lutego 05, 2019

Przedpremierowo! Mroczny, bezwzględny, spowity ciemnością "Łabędź i szakal"


„Łabędź i szakal” tom 3 z serii „W Towarzystwie Zabójców”
Autor: J.A. Redmerski
Kategoria: romans sensacyjny/thriller/thriller psychologiczny
Wydawnictwo: NieZwykłe
Stron: 306
Tłumaczenie: Dorota Lachowicz
Premiera: 06.02.2019

Kiedy w pobliżu mowa o serii „W Towarzystwie Zabójców” nie ma opcji, żebym się tam nie pojawiła. Od kiedy Zabić Sarai pojawiło się na polskim rynku wydawniczym, nie mogłam się doczekać kolejnych tomów, a pióro J.A. Redmerski na dobre zaskarbiło u mnie względy. Autorka ma niesamowity talent do opisywania tak mrocznych, wypełnionych brutalnością oraz tajemnicą historii. W poprzednich częściach pojawiały się śladowe ilości postaci, jaką jest Fredrik, dlatego na wieść o książce w pełni poświęconej temu bohaterowi, prawie padłam trupem. Sporo oczekiwałam po tej powieści, więc zabierałam się za nią z dozą strachu, co przyniesie mi spotkanie z brutalnym, bezwzględnym Szakalem, słynnym Specjalistą. Czy się zawiodłam? Definitywnie nie! Wiem, mogę trochę za dużo słodzić, ale wierzcie mi, mam ku temu powody.

„Miłość zawsze jest najważniejsza. Teraz jednak na własnej skórze przekonałem się, że miłość jest też niebezpieczna i bardziej okrutna niż jakikolwiek człowiek”

Historia oczywiście toczy się wokół jednego z najlepszych i najbardziej mrocznych bohaterów, jakich miałam okazję poznać. Fredrik Gustavsson to brutal jakich mało. Pracując w elicie razem z postaciami z poprzednich tomów wykazuje się bezwzględnością wobec ofiar, więc można byłoby twierdzić, że to człowiek nie skory do uczuć, do zakochania się, do wielkiej miłości, która otworzyłaby mu serce bardziej, rozjaśniła jego życie spowite ciemnością. Mimo wszystko w pewnym momencie egzystencji spotyka na swojej drodze kobietę jakże podobną do niego. Niestety Seraphina nie jest dokładnie taka, jakby myślał Fredrik, dlatego znika, a zwykle chłodny, okrutny Szakal postanawia odnaleźć ukochaną. By odzyskać Seraphinę potrzebna jest urocza, niezwykle dobra, empatyczna i życzliwa dziewczyna, która z mrokiem ma mało wspólnego. Co się stanie, gdy dwoje, wydawałoby się, tak różnych ludzi spotka się w mało przyjaznych okolicznościach? Światło pokona mrok, a może będzie na odwrót? Fredrik urodził się, by być mordercą, niemożliwym więc jest, by nagle zmienił swoje życie. A może jednak...?

Grafika: katherinethebookworm

Oczywiście by odpowiedzieć sobie na te pytania, trzeba przeczytać powieść. Moja opinia o niej jest jednoznaczna. To było mistrzostwo! Owszem, dwie poprzednie części zmiotły mnie z nóg, taki jest fakt, ale jeśli chodzi o trzeci tom, to moja szczena już dawno leży na podłodze. Tak właściwie już od kilku dni tam się znajduje poprzez zakończenie, poprzez odkryte fakty, poprzez brutalność, fabułę, historię, którą poznałam i nie mogłam dowierzać, co się właściwie dzieje. Od początku powieść wieje mrokiem, klimatem z poprzednich części, lecz gdy na horyzoncie na stałe pojawia się Fredrik wszystko wygląda jeszcze mroczniej. To jedna z najlepiej zbudowanych postaci, z jakimi miałam do czynienia. Jego psychologiczny portret robi niesamowite wrażenie, a przeszłość mężczyzny powoduje ciarki na całym ciele. Ile ten facet musiał przejść, że stał się bezwzględnym mordercą, dla którego przyjemnością jest wbicie noża prosto w rękę swej ofiary. Łabędź i szakal daje możliwość, by odkryć najmroczniejsze karty Fredrika, by zrozumieć jego deprawację, stopień zniszczenia, jego okrytą ciemnością duszę oraz serce. By zrozumieć również, dlaczego tak bardzo zależy mu na znalezieniu kobiety, która złamała tego człowieka, rozbiła go na tysiąc drobnych kawałeczków. Wniosek nasuwa się jeden: Fredrik to naprawdę wyjątkowa, oryginalna postać, o której mogłabym napisać o wiele więcej, aż wszystkich bym zanudziła.

„Przeszłość mnie ukształtowała. To przez nią jestem teraz potworem o martwej duszy i udręczonym sercu”

Trzeci tom z serii przedstawia nam również inną postać, również ważną dla tej części. Mam tu na myśli Cassie, czyli słodką, uroczą dziewczynę, która pozostaje kluczem do odnalezienia Seraphiny. Fredrik postępuje z nią na całkowicie innych zasadach w porównaniu z resztą przesłuchiwanych przez niego ludzi. Relacja tych dwojga jest zawiła, wręcz chora, ale fascynująca. Sprawia, że chce się więcej, więcej i jeszcze więcej, by tylko zrozumieć, dlaczego, co, jak i gdzie. Już od tak dawna nie czułam tak wszechogarniającej potrzeby, aby wgłębić się bardziej w relację dwóch osób, szukając kolejnych odpowiedzi, próbując nadążyć za tym, co się z nimi dzieje, jakie są powody ich postępowania. Może wyjdę na taką samą psycholkę jak niektórzy bohaterowie się określają, ale Fredrik i Cassie fascynowali mnie od samego początku aż po końcówkę, która zmiata czytelnika z fotela. Autorka sprawiła, że siedziałam z szeroko otwartymi oczami, sprawdzając czy na pewno dobrze zrozumiałam, co się wydarzyło. O tak, J.A. Redmerski odwaliła kawałek piekielnie świetnej roboty, tworząc tę część. Część jeszcze mroczniejszą niż dwie pozostałe.


W trakcie czytania niejednokrotnie pękło mi serce. Był nawet moment, kiedy miałam ochotę się rozpłakać, gdyż emocje na kartach powieści przeszły prosto na mnie. Strach, przerażenie, nutka nadziei, niezrozumienie aż po szok towarzyszył mi prawie na każdym kroku. W pewnej chwili sądziłam nawet, że nie potrafię czytać i mam jakieś rozdwojenie jaźni, ale nie, te teorie spiskowe okazały się błędne, po prostu zaskoczył mnie rozwój całej sytuacji w powieści. Nie tak łatwo zapomnę o tej części, o Fredriku, Cassie czy również Seraphinie, która swoją drogą jest niemalże tak samo interesującą postacią co Fredrik Gustavsson. Łabędź i szakal zwyczajnie zapada w pamięć, szokuje, powoduje przyspieszone bicie serca, może nawet palpitacje, ociupinę grozy, kilogramy brutalności i tony mroku przeplatane z czystym światłem.

„Seraphina miała rację. Kiedy się zakochasz, stajesz się martwy, bo miłość nas zabija”

W tym tomie z serii podobało mi się również pojawienie się całkowicie nowych i świeżych postaci, które, mam nadzieję, zagoszczą w pozostałych częściach. Z przyjemnością bliżej poznałabym Doriana, to naprawdę intrygujący bohater, który niesie ze sobą odrobinę humoru i wesołości, dzięki czemu powieść nie jest opiewana wyłącznie w smutki czy mrok. Dorian, Niklas i jego przepychanki słowne z Izabel to osoby sprawiające, że na twarzy czytelnika na pewno choć na chwilę zagości szeroki uśmiech. Brakowało mi trochę więcej scen z Victorem Faustem oraz Izabel, ale mam świadomość, że było to pięć minut Fredrika i ci bohaterowie mieli siedzieć w cieniu. Na pierwszy plan wysunął się Szakal wraz ze swoim Łabędziem, którzy przysłonili wszystkich niezapomnianą historią.
Chociaż uwielbiam poprzednie tomy, to Łabędź i szakal w tym momencie wygrywa w trudnym, brutalnym pojedynku. Zauroczyłam się tajemniczym Fredrikiem już wcześniej, jednak teraz zaskarbił sobie u mnie wszelakie względy. Gorąco, piekielnie i bardzo mrocznie polecam tę książkę. Jeśli lubujecie się w takich klimatach, to coś z pewnością przeznaczonego dla was. Nie pożałujecie czasu spędzonego z historią Szakala.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger