września 29, 2018

W mrocznej celi Jade, czyli "Skradzione laleczki"


„Skradzione laleczki”
Autorzy: Ker Dukey & K. Webster
Kategoria: thriller psychologiczny, sensacja
Wydawnictwo: NieZwykłe
Stron: 262
Tłumaczenie: Dorota Lachowicz

Ostatnio chyba trafiam na same dobre książki, które wstrząsają mną niczym grom z jasnego nieba. Najpierw „Immortaliści”, potem „Przerwane milczenie”, by na koniec miesiąca zaskoczyły mnie „Skradzione laleczki”. Od początku byłam skora kupić tę książkę, ale odkładałam ją, aż wreszcie oba tomy wpadły mi w rączki podczas urodzin we wrześniu. Szybko zabrałam się za pierwszą część serii Laleczki i choć jestem przerażona po zakończeniu, już zabieram się za „Zaginione laleczki”. Jeśli jesteście fanami mroczniejszych, seksownych klimatów; klimatów thrillerów psychologicznych połączonych z romansem, to coś dla Was.


Historia w książce opowiada o dwóch siostrach, które pewnego dnia na pchlim targu zostają uprowadzone przez przystojnego, niebezpiecznego, niespełna rozumu mężczyznę sprzedającego lalki. Od tej pory Jade oraz jej młodsza siostra „zamieszkują” w domu brutalnego oprawcy, który przez lata sprawia im ogromną krzywdę. Nie tylko fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną. Ten maniak lalek ze zrytą banią w ogóle nie czuje się winny, a gdy starsza z dziewczyn, jego ulubiona, niegrzeczna laleczka ucieka, ten postanawia kiedyś i tak ją dopaść. Jade po traumatycznych przeżyciach nie próbuje ułożyć sobie lepszego życia. Ona ciągle ma w zamiarze uratować swoją ukochaną siostrę z rąk Benjamina. Poświęca się karierze pani detektyw, angażując się w każdą sprawę zaginionych dziewcząt, które mogą mieć powiązanie z Bennym. Niestety mężczyzna nie daje spokoju, pojawiając się ze swą mroczną, tajemniczą grą po wielu latach od ucieczki Jade z jego domu. Kobieta wyczuwa w tym szansę na odnalezienie Macy, dlatego podejmuje się zagrania w karty, które kładzie, i od początku kładł, Benny.

„Potwory kryją się wszędzie, mawiał tata, nie tylko w ciemnościach”

Przy czytaniu „Skradzionych laleczek” musiałam robić sobie długie przerwy. Lubię mocne książki, ale czasami przerasta mnie ich tematyka albo brutalne opisy, jak było w przypadku tej powieści. Jest to bardzo dobra, świetnie napisana lektura. Choć porusza w sobie trudne wątki, a niektóre sceny mogą przyprawić o zmrożenie krwi, warto zapoznać się z treścią. Bohaterowie są tak rozbudowani, tak uwydatnieni, że widać ich zarówno pozytywne cechy, jak i te negatywne. Nie są idealizowani. Oni są żywi, prawdziwi, tacy… rzeczywiści. Najbardziej widać to po głównej postaci: Jade. To, jak pracuje jej umysł, jak (proszę wybaczyć słownictwo!) popieprzony bywa jej rozum, jak myśli krążą po przeszłości i wspomnieniach. Właśnie to wszystko, co siedzi głęboko w bohaterce, bywa najbardziej bolesne dla czytelnika. Nie ma opcji, że ktoś nie poczuje tego smutku, tego cierpienia i przerażenia. To niemożliwe przy opisach, które zostają nam zaserwowane w książce. Zresztą Jade to nie jedyna bohaterka, która zrobiła na mnie spore wrażenie. Bywam tak samo psychiczna jak niektóre osobniki ze „Skradzionych laleczek”, dlatego nikt nie powinien być zdziwiony, że zainteresowałam się Benjaminem, fanatykiem laleczek, wstrętnym, brutalnym oprawcą sióstr Phillips. To postać tak dobrze złożona psychologicznie, iż wbiło mnie w fotel. Benny to totalny świr jakich wiele na świecie, który spełnia swoje chore fantazje, będąc jednocześnie obojętnym na całą krzywdę. Brutal z krwi i kości, owiany nutką grozy, tajemniczości i popieprzenia na milion sposobów.

„Choć minęło już tyle lat, potworna przeszłość wciąż nie daje mi spokoju. […] Czy to znak? Czy on powrócił? Może to on kazał kobiecie upuścić lalkę? Jest tutaj? Obserwuje mnie?”

„Skradzione laleczki” nie są dla każdego czytelnika, co podkreślają autorki już na wstępie. Książka porusza takie tematy jak obsesję, gwałt, wykorzystywanie dzieci, maniakalność, może nawet nutkę szaleństwa. Pomimo mrocznego klimatu, powieść zawiera w sobie te elementy, które pozwalają na chwilę odpocząć od brutalności. Erotyka i romans nie wylewają się niczym lawa z wulkanu, co jest ogromnym plusem tej historii. Na pewno interesujący punkt lektury to także sposób prowadzenia narracji. Spójne łączenie w sobie zarówno wydarzeń z przeszłości, jak i tych, które dzieją się parę lat po traumatycznych przeżyciach w domu Benny’ego.
Po skończonym czytaniu i tym perfidnym zakończeniu wbijającym w fotel i sprawiającym, że moje zęby (w sensie metaforycznym) znalazły się na podłodze, przeszedł mnie dreszcz niepokoju. Przy zgaszonym świetle zdałam sobie sprawę, jak wiele niebezpieczeństw czyha na nas każdego dnia. My, pędzący ludzie, często nie zwracamy na to szczególnej uwagi. Zastanawiamy się dopiero, gdy znajdziemy się w sytuacji bez wyjścia, w sytuacji, która zmusi nas do szybkiego myślenia, jak uchronić własne cztery litery. Gdzieś w głowie nadal prześladuje mnie Benny, jego chora obsesja, jego tajemnice i mrok, który wiąże się z tą książką, a to dopiero początek, bo już biorę się za drugą część. Nie jestem pewna czy przeżyję kolejne spotkanie z bohaterami oraz historią spowitą brutalnością, lecz to zbyt dobre historie, by mogły jedynie leżeć i kurzyć się na półce.
Pamiętajcie, zło i potwory będą czyhać wszędzie, nie tylko w ciemnościach, jak mawiał ojciec Jade i Macy!

Do poczytania,
Przerażona Arystokratka A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger