lutego 25, 2019

Emocjonalne "Walcząc o odkupienie"!

Emocjonalne "Walcząc o odkupienie"!

„Walcząc o odkupienie”
Autor: Kate McCarthy
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: NieZwykłe
Stron: 319
Tłumaczenie: Agnieszka Dibowska & Klaudia Wyrwińska
Premiera: 20.02.2019

Powinnyśmy się zastanowić ile w naszych sercach jest nienawiści. Jak bardzo nasze serca czernieją z powodu złych emocji. Mrok owija swoimi mackami narząd odpowiedzialny za życie, za miłość. Dlaczego chęć władzy odbiera nam zdrowy rozsądek? Przyćmiewa dobro innych? Zabiera im szczęście, możliwość pięknego, a przede wszystkim spokojnego życia. Prowadzimy brutalną wojnę, a ludzie, którzy walczą o swoje jutro są krzywdzeni. Wojna to zło, które zbiera żniwa, przynosząc rozpacz, łzy i gorycz, która zaczyna w nas kwitnąć. Praca żołnierza jest ryzykowna, wręcz niebezpieczna, każdego dnia może stać się coś, co sprawi, że ostatni raz spojrzy na świat, że ostatni raz weźmie głęboki oddech, że ostatni raz pomyśli o swoich bliskich. Jedna śmierć goni następną. A co się stanie z ludzką psychiką? Nie jest ona ze stali, a takie doświadczenia sprawiają, że człowiek nie ma szansy wrócić do normalnego życia bez wspomnień wojny. Rany nań zadane nie dają o sobie zapomnieć.

„— A ty próbowałaś się z nim skontaktować?
— Nie chciał — odparła.
— Czasem nie chodzi o to, czego się chce, ale czego się potrzebuje”

Książka Kate McCarthy wywołała u mnie każdy rodzaj emocji, za które jestem nie tylko wdzięczna, ale i zachwycona, ponieważ poruszyły moim sercem dogłębnie. Autorka pokazała mi i dała możliwość przeżycia tak wzruszającej, pięknej historii, która zawładnęła mną bez reszty. Targały mną różne uczucia. Od tych bolesnych, po te radosne, przeżywałam to całą sobą, przez to wciąż tkwię w świecie Fin i Ryana. Ta książka jest dla mnie emocjonalną bombą, po której nie jest łatwo się pozbierać. Moje serce zostało złamane kilka razy, a następnie ponownie klejone. Ból, który czułam, powodował kaskadę łez. Nie rozumiem, dlaczego w ludzkich sercach jest tak mało zrozumienia, tak mało wrażliwości na krzywdę innych, za to tak wiele nienawiści, która mocno oplata serca, niszcząc je jednocześnie. Brak zrozumienia prowadzi często do konfliktu, kiedy to nawet nie próbujemy się ze sobą porozumieć, nie słuchając nikogo poza nami samymi. Robimy błąd, do którego trudno się nam przyznać przed sobą, a co dopiero przed innymi. Bijemy się z myślami samotnie, nie wpuszczając do nich nikogo.

„— Mam sporo blizn, Fin, w sercu i na ciele.
— Każdy inaczej postrzega piękno”

Bohaterowie przyciągają do siebie swoja historią, ale i charakterami. Powiem szczerze, że w tak krótkim czasie bardzo się do nich przywiązałam. Odczuwałam wszystko to, co Fin, Ryan, Jake, Kyle i inni bohaterowie, choć oczywiście nie darzyłam wszystkich sympatią. Zżyłam się z nimi i ciężko mi było się rozstać. Główna bohaterka zauroczyła mnie dawką miłości, wsparcia, które okazywała swoim bliskim. Kiedy się uśmiechała można by pomyśleć, że świeci słońce. Kobieta o złotym sercu, która zarażała swoją radością, swoim uśmiechem. Natomiast w Ryanie ujrzałam ogromne pokłady siły, a także odczuwałam ból, strach, który przeżywał. Przeznaczenie od samego początku połączyło głównych bohaterów. Oboje od lat wiedzieli, że należą do siebie nawzajem. Miłość, jaką się obdarzali, jest niezwykła. Ukradkowe spojrzenia, troska o drugą połówkę oraz dbanie o jej bezpieczeństwo, jakie sobie zapewniali było piękne, ale bycie oddzielnie bolało, rozdzielając im serca.


Kobieta starała się ułożyć sobie życie z innym mężczyzną, okłamując samą siebie, że jest w pełni szczęśliwa. Odczuwała inny rodzaj szczęścia, czy istoty miłości. Ale to z Ryanem czuła motylki w brzuchu, prąd przechodzący po ciele, gdy ten ją dotykał. Wtedy wiedziała, dlaczego odsuwała i stopowała Iana. Po części rozumiałam gniew i zazdrość o Ryana, jaką odczuwał były partner Fin, bo tak naprawdę miał świadomość tego, że kobieta nigdy nie będzie jego. Postać Iana napawała mnie złością, nie potrafiłam mu współczuć, czy też rozumieć żal, który nim kierował. Kiedy były fragmenty, sceny z jego udziałem byłam zła, a chęć rozszarpania bohatera rosła bardzo szybko.
Czytanie o akcjach w Afganistanie, w których brał udział Ryan nie tylko były niebezpieczne, a można je porównać do wizji piekła, w jakim się znajdował. Strach paraliżował mnie, kiedy czytałam o strzelaninie, zasadzkach wroga. Bałam się o życie bohatera, a strata jednego człowieka, jaką ponieśli spowodowała u mnie morze łez. Ryanowi w Afganistanie ciągle towarzyszył obraz ukochanej Fin. Myślami wciąż był przy kobiecie, którą kochał. Wracając do domu z wojska nie wytrzymuje, a miłość do kobiety zwycięża, mężczyzna stara się o nią. Z drugiej strony zaś boi się , że nie jest dość dobry dla Fin, dlatego zostawia ją, by mogła zacząć bez niego życie przyjmując ofertę czteroletniego projektu, który bohaterka odrzuca ze względu na to, że bardziej zależy jej na mężczyźnie, na którego tak długo czekała.


Ta historia pokazuje jak kruche jest życie podczas uczestniczenia w wojnie. „Walcząc o odkupienie” to jedna z powieści, która zostaje w pamięci na długo, zarazem chwytając za serce. Poznanie tak wzruszającej, przepięknej miłości przeplatane cierpieniem, utratą, łzami było bolesne, zaś z drugiej strony pokazało, że miłość to nie tylko sielanka czy kolorowe życie, a upadki i wzloty. Kocham takie książki, które za jednym zamachem dostarczają tyle potrzebnych emocji, by móc w pełni je przeżyć. Autorka ukazała opowieść przeplataną bolesnymi wydarzeniami, ale i tymi dobrymi. Skradła mi serce, jednocześnie je miażdżąc. Pióro Kate jest lekkie i przyjemne w odbiorze. Pochłonęła mnie bez reszty, a historię Fin i Ryana przeczytałam jednym tchem. Książka opowiada nie tylko o miłości ale i o przyjaźni, której nie sposób rozdzielić. Mawia się, że najmocniej upadają ci najsilniejsi, co się sprawdza, ale trzeba mieć na tyle siły i odwagi, by się podnieść i walczyć o swoje jutro, o swoją przyszłość, o szczęście. Walka o samego siebie nigdy nie była prosta, o czym przekonuje się Ryan. Walczy ze swoimi demonami, ale czy da sobie z nimi radę? Czy odzyska miłość swego życia? Co będzie dalej? Przekonacie się o tym czytając tę wspaniałą książkę!
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu NieZwykłe.


Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.


Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

lutego 22, 2019

Przedpremierowo! "Stajnia pod lasem" Elżbiety Pragłowskiej

Przedpremierowo! "Stajnia pod lasem" Elżbiety Pragłowskiej

„Stajnia pod lasem”
Autor: Elżbieta Pragłowska
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 182

Co może się wydarzyć, kiedy pasja stanie się obciążeniem? Pasją bohaterki  są konie, które dają jej spokój ducha i tak potrzebną równowagę. Zaciekawił mnie opis, a okładka sprawiła, że zapragnęłam ją mieć na swojej półce, gdyż często sięgam po książki, które zawierają w sobie tematykę koni. Te piękne stworzenia napawają mnie zachwytem. Swoją gracją i wdziękiem poruszają serca innych. Te wyjątkowe zwierzęta mają zdolność uspokojenia. Na ich grzebiecie można poczuć się wolnym i beztroskim, a mądrością dorównują nam, a czasem nawet przewyższają.


Miałam co do tej książki, wydaje mi się, zbyt wiele wymagań, jednak nieco się rozczarowałam. Nie poczułam klimatu ani magii powieści. Cały czas czekałam, aż akcja nabierze powera, którego tak bardzo jej brakło. Powiem szczerze, że uczucia, które się pojawiły wraz z emocjami wydały mi się takie wyblakłe, czy takie bez wyrazu, kompletnie ich nie czułam. Nie potrafiłam się wczuć w lekturę i cieszyć się tą historią. Miejsce, jakie wybrała sobie bohaterka na stajnię wydaje się wręcz magiczne, ale w mroźne dni, zamienia się w ponurą krainę. Poczułam tę ponurość każdego poranka, który opisywała autorka i muszę przyznać, że mi także nie chciałoby się wstawać.
Praca w stajni nigdy się nie kończy, bo zawsze jest coś do zrobienia. Jednakże intrygi, plotki, a także grupki, które tam krążą dość skutecznie zniechęcają właścicielkę stajni, która nie lubi ich. Kobieta czuje się staro, a także nieatrakcyjnie, gdyż całe dnie spędza w swoim ukochanym miejscu, które zabiera jej każdą cząstkę energii i odbiera pomału radość ze spełnionego marzenia. Kobieta upaja się widokiem oraz obecnością koni, ale sama nie chce wsiąść na grzbiet tych rumaków.

„Żadna godzina życia nie została zmarnowana jeśli spędziło się ją w siodle” — W. Churchill

Bohaterka zmagała się za granicą z problemami emigrantów, jakimi były niedopasowanie do kraju, otaczających ją ludzi. Trudno jest zaczynać od nowa w zupełnie obcym miejscu nie znając dobrze języka i zdając sobie sprawę, że praca nie jest taka, o jakiej się marzyło. Czy rzeczywiście tylko za granicą można zaznać szczęścia, a także życia, które wydaje się wymarzonym? Depresja emigrancka dopada w najmniej oczekiwanym momencie, a idealne życie staje się udręka. Powroty do ojczystego kraju wcale nie są takie łatwe, jak można by było się spodziewać.
Kobieta zmaga się nie tylko z niechęcią, a wręcz wypaleniem jeżeli  chodzi o jej spełnione marzenie, lecz również ze swoim małżeństwem, które sypie się kawałek po kawałku. Brak zrozumienia drugiej osoby powoduje rozdrażnienie, konflikty, a często także zdradę, bo człowiek potrzebuje wsparcia i zrozumienia, więc jeśli nie znajdzie tego w gronie najbliższych mu osób, zaczyna szukać gdzieś indziej. Każdy z nas ma prawo się zgubić, zbłądzić z obranej drogi. Nikt nie jest idealny, ale jeśli zaakceptujemy swoje niedoskonałości to śmiało można powiedzieć, że jest się w pewnym stopniu idealnym. Bohaterka wraz ze swoim mężem przechodzi kryzys, z którym oboje niezbyt dobrze sobie radzą, a mieszkając osobno pogłębiają swój problem. Samotność, jaka zawitała w ich życiu staje się nie do zniesienia dla obojga. Wżera się w ich życie i zasnuwa mgłą całą radość i zdrowy rozsądek.
Postacie, które poznaje czytelnik powodują różne odczucia, a zwłaszcza postać Vadima i jego córki Olgi, których nie rozumiem, ale przez swoją próżność Olga stała się dla mnie nieznośna. Nie zrobiła dobrego wrażenia i poczułam do niej nawarstwiającą się niechęć. Natomiast postać Romana zadurzyła mnie. Powiem, że miłość zaskakuje każdego człowieka w najmniej spodziewanym momencie ich życia, ale czy będziemy na nią gotowi, gdy nie potrafimy jeszcze zapomnieć i zamknąć rozdziału z poprzednią? Co się stanie jeśli nie będziemy potrafili wybrać jednej ze stron? Gdy mąż będzie próbował odzyskać względy żony, czy to mu się uda? Czy kobieta podąży ścieżką Romana, czy jednak pogodzi się z małżonkiem?
Książka wzbudziła we mnie niezbyt dobre wrażenie, gdyż mimo pokładanych w niej nadziei, zawiodła. Lektura nie porwała mnie w obroty, zabrakło mi powera, a także uczuć, które sprawiłyby, że książka swą historią porwie czytelnika do reszty. Bądź co bądź były tutaj emocje, ale nie potrafiłam ich odebrać, ponieważ wydały mi się wyblakłe, jakby im brakowało mocy. Autorka porusza ważne tematy. Tematy, które nie są wcale takie łatwe, tematy ludzi zmagających się z różnymi problemami, których często gęsto nie są w stanie przezwyciężyć w pojedynkę. Do tej lektury zwiódł mnie opis wraz z okładką, ale niestety nie czułam jej magii. Autorka pokazała w swej książce poważne problemy współczesnego świata, gubiąc po drodze emocje, które nie były dość żywe i wyraziste. Moja przygoda z tą książką się skończyła, ale Wasza może się zacząć. „Stajnia pod lasem” poruszając kluczowe sprawy i tym samym zmuszając do refleksji. Co się stanie z bohaterami? Co się stanie z Romanem, z małżeństwem bohaterki, ze stajnią? Tego dowiecie się czytając „Stajnię pod lasem”.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania, Amigo
Arystokratka J.

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

lutego 20, 2019

Idealny mężczyzna zawładnie waszymi zmysłami i sercem! Gorąca premiera!

Idealny mężczyzna zawładnie waszymi zmysłami i sercem! Gorąca premiera!

„Idealny mężczyzna”
Autor: Kristen Ashley
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: Akurat
Stron: 539
Tłumaczenie: Anna Lisowska
Premiera: 20.02.2019

Jestem świeżo po lekturze, a wciąż przebywam w świecie Mary i Mitcha, i jak na razie nie zamierzam z niego wychodzić. Nie wiem, jak Kristen to robi, ale kocham jej pióro, jej historie, które trafiają prosto do mego serca, nie wspominając już o bohaterach, którymi autorka mnie czaruje. Każdy męski gest, słowo czy spojrzenie sprawiało, że sama się unosiłam na chmurach uczuć. Powiedzmy sobie szczerze, chyba większość kobiet uwielbia takie drobne, małe rzeczy, którymi mogą być obdarowywane przez płeć przeciwną. Potrzebujemy zapewnienia, że mamy to wsparcie, miłość i uwagę ukochanej osoby. Czasem także tego, by ktoś inny przejął kontrolę nad daną sytuacją, podał nam pomocną dłoń.

„— Pamiętaj tylko, Mara, że na wiosnę i w lecie Kolorado spływa czerwienią i purpurą. Uważaj, gdzie będziesz chodzić w tej koszulce — ostrzegł mnie.
— Rockies też lubię — odparłam.
Pokrecił głową i ruszył korytarzem do łazienki.
— Tak nie można, musisz opowiedzieć się po którejś stronie — stwierdził”

Kolejna piękna historia przeplatane z bólem, ze łzami, ze strachem. Chwyciła mnie za serce, za duszę. Urzekło mnie to, że Mitch patrzy głębiej, nie robi tego tylko i wyłącznie oczami, a sercem, które dostrzega o wiele więcej. Podobno nie ma idealnych osób, mimo to Mitch Lawson jest takim idealnym mężczyzną, ciepłym, miłym, kochanym, irytującym osobnikiem. Ma swoje niedoskonałości, ale to one czynią go tym idealnym, pomimo wad, bo nie można urodzić się bez nich. Mitch Lawson jest współczesnym rycerzem na białym koniu Mary. Tylko, co kobieta z tym zrobi? Czy odważy się sięgnąć po marzenia, o których skrycie tak śni?
Mara to jedna z tych bohaterek, które przypominają mnie, ale nie z wyglądu (śmiech), a z pewnych cech charakteru. Kobieta obciążona jest swoją przeszłością, która kroczy za nią i nie daje spokoju, a co najgorsze Mara nie potrafi sobie z nią poradzić. Pokazuje to sposób jej myślenia o sobie, niska samoocena, która aż krzyczy i prosi o pomoc. Bohaterka walczy ze swoimi demonami w pojedynkę, aż do dnia, w którym  w jej życiu pojawia się seksowny detektyw Mitch Lawson. Wystarczył zepsuty kran i brak przyjaciela, który jej pomagał w takich sprawach, by pojawił się detektyw. Powiem szczerze, że bardzo, ale to bardzo uśmiałam się przy tej scenie, gdy główny bohater pomagał Marze, a ta jak zahipnotyzowana wpatrywała się w niego i nie wiedziała do końca, co do niej mówił. Zrobiła co prawda z siebie idiotkę, ale za to jaką słodką.

„— Mitch mi robi owsiankę, która włancza mózg — powiedziała.
  Włącza — poprawiłam ją delikatnie.
— Włancza — powtórzyła z przekonaniem”

„Idealny Mężczyzna” przypomina stylem pierwszy tom cyklu Mężczyzna marzeń, dlatego też od razu wczułam się w lekturkę, pochłaniała mnie strona po stronie, a ja jej na to pozwalałam. Magia tejże historii otoczyła mnie zewsząd i zamknęła w swoim bezpiecznym kokonie. Nie dało się nie zobaczyć chemii, którą naładowana jest ta książka. Relacja pomiędzy bohaterami sprawiła, że odczuwałam te emocje silniej i mocniej. Czułam się jak jeden z członków rodziny Mitcha i Mary. Z początku bohaterka była bardzo pogrążona w swoim świecie, który tylko ją dołował i sprawiał, że jej samoocena nie ruszała się do góry, a dopiero przejęcie opieki nad dziećmi kuzyna i wejście Mitcha do jej codzienności sprawiło, że powoli wychodziła z bezpiecznego kokonu, który sobie sama stworzyła, by uchronić się przed innymi, przed światem, który wcześniej ją zranił. Mara potrzebowała takich kroków, by się obudzić i przejrzeć na oczy.


Podziwiam ludzi, którzy biorą na swoje barki taką odpowiedzialność, jaką jest opieka nad dziećmi. Wiem, że to dla bohaterki było ciężkie, a obawa przed tym, że sobie nie poradzi przerażała Marę. Wiedziała jednak, że nie zostawi Młodego i Billie. Pokochała je jak własne dzieci i chciała stworzyć im bezpieczny dom oraz zapewnić miłość, bezpieczeństwo, którego nie miały ze swoim ojcem. Mara potrzebowała zmiany, która wymazałaby jej dawny świat z wspomnień. Mitch pokazał jej jak piękna była, ale nie tylko zewnętrznie, a przede wszystkim wewnętrznie. Serce Mary było czyste i przepełnione taką ilością miłości, którą oddała dzieciom, a także Mitchowi.
To nie jest tylko książka przedstawiająca sceny erotyczne, lecz także życiowe problemy, z którymi boryka się każdy z nas, a o czym nie mają pojęcia nasi najbliżsi. Często gęsto chowamy głowę w piasek jak ten struś i unikamy starcia z własnymi problemami, a każda walka i wygrana z przeszkodami podbudowuje nas i pokazuje, że możemy przezwyciężyć wszelakie problemy, jakie życie podłoży nam pod nogi. Mitch jest podporą Mary, a jego wsparcie najlepszym, co jej dał. Mara znalazła swojego rycerza, który wybawi ją z każdej opresji, co dla mnie jest słodkie i pokazuje, że jeszcze są mężczyźni na tym świecie, którzy stanowią nasze przeznaczenie, którzy są dżentelmenami.

„— Spróbuj jeszcze raz wyskoczyć z mojej fury, zanim ją zatrzymam — szepnął mi prosto do ucha — to jak Boga kocham, mała, przełożę cię przez kolano. Rozumiemy się?”

Niektórzy z nas wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia, zaś inni uważają, że to wymysł i spotykamy się w nim w książkach, czy filmach. A co jeśli dopadnie jednego z nas? Co wtedy się stanie? To może przewidzieć tylko przeznaczenie, które popycha nas w objęcia drugiej osoby. Niektórzy ludzie wpadają na naszą ścieżkę tylko po to, by nas uodpornić na podobne osoby. Taka miłość spotkała głównych bohaterów, ale musiało minąć sporo czasu, by los ich złączył.


Nie ma par idealnych, a dowodem tego są Mara i Mitch, w każdej pojawiają się kłótnie, zamieszania, czy cisza. Czytając kłótnie głównych bohaterów, często się śmiałam, a w myślach wyobrażałam sobie ich miny. Byłam ich świadkiem i nie raz, czy dwa pragnęłam jednemu z nich porządnie przywalić, by dostrzegli rację tej drugiej osoby, ale co można poradzić, gdy obydwie osoby są tak bardzo uparte i trwają przy swoich racjach? Najbardziej rozśmieszyła mnie kłótnia bohaterów, gdy świadkami tej wymiany zdań były matka i siostra Mitcha, Penny musiała wkroczyć do akcji i wyjaśnić im, że rozumiała obu, ale to bardziej rację miała Mara. W myślach wyobrażałam sobie zwycięską minę bohaterki, na co wybuchnęłam śmiechem.
Nie potrafię wybrać jednej ulubionej części cyklu Mężczyzna marzeń, ponieważ każda historia jest wyjątkowa na swój sposób i każda z nich ma w sobie zawartą magię, a chemia widoczna jest gołym okiem. Autorka w trzeciej części pokazuje miłość przeplataną ze strachem, łzami szczęścia, przeszłością, która nie daje spokoju. Akcja książki do końca trzyma czytelnika w swoich szponach, nie pozwala się od siebie oderwać aż do ostatniego zdania, do ostatniego słowa. Byłam zaskakiwana przez Kristen cały czas. Historia trafia głęboko do serca, a w oczach kręci się niejedna łezka. Kolejny raz autorka bombarduje swoich czytelników masą emocji, które pokazują jej piękno. Muszę przyznać, że w niektórych momentach płakałam, a w innych śmiałam się, a zaś jeszcze były takie, gdzie odczuwałam iskry, które wydobywały się między bohaterami. Wzajemny magnetyzm przyciągał ich do siebie. Ale co się stanie z ich miłością? Co się stanie z dziećmi? Co będzie dalej z ich losami? Tego dowiecie się czytając „Idealnego Mężczyznę”. Weźcie ze sobą paczkę chusteczek i usadówcie się wygodnie w fotelu, na kanapie, i trzymajcie się, bo książka przygwoździ w was w siedzenia. Ja natomiast z niecierpliwością czekam na dalsze części cyklu Mężczyzna marzeń. Mam nadzieję, że pojawi się prędko, bo aż mnie skręca z ciekawości, co przyniesie następna część! Na pewno będzie tak samo niesamowita jak pozostałe historie!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.



Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

lutego 18, 2019

Tajemniczy, niepokorni mężczyźni, romans i czyhające niebezpieczeństwa!

Tajemniczy, niepokorni mężczyźni, romans i czyhające niebezpieczeństwa!

„Tajemniczy mężczyzna”
Autor: Kristen Ashley
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: Akurat
Stron: 544
Tłumaczenie: Anna Lisowska

Od pewnego czasu miałam tę książkę na liście do przeczytania, aż w końcu trafiła w moje ręce. Uwielbiam taką tematykę, gdzie przeplatają się ze sobą niebezpieczeństwa z tajemnicami, miłosne uniesienia z zagadkami, a to w dodatku w ramionach silnych mężczyzn. Mężczyzn, którzy wiedzą, czego chcą. Co zrobi kobieta, gdy spotka swojego rycerza na białym koniu? Każda z płci pięknej pragnie odnaleźć miłość swojego życia. Marzenia są piękne, a stają się jeszcze piękniejsze, gdy są spełniane. Motylki w brzuchu, maślane spojrzenia, czułe gesty, bezpieczny kokon ramion, czy mają szansę istnienia w świecie pełnym niebezpieczeństw i zagrożeń? Czy miłość jest w stanie przetrwać w tak mrocznym otoczeniu?

„— Gdy zamknę oczy, wciąż widzę cię taką roześmianą  — szepnął”

Muszę przyznać, że dawka humoru nie opuszczała mnie przez całą książkę. Najbardziej ubawiła mnie Gwen, główna bohaterka, której zaćmienie umysłu niekiedy doprowadziło mnie do śmiechu. Śmiałam się, ale i płakałam. Od razu ją polubiłam, bo zauważyłam w niej siebie, osobę, która zbyt często buja w obłokach, gdyż świat fantazji jest o niebo lepszy od szarej rzeczywistości. Różniło nas jedno, a mianowicie to, że jej marzenie się spełniło, nie było już fikcją, a realnością. Co się stanie, gdy uczucie zaczyna kiełkować pomiędzy obojgiem ludzi? Niektórzy wypierają to, zaś inni chronią się przed miłością.

„— Tacy mieliśmy być, takich nas chciałaś, Gwen”

W tej pozycji wiele się dzieje, a i czytelnikowi jest serwowana akcją, która przyprawia o palpitację serca, przerażenie i adrenalinę. Zostałam zasypana emocjami, których ja sama się bałam. Zaczęłam odczuwać to samo, co bohaterowie, czułam się tak, jakbym to ja była w takiej sytuacji. Półtora roku trwał romans pomiędzy Gwen i Tajemniczym Mężczyzną, który zawrócił kobiecie w głowie do reszty, ale czy bohaterka będzie w stanie się zaangażować? Miłosne uniesienia przeplątane z uczuciem silniejszym niż oboje są w stanie sobie wyobrazić. Czy mężczyzna, który przychodzi wraz z mrokiem do Gwen będzie w stanie przejrzeć na oczy i zobaczyć to, co miał tuż pod swoim nosem?

„— A czy doświadczysz stresu pourazowego, jeśli będziesz musiała mi zrobić warzywa na parze i wyjąć z pudełka serek wiejski? — zapytał w odpowiedzi.
Uniosłam brwi.
— Naprawdę to chcesz na kolację?
— Tak — potwierdził.
— To obawiam się, że tak. Czy moje konto zakłada wydatki na psychologa?”

Gwendolyn wpada w oko trzem mężczyznom, a mianowicie swojemu Tajemniczemu Mężczyźnie, przywódcy bandy motocyklistów, a także czarującemu policjantowi z Denver. Niestety ściąga na siebie uwagę groźnych i bezwzględnych gangsterów. Kiedy jej życiu zagraża niebezpieczeństwo ruszy jej z odsieczą, ale czy nie będzie już za późno, by wtargnąć w codzienne istnienie kobiety? Czy Gwen pozwoli, by w jej otoczeniu pojawił się jej wymarzony Tajemniczy Mężczyzna? Czy da mu szansę? Czy da szansę, by te uczucie, które w nich zakiełkowało będzie miało okazję przerodzić się w głębokie uczucie?

„— Dbając o nasze dzieci, czujemy się wiecznie młodzi, bez względu na to, ile te dzieci mają lat.
— W takim razie ja robię, co mogę, żeby mój ojciec się nie zestarzał”

Niebezpieczne akcje i intrygi przeradzają się w konflikty, a one w wojnę. Powiem, że byłam mocno zaintrygowana tą pozycją, a gromada mężczyzn naładowanych testosteronem, czy to grupa komandosów, policjantów, motocyklistów, nie ułatwiała skupienia się na jednym z nich, gdyż każdy był ciekawy, a już najbardziej Tajemniczy Mężczyzna i policjant Mitch Lawson. Rozpoczął się wyścig o względy kobiety, ale i o jej życie i bezpieczeństwo, które wisiało na włosku. Autorka pokazała mi świat, który nie był bezpieczny, gdy w grę wchodziło zainteresowanie groźnych ludzi, a raczej potworów, którzy nie wahali się przed niczym.


Strzelanina, porwania, czy też okup, a w tle romantyczna, gorąca miłość i ciągła walka o jedną kobietę. Autorka sprawiła swoją książką, że ta pochłonęła mnie bez reszty. Odczuwałam każdą cząstką siebie emocje, które co rusz zaskakiwały mnie i wciągały w swój wir, w swoją gamę barw. Pokochałam pióro autorki i wiem, że to pierwsze, ale i nie ostatnie spotkanie z jej książkami. Lekkie, przyjemne, a w dodatku z pazurem. Porwała mnie, a ja jej się dałam ponieść. Zabójczo seksowny mężczyzna z ciężką przeszłością i kobieta o pięknych marzeniach zarówno z niezbyt kolorową przeszłością, i bólem przepełniającą każdą najmniejszą cząstkę jej ciała. Czy obie zranione dusze mają szansę na szczęśliwe zakończenie? Piękna, mroczna, intrygująca, wciągająca, można by wymieniać dalej, ale to zależy od czytelnika, gdyż nie każdemu pasuje, podoba się to samo. Ja z mojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że gorąco polecam tę pozycję! Dawka humoru, niebezpieczna, a zarazem piękna historia o dwojgu bohaterach z bolesnymi ranami.




„Niepokorny mężczyzna”
Autor: Kristen Ashley
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: Akurat
Stron: 512
Tłumaczenie: Anna Lisowska

Powiem szczerze, że jak pierwsza część mnie wciągnęła to tak w drugiej części cyklu „Mężczyzna marzeń” nie poczułam tej chemii. Jednakże po pewnym czasie wciągnęłam się bez reszty, a magia tej historii sprawiła, że czekałam z zapartym tchem na kolejne wydarzenia. Zabójcza, intrygująca, piękna, piekielnie seksowna historia o miłości dwojga zranionych dusz. Poznałam Brocka przy pierwszym tomie, gdzie się do niego zniechęciłam i patrzyłam nań nieprzechylnym okiem. Sądziłam z początku, że to było jego kolejne zlecenie, kolejne udawanie, lecz czytając, zauważyłam pewne rzeczy, dzięki którym wiedziałam, że temu dzikiemu mężczyźnie zależało na Tessie. To wtedy zaczęłam się do niego przekonywać.


Zdania na temat drugiej części są podzielone, ale powiedzmy sobie szczerze, przy której książce nie są? Jednym się podoba, a zaś innym nie, natomiast ja należę do pierwszej grupy. Autorka ma przyjemny styl, dzięki któremu czytanie szło mi znacznie szybciej. Moja przygodą z Kristen Ashley kwitnie w najlepsze, a jej pióro stało się jednym z ulubionych. Przy tej pozycji nie skupiałam się wyłącznie na scenach erotycznych, lecz na problemach, z którymi mierzyli się bohaterowie. Demony z przeszłości wciąż powracały i przypominały o swoim istnieniu w najmniej oczekiwanym momencie. Serce ściskało mi się za każdym razem, gdy przeszłość upominała się o jednego z bohaterów, czy to był Brock, czy Tessa.

„— O ja cię — szepnął Rex. — Ona jest jak kuchenny superman.
— I to taki, co umie upiec tartę — dorzucił Joel”

Dziki, niebezpieczny, mroczny, pełen sekretów, to właśnie Brock Lucas, przed którym ostrzega Tess jej przyjaciółka Martha i inne nowo poznane kobiety. Ale czy mają one rację? Za bohaterką podąża niestety cień przeszłości, która nie chce jej pozwolić zapomnieć. Nie rozumiałam, dlaczego kobieta o tak pięknej duszy, która zawierała w sobie tyle słodyczy, spotykało tyle zła i niesprawiedliwości w postaci nękającego byłego męża, od którego nie sposób się uwolnić, gdyż próbuje odzyskać względy byłej żony.
Dwie dusze skrzywdzone przez ludzi, którzy stanęli na ich drodze. Dwa ciała i miłość, która ich połączyła. Magiczne przyciąganie, iskry, które wzniecają się podczas miłosnych uniesień, podczas jednoczenia w pięknym, intymnym spotkaniu ciał. W tańcu, który sprawia, że wyrastają skrzydła dodając tym samym niesamowitych wrażeń. Ognisty taniec, swoboda, dzikość wyrażają niezwykłe uczucie, które zakiełkowało między Tess a Brockiem. Wydawałoby się, że zostali złamani, ale nic z tych rzeczy. Przeszłość ich umocniła i dała szansę im się zejść, stanąć na wspólnej ścieżce, po której los ich połączył. Dano im możliwość na zaznanie prawdziwego szczęścia, a zarazem miłości.

„— Zawsze tak cię rozstawia po kątach? — spytał Levi, a ja ruszyłam w stronę ekspresu do kawy.
— Nie, normalnie jest słodka, ale święta coś takiego robią z ludźmi… — odparł Brock, idąc na górę”

Każdy z nas zajmuje się pracą, która jest jego powołaniem albo by pomóc innym wyjść na prostą. Jedni wykonują spokojną pracę, zaś inni zajmują się czymś niebezpiecznym, by reszta mogła czuć się bezpieczna. Brock wykonuje swoje zadania, by pokonywać problemy, zagrożenia, z którymi borykają się inni. Z jednej strony podziwiam takich ludzi, gdyż podejmują ogromne ryzyko, a z drugiej wizja takiej pracy mnie przeraża i nie sądzę, że mogłabym w niej zostać. Powieść uświadomiła mi również, że trzeba mieć dobrą, a także silną psychikę do takiego zawodu, jakim jest walka policji z przestępczością. Natomiast Tessa wykonuje spokojną pracę cukiernika, widać, że dekorowanie ciast oraz ich pieczenie jest pasją kobiety.
Czarne charaktery mieszają się z tymi dobrymi. Oczywiście znienawidziłam kilku bohaterów, a mianowicie Olivii, Damiana. To jeden jedyny duet, którego szczerze nie znoszę i wkurzałam się za każdym razem na wzmiance o nich. Rosła we mnie nie tylko nie chęć, a także złość, którą opanowywałam zamykając na momencik książkę.
Zostałam porwana przez autorkę i zbombardowana masą emocji w różnych barwach. Przeżywałam tę historię całą sobą. Kristen wywołała u mnie kaskadę łez, złamała mi serce, a także posklejała je na nowo. Nie dało się nie pokochać jej bohaterów, gdyż zarażali dobrą energią i swoją słodyczą. Powieść zmiażdżyła i porwała mnie. Uniosłam się razem do gwiazd z Tess i Brockiem. Po tej historii została ze mnie emocjonalna miazga. Nie potrafię się po niej pozbierać, a z drugiej strony jestem ciekawa trzeciego tomu cyklu „Mężczyzna marzeń”.

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

lutego 14, 2019

A co na Walentynki? Książkowe propozycje!

A co na Walentynki? Książkowe propozycje!

Cześć, kochani!

Jako że dziś słynne święto zakochanych postanowiłyśmy umilić wam trochę czas i przygotować porcję książek o tematyce miłosnej lub zahaczającej o miłość. Nigdy jakoś bardzo nie świętowałyśmy ze swoimi drugimi połówkami tego dnia, gdyż wciąż twierdzimy, że kocha się cały rok, a nie tylko 14 lutego, to przynajmniej dobra powieść przywołująca na policzki rumieniec sprawi, że może trochę przyjemniej spędzicie dzień, w trakcie którego słodkie serduszka, baloniki i kwiatuszki wprawiają tylko w mdłości.
Starałyśmy się dobierać książki z różnych gatunków, żeby było znacznie ciekawiej. Mamy gorące erotyki, przyziemne i lekko smętne romanse z dawką pięknych uczuć, mamy literaturę obyczajową z dużą porcją dobrego humoru połączonego z miłosnymi perypetiami bohaterów, mamy melancholię, fantastykę, tajemnicze ubran fantasy i oczywiście, co najważniejsze, wszędzie jest miłość. Zaczynamy od pierwszej porcji książek:


„MDS: Miłosne Rewolucje” grupy Ailes oraz La Noir
To zbiór wielu opowiadań, które łączy jedno, a mianowicie skrót „MDS”. Każdy tekst ukazuje inną formę miłości, jej inne oblicze, innych bohaterów i inną fabułę. Jest to spory kloc, który może być idealnym prezentem na Walentynki. Tyle stron o uczuciach! Wspomnimy również, że zysk ze sprzedaży antologii idzie na cele charytatywne, autorzy nic nie zarabiają, a na dodatek...tum, tum, tum, w zbiorze znajduje się mój tekst! (Aga)

„Duma i uprzedzenie” Jane Austen
Co tu dużo mówić. Klasyk nad klasykami. Pan Darcy i panna Bennet. Powieść choć z XIX wieku, wciąż jest uwielbiana przez czytelników na całym świecie, a miłość poruszana w książce bywa inspiracją dla wielu autorów tworzących własne dzieła. Ja powieść uwielbiam! Jako żona pana Darcy nie mogę mówić o niej w negatywnym świetle, zresztą nie ma potrzeby, uwierzcie. (Aga)

„Revved” Samantha Towle
Miłość, szybkie samochody, wyścigi, humor i płomienne uczucie. To wszystko zapewni wam książka pani Towle, o której więcej napisałam w recenzji. Na Walentynki jak znalazł! (Jula)

„Bridget Jones. Szalejąc za facetem” Helen Fielding
Duża dawka humoru, szalona, zwariowana, kompletnie niedojrzała i irracjonalna kobieta poszukująca miłości. Kto nie przepada za książką, może jeszcze obejrzeć filmy. Są naprawdę zabawne, poprawiające humor i oczywiście poruszają naszą główną tematykę, czyli uczucia. (Aga)

„Trzy razy miłość” Jolanta Kosowska
Trochę toksyczności, trochę miłości, sporo wspomnień, silne i wciąż buzujące w bohaterach uczucie. Mnóstwo emocji, mnóstwo rozterek, złamanych serc i ciężkich powrotów. (Aga)

„Paleta uczuć” Renata Czaban-Kryczka
Wakacyjna, przyjemna atmosfera, budząca się w postaciach miłość, idealny klimat, idealny kloc. Jak mówi tytuł, ta książka to istna paleta różnorakich uczuć, które zachwycają, powodując, że chce się ich więcej i więcej! (Jula)

„Confess” Colleen Hoover
Dawno przeczytana książka, ale wciąż niezapomniana. To, co robi pani Hoover, jeśli chodzi o tematykę miłość, czasami przechodzi ludzkie, czytelnicze pojęcie. Tak pięknie operuje piórem, że uczucia wręcz wylewają się z kart powieści. Mnóstwo emocji i mnóstwo sztuki. (Aga & Jula)

Druga porcja książek to dwie pozycje z gatunku urban fantasy, trochę mitologii, trochę mroku, trochę melancholii, smutku, pasji, ale przede wszystkim uczuć.


„Kiedy znów się spotkamy” Nina Nirali
Indyjska atmosfera, miłosne uniesienia, płomienne, gorące uczucie, które na tych niewielu stronach wręcz zachwyca. Krótka, lecz pełna miłości powieść. (Aga)

Powieści pani Hoover to już mówi samo przez się. Nie musimy chyba tłumaczyć, dlaczego wybrałyśmy je jako pozycje idealne na Walentynki, prawda? Dużo miłości, dużo emocji, barwne historie i bohaterowie z krwi i kości. Niezapomniane przeżycia i zapadające w pamięć fabuły.

„Larista” Melissa Darwood

„Krople deszczu” Kathryn Andrews

„Forever My Girl” Heidi McLaughin

„Gordian” Melissa Darwood

„Poświęcenie” Adriane Locke
Mawia się, że stara miłość nie rdzewieje i to bardzo mi przypomina o książce Adriane. To powieść, przy której czytelnik zatraca się bez reszty, a tamtejsza miłość wyzwala w nas najlepsze cechy. Strach, potok łez i miłość aż po śmierć. (Jula)

„Moja irlandzka piosenka” Anna Olszewska
Historia zapisana pięknymi słowami, a tle muzyka, która tylko dodaje ostrości, pikanterii. Sarkazm i ironia na krok nie opuszczają bohaterów; iskry, które sprawiają, że zapiera dech w piersi. (Jula)

To pozycje, o których już pisałyśmy na blogu i które również idealnie wpasowują się w naszą porcję książkowych propozycji na Walentynki. Jedne to smutniejsze powieści, drugie bardziej płomienne i gorące. Wszystkie poruszają ten sam temat. Miłość.

„Raven” Sylvain Reynard, „Spętani przez bogów” Josephine Angelini oraz „Bez słów” Mii Sheridan to również pozycje poruszające miłosną tematykę, lecz inaczej robi to Sylvain, który w swojej powieści dołącza także element fantastyki, mroku i pikantnego uczucia, a inaczej robi to subtelniejsza Mia, czy Josephine w jej książce łączącej wątki mitologiczne, przeznaczenia. Wszystkie książki, które zestawiłyśmy tutaj, to lektury polecane przez nas same. Każda się czymś wyróżnia, czymś przyciąga i powoduje, że stają się zapamiętane na długi czas. Osobiście ciężko wybrać faworytów, dlatego jest ich tak dużo.

W komentarzu możecie napisać, czy już znacie którąś z pozycji, a może macie o wiele lepsze pomysły na książki o miłości. Też dajcie nam znać. My pędzimy do czytania, a wam życzymy udanych Walentynek!

Do poczytania,
Arystokratki (Aga & Jula)

lutego 13, 2019

Przedpremierowa polecajka. Mrok, gorący romans i piętrzące się tajemnice, czyli "Run Away"

Przedpremierowa polecajka. Mrok, gorący romans i piętrzące się tajemnice, czyli "Run Away"

„Run Away”
Autor: Weronika Dobrzyniecka
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 550

Co w stanie jest zrobić człowiek, by obronić swoje marzenia, swoją codzienność? Do czego doprowadzona jest istota ludzka, gdy w grę wchodzi stawka o jej przetrwanie? Etinet w krótkim czasie musi się nauczyć nowego życia. Życia, które na każdym kroku stawia przed nią co rusz nowe niebezpieczeństwo. Umiejętności, które dotychczas nabyła w szkole nie przydadzą się jej tak bardzo jak sztuka przetrwania, której musiała się nauczyć. Ocalić swoje istnienie, czy dać zabić siebie i marzenia? A co zrobić z przeszłością, która chcąc nie chcąc podąża za Etinet jak cień? Nie da się jej w żaden sposób zagłuszyć, gdyż przypomina o sobie co jakiś czas. Zdaje się, że jest jeszcze mroczniejsza, niż była.

„— Mówiłaś, że nie wypada całować się na pierwszej randce, ale czy to, że jesteśmy prawie przed ślubem, nie zmienia postaci rzeczy? — szepnął mi do ucha, subtelnie zahaczając o nie ustami i pieszcząc moją szyję swoim ciepłym, miętowym oddechem”

Weronika stworzyła świat tak mroczny, który sprawił, że odczuwałam zarówno przerażenie jak i ekscytację. Nie sądziłam, że zostanę tak miło zaskoczona podczas czytania tej lekturki. Powiedzieć, że mnie wciągnęła to za mało. Ona mnie całkowicie pochłonęła, a na końcu nie zostawiła nic prócz pragnienia następnej części. Muszę przyznać, że „Run Away” wykończyła mnie swoją emocjonalnością. Zostałam zbombardowana tyloma uczuciami, że nie potrafiłam się pozbierać po tej książce, pozostawiła po sobie miazgę, papkę. Autorce udało się poruszyć we mnie wiele uczuć. Od strachu po radość, od łez do śmiechu. To ważne, by autor/autorka potrafiła wywołać u swego czytelnika każdy rodzaj uczuć, emocji.


Weronika Dobrzyniecka pokazała mi świat, który stworzyła oczami bohaterki, co dało mi szansę poznania jej bliżej, a także polubienia jej. Czytelnik ma okazję zobaczyć fragment dawnego życia oraz przemianę kobiety. Doznała olśnienia w pewnym momencie i postanowiła zmienić swoje dotychczasowe życie, co wyszło jej na dobre i pomogło nie skończyć jej z uzależnieniem, czy w innym bagnie, w którym dawniej była zagłębiona po uszy. Powiem szczerze, że tak samo jak główna bohaterka kocham szybkie samochody, motory, a na ich widok przechodzą mnie ciarki. Przyjaciółka bohaterki rozbroiła mnie nie raz. Mowa oczywiście o Vanessie, która swoimi tekstami rozśmieszała i doprowadzała do łez. Nie dało się nie zobaczyć jej wielkiego serca, którym obdarzała Etinet.

„— Idź do diabła — warknął.
— To diabeł przyjdzie do mnie. Akurat rano wyjechał coś załatwić”

Lepiej poznałam także blondwłosego przystojniaka, do którego początkowo byłam sceptycznie nastawiona. Muszę przyznać, że mrok, który chował w swoim sercu przeraził mnie. Nie sądziłam, że mógł nosić w sobie tyle bólu i cierpienia. Podczas podróży z Etinet postać Austina nie przestawała mnie intrygować. Za wszelką cenę chciałam tak jak Etinet poznać jego sekrety, mrok, tajemnice, które skrywał. Nie zauważyłam, kiedy i mnie pochłonął mrok mężczyzny. Zdawało mi się, że stałam się powiernikiem jego sekretów. Czułam się tak, jakby to były moje tajemnice. Oprócz Austina w książce znalazło się jeszcze trzech innych bohaterów, których także polubiłam, a mianowicie Louis, Maxwell i Castiel. Od razu dało się zauważyć specjalną więź, którą łączyła czwórkę przyjaciół.

„Nie zawsze zło jest do końca złem”

„Run Away” to jedna z tych książek, od których nie da się uwolnić po przeczytaniu, gdyż nadal się jest w tym świecie. W świecie niebezpieczeństw, morderstw oraz walki o przetrwanie i marzenia. Nie da się też zapomnieć o dawce humoru, która jest nieodłącznym i obowiązkowym elementem tejże książki. Czytając tę powieść nie czułam się tak, jakby to był debiut autorki, a jej kolejna książka. Mrok, który mnie ogarnął, sprawił, że otworzyłam oczy na wartości, które starał się przekazać. Przygoda z tymi bohaterami była piękna, przepełniona bólem, strachem, pożądaniem, wylanymi łzami. Mam nadzieję, że będzie druga część, która skończy się po mojemu (śmiech)! Nie zgadzam się z takim zakończeniem! Z niecierpliwością będę jej wyczekiwać, gdyż tak nie może się to skończyć! Szczerze nienawidzę ojca bohaterki i jego decyzji.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.



Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger