lutego 03, 2019

Podsumowanie stycznia 2019


Podsumowanie stycznia 2019:


Jak wiadomo styczeń to miesiąc obfitujący w przeróżne plany na rok, mnóstwo postanowień, obietnic albo wyrzeczeń. Cóż mogły zaplanować sobie Arystokratki? Z pewnością zmiany, duże i małe, dalszy rozwój oraz poszerzenie naszej działalności o coś... innego, lecz powiązanego z nazwą bloga. Szykujemy dla Was wiele konkursów, wspaniałych książek, recenzji przeczytanych przez nas pozycji dla wydawnictw, ale także dla nas samych. Oczywiście słyszałyśmy o akcji z informowaniem swoich odbiorców o tym, czy dana powieść została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej, płatnej, czy też dla własnej potrzeby (czyli książka kupiona). Nie sądzimy, że nasz blog, w porównaniu z niektórymi znanymi, byłby zmuszony do ujawniania takich informacji, natomiast chcemy być w pełni szczere, dlatego będziemy to robić. Chcemy również przypomnieć, że w lutym będą miały miejsce znakomite premiery, a wśród nich nasz pierwszy w tym roku patronat, czyli „Prawnicy” od kochanej Lilianny Garden, koleżanki po fachu.

Teraz przechodzimy do podsumowania stycznia, żeby Was nie zanudzić tym naszym ględzeniem, ale wiecie, pisarze już tak mają. :D

Podsumowanie stycznia według Arystokratki A.:

„Mów własnym głosem” Regina Brett
Uwielbiam książki Reginy, jestem ich wielką fanką, gdyż treść bardzo do mnie przemawia. Oczywiście nie wszystko, bo byłoby za pięknie, ale większość tego, co tworzy autorka, niemalże połykam. Tak też było z najnowszą książką o asertywności, o własnym zdaniu, do którego każdy ma prawo, o procesie twórczym, literaturze, ale i o bardziej prywatnych doświadczeniach Reginy. Powieść zaliczam do trójki moich ulubieńców, jeśli chodzi o twórczość pani Brett.

„Granica” Zofia Nałkowska
Pozwolę sobie przemilczeć większość komentarza na temat tej książki. Chociaż nie była zła, nie była też najwyższych lotów. Osoby, której raczej nie sięgają po polskie klasyki (które bywają również lekturami szkolnymi), nie będą zachwyceni treścia „Granicy”. Motyw zdrady, obarczania winą żonę, motyw rodziny, powielanego przez dzieci schematu rodzica, starość, szaleństwo, a nawet... Ach, muszę tu już zamilczeć, by nie rzucić spojlerami.

„Lucyfer” Jennifer L. Armentrout
To dopiero było spotkanie z Diabłem! Choć książka jest grubaskiem, czytało się ją porażająco szybko, gdyż połączenie lekkiego, naprawdę świetnego stylu autorki z intrygującą, tajemniczą, naładowaną erotyzmem oraz humorem treścią, to połączenie idealne. Jennifer pisze w taki sposób, że nie da się zawieść na jej powieściach, więc i „Lucyfer” nie odbiega od normy. To miejscami mroczna historia o rodzinie, miłości i sprawie morderstwa. Niesamowity klimat, niesamowici bohaterowie, z którymi chętnie wypiłoby się wino/herbatkę/whisky, cokolwiek!

„Tatuażysta z Auschwitz” Heather Morris -> opinia na temat książki znajduje się tutaj.
Nie chcę się za dużo rozwodzić nad tą powieścią, gdyż napisałam o niej w opinii, a naprawdę nie mam ochoty na kolejne tłumaczenia własnego zdania chociażby Auschwitz Memorial, co miało miejsce na Twitterze pod zdjęciem książki. Widocznie obóz nie przeczytał mojej opinii, narzucając mi swój pogląd. Osobiście powieść mi się podobała (jakkolwiek to brzmi przy takiej tematyce, jaką porusza), a historykiem nie byłam i nie będę, więc wszelakie błędy czy nieścisłości związane z prawdziwymi faktami nie są dla mnie istotne. Obchodziła mnie sama historia zawarta w książce, dlatego ją oceniam na ogromny plus.

„James Dean. Legenda” George Perry
Moja kolejna przeczytana biografia. Kiedyś sięgnęłam po biogragię słynnego ulicznego magika Dynamo, potem ruszyłam po historię Michała Piróga, aż wreszcie przeczytałam o niesamowitym, utalentowanym mężczyźnie, który zwykle jest kojarzony z małym, sportowym samochodem. Biografia została napisana w tak przystępny sposób, że było to doprawdy miłe spotkanie i cieszę się, że miałam okazję poznać tak wiele faktów na temat tego człowieka, gdyż od zawsze mnie interesował jako osobowość. No dobrze, wygląd też zaważył nad moim zainteresowaniem Jamesem. :D

„Krople deszczu” Kathryn Andrews -> recenzja książki znajduje się tutaj.
Przepiękna, emocjonalna historia, która sprawiła, że serce czasami mocniej się ścisnęło albo łza pragnęła wypłynąć na policzek. Chociaż młodzieżówki teraz tak mnie nie porywają, ta to zrobiła. Była wzruszającą, wyjątkową powieścią, którą jak najbardziej mogę polecać.

„Sny o Jowiszu” Anuradha Roy
Współczesne Indie, brutalna historia dziewczynki, która straciła wszystko, by potem musieć patrzeć na kolejne piekło rozgrywające się na jej oczach. Po wielu latach, już jako dorosła, silna kobieta wraca do Indii. Zmierza się ze swoją przeszłością, ale także teraźniejszością. Czytelnik poznaje również wyjątkowe trzy strasze panie oraz ich losy, a także historię Raghu i Badala. Przyjemna, choć bolesna lektura, którą również jak najbardziej polecam. 

„Zapiski Julietty emigrantkiJulita Miżejewska -> recenzja znajduje się tutaj
Życie na emigracji we Francji, różnice kulturowe, ciężkość przywyknięcia do nowej, trudnej codzienność oraz obyczaje Francuzów. Jeśli interesują Was właśnie takie tematy, to myślę, że powieść powinna Wam przypaść do gustu, gdyż autorka opisując historię Julietty świetnie przybliża czytelnikowi współczesne życie na emigracji według Polaków. 

 „Cudzoziemka” M. Kuncewiczowa, „Proces” F. Kafka oraz „Podaruj mi miłość” (antologia), to książki, o których nie ma, co się rozwodzić. Nie chcę zatruwać tego podsumowania mało istotnymi lekturami, o których nie mam, co powiedzieć, więc to na tyle, jeśli chodzi o mój styczeń opiany w wyjątkowo dobre powieści. Nie wszystkie mnie zachwyciły do reszty, jednak, jak widzicie, wiele takich było. Filmów nawet nie miałam czasu oglądać, nauka zabiera zbyt dużo czasu, jednak w lutym mam zamiar nadrobić kilka produkcji.

Podsumowanie stycznia według Arystokratki J.:

W tym miesiącu udało mi się przeczytać sześć pozycji:

„Światło anioła” Izabela Zawis -> recenzja książki znajduje się tutaj.
Walka dobra ze złem i kolejna książka o tej tematyce. Niektórzy w niej jeszcze potrafią zaskakiwać, a inni powielają schematy. Niestety w tej książce zauważyłam schemat, który był już wykorzystany przez Lauren Kate w „Upadłych”. Niemniej książka była dobra, ale bardziej nie mogę się doczekać historii Angel, bohaterki pojawiającej się w pierwszej części.

„Paleta uczuć” Renata Czaban-Kryczka -> recenzja znajduje się tutaj.
Książka, która mnie pochłonęła. Historia dwóch przyjaciółek, które swoimi cechami osobowości odwzorowuje mnie i moją przyjaciółkę. Czy miłość kończy się wraz z końcem lata? Tego przekonacie się czytając tę pozycję. Z niecierpliwością czekam na drugą część losów bohaterów. Autorka spisała się znakomicie, a jej pióro jest lekkie i przyjemne.

„Zapomniane miasto. Fałszywy raj.” Eryk von Englbert -> recenzja znajduje się tutaj.
Autor zaskoczył mnie swoją oryginalnością w tematyce fantasy, w której myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy. Nie raz przeszył mnie strach, a wręcz przerażenie na wzmiankę o dziwnych monstrach z innego wymiaru. Przemierzałam tajemnicze i mroczne zakątki wraz z bohaterami. Dreszczyk strachu towarzyszył mi z nimi, co stanowiło ogromny plus dla pióra i umiejętności Eryka.

„Tylko Twój” Vi Keeland -> recenzja znajduje się tutaj.
Vi z każdą kolejną swoją książka wprawia mnie w zachwyt. To jedna z moich ulubionych autorek, a jej pióro wciąż na nowo zaskakuje. Pomysłów Vi na pewno nie brakuje, a jej bohaterowie zdobywają moje serce. Autorka opisuje jedną z tych prawdziwych miłości, którą spotyka się w swoim życiu tylko raz.

„Revved” Samantha Towle
Wzbudziła we mnie wiele emocji na raz od strachu po radość, ekscytację. Przeszłość, która wzbudza strach i nie daje o sobie zapomnieć. Piękna, słodko — gorzka historia o miłości wśród ryków silników sportowych samochodów. Adrenalina buzowała we mnie, gdy Carrick startował w wyścigach. Pięknie dobrana para. Jestem ciekawa losów bohaterów „Revived”.

„Gordian. Grzech” Melissa Darwood
Jedna z ulubionych autorek i obawa, czy erotyk nie przerośnie jej sił i nie sprawi, że straci swoją oryginalność. Obawa była niepotrzebna, gdyż Melissa świetnie poradziła sobie z tą tematyką, a sama historia wciągnęła mnie bez reszty. Autorka zaskoczyła mnie swoją historią Gordiana. Nie zawiodłam się na tej pozycji, a wręcz zachwyciłam. Gorąco ją polecam! I nie mogę się doczekać drugiego tomu! Recenzja już za parę dni.

Z filmów obejrzałam ukochaną trylogię czasu: Czerwień rubinu, Błękit szafiru i Zieleń szmaragdu, które wciąż ogromnie polecam.

To tyle z naszego styczniowego podsumowania. Oczekujcie nas pod koniec lutego!
Buziaki,
Arystokratki

3 komentarze:

  1. Mnie kusi ponowne obejrzenie Trylogii Czasu. <3 Uwielbiam, mimo że odbiega od pierwowzoru, ale jest zrobiona z pomysłem i wszystko logiczne. Nawet nie pominięto żadnego istotnego wątku. Brakuje mi tylko młodszej siostry Gwen. :/

    Imponujące wyniki! Ja przeczytałam, tylko trzy książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, mam to samo zdanie w kwestii "Trylogii". :)
      Dziękujemy!
      /Jula

      Usuń
  2. To na pewno jest bardzo dobrze że takie blogi jak ten jest prowadzony.Dużo osób tutaj zagląda.

    OdpowiedzUsuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger