lutego 11, 2019

Walentynkowa propozycja, czyli "Trzy razy miłość"


„Trzy razy miłość”
Autor: Jolanta Kosowska
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 297

Walentynki tuż tuż, więc warto byłoby wybrać sobie lekturę, która od miłości i uczuć nie stroni. Ja w poszukiwaniu takiej powieści ruszyłam także do polskich autorów, których twórczości wcześniej nie znałam. Tak trafiłam na Trzy razy miłość Jolanty Kosowskiej. Wiem, że o tej pięknej książce była już mowa na wielu portalach literackich, gdzieś na grupkach czytelniczych mi się przejawiła, ale i tak dorzucę swoje zdanie na jej temat. Od początku czułam, że będzie to powieść dla mnie. Śliczna okładka, dobry, intrygujący opis, który zapowiadał historię pełną miłości. Czy rzeczywiście tak było? O tym poniżej.

„Dziwna to miłość, która każe ci wszystko oddać... Według mnie prawdziwa miłość polega na tym, że coś się daje, ale i coś otrzymuje w zamian... Prawdziwa miłość buduje, nie uśmierca”

Historia w Trzy razy miłość opowiada o losach dwojga zupełnie różnych od siebie ludzi. Mamy sympatyczną, życzliwą, pomocną i dobrą Martynę, wybitną studentkę medycyny oraz Łukasza, wydawałoby się, rozpieszczonego dzieciaka z bogatego domu, który serce oddaje jedynie piłce ręcznej i przyjemnościom cielesnym. Do głowy by mu nie przyszło, by się zakochiwać, kiedy tyle ciekawych perspektyw przed nim, jednak serce nie zawsze lubi słuchać właściciela, czasami postępuje zupełnie inaczej, niż my zakładamy. Rodzi się miłość, rodzą się również problemy. Wierzę, że to prawdziwe uczucie jest w stanie pokonać nawet największe mury i Trzy razy miłość udowadnia, że tak właśnie bywa.


Książka pani Jolanty od pierwszej strony znalazła małe miejsce w moim własnym sercu. Autorka w tak piękny sposób operuje językiem, że powieść czyta się w mgnieniu oka. Subtelność i wyczucie „smaku” sprawiło, że mimo tylko niecałych trzystu stron, książka wywarła spory wpływ na odbiorcę. Bardzo polubiłam opisy znajdujące się we wnętrzu tej czerwonej piękności. Dzięki nim sama zechciałam na chwilę przenieść się do malowniczego Wrocławia (do którego, swoją drogą, wyprowadzam się jeszcze w tym roku), do zabytkowego Krakowa czy nawet do Włoch, prosto nad jezioro, o którym mowa w lekturze. Miłości w tej powieści jest w nadmiarze, ale to chyba dobrze, jeśli szukamy czegoś wpasowującego się w klimat Walentynek. Mimo wszystko muszę uprzedzić. W książce nie znajdziemy tylko subtelnych, pozytywnie nacechowanych uczuć. Książka kryje w sobie również ziarenko toksyczności, rozterek, walki z sumieniem i sercem, walki o własne marzenie i trudne, mogące zranić, wybory. Bohaterowie są zbudowani z krwi i kości. Czują, cierpią, cieszą się z sukcesów, radują wzlotami, smucą upadkami. Chociaż Łukasz oraz Martyna to główne postaci tej powieści, nie zabraknie także wzmianki o innych osobach występujących w fabule. Można zaprzyjaźnić się z wyjątkowym, pomocnym i sympatycznym Krzyśkiem czy nawet zakonnicą Elką. Można znienawidzić ojca Łukasza albo przestać pałać sympatią do tajemniczej Małgorzaty. Bohaterów jest do wyboru, do koloru! Na szczęście każdego cechuje coś zupełnie innego, dlatego łatwo ich rozróżnić. To może dziwne, ale moim sercem zawładnęła poboczna postać, bo Krzysiu. To tak dobry, pełen empatii i wyrozumiałości człowiek, że z przyjemnością spędziłabym z nim więcej czasu na kartach powieści. Z jednej strony potrafiłam go zrozumieć, z drugiej było mi strasznie żal tego mężczyzny. Miłość, o której dziś dość dużo mówię, potrafi być naprawdę... brutalna.

„Pojawiła się we mnie pustka, która wspólnie z żalem i rozpaczą zastąpiła wszelkie inne uczucia i emocje. Jakby nagle wszystko wypaliło się we mnie w środku. Jedna chwila, gwałtowny, niszczący wszystko pożar, a po nim już tylko popiół, ruiny i zgliszcza... Pustka, która nagle zastąpiła burzę emocji, wszystkie bliższe i dalsze plany. Taka cisza po nawałnicy. Dno, z którego trudno będzie się podnieść i odbudować”

Trzy razy miłość było właśnie taką lekturą na samotny wieczór, kiedy potrzebuje się dużej dawki czułości, subtelności i uczuć. Ta powieść ukaże prawdziwą, silną i wytrzymałą na porażki czy upadki miłość. Miłość również o toksycznym wymiarze. Może właśnie dlatego nie potrafiłam zapałać ogromną sympatią do Martyny czy Łukasza. Byli oni wplątani w toksyczny związek, na nowo schodząc się i rozchodząc, wszczynając awantury o nic, kłócąc się o nieistotne rzeczy. Wielokrotnie zastanawiałam się wtedy, ile potrzeba rozstań, żeby zrozumieć, żeby otworzyć szerzej oczy, zdjąć te różowe okulary. Potem do mnie dochodziło, że właśnie tak funkcjonują toksyczne relacje i nie mogę się dziwić niekiedy denerwującemu zachowaniu bohaterów. Cała fabuła jest zbudowana z licznych retrospekcji. Postaci poznajemy kilka lat po poznaniu się Martyny i Łukasza, kiedy przypadkiem na siebie wpadają. To spotkanie uruchamia wszelakie powroty do przeszłości, do osadzonych w kurzu wspomnień. Powieść pokazuje zarówno początku ich znajomości, jak i to, co się dzieje już wiele lat później.

„Ponoć miłość bywa ślepa, głucha, pozbawiona rozumu i zdrowego rozsądku, ufna bezgranicznie, bezkrytyczna i naiwna. Ponoć bywa też inna, ale moja była chyba właśnie taka – głupia, ślepa i pozbawiona rozumu”

Chociaż książka nie wpisała się w moich ulubieńców, na pewno miło zapełniła mi czas. Pióro autorki stało się piórem, z którym jak najbardziej mogę się zaprzyjaźnić i nie zwlekać z przeczytaniem jej kolejnych tworów. Trzy razy miłość to historia, którą może przeczytać każdy, kto chce ujrzeć inny wymiar tego uczucia. Nie wszystko, co piękne się wydaje, piękne jest. I to także pokazuje nam książka pani Kosowskiej.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.




Do poczytania,
Arystokratka A./Aga


Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger