lutego 19, 2020

Polska fantastyka, czyli "Excalibur. Dziedzictwo ludzkości"


„Excalibur. Dziedzictwo ludzkości”
Autor: Delfina Chmielecka
Kategoria: fantastyka
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 345
Premiera: 14.01

Z początku miałam co do tej książki mieszane uczucia. Pierwszą część czytało mi się dość opornie. Nie chodziło o styl autorki, a o emocje, których nie potrafiłam nie tylko co wyłapać, ale i poczuć. Bohaterka z początku wydawała mi się taka wypruta z uczuć, szara. Nie potrafiłam jej znieść i wyczekiwałam momentu, w którym przejdzie jakąkolwiek przemianę, ale w dużej mierze taką emocjonalną, gdzie nie będę miała wrażenia, że dziewczyna przyjmuje wszystko na spokojnie, co niekiedy wychodziło moim zdaniem nienaturalnie. W pierwszej części nie rozumiałam Liv. Nie potrafiłam sobie zobrazować niektórych akcji. Z początku myślałam, że dziewczyna ma problemy z emocjami, bo w jednej chwili potrafiła być tak bardzo spokojna, a w drugim zaś momencie emanowała nie tyle co agresją, a duża złością, którą potrafiła przełożyć na innych, powodując straszne skutki. Wszystko zmieniło się dopiero w drugiej części, gdzie książka zaczęła nabierać barw, ale i emocji. Akcja za akcją. W pewnym momencie nie nadążałam za rozwojem sytuacji i musiałam je analizować. Zaciekawieni? No to ruszamy w magiczną podróż wraz z Liv.
W pierwszej części można poznać bohaterkę i jej bliskich, których kocha ponad wszystko. Liv ma za sobą przykrą i straszną przeszłość. Dziewczynę przez całe swoje życie jest wychowywana przez ciotkę, siostrę matki. Kiedy ta była mała, wydarzyła się tragedia. Przez całe swoje istnienie Liv myślała, że zna swe pochodzenie i wie, kim byli rodzice, których nie dane jej było zapamiętać. Dziewczyna miała wszystko, nawet chłopaka, którego zazdrościła jej zapewne niejedna koleżanka, wzorowa uczennica. Wszystko zmieniło się po jednym wieczorze, gdzie odkryła smutną prawdę o chłopaku, którego darzyła uczuciem. Tego wieczoru straciła zarówno i przyjaciółkę, ale i chłopaka. Wówczas wtedy po raz pierwszy poczuła wibracje w całym ciele, a pewien dar, którego była posiadaczką, wydostał się na światło dzienne, powalając z nóg dwójkę osób, które ją zraniły. Tej nocy dziewczynie przyszła pewna myśl, która nie dawała jej spokoju, a mianowicie, czy to aby nie była jej wina. I złe samopoczucie tych dwojga ma na swoim sumieniu. Następnego dnia postanawia odizolować się od tego wydarzenia i rusza w odwiedziny na grób rodzinny, ale i po to, by poznać miasteczko, w którym jej ukochani się wychowali. Wyrusza więc w podróż w przeszłość. W podróż w nieznane. Podczas wyprawy Liv poznaje prawdę na temat swojej rodziny, ale i jej przeszłość, która nie malowała się w bardzo jasnych barwach po jej narodzinach. W poszukiwaniach pomaga jej chłopak imieniem Patrick. Kiedy dziewczyna poznaje mroczne karty historii swej rodziny postanawia wracać do ciotki, a w międzyczasie na świecie zaczyna panoszyć się epidemia, która po kolei zabiera ze sobą straszne żniwa. Jednak powrót na stare śmieci może okazać się początkiem czegoś nowego.

„— Wciąż myślała o przepięknym chłopaku ze swojego snu. W porównaniu do niego Patrick zdawał się bardzo niedoskonały. Ale tacy mężczyźni jak ów nieznajomy istnieją tylko w ludzkich marzeniach. Stworzyła własny ideał i do tego nie może o nim zapomnieć”

Kiedy otworzyła oczy dziewczyna była już w innym świecie. Świecie, o którym ludzie pisali, ale nie mieli szansy go doświadczyć. Bohaterka ląduje na planecie zamieszkanej przez niezwykłe, ale także niebezpieczne istoty, które swoim pięknem i talentami rządzą niezmiennie od setek lat na prawie wszystkich planetach, podporządkowując sobie ich mieszkańców. Życie tam powinno porównywać się do raju, a tak naprawdę to tylko iluzja, którą podtrzymują Lilainu, aby upajać się w swoim bogactwie. Moim zdaniem te istoty są zbyt pyszne, egoistyczne, a ich jedyną atrakcją były bale, świętowanie, pijaństwo. Ich okrucieństwo wobec innych gatunków nie znało granic. Potrafiły być w swych przekonaniach bądź gniewie bezlitosne. Ich bestialstwo nie znało granic, a mnie przerażało, bo nie sądziłam, że można być aż tak okrutnym na los innych. Wiadomo jest, że nie każdy jest taki sam jak reszta, zdarzają się jednostki, które nie pasują do schematu, tak też jest i tutaj. Tajemnice jakie skrywają Lilainu doprowadzają do nieprzyjemnych ciarek. To właśnie tutaj Liv poznaje prawdę o sobie, o swoim pochodzeniu. Można, by rzec, że Excalibur ma dwie twarze, a jedną z nich trudno jest zauważyć, gdy ten przebywa wśród swoich. Bohater nie potrafi przeciwstawić się swojej rasie, a zarazem ma duża chęć powstrzymania tyranii, ale i kolonizacji kolejnych planet i jej mieszkańców. Jak z jednej strony go rozumiem tak z drugiej w mojej głowie pojawia się wiele pytań i nie zrozumienia.

„Ktoś kiedyś powiedział, że Ziemia jest jak malutka kropla wody w wielkim oceanie. Tak wielki, a nawet większy był cały kosmos — nigdy nie miała wątpliwości, że gdzieś na odległych planetach istnieje życie, ale nie przypuszczała, że stanie sie główną bohaterką takich kosmicznych wydarzeń jak te przedstawiane w filmach science fiction”

Mam mieszane uczucia co do tej książki, bo z początku szła mi dość opornie, a dopiero później, gdy zaczęła się przygoda z odnajdywaniem  przeszłości przez bohaterkę, zrobiła się nie tyle, co ciekawa, a dobra. Wyprawa do Szkocji wszystko zmieniła, wówczas wtedy w książkę zostały tchnięte emocje. Podróż po kosmosie była dla mnie czymś wyjątkowym, a to jak została opisana wraz z mieszkańcami, no po prostu duże wow.  Nie polubiłam się z rasą Lilainu, która wzbudziła we mnie jedynie odrazę. Nie potrafiłam zrozumieć, jak można być tak okrutnym dla drugiej istoty. Ale ta rasa była zbyt pyszna i głupia, by traktować innych jak równych sobie, gdyż twierdzili, że to oni są równi bóstwom. Nie raz i nie dwa miałam ochotę zabić niektóre istoty tej rasy. Nie rozumiałam tego, a także nie chciałam. Widziałam światełko w tunelu tylko w jednej istocie, a mianowicie mam na myśli Exacalibura. Nie był do końca jak reszta, nie był takiego samego zdania co oni. Nie zgadzałam się na środki, które wybierali, wręcz nimi gardziłam. Nie potrafiłam się pogodzić z zakończeniem książki. Dla mnie to zupełnie inaczej powinno się zakończyć. Nie podobało mi się i nie umiałam się z nim pogodzić. Polubiłam tę historię wraz z jej niektórymi bohaterami, a sama akcja była świetna.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania Amigo!
Arystokratka J.

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger