własny plan pod tytułem „polecenie ciekawej literatury obyczajowej”. O tak, kochani, świetna i ciekawa literatura obyczajowa jeszcze istnieje i wciąż jest tworzona! Tym razem pochwały należą się dwóm polskim autorkom: Ewelinie Kluss i Marcie Prokopek. Wykonały kawał dobrej roboty, czego im ogromnie gratuluję.


Zaczniemy jednak od samego początku, żeby wszystko wam nakreślić. O czym jest „Plan Huberta”? Przede wszystkim o ludziach z krwi i kości. Historia toczy się wokół kilku wątków, dzięki czemu w książce nie wieje nudą. Niekiedy można pogubić się w nawale wątków i nie do końca wiedzieć, kto kim jest, ale z czasem, im dalej w powieść, tym lepiej w rozeznaniach. Główna bohaterka, Olga, to kobieta pochodząca z niewielkiej wsi. Wyrusza do dużego miasta, by wreszcie się spełnić, zaznać prawdziwej miłości i sukcesu w sferze zawodowej. Pierwsze koty za płoty, jednak nie wszystkie koty były takie przyjemne. Po rezygnacji z dobrze płatnej pracy i zakończeniu burzliwego związku, Olga znajduje posadę w nowej firmie, a jej przyszłość zapowiada się kolorowo, tym bardziej, że prezes przedsiębiorstwa jest przystojnym, pogodnym i bardzo ambitnym mężczyzną. Niestety, nie zawsze wszystko to, co dobrze wygląda, dobre jest, o czym przekonuje się dość naiwna Olga.

„To takie oczywiste. Nie trzeba tu Freuda, żeby poczynić analogię. Klatka – jej życie. Duszne, w którym codziennie walczy o haust świeżego powietrza. Wybory, których musi dokonać, sytuacje, z których nie widzi wyjścia, ludzie, których nie chce lub nie może poprosić o pomoc...”

„Plan Huberta” zupełnie mnie zaskoczył. W połowie czytania miałam naprawdę mieszane uczucia, których nie potrafiłam dokładnie nazwać. Sama nie wiedziałam, co mi nie pasuje. Śmiało mogę określić plusy tej powieści, gdyż jest ich bardzo dużo, jednak jeśli chodzi o minusy, trzeba sporo pogłówkować, by je nakreślić. Styl autorek był tym, dzięki czemu łatwo, szybko i przyjemnie można było brnąć w kolejne wątki i rozdziały powieści. Pojawił się humor, pojawiła się głębia, emocje, bohaterowie z krwi i kości, bardzo autentyczni, codzienne problemy XXI wieku. W zasadzie wszystko to, czego wymagam od dobrej książki. Jeśli chodzi o fabułę, również zawierała to, co preferuję. „Plan Huberta” łączy ze sobą wątki romantyczne, z wątkami tajemnicy, jakiegoś grubego przekrętu, który czytelnik może rozwiązywać ze strony na stronę, niczym zawodowy detektyw. Kolejny plus dla autorek: udało im się stworzyć interesujący motyw tajemnicy na tle gorącego, dość niemoralnego romansu. Dlaczego był taki niemoralny, dlaczego nie powinien się zdarzyć i co tak naprawdę stało na przeszkodzie młodym ludziom do normalnego życia ze sobą? Na te pytanie odpowiedzi znajdziecie w środku lektury. Mnie osobiście ujął wątek rodziny, gdyż i on gra tu ważną rolę. Autorki skupiły się na wszystkim po kolei, niczego nie pomijając i niczego nie ograniczając. Pojawiają się brudy z przeszłości, pojawiają się problemy, z którymi ludzie mierzą się na co dzień, które nie są obce. Zdrady, wykorzystywanie, naiwność młodych osób – to wszystko to przyziemne klęski, które potrafią dotknąć, niestety, każdego. To właśnie nadało bohaterom autentyczności, tak bardzo przeze mnie cenionej. Zachowania postaci również były w pełni naturalne, wobec czego nie przechodziłam obojętnie. W wielu momentach współczułam niektórym bohaterom, ale i nienawidziłam czy byłam wściekła. Taką mieszankę wybuchową z pewnością zapewni wam „Plan Huberta”.

„Milczeli. A w tym milczeniu było wiele słów, których oboje nie mieli odwagi wypowiedzieć. Bali się przerwać tę ciszę, tak jakby mogło to przeciąć porozumienie dusz zawarte na poddaszu w hotelowym pokoju”

Jeśli chodzi o literaturę dla kobiet, ta powieść sprawdza się idealnie. Zawiera w sobie elementy potrzebne, by zachwycić damską część czytelniczek. Gorący romans naprawdę jest gorący i można wyczuć buchające iskry oraz płomienną namiętność między bohaterami, ale gdy płomień zaczyna się schładzać, nie zabraknie innych wątków, które pobudzą umysł czytelnika i sprawi, że znów pochłonie go przedstawiany świat. „Plan Huberta” nie skupia się wyłącznie na dwóch głównych postaciach. Autorki poświęciły trochę powieści na rozbudowanie historii innych bohaterów, w tym wyjątkowego, starszego Karola oraz jego córki czy żony. Koniec końców, całość wypadła naprawdę bardzo dobrze. Zamknęłam książkę z ogromną satysfakcją, gdyż liczyłam na dość ostre potraktowanie pewnej postaci. Pokłony dla autorek za takie rozegranie. Uwierzcie, kochani, ta książka nie będzie istną sielanką i zupełnie miłym spotkaniem. Napotkacie tu na sporą dawkę kłopotów, problemów i działania z paragrafem w tle, jak głosi napis na okładce. Dzieje się, oj, dzieje dużo! Myślę, że na nudę w tej powieści nie ma, co narzekać. Mogę nawet rzec, że jest swego rodzaju grą z czytelnikiem. Nie zdąży się polubić kogoś, gdy już musi się go znienawidzić. Nie zdąży się zaprzyjaźnić z jednym wątkiem, jak autorki sprawnie wprowadzają drugi, nie pozwalając na ani grama nudy. Jeśli ktoś pomyśli o schematyczności, jeśli chodzi o tę książkę, to muszę go zbić z tropu. Mimo że na pierwszy rzut oka można tak pomyśleć, powieść oferuje coś znacznie głębszego, lepszego od przeciętnego romansu. Autorki przełamały schemat, o czym poniekąd świadczy również samo zakończenie powieści, ale o tym nie powiem ani słowa, żeby nie psuć zabawy.
Podsumowując, „Plan Huberta” oceniam na bardzo wysoką notkę. To świetna literatura obyczajowa, której czytanie sprawiło mi przyjemność i sporą odskocznię od mojej naukowej codzienności. Spędziłam z książką zarówno miłe, jak i pełne nienawiści chwile, jednak w ogólnym rozrachunku śmiało mogę powieść polecić! ;)

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.


 Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

kwietnia 24, 2019

"Złączeni honorem", czyli znana seria mafijna już na polskim rynku!

"Złączeni honorem", czyli znana seria mafijna już na polskim rynku!

 „Złączeni honorem”
Autor: Cora Reilly
Kategoria: romans/erotyk
Wydawnictwo: NieZwykłe
Stron: 284
Tłumaczenie: Izabela Żukowska

Ta książka wywołała we mnie wiele emocji i powiem szczerze, że jestem wykończona ich ilością. Pierwszy raz od dawna pojawiła się w mojej głowie myśl, że chcę skończyć tę książkę, ale też nie chcę. Znacie to uczucie, gdy pragniecie nade wszystko być już na końcu, ale oznacza to także pożegnanie się z bohaterami na dłuższy czas i wywołuje to smutek? Pokochałam bohaterów, a w szczególności Lucę, Arię, Giannę i Matteo. Oczami wyobraźni byłam z nimi jako obserwator, niekiedy miałam ochotę tak potorturować jednego mafiozo tak dla zabawy (nie odpowiadam w tym momencie za mój psychiczny umysł, hah). Nie pytajcie, weszłam w świat mafii najwyraźniej zbyt mocno (śmiech).

„Z krwi zrodzeni, w krwi zaprzysiężeni”

Szczerze? Współczułam kobietom urodzonym w świecie mafii, bo ja osobiście nie widziałam się w tym środowisku. Nie mogłabym decydować o sobie, o swoim życiu, o swoim ślubie, o miłości, o mężczyźnie, którego mogłabym pokochać. Życie w złotej klatce ma swoje zalety, ale najgorszą jej wadą jest brak wolności. Pieniądze nie dałyby mi szczęścia, a co najważniejsze wolności, o której bym marzyła już pierwszego dnia. Mam ten przywilej, że jestem wolna i nikt nie decyduje o mnie, nie mam żadnego ochroniarza, który kontrolowałby mnie na każdym kroku, ani mężczyzny, który rościłby sobie prawa do mojego ciała, czy całej mnie. Nie wiem jak to jest nie móc robić wielu rzeczy, między innymi wyjść samej choćby na spacer, do klubu, czy spotkać innego mężczyznę i mieć możliwość porozmawiać, czy choćby poflirtować.

Grafika: motheroftworeads

W tej historii mieszane są wszelakie emocje, a zwłaszcza pożądanie ze strachem. Te dwie szczególne emocje, które wychwyciłam między Arią a Lucą. Można, by rzec, że niekiedy bohaterka dawała dojść do głosu swojej naturze, a odwaga napełniała ją dostatecznie, by mogła wyrazić swoje zdanie, czy sprzeciwić się mężczyźnie. Nie wiem, jakie emocje do końca towarzyszyłyby mi, gdybym się dowiedziała o swoim aranżowanym małżeństwie, na pewno przeszłabym przez trzy fazy: wściekłość, pogodzenie się z tym faktem, aż po obojętność. Chciałabym wówczas maskować swoje emocje, by nikt, ale to nikt nie odkrył moich zamiarów, czy stanu emocjonalnego w jakim bym się znajdowała. Brak zdolności ukrywania uczuć mogłoby kosztować mnie wiele w świecie Arii.

„Nawet w piersi zimnego drania bije serce. Ona zamierza wślizgnąć się go jego”

Czy miłość w świecie mafii jest możliwa? Sama sobie zadaje to pytanie ilekroć w moim umyśle pojawia się myśl o takim środowisku. Tam nie ma miejsca na litość, czy okazanie słabości, bo takich ludzi uważają za niegodnych, słabych. Płacz u mężczyzny jest równoznaczna z okazaniem swojej słabości i lepiej, żeby nikt tego nie widział, by nie drwił i nie wyśmiewał, bo w jakim świetle jest pokazana taka osoba? W bardzo złym. Moim zdaniem płacz nie jest oznaką słabości, a pokazaniem, że jest się człowiekiem, który także odczuwa emocje, który nie jest wykonany wyłącznie ze stali, metalu, ale no cóż w moim świecie panują inne reguły niż w świecie bohaterów.

„— Boisz się go?
— Was obu. Ale Matteo wydaje się bardziej nieprzewidywalny. Wątpie natomiast, że ty byłbyś w stanie działać pod wpływem impulsu. Sprawiasz wrażenie osoby, która zawsze nad sobą panuję.
— Czasami tracę kontrolę”

Ten świat dla mnie jest zbyt niebezpieczny, i nie jestem w stanie powiedzieć, czy sama byłabym skłonna w nim uczestniczyć, i przede wszystkim w nim żyć. Podziwiam bohaterów za zachowanie zimnej krwi w wielu sytuacjach. Nie znają innego życia poza mafią, familią, ale także nie chcą żyć poza nią. Z każdą stroną, z każdym rozdziałem poznawałam bliżej Lucę i Arię, a także pozostałych, i mogę śmiało powiedzieć, że byłabym skłonna im ulec. Kobiety kochają pewnych siebie, samców Alfa. Mężczyzn, którzy mają władzę, i którzy wiedzą czego chcą. Co oni mają takiego w sobie, że hipnotyzują kobietę na samym początku? Moim zdaniem to wzrok, który potrafi przeniknąć w ciało i zagościć tam na znacznie dłużej.


Jestem świeżo po zakończeniu lekturki i powiem Wam, że już tęsknię za moimi bohaterami, za światem, w który można ująć za mocno weszłam i za mocno się w niego wczułam. Mam ochotę znów przeżywać każdą najmniejszą cząstką siebie to, co Aria, czy Luca. „Złączeni Honorem” złamało mi serce wiele razy, by zaraz potem je skleić w jedną całość. Nie zabraknie tu emocji, prób uciekania od tego świata, fantastycznych docinków Matteo, czy chociażby Gianny. Ta książka to jeden wielki wulkan emocji, którego nie da się w żaden sposób ominąć, trzeba stawić mu czoła, i co najważniejsze przetrwać go! Mam nadzieję, że w niedługim czasie pojawi się drugi tom, gdyż jestem ciekawa, co przytrafi się bohaterom, i czy będą to Luca z Arią, czy może jacyś inni. Chce wrócić do świata, który pochłaniał mnie całą i nie było tu miejsca na zastanowienie się. Rzuca na głęboką wodę. Spróbuj nie utonąć, a utrzymać się na powierzchni. Zdradzę ci jedną rzecz, że to zadanie wcale nie jest takie łatwe, jakie może się wydawać. Pozory często mylą! A ja z utęsknieniem czekam na kontynuację!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


 Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

kwietnia 22, 2019

Wyczuwając wakacje, czyli czas na "Niebanalną Majorkę"!

Wyczuwając wakacje, czyli czas na "Niebanalną Majorkę"!

„Niebanalna Majorka”
Autor: Ewa Sawicka
Kategoria: podróże
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 258

Coraz większymi krokami zbliża się upragnione lato, wysokie temperatury, mocne słońce i dla niektórych długie wakacje, wymarzone urlopy. Czas obrać kurs, znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie można byłoby spokojnie lub rozrywkowo wypocząć, zrelaksować się, a może pozwiedzać, pochodzić i poodkrywać nowe lądy czy też morza. Na „Niebanalną Majorkę” trafiłam przez drobną pomyłkę Wydawnictwa. Zamiast książki podróżniczej o Maroko, trafiła mi się Majorka, której nie brałam pod uwagę. Lata temu miałam wybrać się do słonecznej stolicy Majorki, jednak plany legły w gruzach, gdyż poturlałam się prosto do Chorwacji. Przed rozpoczęciem lektury pomyślałam sobie „aha, no to będzie ciekawie”, mając oczywiście na myśli ironię, ponieważ doprawdy, Majorka w ogóle mnie nie interesowała i czułam, że strasznie wymęczę tę powieść podróżniczą. Oczywiście, okładka jest naprawdę urokliwa i pokazuje atuty tego pięknego miejsca, a opis jak najbardziej zachęca do wgłębienia się w lekturę o Majorce, więc powiedziałam „raz kozie śmierć”, i zaczęłam czytać.


Zwykle nie zaczytuję się w tego typu literaturze. Zdarza się to bardzo rzadko, bym hurtem kupowała przewodniki czy książki podróżnicze. Na mojej półce jest chyba tylko jedna, a w dodatku o Miami, jednak przed wakacjami postanowiłam urozmaicić swoje czytelnicze gusta i sięgnąć po coś nowego, a zarazem pomocnego w wyborze miejsca swojego przyszłego wypoczynku. Jak wspominałam, planowałam raczej obrać strony Maroko, lecz po przeczytaniu „Niebanalnej Majorki” już wiem, że i tę wyspę, swoją drogą największą w archipelagu Balearów, muszę kiedyś odwiedzić. Autorka w przystępny i zachęcający sposób rozpoczyna opowieść o miejscu, który dla wielu turystów jest dość znanym punktem wypraw czy odpoczynku. Czytelnik dowiaduje się nie tylko o geograficznych podstawach, lecz dostaje pełny wgląd w życie mieszkańców tej wyjątkowej wyspy. Książka na pewno nie należy do typowych przewodników, jeśli ktoś w ten sposób myśli, patrząc na okładkę. Absolutnie. Dostajemy ciekawą relację z pobytu na Majorce, garść ważnych i rozbudowanych informacji (żadnych suchych faktów, co jest ogromnym plusem książki!), mnóstwo interesujących miejsc, na które warto zwrócić uwagę, obierając Majorkę za cel swojej podróży, czy poznajemy zwyczaje turystów, a także niekiedy okropne zachowania niektórych przedstawicieli różnych narodowości.
„Niebanalna Majorka” będzie nam opowiadać o komunikacji na wyspie, w jaki sposób i czym najlepiej przemieszczać się, czy wynajmowanie samochodów jest opłacalne, czy lepiej postawić na autobusy i ubery. Autorka wyjaśnia kwestie cen, kwestie wyborów turystów. Dlaczego akurat stolica, dlaczego nie mniejsze, mniej zaludnione miejscowości? Oczywiście wszystkie odpowiedzi na te pytania znajdują się w środku książki. Czytelnik dowiaduje się o mentalności miejscowej ludności, o ich zwyczajach czy sposobie traktowanie turystów, a nawet całej rzeszy turystów. Skąd te bunty, skąd manifestacje mieszkańców Majorki? Książka przedstawia także różnice pomiędzy językiem hiszpańskim a katalońskim; wyjaśnia przeróżne kwestie na tle historycznym, dostarcza grama interesujących faktów na temat kuchni, dawnej polityki, wojen, powstawania Majorki, religii, słynnych wycieczek do innych miejscowości czy także zabytków, które turyści wręcz uwielbiają napastować, że tak się wyrażę.

„Godzinami można siedzieć, pijąc po kolei kawę, świeżo wyciskany sok z pomarańczy, białe wino z Binissalem i miejscowy ziołowy likier o zabawnej nazwie Tunel przy kawiarnianym stoliku ustawionym na Plaza Major i oglądać słoneczną codzienność tego miasta”

Język używany w książce jest zaskakująco lekki. Chyba każdy kojarzy choć jedną powieść, która miała dostarczyć nam czegoś łatwego w odbiorze, przyjemnego i w miarę możliwości naukowego, a dostawało się gram dat, najważniejszych wydarzeń, połączonych z językiem, którego nie dało się znieść. Owszem, takie pozycje również istnieją na polskim rynku, ale tu mogę was zaskoczyć. „Niebanalna Majorka” jest napisana tak dobrze, tak lekko, że książkę można połknąć w jeden dzień. Mimo wszystko znalazłam też jedną jedyną wadę. Historia. Nie jestem zwolenniczką tego przedmiotu, zawsze w szkole prawie usypiałam, chyba że lekcje dotyczyły II Wojny Światowej. Daty ulatywały tak szybko jak startujący samolot, a imiona czy nazwiska władców mieszały mi się z innymi. W tej powieści czasami miałam przesyt historią. Były momenty, że z chęcią czytałam o historycznych faktach Majorki, ale były też te, które powodowały to samo co dawniej na lekcjach w szkole. Jednak poza tym drobnym mankamentem (a przynajmniej dla mnie, bo ja i historia, to niezbyt przyjemna relacja), całość wypadła naprawdę świetnie, czego się w ogóle nie spodziewałam po tej książce.
Jeśli więc szukacie dalej miejsca, do którego możecie się udać na urlop albo zwyczajnie ciekawi was poznawanie nowych miejsc, to „Niebanalna Majorka” dostarczy tego, czego potrzebujecie. A na końcu lektury czekają na was piękne zdjęcia, które idealnie odwzorowują to, o czym można wcześniej przeczytać. Jako literaturę podróżniczą śmiało mogę polecić właśnie pozycję pani Ewy Sawickiej.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

kwietnia 16, 2019

Przedpremierowo: "Śmiały podryw" Scarlett Cole!

Przedpremierowo: "Śmiały podryw" Scarlett Cole!


„Śmiały podryw”
Autor: Scarlett Cole
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: Akurat
Stron: 346
Tłumaczenie: Danuta Górska

Przyznam szczerze, że nie miałam wcześniej styczności z autorką, gdyż nie zaciekawiła mnie na tyle, by sięgnąć po jej wcześniejsze książki, ale teraz moja ciekawość pragnęła zostać zaspokojona. Historia Pixie i Dreda zaintrygowała mnie i chciałam jak najszybciej ją zgłębić. Tą częścią Scarlett Cole kupiła mnie w całości, a ja dam szansę pierwszym dwóm tomom. Każdy człowiek ma swoją własną historię życia, jedna będzie szczęśliwa i usłana różami, zaś inna okaże się pełna mroku, bólu i upokorzenia. Czytając tę pozycję, nie raz i nie dwa czułam, jak słone łzy staczają się po policzkach. Losy głównej postaci pozwoliły mi zrozumieć wiele z jej wciąż niezagojonych ran, które zadała przeszłość oraz człowiek, którego pragnęłam z całych sił udusić własnymi rękoma. Krew zalewała mnie na widok fragmentów, w których ów człowiek się pojawiał. Człowiek bez serca, bez cienia empatii.


Ile jest człowiek w stanie zrobić, by osiągnąć to, co sobie zaplanował? Zapewne wiele. W takim momencie potrafimy odłożyć wszelakie dobra drugiego człowieka, gdyż część dąży po trupach do celu, a przecież nie tędy droga. Pieniądze potrafią zrobić z ludzi prawdziwe bestie, a ten, kto ma niezłą sumkę na koncie w banku, ma również władzę. Poznałam bohaterów, którzy w życiu przeżyli prawdziwe piekło, o którym mi się nawet nie śniło. Każde z nich walczyło ze swoimi demonami przeszłości. W „Śmiałym podrywie” poznajemy historię Dreda, który jest sławnym rockmenem. To mężczyzna władczy, pewny siebie i dokładnie wie, czego chce w łóżku. Przyznajmy, my kobietki, która nie chciałaby mieć choć na chwilę takiego niegrzecznego chłopca? Lecz która jest w stanie zrozumieć trudną przeszłość i rany przez nią zadane? Odpowiedź jest prosta. To Pixie, dziewczyna o fioletowych włosach. Oboje przeszli przez piekło, oboje mają niezagojone rany, oboje potrzebują siebie nawzajem, by przetrwać przez najgorsze.

„— W dzieciństwie godzinami oglądałem płatki śniegu spadające z nieba, ale przysięgam, żaden z nich nie był tak doskonały jak ty, Pix”

Dziewczyna pracuje w studiu tatuażu, w którym, przyznam szczerze, sama najchętniej bym się wytatuowała takim przystojniakom jak Cujo czy Trent. Dzięki tej części poznałam wyjątkowych przystojniaków, a mianowicie Trenta i Cujo, do którego zapałałam sympatią, a zwłaszcza do jego poczucia humoru i tekstów w stronę Dreda. Na pierwszy rzut oka dało się ujrzeć więź, która łączyła Pixie z Trentem i Cujo. Dziewczyna była traktowana jak członek rodziny, jak młodsza siostra. Mawia się, że nie ma się wpływu na to, jaką rodzinę się dostaje, ale ma się wpływ na wybór swoich przyjaciół, którzy także mogą zostać rodziną.

„Bo gdyby w ogóle miał dzieci, to z kobietą, która pokochała podrzutka z sierocińca.
Nie gwiazdora rocka”

Sławni ludzie mają tym gorzej ze znalezieniem miłości, gdyż są narażeni na łowczynie pieniędzy i sławy. Na szczęście Dred ma tyle szczęścia, że dostrzega wyjątkowość Pixie, a niewidzialna siła ciągnie go do niej. Kiedy miłość pojawia się w życiu człowieka, to przeradza istnienie w lawinę uniesień i upadków, gdyż miłość nie składa się wyłącznie z płatków róż, czułych słówek, czy gestów. Pixie i Dred znaleźli siebie nawzajem, a uczucie rosło między nimi z dnia na dzień. Widziałam, jak Dred przeistaczał się nie raz w rycerza w lśniącej zbroi dla kobiety, która nagle stała się dla niego wszystkim. Miło było patrzeć na miłość, która miała swoją przyszłość, ale wymagała pracy, prawdy i dbania, a w ich przypadku jeszcze pogodzenia się z przeszłością, a co najważniejsze, zaakceptowanie jej. Nie da się niestety od niej uciec na drugi koniec kraju. 
Ta książka wylała ze mnie tyle łez, emocji, że nie potrafię jeszcze do końca się po tym pozbierać, gdyż mogłabym czytać i czytać ciąg dalszy historii Dreda i Pixie. Dzięki losom tych dwojga pragnę bliżej poznać historię Trenta i Cujo. Nie zawiodłam się na tej pozycji, a raczej jestem nią urzeczona. Lekkie pióro autorki pozwoliło mi szybciej czytać, ale też mocniej wczułam się w emocje, które Scarlett przekazała swojej książce. Płakałam, śmiałam się, krzyczałam z nerwów, przez głowę przelatywały mi próby zabicia człowieka, który zrujnował życie Pixie, spowodował cierpienie i zafundował jej piekło na ziemi. Dla mnie ta historia jest wyjątkowa i pełna niespodzianek, a zwłaszcza zwrotów akcji. Oddałam jej serce, a w zamian dostałam historię przepełnioną uczuciami przeplatanymi z bólem, z cierpieniem. Mnie skusiła, a czy skusi Ciebie? To zależy od twojej oceny, ale daj jej szansę, a ona zrobi wszystko, by cię nie zawieźć! Ja gorąco polecam tę pozycję! Niech ta naga klatka piersiowa na okładce nie zwiedzie was. Może i ta powieść niesie ze sobą seksownych mężczyzn, lecz uczucia grają w niej najważniejszą rolę. I oczywiście czekam na kolejne tomy z cyklu: „Tatuaże”!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Akurat.



Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

kwietnia 16, 2019

KWIETNIOWE ZAPOWIEDZI!

KWIETNIOWE ZAPOWIEDZI!

Kwiecień obfituje w naprawdę kilka ciekawych premier. Te, na które my zwróciłyśmy uwagę pokażemy Wam tutaj, żeby nie tworzyć osobnych postów dla każdej z tych powieści. Wszystkie z tych będziemy miały okazję przeczytać, więc możecie spodziewać się ich recenzji. ;)



 „Złączeni honorem” Cora Reilly, ale o tej zapowiedzi już pisałyśmy tutaj.

„Śmiały podryw” Scarlett Cole, czyli kolejna odsłona romantycznej serii. To połączenie sensacji i z erotyką. Czekają tu na was tajemnice, nieprzewidziane zwroty akcji i dawka elektryzującej historii Dreda i Pixie, których można kojarzyć z poprzednich tomów. Każdy z tomów serii „Tatuaże” stanowi osobną całość, więc nic się nie stanie, jeśli zaczniecie od tej części.


 Premiera: 17 kwietnia
Wydawnictwo: Akurat
Kategoria: romans/sensacja/erotyka
Autor: Scarlett Cole
Stron: 352
Opis:

„Popularni rockmani to typ mężczyzn, od których Pixie woli trzymać się z dala. Ale uwielbiany przez groupies Dred Zander, słynny wokalista zespołu Preload, przyciąga ją do siebie niczym magnes. Przystojny, umięśniony i szalenie atrakcyjny muzyk jest obietnicą dobrej zabawy i… zwiastunem problemów. A tych Pixie akurat najmniej potrzeba. Ucieczka z domu, odwyk, a wreszcie zmiana tożsamości pomogły jej zostawić przeszłość daleko w tyle. Studio tatuażu Second Circle, do którego przypadkiem trafiła, okazało się bezpieczną przystanią. To tu w końcu udało się jej wyjść na prostą i szkoda by było to zaprzepaścić pod wpływem chwilowego zauroczenia. Dziewczyna wie, że przelotny romans ze sławnym gwiazdorem rocka to nic innego, jak proszenie się o kłopoty.
Ale Dred się z tym nie zgadza. Jego myśli nieustannie krążą wokół eterycznej Pixie. Wystarczy wspomnienie ich namiętnego pocałunku w trakcie koncertu, by wstrząsnął nim dreszcz pożądania. Musi tylko przekonać dziewczynę, że choć pochodzą z różnych światów, mają szansę stworzyć udany związek. Na drodze do szczęścia staną im spragnieni sensacji paparazzi i tajemniczy szantażysta. Czy mroczne sekrety sprzed lat przeszkodzą kochankom w walce o wspólną przyszłość, czy wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej ich do siebie zbliżą?”


 „Dzisiaj należy do mnie” Agnieszka Dydycz. To ponadczasowa opowieść o sile i determinacji w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia. Ciepła i napisana z ogromną dozą optymizmu opowieść o prawdziwych miłościach, przyjaźniach, sile i odwadze, która jest w każdym z nas. Ta słodko-gorzka historia, pełna barwnych postaci, zaskakujących wydarzeń, odważnych decyzji oraz wyborów, jest niepowtarzalną lekcją życia. Skłania do przemyśleń, inspiruje, bawi i wzrusza, a potem zostaje z nami na długo. Bo to, co wydaje się końcem, jest zarazem początkiem…


 Premiera: 17 kwietnia
Wydawnictwo: Muza
Kategoria: literatura obyczajowa
Autor: Agnieszka Dydycz
Stron: 480
Opis:

„Kama długo i w różnych zakątkach świata szukała swojego miejsca na ziemi. Znalezienie go okazało się sztuką trudniejszą, niż mogła się spodziewać. Nie poddając się i nie tracąc wiary w siebie, z otwartymi ramionami witała każde, nawet najboleśniejsze, życiowe doświadczenie i choć uczyła się na własnych błędach, ciągle zdarzały jej się nowe. Gdy wreszcie zdołała stworzyć udany związek z ukochanym mężczyzną, przewrotny los zakpił z ich szczęścia.
Kama postawiona w tak trudnej życiowej sytuacji będzie musiała zmierzyć się z licznymi przeciwnościami. Nieocenione okażą się fascynujące obrazy i wspomnienia, które niespodziewanie zaczynają do niej powracać. Pojawiające się w snach, a czasem również na jawie, tajemnicze postaci opowiadają jej swoje historie, które nie tylko przynoszą pocieszenie i ukojenie, ale także inspirują i dają nadzieję. Bo życie Kamy to opowieść o poszukiwaniu samego siebie, przesłanie, aby zawsze żyć swoim własnym życiem, nauczyć się nim cieszyć i wykorzystywać to, co niesie los. Choć nie zawsze tego właśnie się spodziewamy...”


 Na zachętę wrzucamy także fragment tego pięknego klocuszka:

„Noc była wyjątkowo mroźna, ja byłam zmęczona i śpiąca, lecz ciągle jeszcze liczyłam na to, że romantyczny pobyt w górach wynagrodzi mi wszystkie trudy podróży. Gdy wreszcie dojechaliśmy na miejsce, była trzecia nad ranem. (...) Marzyłam jedynie o ciepłej kąpieli i łóżku. Takim wyłącznie do spania, z miękką poduszką i cieplutką kołderką. Okazało się jednak, że schronisko już spało i było zamknięte na cztery spusty. Nikt nie słyszał naszego walenia w drzwi, a telefony komórkowe nie miały zasięgu. Muszę przyznać, że Tomasz stanął wtedy na wysokości zadania, a konkretnie pod ścianą z największą ilością okien i po prostu zaczął wrzeszczeć. Przeraźliwie i głośno.
– Andrzej Melon! Andrzej Melon!
Tak ponoć nazywał się kierownik schroniska, z którym mój chłopak ustalał szczegóły naszego sylwestrowego pobytu. Minuty mijały, Tomasz się darł, ja próbowałam nie zamarznąć, siedząc w samochodzie. Po jakichś dwudziestu minutach krzyków, walenia w drzwi i rzucania coraz większymi kamykami w okna, w jednym z nich zapaliło się wreszcie światło. Andrzej Melon się obudził. I nie tylko on, ale o tej porze nocy i przy mocno ujemnej temperaturze otoczenia po prostu nam to zwisało. Moglibyśmy obudzić pół miasta Zakopane, byle tylko zostać wpuszczonym do środka, do ciepłego budynku.
Niestety, nie czekał tam na nas żaden pokój, a kolejne rozczarowanie. Wszystko było zajęte, natomiast Andrzej Melon nie kojarzył ani Tomasza, ani żadnej rezerwacji. W ogóle słabo kojarzył i wyglądał na mocno wczorajszego… Chciało mi się wyć z zimna i ze zmęczenia, a przede wszystkim z bezsilności. Musiałam wyglądać bardzo biednie, gdyż kierownik Melon wreszcie się nad nami zlitował.
– No, dobra, jest jeden pokój, ale nie do końca sprawny – wyznał.
– Co to znaczy „nie do końca sprawny”? – przejęłam inicjatywę.
– No… mieliśmy małą awarię hydrauliczną i jest trochę jakby… nie do końca suchy. To znaczy mokry – wyjaśnił, niczego nie wyjaśniając.
– Ale łóżko jest suche? – dopytywałam zdesperowana.
– Łóżko akurat tak – zdecydowanie potwierdził Melon.
– Chodźcie, pokażę wam.
Byliśmy tak skonani, że gotowi spać nawet na korytarzu. Byle w cieple, przy kaloryferze. Kierownik Melon nie kłamał. Łóżko było suche, ale już dywan, a raczej wykładzina podłogowa chlupała nam pod nogami. I śmierdziała jak skunks. Wyboru wielkiego nie było, więc zostaliśmy. W ubraniach padliśmy na suche łóżko i spaliśmy tak do rana”

„Piękno oddania” Georgia Cates, czyli drugi tom serii Beauty. Jeśli jeszcze nie czytaliście pierwszej części, ogromnie zachęcamy. To duża dawka romansu, który zwala z nóg, ale w takim przypadku musicie ominąć tę zapowiedź, żebyśmy niczego nie zaspojlerowały. Jednak dla osób, które „Piękno bólu” mają za sobą, przyszedł czas na drugi tom!


 Premiera: 24 kwietnia
Wydawnictwo: NieZwykłe
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Autor: Georgia Cates
Opis:

„Porzuciwszy miłość swojego życia, Laurelyn Prescott wraca do Nashville, żeby podążać za jedynym marzeniem, które jej pozostało. Pełna determinacji, by nie myśleć o bólu wywołanym przez rozstanie z Jackiem Henrym, zagłębia się w muzyce. Ale razem z jej poprzednim życiem pojawiają się dawni znajomi i nowe oczekiwania. Sprzeciwienie się szokującym żądaniom producenta płyty oznacza koniec kariery Laurelyn. Kobieta otrzymuje jednak nieoczekiwaną szansę, dzięki której błyskawicznie znajduje się na szczycie i osiąga wymarzony sukces. Czy tyle wystarczy, by była szczęśliwa? Czy może nieobecność Jacka Henry’ego sprawi, że nie poczuje spełnienia?
Jack Henry McLachlan nigdy nie spodziewał się, że pokocha Laurelyn Prescott, a jednak pokochał. Po głupim błędzie, jaki popełnił, pozwalając, by wymknęła się z jego życia, Jack Henry przez trzy miesiące szuka Laurelyn. Ich ponowne spotkanie nie przebiega bez przeszkód. Kobieta, którą odnajduje, różni się od tej, która odeszła bez pożegnania. Laurelyn nie jest już nieśmiałą dziewczyną przeżywającą australijską przygodę, lecz odnoszącą sukcesy piosenkarką. Jack jest przerażony tym, że jego Amerykanka może nie znaleźć w swoim nowym życiu miejsca dla kogoś takiego jak on. Ma jedynie miesiąc, by przekonać ją, że jest inaczej i sprawić, by wyobraziła sobie życie z dala od światła reflektorów – ich wspólne życie”

Grafika: mother of two reads

Podrzucamy również fragment pierwszego rozdziału dla zachęty:

„Bogu dzięki za valium.
Mam poczucie winy, że zażyłam zmieniające świadomość tabletki tylko po to, by poradzić sobie z emocjami związanymi z opuszczeniem Jacka Henry’ego, szczególnie po tym przez co przeszłam, kiedy moja matka była uzależniona. Potrzebuję jednak ucieczki od dramatu, jaki rozgrywa się w mojej głowie. To jedynie chwilowe rozwiązanie, wiedziałam o tym, gdy z niego skorzystałam, ale nie mam pojęcia, jak poradzę sobie z emocjami, gdy wrócę do domu i nie będę miała przy sobie leków, które mi pomogą.
Okropnie trudno mi to przyznać, ale zaczynam rozumieć jak moja matka popadła w nałóg. Domyślam się, że łatwo jest wybrać tę drogę, gdy wszędzie wokół panuje ciemność. To dla mnie wielka czerwona lampka ostrzegawcza. Będę kochać Jacka Henry’ego do ostatniego tchu, ale nie pozwolę sobie na wybranie tej samej drogi, co moja matka – nieważne jak kusząca by ona nie była.
Samolot ląduje na LAX po koszmarnym locie z Sydney. Kiedy podstawiają schodki, od razu czuję zapach typowy dla Los Angeles – benzyny i smogu. To ten sam zapach, na który zwróciłam uwagę, gdy przesiadałyśmy się tutaj trzy miesiące temu podczas lotu do Australii. Wow. Wtedy moje życie wyglądało zupełnie inaczej.
Przeciskamy się przez zatłoczony terminal i przy punkcie odbioru bagaży zauważam czekających na nas rodziców Addison. Ona wraca do domu, żeby spędzić z nimi dwa tygodnie przed przyjazdem do Nashville. To oznacza, że przez następne czternaście dni będę w naszym mieszkaniu sama. Nie jestem pewna, czy to dobrze.
Donavonowie z otwartymi ramionami witają swoją córkę i mnie także. Kochają mnie jak własne dziecko i myślę o tym, jak idealnie by było zakochać się w ich synu, a nie w mężczyźnie, który nie chce mnie nigdy więcej widzieć. Moja relacja z Benem mogła być zupełnie inna. Kto wie, co stałoby się między nami, gdybym nie wpadła na Jacka Henry’ego McLachlana w korytarzu do klubowej łazienki? Ale wpadłam i nie umiem być z tego powodu smutna. Żałować, że spotkałam mężczyznę, którego kocham, oznaczałoby, iż życzę sobie, by nigdy się nie pojawił, a tego nie potrafię zrobić. Ten rozdzierający moje serce ból jest ceną. Jestem gotowa ją zapłacić nawet za ten krótki czas, kiedy byliśmy razem.
Addison patrzy na mnie tak, jakbyśmy miały się więcej nie zobaczyć.
– Naprawdę wolałabym, żebyś pojechała ze mną. Nie chcę, żebyś wracała do domu w tym stanie.
– Nic mi nie będzie, Addie. – Nie ma pojęcia, jak dobrze umiem sobie radzić, gdy życie okrutnie mnie traktuje. – Moja mama byłaby strasznie zawiedziona, gdybym nie wróciła dzisiaj do domu.
– Tak… ale obiecaj mi, że nie spędzisz następnych dwóch tygodni, siedząc w mieszkaniu i myśląc o nim.
– Obiecuję, że tego nie zrobię – kłamię. Uśmiecham się nieszczerze, żeby ją przekonać. – Gdy tylko wrócę, zatonę po uszy w muzyce. To pozwoli mi o nim nie myśleć.
– Wiesz, że ci nie wierzę. – Robi minę, której nie cierpię. Współczucie. Wrrr.
– Nie jestem ze szkła, Addie. Duża ze mnie dziewczynka. Tak, jest mi smutno, ale jakoś to przeżyję. To nie koniec świata. – Kłamstwo. Kłamstwo. Kłamstwo. Ze mną jest coś nie tak. Nawet najlepszej przyjaciółce nie potrafię powiedzieć, jak bardzo jestem rozbita. Dlaczego nie umiem nikogo do siebie dopuścić? Poza Jackiem Henrym… on jedyny przebił się przez ten mur i tym samym poznał prawdziwą mnie.
– Będę do ciebie codziennie dzwonić. – Ściska mnie mocno, gdy się żegnamy. – Muszę wiedzieć, że wszystko z tobą w porządku – szepcze mi do ucha.
Nienawidzę jak tak do mnie mówi, jakbym dążyła do samozniszczenia. Wkurza mnie to.
– Cholera, Addie. Moje życie nie skończy się tylko dlatego, że już z nim nie jestem. Tak, będę tęsknić za Lachlanem. – Chciałabym móc go tak nie nazywać podczas rozmów z nią. – Tęsknię za nim, to w porządku, to normalne, ale to nie znaczy, że położę się i umrę. – Słowa płynące z moich ust brzmią dobrze. Chciałabym, żeby były prawdziwe.
Uśmiecha się. To chyba oznacza zadowolenie z mojej zadziornej odpowiedzi.
– Dobrze, właśnie to chciałam od ciebie usłyszeć”

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger