stycznia 01, 2020

Nie kuś, bo się jeszcze skuszę, czyli "Smak pokusy"! Trochę o wyjątkowym debiucie.


„Smak pokusy”
Autor: Riva Scott
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: WasPos
Stron: 492
Premiera: 16 grudnia 2019

Wreszcie przyszedł czas, by opowiedzieć Wam trochę o debiucie mojej wyjątkowej koleżanki po fachu, Rivy Scott. Ogromnie kibicowałam jej i cieszę się, że mogę trzymać tę książkę w swoich rękach. Ta piękna oprawa graficzna skrywa naprawdę interesujące wnętrze, na które warto zwrócić uwagę. Riva bowiem ma do zaoferowania całkiem ciekawą paletę tak różnych emocji i uczuć, które będą Wam towarzyszyć na każdym kroku w trakcie lektury. Zawsze Wam wspominam, jak ważne są dla mnie emocje grające w powieściach kluczową rolę. Na szczęście Riva mnie nie zawiodła, oferując pełen pakiet różnorakich uczuć. „Smak pokusy” nie sklasyfikowałabym jednak jako typowy romans czy literaturę obyczajową. Oprócz elementów typowo romansowych i erotycznych, mamy tu również powiew mroku, urywki niczym z kryminału czy thrillera, także sami widzicie, to niezła kompozycja, prawda?

„Byliśmy dwiema osobnymi duszami, dryfującymi w oceanie obcych ciał, gdy los połączył nas w jedno. Jak kwiat potrzebuje wody, by rosnąć, tak ja potrzebowałem Marii Reyes by żyć. Była moim całym światem, na niej się zaczynał i kończył”

„Smak pokusy” opowiada o losach dwójki zupełnie różnych od siebie osób. Mowa o bardzo rodzinnej, pomocnej, altruistycznej Rii; o dziewczynie ze złotym sercem, która prawdopodobnie nie skrzywdziłaby nawet muchy. Chociaż jej temperament jest dość ostry, a niewyparzony język mógłby czasami się schować, to naprawdę wyjątkowa i barwna postać, która zachwyca swoim charakterem i usposobieniem. Na jej drodze życia staje niezwykle arogancki, bezczelny i władczy przedsiębiorca, Carter Green. Choć na początku niezbyt polubiłam się z samym Carterem, w pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy, udało mi się nawiązać z nim nić porozumienia. Nie zachwycił mnie do tego stopnia, bym padła mu do stóp, jednak zdążyliśmy się polubić. Wiele osób zarzeka się, że wcale nie potrzebuje miłości i uczuć do życia, że to zbędne, niepotrzebne, zabiera mnóstwo czasu, by na końcu i tak zranić, wbijając ostry nóż prosto w serce. Wiele osób tak mówi, ale to nie znaczy, że wewnątrz nie czują inaczej. Wydaje mi się więc, że z Carterem było podobnie, dlatego tak dobrze się „dogadaliśmy” na przestrzeni całej lektury. Był świetnie scharakteryzowanym bohaterem, jednak moje serce podbiła sama Ria. Mało kiedy spotyka się tak wielobarwną postać w romansie. Zwłaszcza damską. To już chyba klasyk, gdy trafiamy na literaturę obyczajową, gdzie nasza protagonistka to spokojna, zdystansowana, nieco płochliwa, lecz często ulegająca mężczyźnie owieczka. Znajomy obraz, prawda? Niech mnie przeczucie nie myli, ale prawdopodobnie myślicie o Anastasii Steel? Pocieszę Was. Ria jest zdecydowanie inna. To temperamentna Hiszpanka, od której bije to coś, co przyciąga do niej. Prawdopodobnie TO przyciągnęło samego Cartera. Ich historia być może nie należy do najbardziej oryginalnych, ale zawiera w sobie tę magię, która sprawia, że „Smak pokusy” zostaje w pamięci na dłużej.

„To prawdziwe życie, tutaj nie ma obrzydliwie słodkich happy endów”

„Smak pokusy” to prawdziwa gratka dla fanów romansów z nutką mrożącej krew w żyłach akcji.  Nie ma co owijać w bawełnę. Świetna akcja z równie świetnymi bohaterami potrafi przyciągnąć do siebie rzeszę czytelników, wobec tego nie dziwię się, że Riva zbiera pozytywne opinie o jej pierwszym, debiutanckim dziele. Skoro więc mowa o debiucie. Jest jak najbardziej udany, czego jeszcze raz ogromnie gratuluję Autorce. Życzę, by jej kolejne książki również osiągnęły status bestsellera, by cieszyły się takimi dobrymi recenzjami.

Wracając jeszcze na moment do „Smaku”, muszę zaznaczyć, że kilka razy trafiałam na fragmenty, po których w mojej głowie zapalała się czerwona lampka i ledowy napis „GREY!”. Wydawało mi się wtedy, że skądś znam ten tekst, znajome słowa, ale po chwili to uczucie znikało, gdyż akcja za bardzo wciągała, a bohaterowie na powrót porywali mnie do swojego świata. Być może to uczucie jest spowodowane tym, że przeczytałam już tak wiele romansów, że niekiedy wszystkie mi się mieszają. W każdym razie nawet nie śmię nic porównywać, bo nie ma czego, tak właściwie. „Smak pokusy” jest zupełnie inną historią. Tak, jak wspomniałam, wielobarwną, która ma do zaoferowania coś więcej niż sam pikantny romans powodujący wypieki na twarzy. Bardzo podobał mi się wątek rodzinny oraz samej przeszłości bohaterki. Był on rozwinięty i spowodował, że moje serce łamało się w drobny mak. Cieszę się, że Riva trochę mu poświęciła, przybliżając czytelnikowi to, z czym musiała się mierzyć Ria. Postaci poboczne też zrobiły mały szum, dzięki czemu mogłam im się bliżej przyjrzeć.
Podsumowując, jestem ogromnie dumna i zadowolona z lektury. Jak na debiut wypadł świetnie! Dobra robota, kochana! Cieszę się, że postanowiłaś rozbić tę serię na tomy, dzięki czemu nie muszę się rozstawać z wieloma bohaterami na zawsze. Niecierpliwie wyczekuję kolejnych Twoich dzieł, życząc samych sukcesów w świecie literackim! ;)

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Rivie Scott oraz Wydawnictwu WasPos.




Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

4 komentarze:

  1. Bardzo miło jest mi czytać takie słowa! Dziękuję Ci pięknie i cieszę się, że historia Rii i Cartera skradła Twoje serce ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie piękna okładka :) Fabuła też brzmi zachęcająco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto sięgnąć i zapoznać się z lekturą. :)

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger