października 20, 2018

"Bez uczuć" wbrew pozorom z pełen uczuć!


„Bez uczuć”
Autor: Mia Sheridan
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 389
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel

Niedawno pisałam o innej książce Mii Sheridan. Wspominałam, że traktuję ją na równym poziomie z Brittainy C. Cherry i po tej lekturze wciąż mam to samo zdanie. Podziwiam obie autorki za umiejętność przelewania wszelakich uczuć na papier w taki sposób, że potrafią złamać serce, zatrzasnąć je w klatce smutku i przygnębienia, równocześnie dając szczęście, radość, ekscytację oraz dawkę humoru, ciętych ripost czy zabawnych sytuacji. Mia Sheridan w „Bez uczuć” znów podejmuje tematy nie tylko związane z romansem. Tym razem mamy do czynienia z hazardem, utratą bliskich, życiem w ubóstwie, upokorzeniem i zemstą. Przyznam, że na początku ciężko było mi czytać tę książkę. Znacznie szybciej pochłaniałam inne powieści tej autorki. Z „Bez uczuć” miałam spory problem, może z uwagi na poruszającą, trudną sytuację głównych bohaterów, ich komplikacje, działanie, które podjęli. Książkę czytałam w odstępach czasowych, jednak w połowie rozpędziłam się i w dwie godziny skończyłam. Zaczniemy jednak od przedstawienia, o czym w ogóle jest.


Historia pokazuje losy dwóch bohaterów, pięknej Lydii, bogatej córki De Havillanda i pomocnika ogrodnika Brogana, ubogiego chłopaka, który nie zaznał w życiu żadnego luksusu poza krótką, przyjemną chwilą sam na sam z Lydią, wymarzoną dziewczyną. Niestety chłopak zostaje skazany na upokorzenie, pośmiewisko i musi ciężko zraniony ucieka wraz z ojcem, pozostawiając w Lydii jedynie wspomnienia. Parę lat później ich drogi znów się spotykają. Tym razem kobieta ledwo przędzie, a Brogan skupia się na zemście oraz prowadzeniu swoich interesów. Nie wiadomo czy w ich sercach jeszcze znajduje się miejsce na dawną chemię, młodzieńcze zauroczenie.

„Granica między miłością a nienawiścią jest bardzo płynna. Ulotna jak irlandzka mgła o poranku”

W „Bez uczuć” wbrew pozorom pojawia się mnóstwo skrajnych uczuć. Od nienawiści po pożądanie. Od pierwszych stron czytelnik lawiruje pomiędzy zemstą na rodzinie De Havillnandów a kibicowaniem młodej dziewczynie, by mogła odzyskać swoje imperium razem z krnąbrnym bratem Stuartem. Na początku nie byłam przekonana do tej historii. Choć urzekająca, miała w sobie coś, co powodowało, że książkę czytało mi się wolniej niż inne powieści Mii. Oczywiście, nadal emocje grają tu pierwsze skrzypce, to nie potrafiłam przesiąknąć do bohaterów, wczuć się w nich tak mocno jak w pozostałe postaci Sheridan. Może to moja wina, sama nie wiem, jednak już w połowie było znacznie lepiej. Akcja nie pędziła, szła własnym, spokojnym tempem, dzięki czemu mogłam bliżej poznać kryjącego ogromne pokłady smutku Brogana, dawnego pomocnika ogrodnika, który po opuszczeniu miejsca pracy skupił się na żądzy zemsty i utrzymaniu rodziny, w tym chorej siostry. Jego historia naprawdę głęboko mnie poruszyła, była po prostu przygnębiającą, owiana ubóstwem, wszelkimi staraniami, by zdobyć jakieś pieniądze na jedzenie czy pomoc siostrze. Nawet, jeśli ceną jest sprzedawanie siebie, mężczyzna zrobiłby wszystko dla rodziny. Lydia od zawsze była traktowana jak rozpuszczona księżniczka i takie właśnie zachowanie przejawiała w wieku szesnastu lat. Egoistka, która mimo wszystko zwróciła uwagę na Brogana, wręcz zakochała się w nim, lecz przez jej głupią intrygę straciła szansę na związek z chłopakiem. Mimo że kilka lat później jest już na dnie, zmieniła swoje podejście do życia, nie mogłam się do niej przekonać, coś cały czas mnie odpychało od niej, natomiast polubiłam Fionna, przyjaciela Brogana oraz jego siostrę. Wszyscy razem nadali tej historii ciekawy bieg. W połowie książki po prostu nie mogłam się oderwać, tym bardziej, kiedy wpadł wątek z zadłużeniem brata Lydii, dziwnymi, podejrzanymi typkami oraz kolejnymi powodami do zranienia uczuć obu bohaterów. Końcówka powieści była zarówno szokująca jak i miła, w moje gusta oczywiście bardzo się wpasowała, bo lubię tego typu zakończenia.

„Oby nie zdarzyło wam się upaść, kraść, oszukiwać ani upijać. Jeśli już musicie upaść, padajcie sobie w objęcie. Jeśli musicie kraść, kradnijcie sobie pocałunki. Jeśli musicie oszukiwać, oszukujcie śmierć. A jeśli musicie pić, pijcie z przyjaciółmi”

„Bez uczuć” może skradnie wam serca na dłużej. Dla mnie pozostaje jedną z tych historii, które zrobiły względne wrażenie, lecz do nich nie wracam. Po prostu umiliłam sobie czas interesującym romansem dwojgiem zagubionych, smutnych ludzi z ogromnym bagażem doświadczeń na barkach. O wiele bardziej kocham „Bez słów” czy ostatnio przeczytane „Bez lęku”, lecz nie twierdzę, że ta powieść, o której dziś miałam okazję pisać, jest zła, bo nie jest. Po prostu nie przyciągnęła mnie na tyle, bym mogła zrobić jej jakiś ołtarzyk czy coś :D Na pewno nie jest to płytka historia, dlatego jeśli tylko macie na nią ochotę, koniecznie sięgnijcie i sami przekonajcie się czy dacie się uwieść Mii Sheridan oraz tym, co przedstawia swoimi książkami.

Do poczytania,
Arystokratka A. 😊

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger