marca 25, 2019

Kilogram fantastycznego świata z "Aleo. Burza na północy"


„Aleo. Burza Na Północy”
Autor: Tomasz Miękina
Kategoria: fantasy
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 350

Kolejne fantasy na mojej półce z wydawnictwa Novae Res, z którym miałam delikatny problem. Powiem, że to jedna z tych książek, w których nieco się gubiłam. Autor zbudował świat przedstawiony całkiem od podstaw. Każda legenda, miasto i historia została stworzona od samego początku, od słynnego „chaosu”, który zapanował również w mojej głowie, bowiem rzadko spotykam takie powieści na swojej drodze czytelniczej i muszę przyznać, że miałam problem, by wczuć się w tę historię. Jak wstęp mnie zachwycił, tak później pojawiło się tyle informacji, których nie potrafiłam ot tak przyswoić. Bywały momenty, kiedy w trakcie czytania wiało nudą, ale potem autor bardzo pozytywnie mnie zaskoczyć i nie potrafiłam oderwać się od książki.
Kiedy już porwała mnie historia Aleo, czytanie szło o wiele szybciej. Nie mogłam się nadziwić światem, który miałam okazję poznać. Moja ciekawość rosła i rosła i nie wiem, czy do końca została zaspokojona. W pierwszej chwili, gdy czytałam opis, przypomniał mi się bardzo popularny serial „Gra o Tron”, myślałam wówczas, że ta książka będzie w takim stylu. Autor mnie zaskoczył, a książka zachwyciła. Wracając do historii. Początek świata bardzo mi się spodobał i przeczytałam pierwsze rozdziały na jednym wdechu. Można by rzecz, że Królestwo Adonu cieszy się trwającym pokojem, który w każdej chwili może zostać przerwany przez wrogów.



Czytając o tym, jak poznali się rodzice Aleo, poczułam tą samą ciekawość co ich córka. Spotkała ją tragedia za młodu, ale znalazła szczęście u boku swego wuja Fere, któremu towarzystwo dziewczynki wprowadziło do życia wiele zmian. Ponownie w jego domu zawitał śmiech. Dziewczynka została obdarzona rubinowymi włosami, niespotykanymi jak dotąd w Adonie. Aleo wiele swoich cech odziedziczyła po rodzicach, którzy służyli radą, a także pomocą. To dziecko ma w sobie wiele cech, które są bardzo przydatne i pożądane u następcy tronu. Pasja, którą dziewczyna się zajmuje, zaciekawiła mnie, gdyż trzeba mieć wizję, by tworzyć takie arcydzieła.
Postacie wywarły na mnie różne emocje, o niektórych nie wiem, co myśleć aż do teraz. Wywołały trochę zdezorientowania. Król Meras wydał mi się zmęczony odpowiedzialnością, jaką dane mu było dzierżyć. Z drugiej strony żona, do której zapałałam ogromną niechęcią. Nie rozumiałam, jak mogło dojść do ożenku Merasa z Celianą. Można powiedzieć, że król był na smyczy żony, która zawsze stawiała na swoim. Ich córka, Eli, z początku obudziła we mnie podobne odczucia, co jej matka, lecz z każdą kolejną stroną, z każdym kolejnym rozdziałem zaczęłam lepiej ją rozumieć. Była zagubioną młodą kobietą w świecie arystokracji. Stłamszona przez własną matkę, krytykowana. Nic dziwnego, że zamknęła się w sobie na cztery spusty i nie dopuszczała nikogo do siebie. Szkoda, że jej ojciec nie zareagował ani nie zaangażował się w wychowanie swojej córki. Mógł skrócić władzę żony i sprawić, by jego dziecko było szczęśliwe. Pozostawienie wychowania córki na barkach Celiany było drugim błędem króla, którego się dopuścił. Eli za zasłoną arogancji i gniewu chowała się, byle tylko nie pokazać swojego Ja i nie zostać skrytykowaną. Bardzo polubiłam starego Fere, który swoją miłością i opiekuńczością wobec Aleo dodawał jej skrzydeł, a także stworzył jej dom.
Mieszkańcom Adonu natura nie oszczędza i obdarza ich swoimi urokami, ale i koszmarami. Nie wiadomo jaka pogoda będzie następnego dnia, czy kolejna burza, czy może nawał śniegu. Brałam udział razem z Aleo w wielu ważnych uroczystościach, poznając kulturę i podziwiając, a mianowicie spotkanie Rady Królewskiej, czy powitanie Nowego Roku i zażegnanie starego, noc spadających gwiazd, gdzie każdy miał nadzieje na spełnienie swojego marzenia. Spodobał mi się świat Adonu, który przedstawił mi autor. Zanurzyłam się w nim i trudno jest mi z niego wyjść, bo muszę przyznać, że poznałabym naprędce już dalsze losy Aleo.
Tomasz Miękina w swoim dziele pokazał nie tylko walkę dobra ze złem, ale i brutalną rzeczywistość, z którą zmagają się mieszkańcy Adonu. Polubiłam pióro autora. Nie przedstawił lukrowej, bajkowej historyjki, a rzeczywistość, w której legendy miały ważną rolę dla ludu. Lekkie i przyjemne pióro, które zaserwował Miękina sprawiło, że czytelnikowi czytanie idzie szybko. Podziwiam autora za trud jaki włożył w stworzenie takiego świata. Wszystko wymagało podstaw. Nie każdemu autorowi udaje się zachwycić swoją pracą czytelnika. To jednak trudna sztuka sprawić, by odbiorca mógł wczuć się w historię, odczuwać to samo, co bohaterowie.
Moim zdaniem autor wywiązał się ze swojej pracy znakomicie. Wprowadził mnie do swojego świata, pokazał mi jego legendy i historię. Spodobał mi się Adon wraz z jego mieszkańcami no może z wyjątkiem żmijowatej królowej. Mimo iż z początku miałam problem z wczuciem się w tę książkę i dłużyła mi się w pewnym momencie, to nastąpił przełom i nie mogłam się oderwać od niej. Zajęło mi trochę to, ale udało się i mogę śmiało powiedzieć, że ta książka jest świetna! Jestem ciekawa z czym przyjdzie się mierzyć w kolejnej części Aleo i jej przyjaciołom. Z niecierpliwością wyczekuję dalszych losów Aleo.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

 
Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

Książka została zrecenzowana w ramach współpracy barterowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger