grudnia 31, 2018

TOP 10 KSIĄŻEK 2018 ROKU WEDŁUG ARYSTOKRATEK!

TOP 10 KSIĄŻEK 2018 ROKU WEDŁUG ARYSTOKRATEK!

TOP 10 KSIĄŻEK, KTÓRE URZEKŁY NAS W 2018 ROKU!


TOP 10 WEDŁUG ARYSTOKRATKI A.:


Numer 10:
„Bang” E.K. Blair
Mocna, odurzająca, uzależniająca, przerażająca i ostra! Taka jest właśnie ta powieść. „Bang” zachęca aurą tajemniczości, czającego się gorącego romansu, smutkiem, boleścią i intrygującą bohaterką, która od początku pragnie zemsty. To mocna książka. Od pierwszych stron utrzymywana jest w mrocznej, klimatycznej atmosferze zemsty, erotyki, władzy, pożądania oraz demonów przeszłości. Jedna z lepszych powieści czytanych w 2018 roku.

Numer 9:
„Bez lęku” Mia Sheridan
Kolejna historia, która łamie serca. Książka na pewno zalicza się do emocjonalnych bomb, które robią wielkie „bum”, pozostawiając na czytelniku małe piętno. Historia Lily oraz Holdena pozostanie w zakamarkach mojej pamięci i serca na zapewne bardzo długo. To nie było coś taniego, beznadziejnego i słodkiego. To były emocje, uczucia i żywi bohaterowie z krwi i kości. Mia poruszyła w tej powieści nie tylko wątek romantyczny, lecz także temat pewnych zaburzeń, problem poradzenia sobie ze stratą bliskiej osoby, samotność.

Numer 8:
„Tylko Żywi Mogą Umrzeć” D.B. Foryś
Od samego początku książka ta aż woła do czytelnika, że od humoru i świetnych bohaterów to się nikt nie wyrwie. Romans, demony, cudowny Gabriel, jeszcze bardziej cudowny Kilian, niezależna Tess oraz szykująca się Apokalpisa. Kto ją może powstrzymać jak nie najlepszy demoniczny team składający się z ciekawych, barwnych postaci. Wierzcie mi na słowo, nie zapomnicie o tej książce jeszcze przez długi czas, a wyczekiwaniena drugi tom będzie katorgą!

Numer 7:
„Immortaliści” Chloe Benjamim
Powieść ta nie pokazuje wyłącznie życia czwórki rodzeństwa, o którym jest książka. Pokazuje o wiele więcej, niż wcześniej zakładałam; pokazuje odrobinę magii, rzeczywistości, zwyczajnych, lecz trudnych problemów, więzi rodzinne, miłość, poszukiwanie samego siebie, skrywanie sekretów, z którymi ciężko sobie poradzić; pokazuje przekonania religijne, trudności w wyborze ścieżki życiowej. Daje wgląd w codzienność „szarych”, a mimo to wyjątkowych ludzi.

Numer 6:
„Adam” Agata Czykierda-Grabowska
Książka powinna zabierać nas w piękny, magiczny świat. Od czasu do czasu powinna nas oczarować, unosić na obłokach radości, wzruszeń i złości. Powinna chwycić nas za poły koszulki i zaciągnąć wprost na emocjonalny rollercoaster. To właśnie tego dokonał „Adam”. Sprawił, że zatraciłam się w lekturze od początku aż do końca, nie potrafiąc wymazać z głowy obrazu ptaka zamieniającego się w chłopca, i niewidzialnej dziewczyny, która czuła zbyt mocno.

Numer 5:
„Raz na zawsze” Andreas Pfluger
Pozycja pana Andreasa zaciekawiła mnie od samego początku. Nie tylko wartką akcją, ale i bohaterami, których świetnie i umiejętnie wykreował. Każda z postaci skrywa jakąś tajemnicę, wstydzi się jej, ukrywa, woli trzymać czytelnika w niepewności, co takiego niesie ze sobą. Dopiero po czasie jesteśmy w stanie bliżej poznać naszych bohaterów. Na pięciuset stronach książki dowiedziałam się tylu rzecz, zostało rozwiązanych tyle spraw, że myślałam, iż autor nie jest w stanie zaskoczyć czytelnika bardziej. Jakże się myliałm!

Numer 4:
„Skradzione laleczki” & „Zaginione laleczki” Ker Dukey, K. Webster
Ta seria nie jest dla każdego czytelnika, co podkreślają autorki już na wstępie. Książki poruszają takie tematy jak obsesję, gwałt, wykorzystywanie dzieci, maniakalność, może nutkę (albo i cały kilogram) szaleństwa. Pomimo mrocznego klimatu, powieści zawierają w sobie te elementy, które pozwalają na chwilę odpocząć od brutalności. Erotyka i romans nie wylewają się niczym lawa z wulkanu, co jest ogromnym plusem tych historii.

Numer 3:
„Zabić Sarai” & „Drugie życie Izabel” J.A. Redmerski
Książki na pewno nie wieją nudą, możemy spodziewać się mnóstwa zwrotów akcji, mieszanki iście wybuchowej co same postacie. Ucieczka za ucieczką, niebezpieczeństwo siedzące tuż na ogonie, zemsty, przebieranki, tworzenie nowej tożsamości, nieprzewidywalność. Książki pochłonęłam w błyskawicznym tempie ze względu na lekkość stylu autorki oraz fantastycznie opisaną fabułę, która wielokrotnie zadziwia, mrozi krew w żyłach czy fascynuje.

Numer 2:
„Wtorki z Morriem” Mitch Albom
Przede wszystkim musimy sobie oznajmić, iż nie jest to powieść dla każdego. Jedni się wynudzą, poszukując czegoś ekstremalnego, niesamowitego, natomiast drudzy odnajdą w książce wielkie lekcje, sporą wiedzę na temat życia. Powieść jest, rzekłabym, zbiorem reportaży ze spotkań autora, Mitcha, z jego dawnym, schorowanym profesorem, który zaprasza byłego ucznia na ostatnie zajęcia w jego domu. Z początku sceptyczny, wtedy, dziennikarz zgadza się na propozycje swego Mistrza. Mężczyźni rozmawiają na przeróżne tematy. Począwszy od świata, skończywszy na małżeństwie, przebaczeniu, wymarzonym dniu czy również o pieniądzach.

Numer 1:
Seria „Żywioły” Brittainy C. Cherry
Począwszy od „Powietrza, którym oddycha”, aż po „Siłę, która ich przyciąga” książki opiewają w lawinę emocji, uczuciowych bomb, które eksplodują po każdej przeczytanej stronie. Są to powieści o trudnych tematach; spotykamy się ze skrzywdzonymi, zranionymi duszami pragnącymi odzyskać szczęście czy miłość. Wszystkie tomy z tej serii zachwyciły mnie do tego stopnia, że to właśnie je wybrałam jako mój top nad topami 2018 roku. Brittainy po prostu wygrała ten rok swoimi emocjonalnymi, pięknymi książkami. 


TOP 10 WEDŁUG ARYSTOKRATKI J.:


Numer 10:
„Turbulencja” Whitney G.
Jedna z tych książek o tematyce erotycznej, która brzmi banalnie, a zaskakuje swoją pikantnością i oczywiście bohaterami. Sięgając po tę pozycję trzeba uważać, by przypadkiem nie zostać pożartym przez seksownego pilota Jake’a. Podniebny lot może się okazać niezwykłą przygodą, ale trzeba się mocno trzymać, by nie upaść. A czy Ty dasz się oczarować Jake’owi?

Numer 9:
„Bracia Slater. Dominic” L. A. Casey
Jedna z serii erotycznych, która zaskakuje swoimi zwrotami akcji, poczuciem humoru i dawką śmiechu. Podbije niejedno serce czytelniczki swoimi barwnymi bohaterami, z którymi nie sposób się oderwać, choć na moment. Porusza w sobie kilka tematów i wciąga bez reszty. Książka nie jest płytka ani pusta mimo tematyki erotycznej. Zaciekawiona? Spróbuj podbić serce jednego z braci Slater.

Numer 8:
„Adam” Agata Czykierda-Grabowska
Autorka porusza trudny temat, przy którym nie da się nie wzruszyć ani nie zapłakać. Emocjonalna bomba, o której nie da się zapomnieć. Gwarantowany kac książkowy. „Adam” łamie serce, a zaraz skleja je ponownie. Zabiera w swój świat i pokazuje go najlepiej jak potrafi, pokazuje co siedzi wewnątrz niego.

Numer 7:
„Gorączka nocy” Diana Palmer
Jedna z tych autorek, które wciąż pokazuje aktualne problemy tego świata. Czytając ją dowiedziałam się jak wygląda druga strona medalu, to znaczy pokazuje, co napędza ludzi do sprzedaży narkotyków. Pozycja, pieniądze, markowe ubrania i inne rzeczy. Diana pokazuje konsekwencje swoich czynów. Nie mogło zabraknąć romansu pomiędzy głównymi bohaterami. Emocjonalna, wciągająca i zniewalająca.

Numer 6:
„Pięć osób, które spotykamy w niebie” Mitch Albom
Piękna historia pokazująca życie pośmiertne. Inna, oryginalna wizja nieba. Autor daje swojemu czytelnikowi dużo do myślenia, sprawia, że na moment się zatrzymuje i ma refleksję nad swoimi czynami, czy postępowaniem. Głęboko sięga do duszy człowieka. Piękna, wzruszająca opowieść śladami osób, które stanęły na naszej drodze i odcisnęły na nim permanentne piętno.

Numer 5:
„Tryjon” Melissa Darwood
Melissa jest moim odkryciem w tym kończącym się roku. Nie słyszałam o tak innej, ciekawej i oryginalnej wizji podziemia. Autorka zaskakuje czytelnika swoim piórem, wyobraźnią, który nie ma dość, a wręcz domaga się kolejnej dawki przygody z bohaterami. Nie zabrakło tu romansu, za który uwielbiam Melissę! Jeśli szukacie oryginalnej przygody w podziemiach to „Tryjon” jest właśnie dla Was.

Numer 4:
„Poświęcenie” Adriana Locke
Emocjonalna bomba, która wzrusza, a nawet powoduje wodospad łez. Trudny temat, który podejmuje autorka doprowadza czytelnika do odbioru każdej emocji, którą w sobie ma. Historia opisywana w „Poświęceniu” nie jest kolejną łatwą książką. Trudne sytuacje bohaterów sprawiają, że czytelnik nie może się doczekać szczęśliwego zakończenia ich historii. Barwni bohaterowie, którzy podbijają serce!

Numer 3:
„Moja irlandzka piosenka” Anna Olszewska
Świetna historia, w której muzyka jest nieodłącznym jej elementem. Uwielbiam książki z tematyka muzyki, a ta podbiła moje serce już od pierwszych stron. Można powiedzieć, że ironia, sarkazm są nieodłączne w relacji Mii i Willa, które sprawiają uśmiech na twarzy czytelnika. Lekka i zachwycająca lekturka. Nie da się o niej tak łatwo i szybko zapomnieć. W moim sercu zagościła na dobre, ale wierzę, że nie jestem jedyną czytelniczką!

Numer 2:
„Big Red Tequila” Rick Riordan
Nie mogło zabraknąć mojego ukochanego wujka Ricka, którego pokochałam od jego fenomenalnej serii „Percy Jackson i bogowie olimpijscy”. Kryminał, który jest świetny i pokazuje, że wujek Rick nie spadł ze swojego poziomu. Śmiało mogę powiedzieć, że poszerza swoje horyzonty, a każda kolejna powieść jest świetna i pokazuje, że autor odnajduje się także w innych gatunkach. Kryminał, który napisał „Big Red Tequila” jest dowodem na to, że można odnaleźć się w każdej tematyce. Tres Navarre jest idealnym sarkastycznym, męskim bohaterem. W książce nie brakuje śmiechu i niebezpiecznych akcji w roli głównej z Navarre.

Numer 1:
„To nie ja, kochanie” Tillie Cole

Druga seria o gangu motocyklowym, która skradła moje serce. Seria Kaci Hadesa pokazuje życie motocyklistów, którym jestem zafascynowana. Mroczna, seksowna, pełna niebezpieczeństwa, adrenaliny książka, która obiecuje więcej. To przejażdżka bez hamulców na rozpędzonym rollercoasterze, która mam wrażenie nie chce się skończyć. Pochłaniająca, wciągająca i zniewalająca seria o seksownych motocyklistach. 

grudnia 28, 2018

Przedpremierowo: muzyka, narkotyki i... śmierć, czyli "Misfit"!

Przedpremierowo: muzyka, narkotyki i... śmierć, czyli "Misfit"!

„Misfit”
Autor: Kamila Głowacka
Kategoria: New Adult
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 269

Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was książkę Kamili Głowackiej pt: „Misfit”. Co przyciągnęło mnie do tej książki? Przede wszystkim opis, który zaciekawił mnie na tyle, by sięgnąć po powieść, oraz okładka w moich klimatach. Lubicie książki, w których muzyka odgrywa ważną rolę? Ja tak, a właśnie w „Misfit” muzyka jest gra, no prawie, pierwsze skrzypce. Autorka poruszyła w swoim dziele trudny temat, a nawet kilka. Czy jesteśmy w stanie zwalczyć demony, które nas prześladują? Czy ucieczka jest najlepsza opcją? Czy tajemnica, która przed głównym bohaterem jest tak samo nieznana jak przez resztę przyjaciół? Co będzie dalej?

„Przychodzi jednak taki dzień, że nie ma się siły wstać. I dziwnie niezręcznie jest dzielić się tym z innymi. Słowa nie mogą oddać tego, co czuje się gdzieś w głębi. Demony niełatwo opisać tak, by ktoś inny je również zobaczył. I zrozumiał. A przed nimi nie da się uciec, nie da się ukryć. Wrócą, przyjdą do ciebie i pokażą, kto tak naprawdę rządzi”

Nie da się ukryć, że historia urzekła mnie, a niektóre momenty sprawiły, że miałam łzy w oczach. W pamięci zapadła mi szczególnie historia trzech bohaterów, a mianowicie Michelle, Skida i Lesliego. Autorka w piękny sposób uchwyciła przyjaźń między Sidem i Lesliem. Świetnie czytało mi się tę książkę dzięki lekkiemu stylowi. Wracając jednak do bohaterów. Spodobał mi się humor Skida, którym tryskał nawet w złych momentach. Razem z nim przeżywałam te dobre, ale i te złe chwile; razem z nim śpiewałam i żyłam muzyką. Gdy Skid przychodzi na Sunset Street, by odpocząć i pobyć choć na moment ze sobą, spotyka przyjaciela, którego szukają kumple z zespołu. Oboje zażywaja narkotyk, po którym dzieje się tragedia, a mianowicie po wpływem używki Jake traci życie przez strzelenie z pistoletu, który przyniósł Skid. Kiedy przychodzi Leslie i dostrzega scenę, która mrozi mu krew w żyłach, w jednej chwili zabiera przyjaciela z miejsca zbrodni i karze mu się spakować.


„— Ja bym to określiła raczej tak, że ci, którzy ćwiczą, są jak rzemieślnicy. A tamci, co tylko rysują i wszystko łatwo im przychodzi, to artyści”

Leslie wraz ze Skidem wyjeżdżają z miasta z obawy przed wizytą policji, zwłaszcza, że Skid nie pamięta czy nacisnął na spust, czy zrobił to sam Jake. W swoim mieście ludzie byli do nich niezbyt przyjaźnie nastawieni, a w nowym miejscu próbują zacząć od nowa i ku ich zaskoczeniu dostają pracę oraz dom. Wszystko jest w porządku, ale chłopakom nie daje spokoju sprawa ze śmiercią Jake’a. Skid ma koszmary senne z powodu śmierci przyjaciela. Po głowie wciąż obija mu się jedna myśl, że jest mordercą. Czy można uciec od problemu, przeszłości, która cały czas o sobie przypomina?

„— No i jak pobudka? — zapytał Skid, opierając się o framugę drzwi. — Śmiem twierdzić, że równie spektakularna jak moja.
— Łajdak!”

Gorąco polecam tę pozycję! To jedna z tych lekturek, przy których można zapomnieć o błogim świecie choć na parę godzin. Autorka napisała naprawdę dobry New Adult. Niekiedy gubiłam się, bo niektóre rzeczy działy się za szybko i były dość chaotyczne. Czytało mi się „Misfit” bardzo dobrze i mam nadzieję na ciąg dalszy przygód Skida i Lesliego. Spodobało mi się w książce również to, że tajemnica śmierci Jake zostaje rozwiązana dopiero na koniec książki, przez cały czas próbowałam dociec, co tak naprawdę się stało. W duchu wierzyłam w to, że Skid jest niewinny. Bywały momenty, kiedy się śmiałam, płakałam, czy czułam strach. Przeżywałam te same emocje, co bohaterowie. Autorka połączyła kilka problemów, których rozwiania doczekujemy się pod koniec. Pokochała całym sercem Skida, Lesliego, Dale, Jake’a i Clyde’a. Dobra przygoda, świetna muzyka, kreatywni bohaterowie, zagadka śmierci przyjaciela. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

grudnia 23, 2018

Czy jesteś wystarczająco bystry, by zostać agentem KGB? Czas na "Szkołę szpiegów"!

Czy jesteś wystarczająco bystry, by zostać agentem KGB? Czas na "Szkołę szpiegów"!

„Szkoła szpiegów”
Autor: Denis Bukin & Kamil Guliev
Kategoria: literatura faktu
Wydawnictwo: Insignis
Stron: 264
Tłumaczenie: Michał Strąkow

Witajcie, agenci! Czyż nie marzyliście kiedyś, by choć na jeden dzień zamienić się w prawdziwego, niezawodnego szpiega, który znałby niejeden sekret bez pytania go o Was? Czy wy, dziewczyny, nie chciałyście być kiedyś niczym Odlotowe Agentki? Mogę się tylko domyślać, że przynajmniej połowa z Was w dzieciństwie czy przeszłości myślała o szpiegach, tajnych organizacjach zajmujących się naborem nowych agentów. Ja sama dawno, dawno temu miałam takowe marzenie, a niedawno po części je spełniłam. Trafiłam prosto do szkoły dla szpiegów, ucząc się niezawodnych sztuczek, pojmując wiedzę potrzebną dla takiego zawodu, poznając własną pamięć i ćwicząc ją dość zaciekle. Przedstawiam wszystkim rosyjski bestseller, czyli „Szkołę szpiegów”!


Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie zabiegałam o tę powieść. Przypuszczałam, że to jakiś thriller czy kryminał, ale na pewno nie książka, która rzeczywiście da czytelnikowi wgląd w życie i pracę prawdziwego rosyjskiego szpiega; książka, dzięki której lepiej poznamy chociażby pojemność naszej pamięci, nauczymy się sprawniej oraz szybciej zapamiętywać przeróżne informacje, a jeśli jesteście w fazie edukacji, ta powieść potrafi być dobrą pomocą, jak skuteczniej się uczyć. Czasami na zasadzie kojarzenia, czasami coś sobie wizualizując. Najprostszy przykład z powieści to cyfra 8 kojarzona z puszystą kobietą, z symbolem nieskończoności. Takie skojarzenie jest pomocne, kiedy chodzi o zapamiętywanie długich kodów, których na kartce nie wypada zapisać, gdyż mogłoby to być zbyt niebezpieczne dla takiego szpiega. Mimo wszystko, kiedy „Szkoła szpiegów” trafiła w moje ręce, troszkę zwlekałam z przeczytaniem. Oczywiście, kiedyś marzyłam o byciu tajniakiem, jednak wiedziałam, że tym razem spotkam się z autentycznymi faktami czy poradami. Bałam się, iż książka zanudzi mnie na śmierć, będzie czymś w rodzaju krótkiej, usypiającej dobranocki. Teraz przyznaję się, że wcale tak nie było. Od początku powieść nieźle wciąga, zabierając czytelnika w dwa małe światy. Jeden ten bardziej fabularny, z bohaterem, jego myślami, retrospekcjami, wspomnieniami, i drugi czyli ten jakoby poradnik, który zawiera niesamowicie wiele praktycznych ćwiczeń. Ćwiczenia te można śmiało wykonywać w domu, osobiście ogromnie je polecam, gdyż rzeczywiście poprawiają koncentrację oraz pamięć. Jestem osobą strasznie zapominalską, ciągle coś mi umyka z głowy, jednak zauważyłam, że po przeczytaniu „Szkoły szpiegów” coś się poprawiło. Skupiałam uwagę na szczegółach, lepiej i sprawniej zapamiętywałam wiele istotnych faktów, nie musiałam sobie niczego zapisywać dzięki temu, że regularnie ćwiczyłam według zadań z książki.
Czytając tę pozycję przekonałam się, iż agenci to nie tylko mięśnie oraz siła, ale przede wszystkim umysł. Agentem nie zostaje się ot tak, za machnięciem magicznej różdżki. Potrzeba mnóstwa czasu i praktyki, by móc stać się jednym z najlepszych, dlatego po raz kolejny potwierdzam pozytywne skutki ćwiczeń zawartych w książce.

„Nasze wspomnienia powiązane są z miejscem i okolicznościami, w jakich powstały. Gdybyś chciał przypomnieć sobie wydarzenia ze swoich szkolnych lat, znacznie łatwiej przyszłoby ci to w twojej dawnej klasie, w której spędziłeś wiele lat, niż w biurze, w którym obecnie pracujesz. Miejsca, odczucia, dźwięki i zapachy wywołują w nas skojarzenia, które mogą pomóc w wydobywaniu wspomnień z zakamarków pamięci”

W „Szkole szpiegów” podobało mi się łączenie fabuły, czyli historii mężczyzny, który został zwerbowany do KGB. Jest to historia w formie dziennika i chociaż czcionka bardzo drażniła moje oczy, to sam pomysł na połączenie tego z tematami pamięci, zagadnień związanych z agentami, ich zadaniami oraz ćwiczeniami, było naprawdę strzałem w dziesiątkę. Czytelnik dostaje oprócz możliwości praktycznego sprawdzenia swoich umiejętności związanych właśnie z pamięcią, może potem oderwać się od tego, wczytując się w dziennik agenta.
Myślę, że do tej książki z pewnością wrócę nieraz. Niekoniecznie, by ponownie przeczytać ją w całości, ale do pewnych fragmentów, które będą pomocne przy dalszych ćwiczeniu mojej koncentracji czy pamięci. Miło było też dowiedzieć się wreszcie, ile wynosi pojemność mojej pamięci roboczej. Porady, które znalazły się w „Szkole szpiegów” były ciekawe i doprawdy interesujące, dlatego czytałam je z miłą chęcią oraz zaciekawieniem. Wcześniej aż tak nie wkręcałam się w tematykę szpiegów czy agentów, jednak w trakcie lektury podobało mi się to, czego stopniowo się dowiadywałam. Przyznam szczerze, że zaciekawiła mnie historia agenta KGB, dlatego spodziewałam się trochę więcej jego notatek z dziennika, mimo wszystko na książkę nie mogę narzekać, gdyż była świetną odskocznią od literatury, w której zwykle namiętnie się zaczytuję. Mogę śmiało polecić ją zainteresowanym tematem, ale i tym, którzy wcześniej nie czuli pociągu do tego działu. Może akurat ta pozycja zaskoczy i zainteresuje Was do tego stopnia, że ruszycie dalej w kwestii szkoleń na szpiega! Ja wciąż będę kontynuować moją edukację, używając ćwiczeń z książki, a może za kilka lat, nawet nie będziecie wiedzieć kiedy i gdzie, będę siedziała na ławce, patrząc na Was jako pełnoprawna agentka. Miejcie się na baczności!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis.

Do poczytania,
Arystokratka.

grudnia 23, 2018

Zapowiedź "Kropli deszczu", styczniowej premiery!

Zapowiedź "Kropli deszczu", styczniowej premiery!

Zapowiedź „Kropli deszczu”!


„Krople deszczu”
Kathryn Andrews
Cykl: Hale Brothers (tom 1)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Premiera: 02.01.2019!

Opis:

„Ali Rain
Czasami zastanawiam się, jak znalazłam się w miejscu, w którym teraz jestem, ale gdy ból powraca, od razu sobie przypominam... wszystko przez to, że odeszła. Mieszkam teraz w nowym mieście, chodzę do nowej szkoły i powinnam ruszyć dalej ze swoim życiem. Problem w tym, że sama już nie wiem, kim jestem. Został mi tylko taniec, a z każdym kolejnym dniem czuję się coraz bardziej samotna. Cisza stała się motywem przewodnim mojego życia. Ona kazała mi odnaleźć radość i światło, ale nie mam pojęcia jak, skoro przez większość czasu otacza mnie mrok... do czasu, aż poznaję jego.

Drew Hale
Mam w życiu tylko jeden cel: za dwieście dziewięćdziesiąt osiem dni wyjechać z tego miasteczka i nigdy nie wrócić. Wszyscy uważnie mnie tu obserwują, zbyt uważnie, i mam już dość ciągłego ukrywania się pod maską obojętności. Potrzebuję wolności. Pływanie to moja przepustka do lepszego życia i codziennie powtarzam sobie, by się nie wychylać, trzymać ustalonej rutyny i pod żadnym pozorem nie pozwolić, by cokolwiek mnie rozproszyło. Wbrew powszechnej opinii, nie jestem chodzącym ideałem – każdego dnia tonę w poczuciu winy. Nie mam pewności, czy kiedykolwiek przestanę czuć się bezwartościowy, niechciany i przepełniony wstydem... do czas, aż poznaję ją”


„Nie patrz wiele w przeszłość, która przeminęła i nie zawracaj sobie głowy przyszłością, która nie nadeszła. Żyj teraźniejszością i spraw, by była piękna i warta wspomnień”


Koniecznie oczekujcie tej premiery, gdyż jest na co! 

grudnia 21, 2018

Kosmos, planety i naukowe ciekawostki, czyli "Kosmiczne zachwyty"!

Kosmos, planety i naukowe ciekawostki, czyli "Kosmiczne zachwyty"!

„Kosmiczne zachwyty”
Autor: Neil deGrasse Tyson
Kategoria: astronomia, astrofizyka, literatura naukowa
Wydawnictwo: Insignis
Stron: 304
Tłumaczenie: Dominika Braithwaite

Kosmos, Układ Słoneczny, planety i cały fizyczno-astronomiczny świat to coś, co interesowało mnie od najmłodszych lat. Jako dziewczynka biegałam z lornetką na balkon, by obserwować gwiazdy oraz, jak wtedy myślałam, z pewnością Plutona! Cóż, fascynacja tą dziedziną nie zniknęła, a w późniejszym czasie mocno się nasiliła, dzięki czemu zgłębiałam wiedzę, robiłam własne notatki, oglądałam filmy dokumentalne, aż wreszcie zaczęłam czytać. Wszechświat i jego elementy to coś, czego nie jesteśmy w stanie pojąć za jednym zamachem, a takie książki jak chociażby „Astrofizyka dla zabieganych” czy „Kosmiczne zachwyty” pomagają w zrozumieniu wielu aspektów naukowej sfery. Obie pozycje pochodzą od jednego, naprawdę świetnego autora, jakim jest Neil deGrasse Tyson, astrofizyk, absolwent Bronx High School of Science, Uniwersytetu Columbia oraz Uniwersytetu Harvarda. Zdobył licencjat nauk fizycznych oraz doktora astrofizyki. Mamy więc do czynienia z bardzo mądrym, inteligentnym, charyzmatycznym człowiekiem z pasją i zamiłowaniem do dziedzin, którymi się zajmuje.

„Wszechświat nie wydaje mi się zbiorem obiektów, teorii i zjawisk, ale przedstawieniem teatralnym, w którym aktorzy poddają się wymyślnym zwrotom akcji”

„Kosmiczne zachwyty” to zbiór osiemnastu rozdziałów, z czego każdy z nich opowiada o czymś zupełnie innym, łącząc książkę w jedną całość. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać na temat początków nauki, najważniejszych naukowców, twórców wszelakich praw, działań czy wzorów, znajdzie takowy rozdział. Jeśli ktoś woli skupić się na planetach, Układzie Słonecznym, prędkości światła, asteroid, materii lub antymaterii, również znajdzie coś dla siebie. Książkę wyróżnia specyfika ujęcia tych tematów. Czytelnik nie ma do czynienia z ciągłym naukowym żargonem, gdyż pan Tyson posługuje się takim językiem, by w jak najprostszy sposób wyjaśnić odbiorcy trudne do pojęcia zagadnienia. Jako osoba, która na ogół nie zna się zbyt dobrze na chemii czy fizyce, byłam w stanie pojąć o wiele więcej, niż na początku zakładałam. W końcu powrót do wzorów, do praw Newtona, do liczenia odległości między jedną planetą a Słońcem, to niekoniecznie coś, na czym się znam i lubię. Mimo wszystko autor sprawił, że z przyjemnością odkrywałam tajemnice fizyki oraz całego naszego wspaniałego, wciąż niezbadanego kosmosu.

„W dzisiejszych czasach ocenianie rzeczywistości wyłącznie na podstawie tego, co możemy zarejestrować za pomocą pięciu zmysłów, jest bardzo ryzykowne”

Neil opowiada w swoich tekstach o bardzo interesujących, niekiedy zaskakujących kwestiach dotyczących kosmosu, jak również naukowców (tych dawnych oraz tych współczesnych). Łatwość czytania tej książki zawdzięcza się przede wszystkim temu, w jaki sposób autor podchodzi do tematu, jak potrafi rozbawić, przedstawić dane zagadnienie. Nie jest to poważny, typowo naukowy zbiór, gdyż pojawiają się również myśli Neila, jakiś zabawny komentarz czy uwaga. Przyznam szczerze, że chociaż natrafiałam na rozdziały, przez które było mi ciężko przebrnąć z uwagi na nadmiar naukowej sfery, i które niekoniecznie w pełni rozumiałam, były ciekawą lekcją na przyszłość. Oczywistym jest to, iż nie wszystko co z kosmosem związane, zawsze będzie interesujące i wręcz pochłaniające. Kiedy mowa o gęstościach czy odległościach, o wzorach, danych i tym podobne może to przerażać, jednak gdy naszą celebrytką jest planeta typu Mars lub Wenus, włączamy ciekawość. Książka Neila była o tyle lepsza od innych popularno-naukowych pozycji, że nawet, gdy właśnie pojawił się trudniejszy wątek, autor znakomicie w nim brnął, używając ironii czy zabawniejszych komentarzy, co, jak dla mnie, było sporym ułatwieniem.


Myślę, że „Kosmiczne zachwyty” nie będą pozycją dla każdego. Jeśli jako czytelnik nie przepadasz za taką tematyką, jaką porusza w swoim dziele Neil deGrasse Tyson, nie wciągniesz się w tę lekturę. Jeśli jednak uwielbiasz rozprawiać nad kosmosem, gwiazdami, asteroidami, planetami oraz całą tą otoczką, a odkrywanie nowych faktów to coś, co naprawdę cię fascynuje, z pewnością to książka dla ciebie. Nie trzeba zdobyć magistra z fizyki, by móc przeczytać „Kosmiczne zachwyty”. To książka, którą zrozumieją ci, co nie są orłami z tego przedmiotu, lecz pragną dowiedzieć się czegoś więcej o wciąż niepojętym Wszechświecie. Ciekawostki, interesujący powrót do przeszłości, do początków zarówno nauki, tak i kosmosu. Myślenie, że ta dziedzina już niczym nas nie zaskoczy, to bardzo złe myślenie, ale dlaczego, skąd ten wniosek? No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcenie was do zapoznania się z „Kosmicznymi zachwytami”, które szczerze mówiąc, naprawdę zachwycają. Nie chcę za dużo zdradzać, co pojawia się w środku książki oprócz tego, co już wymieniłam, ale wierzcie, jest do czego wracać! Jako czytelniczka, która (ze wstydem się przyznaję!) nie czytała poprzedniej pozycji Neila czyli „Astrofizyka dla zabieganych”, po przeczytaniu „Kosmicznych zachwytów” na pewno tego nie odpuszczę. Muszę mieć obie perełki w swojej biblioteczce. Ta piękna, barwna okładka zawiera równie barwne, świetne, ciekawe treści, a ja z całego kosmicznego serca mogę śmiało polecić tę lekturkę nawet dla osób, które zajmują się tą dziedziną raczej amatorsko.

„Coś niedobrego musiało się zdarzyć zarówno na Marsie, jak i na Wenus. Czy Ziemi też grozi podobne niebezpieczeństwo? Jako gatunek coraz ryzykowniej korzystamy ze środowiska naturalnego, nie bacząc na długofalowe skutki naszych poczynań. Kto by pomyślał, że badania naszych najbliższych kosmicznych sąsiadów – Marsa i Wenus – zmuszą nas do autorefleksji?”

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis oraz NieGrzecznym Dziewczynom z bloga: NieGrzeczne Dziewczyny Recenzują



Do poczytania, kosmiczni przyjaciele!
Arystokratka A.

grudnia 18, 2018

Podróż po emocjach, czyli "Odzyskane szczęście"

Podróż po emocjach, czyli "Odzyskane szczęście"

„Odzyskane szczęście”
Autor: Abbi Glines
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Pascal
Stron: 303
Tłumaczenie: Agata Żbikowska

Moja przygoda z Abbi Glines rozpoczęła się już dawno temu, kiedy sięgnęłam po pierwszy tom z całkiem innej serii, ale wyjątkowo nie mogłam go zdzierżyć, więc po tej pojedynczej styczności postanowiłam nie próbować ponownie. Aż do momentu, kiedy moim oczom ukazała się ta okładka, ten opis i możliwość dania autorce jeszcze jednej szansy. Na szczęście po „Odzyskanym szczęściu” nie czuję ukłucia zawodu ani nawet nie przewracam oczami, a to sukces! Kiedy więc nadarzy się okazja, by ponownie przeczytać coś od Abbi Glines, a co nie należy do cyklu „Sea Breeze”, to chętnie się za to wezmę. Wracając jednak do książki, którą przeczytałam. Była to nie taka lekka, lecz bardzo przyjemna lektura o walce z demonami przeszłości, ze świadomością posiadania lęków, walce o miłość czy własne szczęście.

„Czasem wydaje mi się, że to, czego pragniemy, niekoniecznie musi być dla nas najlepsze”

Książka to szósty z kolei tom z serii „Rosemary Beach”, jednak nie trzeba znać poprzednich tomów, by móc przeczytać tę część. Historia przedstawia losy młodej, zakochanej w sobie pary: Woodsa i Delli. Oboje kochają się ponad wszystko, zawsze starannie walcząc o swój związek. Niestety nie zawsze się da i nie zawsze jest sposobność, by to robić. Czasami na naszej drodze pojawiają się osoby pragnące z całej siły zniszczyć piękne uczucie, tak więc było w przypadku Woodsa i Delli. Na ich drodze pojawiła się matka i była kobieta mężczyzny. Obie nie akceptowały wybranki nowego szefa rodzinnego interesu, uważając dziewczynę za skończoną wariatkę, z którą Woods nie będzie szczęśliwy. Della podejmuje naprawdę ciężką decyzję, łamiąc ukochanemu serce i ruszając w poszukiwanie własnej ścieżki, niezależności i siły, której zwykle bardzo jej brak. Ten związek może się rozpaść na zawsze, ale może też zostać uratowany, jeśli bohaterowie wykażą, że rzeczywiście ich miłość jest silniejsza niż jakakolwiek potyczka. Żeby jednak dowiedzieć się, czy książka zakończy się happy endem, czy też tragedią rodem z dramatu, trzeba ją przeczytać.



„Odzyskane szczęście” na początku lekko mnie przytłoczą swoją słodkością i wylewanym z każdej strony lukrem czy erotyzmem. Po prostu było zbyt idealnie, by mogło być prawdziwe, ale po czasie zorientowałam się, że miłość głównych postaci po prostu już taka jest. Oboje starają się o siebie dbać, walczyć za siebie niczym drapieżnicy, kochają się, planują przyszłość, jednak nie są idealni. Mają za sobą sporo doświadczeń, które ukształtowały ich, zrobiły z nich osoby, którymi teraz są. Della mimo ciężkiego charakteru, mimo bycia tą kruchą, delikatną i łamliwą, potrafi również zawalczyć za tych, którzy są jej bliscy. Oddałaby za nich życie, byleby było im lepiej niż jej samej. Nie docenia się, a przeszłość chodzi za nią krok w krok, depcząc po piętach. Losy Woodsa i Delli nie należą do tych szczególnie barwnych, sielankowych. Mimo takiego początku, tragedia tych bohaterów dzieje się w ich wnętrzach, w umysłach zatrutych koszmarami, ciągłymi obawami. Ich zmagania z tym wszystkim nie są łatwe, bywają wręcz bolesne dla nich obojga, a próba, którą przechodzą, sprawiła, że serce aż wyrywało się z piersi, by pognać w kierunku tych naszych zagubionych postaci.

„Wierzę, że życie każdego z nas jest kontrolowane przez serię wydarzeń. Wybieramy to, czego chcemy, a jeśli to możliwe, możemy zrealizować nasze plany. Raz szczęście się do nas uśmiecha, a innym razem nie. Wiem też, że zdarzają się wypadki. Czasami znajdujemy się w sytuacji, kiedy musimy robić dla ukochanych osób rzeczy, na które nie mamy ochoty”

Woods i Della to nie jedyne postaci, które zrobiły na mnie wrażenie. Zaciekawiłam się historią Trippa, przystojnego motocyklisty, również podróżującego, wydawałoby się, że stale przed czymś uciekającego. Zaciekawiłam się tajemniczą, rzekomo niszczycielską Nan oraz resztą przyjaciół naszych głównych bohaterów. Są tak barwni, tak charakterystyczni, że cieszę się, iż mają własną powieść, a ja będę mogła poznać ich znacznie bliżej. „Odzyskane szczęście” to niedługa, lecz porywająca, emocjonalna książka dla osób spragnionych takiej podróży po własnym wnętrzu, by odnaleźć prawdziwe cele, dokładnie poznać swoje uczucia do innych osób. Pokazuje ludzką dobroć, ale i zawiść czy nienawiść; pokazuje empatię, przywiązanie do rodziny, przyjaciół; pokazuje także piękną, może nieco przesłodzoną miłość, uczucie, którego można pozazdrościć naszym bohaterom. Powieść czytałam z uśmiechem na twarzy, przewracając kartkami w takim tempie, że byłam zdziwiona tak szybkim dobrnięciem do końca. Przyjemna, pełna uczuć książka, którą mogę śmiało polecić na te zimowe wieczorki!

Do poczytania,
Rozanielona Arystokratka A.

grudnia 12, 2018

Miłość, szybka jazda i gęsta, erotyczna atmosfera, czyli "Konsorcjum"

Miłość, szybka jazda i gęsta, erotyczna atmosfera, czyli "Konsorcjum"

„Konsorcjum”
Autor: A.S. Sivar
Kategoria: literatura erotyczna
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 582

Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was książkę A. S. Sivar pt: „Konsorcjum”. Powiem Wam, że pozycja wciągnęła mnie od pierwszych stron. Czytając ją, czułam się tak, jakbym słuchała i widziała przed oczami moją relację z przyjaciółką. Aśka i Nadia to zwariowane odwzorowanie mojej przyjaźni. Nieraz się śmiałam i płakałam. Ta książka to nie tylko piękne wzloty, uniesienia, ale też upadki. Ukazuje przyjaźń, która przezwycięży wszelakie trudności. Jak w każdej powieści pojawiają się bohaterowie, których się kocha, lecz są też tacy, których się nienawidzi, tak również jest w tej pozycji.


Muszę przyznać, że zakochałam się w dwóch mężczyznach z „Konsorcjum”, a mianowicie w Dominicu Alexandrow i jego przyjacielu Kamilu. Nie mogłam się oprzeć magnetyzmowi, ale także urokowi jaki ma w sobie Dominic. Jest jednym z tych samców Alfa, którzy dostają to, czego chce. Mężczyzna nie musi się starać i zabiegać o względy kobiet, a dlaczego? Bo dostaje je bez żadnych trudności. Kobiety same zabiegają o jego uwagę, a wręcz pożerają go wzrokiem, próbując zwrócić ją na siebie. Mężczyzna, który skrywa tajemnice, a w łóżku jest po prostu bogiem seksu, toż to przecież chodzący ideał (:D) Ale co się stanie, gdy napotka na swojej drodze kobietę, która jako jedyna będzie mu się opierać? Jedna, która nie będzie łatwym celem, czy zdobyczą. Jedna, o którą trzeba walczyć i zabiegać.

„— Nie jestem głucha, nie musisz się drzeć. — Patrzę na niego zaciekle”

Nadia Cruz to jedna z tych bohaterek, które bardzo lubię. Wypatrzyłam w niej kilka swoich cech charakteru, osobowości, i pewnie dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu. Jest młodą, mocno zranioną kobietą przez mężczyznę. Kobieta, która została zraniona zmienia się nie do poznania, i tak też się stało z Nadią. Przez pewien czas nie da się jej poznać. Ciężko zniosła rozstanie i złamane serce. Gdy odnawia przyjaźń z Aśką jej życie znów zdaje się przypominać choć odrobinę dawne. Kiedy razem ze współlokatorką wybiera się do klubu ma miejsce nieprzyjemna sytuacja. To w tam Nadia spotyka boskiego Dominica, który pokazał się od bezczelnej i aroganckiej strony.

„— Opowiadałam ci o tym Szkocie z wymiany?
— No tak — przytakuję. — Czekaj, jak to było? „on jest jak Apolli, taki przystojny, męski i odważny”.— Czuję kuksańca. — Auuuć, no tak mówiłaś!
— I dobrze mówiłam. Nawet ma te swoje dziewięć muz… dobra, może siedem — odparowuje, wkurzona”

Mija czas, gdy tych dwoje się ponownie spotyka, ale już w innych okolicznościach, a mianowicie zawodowych. Nadia przyjmuje propozycję pracy w ekskluzywnym klubie nocnym, gdzie jej szefem jest wcześniej spotkany Dominic. Dziewczyna wprost nie może w to uwierzyć, że jej szef i kuzyn najlepszej przyjaciółki to ta sama osoba z klubu Gennessis. Jest jedyną kobietą w klubie, która opiera się wdziękom i działaniom seksownego Dominica. Nadia wie, że to mężczyzna, któremu żadna nie odmawia. Dostaje wszystko, czego chce. Kiedy jedna dziewczyna skutecznie mu się opiera, ten zmienia się w zdobywcę, gdyż Nadia ma w sobie pewien urok, który mu się podoba, ale także jest seksowną i przy tym piękną kobietą.

„—Chciałabym ci przypomnieć, że to nie ja w liceum śliniłam się  do klasowego nerda, a żeby mu się przypodobać, grałam z ni  w jakieś dziwne gry.
— Był uroczy! — prycham na nią”

Kiedy jednak dochodzi między nimi do zbliżenia, Nadia nie jest w stanie mu się oprzeć. Spotkały się dwie dusze, dwa ciała, od których aż odbijały się iskry. Zaczynają czuć do siebie coś więcej niż tylko fizyczne przyciąganie. Zaczynają czuć zazdrość i zaborczość względem siebie, i z początku nie rozumieją uczucia, które po mału rośnie między nimi. Dopiero po pewnym czasie uświadamiają sobie miłość, która nadeszła znienacka i nie zamierzała ich opuścić. Dominic jest jedynym mężczyzną, przy którym Nadia znów odczuwa emocje, a w tym pociąg seksualny.

„— Tylko zdjęcie? — kpię. — Leżycie z Kamilem w łóżku, wśród zmiętej pościeli, oczy aż ci się błyszczą, a ty mi powiesz, że to tylko zdjęcie?
— Tak, bo nadal chcę mu nakopać!
— Oddawaj, jeszcze nie skończyłam oglądać”

Jedną z postaci, których szczerze nienawidzę jest Amanda. Od razu widać jej miłość do szefa klubu i nienawiść do nowej menadżer Nadii. To jedna bohaterka, która tak dotkliwie zapadła mi w pamięci. Za to przyjaciółkę Nadii, Aśkę, i jej chłopaka Kamila pokochałam tak samo jak Dominica oraz Nadię. Nie mogłam momentami nadążyć za szaloną i pomysłową Asią, ale mogę powiedzieć, że jest bardzo, ale to bardzo imprezową i pełną przeróżnych pomysłów dziewczyną. Mogłabym się z nią chętnie napić paru drinków, tak samo jak z Kamilem. Jej partner powiedziałabym, że jest jej odzwierciedleniem tylko, że w męskiej wersji. Byłby idealnym starszym bratem, ale tak samo jak Dominic ma problem z uczuciami, a raczej z ich uświadamianiem sobie.

„ — Nie mam pojęcia, o czym mówisz — oburza się — ale zamierzam wrócić z jakimś przystojniakiem i nie ma znaczenia, czy do nas, czy do niego.
— Okej, w takim razie kto mnie dzisiaj przenocuje? — pytam z udawaną powagą”

Gorąco polecam tę pozycję! Ta książka jest wręcz fenomenalna. Znalazłam tu siebie w kilku osobach. Powiem, że autorka ma lekki styl, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Poruszyła u mnie wszystkie struny emocjonalne, które posiadam. Pokochałam jej bohaterów, jej styl, jej książkę i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, bo aż się nie mogę doczekać, kiedy wpadnie w moje ręce. Płakałam przy niej, a także często się śmiałam, a niekiedy denerwowałam się. Autorka spisała się znakomicie i mam nadzieję, że kolejny tom będzie równie fascynujący i piękny co ten pierwszy. „Konsorcjum” kryje w sobie to, co uwielbiam najbardziej, a mianowicie miłość, szybką jazdę i świetne samochody, przyjaźń. Jeżeli recenzja Was zaciekawiła na tyle, by sięgnąć po tę pozycję to śmiało! Jeśli lubicie taką tematykę to na pewno trafi w Wasze gusta!

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger