„Bossman”
Autor: Vi Keeland
Kategoria: literatura obyczajowa,
romans, erotyk
Wydawnictwo: Kobiece
Stron: 326
Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was
książkę Vi Keeland pt. „Bossman”. Pokochałam twórczość tej autorki od samego
początku jej kariery w świecie literackim. Ma bardzo lekki, przyjemny styl,
dzięki któremu lektury czyta się w oka mgnieniu. To jedna z tych pisarek, na
których nie da się zawieść. Długo wyczekiwałam „Bossmana” i nareszcie ją
zdobyłam! Jeśli jesteście ciekawi moich wrażeń, lecimy z tematem!
„
— Graj ze mną. Sprawimy, że twój wieczór stanie się o wiele bardziej
ekscytujący, skarbie”
Z początku można pomyśleć, że jest to
jeden z wielu biurowych romansów, które znajdują się na rynku. Jakże to mylne
stwierdzenie, moi kochani. Vi Keeland ponownie zaprosiła mnie do swego świata,
a ja bezapelacyjnie i obłędnie pokochałam Chase’a. Urzekł mnie nie tylko swoim
charakterem, całą tą kreacją, lecz również doskonałym poczuciem humoru i inteligencją.
Autorka obdarzyła go niezwykłą, barwną wyobraźnią, za co jestem jej ogromnie
wdzięczna. Wgłębiając się w książkę zrozumiałam blizny oraz przeszłość, która
wciąż nawiedzała głównego bohatera. Był jedną z tych poranionych dusz, które
potrzebowały kogoś, by pomógł mu wyleczyć głębokie rany. Bratnią duszą Chase’a
okazała się piękna Reese. Mężczyzna jest doskonałym szefem, przy którym
pracownicy czuli się bezpiecznie, czuli wyluzowanie, a nie presję. W biurze
panowała przyjazna, pogodna atmosfera, a głowy bohaterów zapełnione były
ciągłymi pomysłami.
„
— Hmm… Słyszałam, że wykorzystywałeś swoje produkty, by zbliżać się do kobiet
na studiach.
Uniósł
brew.
—
Chyba muszę cię trzymać z dala od Sam.
—
Ale ona jest niezłą skarbnicą wiedzy.
Przyłożył
mi rękę w dole pleców i wyprowadził z laboratorium.
—
I w tym problem”
Główna bohaterka jest jedną z tych
kobiet, które potrzebują miłości i akceptacji. Szuka swojej bratniej duszy,
drugiej połówki, choć jej próby zostały zaprzepaszczone w dniu, w którym
poznała aroganckiego i pewnego siebie mężczyznę. Nie była w pełni świadoma, gdy
spotkała tego kogoś, kogo od zawsze szukała. Nie potrafiła zapomnieć o tym
człowieku, wciąż o nim myśląc, więc kiedy los ponownie ich ze sobą splótł,
kobieta bała się zaufać sercu i wybrała rozum, który zabraniał jej pod żadnym
pozorem związku z Chasem. Niestety ogień, który między nimi rozpalał się z całą
mocą uniemożliwił jej zakopanie uczucia rozprzestrzeniającego się coraz
szybciej i szybciej.
„Gdy
skończyłam, otworzyłam jedno oko, by sprawdzić, czy Chase zniknął.
—
Wciąż tu jestem. — Uśmiechnął się zadziornie”
Myślę, że w każdej książce znajdujemy
po trochu samych siebie. Ja znalazłam kawałek właśnie w tej pozycji. Już przy
pierwszej lekturze od Vi, kiedy tylko pojawiła się w Polsce, odnalazłam coś
swojego. Był to pamiętny „Gracz”, dzięki któremu pokochałam twórczość pani
Keeland. Zgłębiałam się w świat, który ukazywała za pomocą słów.
Wracając do „Bossmana” polubiłam także
przyjaciółkę głównej bohaterki: Jules. Dziewczyna ma w sobie genialne poczucie
humoru, deko szaleństwa oraz radości. Nie da się nie polubić tej postaci. Także
w niej dostrzegłam część siebie. Jules dostarczała mi sporą dawkę śmiechu, a Vi
Keeland ponownie pokazała nam ciężką drogę, jaką muszą pokonać zranione dusze,
by połączyć się ze sobą. Gorąco polecam tę pozycję. Tylko jedna, drobna uwaga.
Książka może doprowadzić od łez, do wzruszenia! Szykujcie chusteczki, kochani!
Do poczytania,
Arystokratka J.
Super książka, sama czytałam i polecam serdecznie! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń