września 23, 2018

Przedpremierowo o potędze żywiołu, czyli "Zdarzenia z morza wzięte. Tam gdzie kres"!


„Zdarzenia z morza wzięte. Tam gdzie kres”
Autor: Lesław Furmaga
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 250

Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was książkę Lesława Furmagi pt. „Zdarzenia z morza wzięte. Tam gdzie kres”. Powiem Wam, że z początku skusiła mnie jedynie piękna, klimatyczna okładka, podbijająca serce takiej graficznej sroki jak ja. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam patrzeć na fale morze. Ten widok sprawia, że człowiek na pewien czas zatrzymuje się i odkłada wszystkie sprawy na później. Kto nie lubi morza i plaży? Ja osobiście lubię czuć pod stopami ciepły, rozgrzany piasek, a ta książka przypomniała mi o moich spacerach po brzegu.

„My nie mamy idei, bo nasza idea to jest oszustwo”

Autor w swych opowiadaniach opisuje życie ludzi, którzy swoje serca zostawili na morzu. Wydawać by się mogło, że morze jest z natury spokojne, ale zapominamy, iż to żywioł, który daje znać o swym gniewie od czasu do czasu. Pokazuje ludziom wielką potęgę. Zwykle fale potrafią wzbudzić w człowieku strach, poczucie zagrożenia. Lekceważąc ten silny, niepokonany żywioł, proszą się o kłopoty, które szybko przychodzą. Morze w mig połyka kolejna ofiary; jest bezlitosne.

„Bóg może nas wysłuchać tylko wówczas, gdy wyczerpiemy wszystkie możliwości własnego ratunku”

Człowiek, który przeżywa tragedię na morzu, rozpaczliwie chwyta się każdego ratunku. Cierpliwie znosi gniew fal, by później oczekiwać rozchmurzenia. Zagrożenie działa na ludzi jak wystrzał z rakiety. Pobudza ich do działania. Niebezpieczeństwo sprawia, że znajdujemy w sobie siłę do walki, do znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji. Chwytamy się nadziei, która pozostaje i świeci swym blaskiem. Mawiają, że to właśnie nadzieja pokazuje nasze człowieczeństwo, to, jak ludzcy jesteśmy. To ona umiera ostatnia…

„To jest budząca się siła morza”

Człowiek co chwilę za czymś goni. Jest w ciągłym biegu za utraconymi marzeniami, za niespełnioną lub utraconą miłością, za wolnością, za szczęściem w życiu, za czymś, co nam umyka sprzed nosa. Ludzie zawsze będą gonić to, co stracili lub to, za czym tęsknią. Wiele dni, miesięcy czy nawet lat trwa nasza niekończąca się gonitwa. Nie każdym udaje się skończyć ten trudny bieg. Niekiedy zajmuje nam to całe życie, nie dostrzegamy rzeczy, które są blisko, tuż przy nas.

„Zmagały się dwie siły, siła życia i siła śmierci”

Na morzu zawierane są więzi międzyludzkie, które mają szanse przetrwać wtedy, gdy się je pielęgnuje. Są ważne w życiu każdego z nas, bo czymże byśmy byli bez drugiej osoby u swego boku? Zapewne samotnikami. Dużą rolę grają także inni pasażerowie statków, kutrów rybackich, a mianowicie zwierzęta. Reagują w chwilach niebezpieczeństwa błyskawicznie. Potrafią je wyczuć wcześniej, dotrzymują towarzystwa.

„Była zjawiskiem na pół sztucznym, wspomnieniem dawnego, zupełnie nieuzasadnionym faktem przetrwania”

Powiem tak. Połowa opowiadań bardzo przypadła mi do gustu, totalnie mnie zachwyciły, oczarowały historiami. „Zdarzenia z morza wzięte” czytało się dość szybko, choć nie zawsze tak łatwo, gdyż wielokrotnie zastanawiałam się, co autor w ogóle ma na myśli, o czym tam jest mowa? Jak to z opowiadaniami bywa, jedne przypadają czytelnikowi, inne nie, i tak też było w moim przypadku. Mam wybrane teksty, które na długo zapamiętam ze względu na doskonałe ujęcie tematu, inne natomiast nie sprawiły, bym chciała do nich wracać lub po prostu nie spodobały mi się na tyle, bym się na nich bardziej skupiła. Furmaga świetnie pokazuje morskie życie, skłaniając czytelników do głębszych refleksji (u mnie już zdążyliście przez nie przebrnąć! :D). Pokazuje również życie na statkach, kutrach rybackich. Lubię takie pozycje, które zawierają w sobie prawdziwe zdarzenia z życia wzięte. Mają w sobie urok, który wabi do siebie kolejnych potencjalnych czytelników.


To moja pierwsza spotkanie z autorem, jednak uznaję je za bardzo udane. Spodobała mi się jego twórczość i może skuszę się na inne książki pana Lesława. Wcześniej nie słyszałam o tym autorze i nawet nie widziałam jego powieści. Dowiedziałam się natomiast, że zadebiutował opowieścią „Rzeka bez brzegów” w 1974 roku. Jest cenionym autorem przez środowisko marynarsko-rybackie. Sięgnęłam po jedną książkę, która wyszła spod jego pióra i nie zawiodłam się, za to mogę śmiało ją polecić. Lesław Furmaga przybliża nam prawdziwe życie na morzu, a jego opowiadania potrafią chwycić za serce. Sceny, które nieraz opisuje, sprawiły, że zmroziła mnie krew. Przenosiłam się wraz z bohaterami w ich życie, problemy, podróże na morzu. Odczuwałam dosłownie to samo, co oni.

„Nie uważasz jednak, że wszystko, co prawdziwe, ma gdzieś drugi brzeg, który kończy wszystko to, co między tymi brzegami? Drugi brzeg to koniec, może rozstania, a może śmierć. Teraz mi się wydaje, że to wszystko jedno…”

Gorąco polecam tę pozycję! Książka warta przeczytania. Daje dużo do myślenia, a przygoda, jaką oferuje, przyprawia o fale emocji. Ale uważajcie i strzeżcie się przed gniewem morza! Nie wolno go lekceważyć, gdyż nie wiadomo, kiedy zaatakuje!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



Do poczytania, amgio!
Arystokratka J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger