„Tryjon”
Autor: Melissa Darwood
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: SQN
Stron: 301
Wciąż obracając się w motywach
śmierci, naszego przeznaczenia i losu postanowiłam się wziąć za kolejną
pozycję, która przedstawia historię o życiu po śmierci i poszukiwaniu własnej
tożsamości. To tematy, które naprawdę lubię i ogromnie mnie fascynują, dlatego
w mgnieniu oka łyknęłam „Tryjon”, lekturę od naszej rodowitej, sympatycznej
pisarki Melissy Darwood. Co, oprócz tematyki, skusiło mnie, by zabrać się za tę
pozycję? Na pewno tajemniczy tytuł, który wyjaśnienie ma oczywiście w opisie
oraz samej książce; piękna, barwna okładka oraz dobre opinie. Teraz, gdy już
jestem po przeczytaniu, mogę śmiało polecać „Tryjon” z ręką na sercu,
twierdząc, że kategoria „literatura młodzieżowa” nie powinna was odstraszyć!
Historia opowiada o nastolatce, Mili,
która powoli wkracza w dorosłość. Przed nią matura, zakończenie liceum, lecz
nie to zawraca dziewczynie głowę. Mila w jednej chwili traci poczucie rzeczywistości,
trafiając prosto do zaświatów zwanych Tryjonem. Tam doznaje ogromnej porcji
szoku, gdyż mężczyzna, który siedzi w jej celi, uświadamia dziewczynie, że jest
morderczynią, a zarazem samobójczynią. Mila musi dowieść swojej niewinności, by
móc trafić na Wyspę Nawróconych, jedną z trzech wysp w zaświatach. Tryjon
podzielony jest na Wyspę Nawróconych, Wyspę Potępionych, gdzie na początku
znajduje się bohaterka, oraz na Wyspę Zbawienia. Mila nie wie, co się dzieje,
nie rozumie niczego z tego, co mówi do niej Pretor Zachary. Jaki mąż, jakie
morderstwo? Dziewczyna pamięta jedynie, że jako siedemnastoletnia uczennica,
mieszkająca z matką alkoholiczką, próbowała szukać odpowiedzi w Internecie na
temat zaburzenia osobowości. Co jakiś czas bohaterce umykała rzeczywistość, a
gdy ponownie się wybudzała, nie miała bladego pojęcia, co się działo przez
najbliższy czas.
Mila to naprawdę wyjątkowa postać.
Drzemie w niej pięć różnych osobowości, które w chwilach słabości wyłaniają
się, pochłaniając życie dziewczyny. Mamy pyskatą, niewrażliwą, pogardliwą Annę;
śmiałą, prowokacyjną uwodzicielkę Patrycję; agresywnego Roberta; troskliwą
Wandę oraz najmniejszą, najbardziej słabiutką i niewinną Julcię. Te wszystkie
osoby zamieszkują umysł Mili, prowadząc do różnych nieszczęść. Na ratunek
przychodzi nie tylko wizyta w Tryjonie i przekonanie się, że tak naprawdę Mila
poradziłaby sobie w życiu bez tych osobowości, lecz także przystojny, troskliwy
Zachary, który na początku kieruje się jedynie własnymi niecnymi pobudkami.
„Życie
jest nieprzewidywalne, pełne zawiłych ścieżek i nieprzetartych dróg, emocje zaś
stanowią drogowskaz, który pomaga nam obrać właściwy kierunek. Jedyne, co
musimy zrobić, to je usłyszeć, zrozumieć i uwolnić”
Gdy tylko sięgnęłam po „Tryjon” od
pierwszych stron czułam ogromną więź z główną bohaterką, a lekki, przyjemny
styl autorki pozwolił mi wgłębić się w jej historię tak szybko, jak dawno nie
miałam okazji czytać książki. Pełna emocji, momentów refleksji, wzruszająca, po
prostu magiczna lektura, o której warto pamiętać. Świat, który stworzyła
Melissa tak bardzo mnie wciągnął, że ciężko było mi go opuścić, mimo że gdzieś
tam czyhali Wspinacze czy przeraźliwa wizja Samotni. Tryjon jest tym rodzajem
świata, do którego w sumie nie chciałabym trafić po śmierci, ale miło było
zrobić sobie przedwczesną wędrówkę po nim za życia. Nie będę ukrywać, że
towarzystwa przystojnego Pretora również stanowiło przyjemną niespodziankę
wśród mroku Wyspy Potępionych.
Bardzo podoba mi się kreacja głównych
oraz pobocznych bohaterów. Każdy odgrywa jakąś rolę, każdemu został nadany
unikatowy charakter, unikatowa historia, przeszłość, powód, dla którego znalazł
się w Tryjonie. Mimo iż książka skupia się na losach Mili i Zacharego,
czytelnik ma okazję dowiedzieć się tez trochę o Eliaszu, Evelyn czy właśnie
tych pięciu osobowościach siedemnastolatki.
„Nasza
osobowość to glina, emocje to woda. Woda stanowi spoiwo dla gliny, sprawia, że
dzięki niej budulec staje się plastyczny i ułatwia formowanie trwałych
przedmiotów. Wypierając emocje, pozbawiamy się spoiwa, dzięki któremu stanowimy
całość. Im mniej wody, tym glina jest mniej podatna na formowanie, aż w końcu
kruszeje i się rozpada — na dwa, trzy, a może nawet więcej kawałków”
Podróż po Tryjonie choć trwała niecałe
300 stron, była jedną z tych, które na pewno zapamiętam na dłużej. Nie tylko
dlatego, że to fascynująca, ciekawa i dobrze stworzona wizja zaświatów, lecz
dlatego, że ubrana w piękne słowa dała mi wgląd w walkę o swoje życie. Bez
poddawania się, bez marudzenia, za to z pełną determinacją, chęcią oraz wolą stoczenia
tej trudnej, zaciętej walki. Mila, pomimo że słaba, potrafi być też silną,
twardą dziewczyną, która u boku bliskiej osoby potrafi pokonać własne demony,
stawia sporą poprzeczkę, przeskakując ją bez mrugnięcia okiem. „Tryjon”
wzruszył mnie, sprawił, że naprawdę chciałam jeszcze trochę zostać w świecie
stworzonym przez Melissę, z świetnymi, przyjemnymi bohaterami. Dobra, pełna
magii, fantazji, psychologicznych aspektów oraz miłości historia łapiąca za
serca. Jak napisałam, będę śmiało i pewnie polecać tę książkę i niech was nie
odstraszy kategoria „literatura młodzieżowa”, gdyż tematyka poruszana w „Tryjonie”
na pewno nie należy do zagadnień często poruszanych w pozycjach dla młodzieży.
Mamy tu o wiele dojrzalszą, bardziej emocjonalną historię uzupełnioną za pomocą
lekkiego stylu autorki. Oczywiście po tej lekturze zamierzam zabrać się za inne
twory Melissy Darwood, totalnie mnie do siebie przekonała! ;)
Do poczytania,
Arystokratka A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz