„Smak
pokusy”
Autor:
Riva Scott
Kategoria:
literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo:
WasPos
Stron:
492
Premiera:
16 grudnia 2019
Wreszcie
przyszedł czas, by opowiedzieć Wam trochę o debiucie mojej wyjątkowej koleżanki
po fachu, Rivy Scott. Ogromnie kibicowałam jej i cieszę się, że mogę trzymać tę
książkę w swoich rękach. Ta piękna oprawa graficzna skrywa naprawdę
interesujące wnętrze, na które warto zwrócić uwagę. Riva bowiem ma do
zaoferowania całkiem ciekawą paletę tak różnych emocji i uczuć, które będą Wam
towarzyszyć na każdym kroku w trakcie lektury. Zawsze Wam
wspominam, jak ważne są dla mnie emocje grające w powieściach kluczową rolę. Na
szczęście Riva mnie nie zawiodła, oferując pełen pakiet różnorakich uczuć. „Smak
pokusy” nie sklasyfikowałabym jednak jako typowy romans czy literaturę
obyczajową. Oprócz elementów typowo romansowych i erotycznych, mamy tu również
powiew mroku, urywki niczym z kryminału czy thrillera, także sami widzicie, to
niezła kompozycja, prawda?
„Byliśmy
dwiema osobnymi duszami, dryfującymi w oceanie obcych ciał, gdy los połączył
nas w jedno. Jak kwiat potrzebuje wody, by rosnąć, tak ja potrzebowałem Marii
Reyes by żyć. Była moim całym światem, na niej się zaczynał i kończył”
„Smak
pokusy” opowiada o losach dwójki zupełnie różnych od siebie osób. Mowa o bardzo
rodzinnej, pomocnej, altruistycznej Rii; o dziewczynie ze złotym sercem, która
prawdopodobnie nie skrzywdziłaby nawet muchy. Chociaż jej temperament jest dość
ostry, a niewyparzony język mógłby czasami się schować, to naprawdę wyjątkowa i
barwna postać, która zachwyca swoim charakterem i usposobieniem. Na jej drodze
życia staje niezwykle arogancki, bezczelny i władczy przedsiębiorca, Carter
Green. Choć na początku niezbyt polubiłam się z samym Carterem, w pewnym
momencie, nawet nie wiem kiedy, udało mi się nawiązać z nim nić porozumienia.
Nie zachwycił mnie do tego stopnia, bym padła mu do stóp, jednak zdążyliśmy się
polubić. Wiele osób zarzeka się, że wcale nie potrzebuje miłości i uczuć do
życia, że to zbędne, niepotrzebne, zabiera mnóstwo czasu, by na końcu i tak
zranić, wbijając ostry nóż prosto w serce. Wiele osób tak mówi, ale to nie
znaczy, że wewnątrz nie czują inaczej. Wydaje mi się więc, że z Carterem było
podobnie, dlatego tak dobrze się „dogadaliśmy” na przestrzeni całej lektury.
Był świetnie scharakteryzowanym bohaterem, jednak moje serce podbiła sama Ria.
Mało kiedy spotyka się tak wielobarwną postać w romansie. Zwłaszcza damską. To
już chyba klasyk, gdy trafiamy na literaturę obyczajową, gdzie nasza
protagonistka to spokojna, zdystansowana, nieco płochliwa, lecz często
ulegająca mężczyźnie owieczka. Znajomy obraz, prawda? Niech mnie przeczucie nie
myli, ale prawdopodobnie myślicie o Anastasii Steel? Pocieszę Was. Ria jest
zdecydowanie inna. To temperamentna Hiszpanka, od której bije to coś, co przyciąga do niej.
Prawdopodobnie TO przyciągnęło samego Cartera. Ich historia być może nie należy
do najbardziej oryginalnych, ale zawiera w sobie tę magię, która sprawia, że „Smak
pokusy” zostaje w pamięci na dłużej.
„To
prawdziwe życie, tutaj nie ma obrzydliwie słodkich happy endów”
„Smak
pokusy” to prawdziwa gratka dla fanów romansów z nutką mrożącej krew w żyłach
akcji. Nie ma co owijać w bawełnę.
Świetna akcja z równie świetnymi bohaterami potrafi przyciągnąć do siebie
rzeszę czytelników, wobec tego nie dziwię się, że Riva zbiera pozytywne opinie
o jej pierwszym, debiutanckim dziele. Skoro więc mowa o debiucie. Jest jak
najbardziej udany, czego jeszcze raz ogromnie gratuluję Autorce. Życzę, by jej
kolejne książki również osiągnęły status bestsellera, by cieszyły się takimi
dobrymi recenzjami.
Wracając
jeszcze na moment do „Smaku”, muszę zaznaczyć, że kilka razy trafiałam na
fragmenty, po których w mojej głowie zapalała się czerwona lampka i ledowy
napis „GREY!”. Wydawało mi się wtedy, że skądś znam ten tekst, znajome słowa,
ale po chwili to uczucie znikało, gdyż akcja za bardzo wciągała, a bohaterowie
na powrót porywali mnie do swojego świata. Być może to uczucie jest spowodowane
tym, że przeczytałam już tak wiele romansów, że niekiedy wszystkie mi się
mieszają. W każdym razie nawet nie śmię nic porównywać, bo nie ma czego, tak właściwie.
„Smak pokusy” jest zupełnie inną historią. Tak, jak wspomniałam, wielobarwną,
która ma do zaoferowania coś więcej niż sam pikantny romans powodujący wypieki
na twarzy. Bardzo podobał mi się wątek rodzinny oraz samej przeszłości
bohaterki. Był on rozwinięty i spowodował, że moje serce łamało się w drobny
mak. Cieszę się, że Riva trochę mu poświęciła, przybliżając czytelnikowi to, z
czym musiała się mierzyć Ria. Postaci poboczne też zrobiły mały szum, dzięki
czemu mogłam im się bliżej przyjrzeć.
Podsumowując,
jestem ogromnie dumna i zadowolona z lektury. Jak na debiut wypadł świetnie!
Dobra robota, kochana! Cieszę się, że postanowiłaś rozbić tę serię na tomy,
dzięki czemu nie muszę się rozstawać z wieloma bohaterami na zawsze.
Niecierpliwie wyczekuję kolejnych Twoich dzieł, życząc samych sukcesów w
świecie literackim! ;)
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Rivie Scott oraz Wydawnictwu WasPos.
Do poczytania,
Arystokratka A./Aga
Bardzo miło jest mi czytać takie słowa! Dziękuję Ci pięknie i cieszę się, że historia Rii i Cartera skradła Twoje serce ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo proszę! Zdecydowanie skradła <3
UsuńFaktycznie piękna okładka :) Fabuła też brzmi zachęcająco!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto sięgnąć i zapoznać się z lekturą. :)
Usuń