grudnia 23, 2018

Czy jesteś wystarczająco bystry, by zostać agentem KGB? Czas na "Szkołę szpiegów"!


„Szkoła szpiegów”
Autor: Denis Bukin & Kamil Guliev
Kategoria: literatura faktu
Wydawnictwo: Insignis
Stron: 264
Tłumaczenie: Michał Strąkow

Witajcie, agenci! Czyż nie marzyliście kiedyś, by choć na jeden dzień zamienić się w prawdziwego, niezawodnego szpiega, który znałby niejeden sekret bez pytania go o Was? Czy wy, dziewczyny, nie chciałyście być kiedyś niczym Odlotowe Agentki? Mogę się tylko domyślać, że przynajmniej połowa z Was w dzieciństwie czy przeszłości myślała o szpiegach, tajnych organizacjach zajmujących się naborem nowych agentów. Ja sama dawno, dawno temu miałam takowe marzenie, a niedawno po części je spełniłam. Trafiłam prosto do szkoły dla szpiegów, ucząc się niezawodnych sztuczek, pojmując wiedzę potrzebną dla takiego zawodu, poznając własną pamięć i ćwicząc ją dość zaciekle. Przedstawiam wszystkim rosyjski bestseller, czyli „Szkołę szpiegów”!


Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie zabiegałam o tę powieść. Przypuszczałam, że to jakiś thriller czy kryminał, ale na pewno nie książka, która rzeczywiście da czytelnikowi wgląd w życie i pracę prawdziwego rosyjskiego szpiega; książka, dzięki której lepiej poznamy chociażby pojemność naszej pamięci, nauczymy się sprawniej oraz szybciej zapamiętywać przeróżne informacje, a jeśli jesteście w fazie edukacji, ta powieść potrafi być dobrą pomocą, jak skuteczniej się uczyć. Czasami na zasadzie kojarzenia, czasami coś sobie wizualizując. Najprostszy przykład z powieści to cyfra 8 kojarzona z puszystą kobietą, z symbolem nieskończoności. Takie skojarzenie jest pomocne, kiedy chodzi o zapamiętywanie długich kodów, których na kartce nie wypada zapisać, gdyż mogłoby to być zbyt niebezpieczne dla takiego szpiega. Mimo wszystko, kiedy „Szkoła szpiegów” trafiła w moje ręce, troszkę zwlekałam z przeczytaniem. Oczywiście, kiedyś marzyłam o byciu tajniakiem, jednak wiedziałam, że tym razem spotkam się z autentycznymi faktami czy poradami. Bałam się, iż książka zanudzi mnie na śmierć, będzie czymś w rodzaju krótkiej, usypiającej dobranocki. Teraz przyznaję się, że wcale tak nie było. Od początku powieść nieźle wciąga, zabierając czytelnika w dwa małe światy. Jeden ten bardziej fabularny, z bohaterem, jego myślami, retrospekcjami, wspomnieniami, i drugi czyli ten jakoby poradnik, który zawiera niesamowicie wiele praktycznych ćwiczeń. Ćwiczenia te można śmiało wykonywać w domu, osobiście ogromnie je polecam, gdyż rzeczywiście poprawiają koncentrację oraz pamięć. Jestem osobą strasznie zapominalską, ciągle coś mi umyka z głowy, jednak zauważyłam, że po przeczytaniu „Szkoły szpiegów” coś się poprawiło. Skupiałam uwagę na szczegółach, lepiej i sprawniej zapamiętywałam wiele istotnych faktów, nie musiałam sobie niczego zapisywać dzięki temu, że regularnie ćwiczyłam według zadań z książki.
Czytając tę pozycję przekonałam się, iż agenci to nie tylko mięśnie oraz siła, ale przede wszystkim umysł. Agentem nie zostaje się ot tak, za machnięciem magicznej różdżki. Potrzeba mnóstwa czasu i praktyki, by móc stać się jednym z najlepszych, dlatego po raz kolejny potwierdzam pozytywne skutki ćwiczeń zawartych w książce.

„Nasze wspomnienia powiązane są z miejscem i okolicznościami, w jakich powstały. Gdybyś chciał przypomnieć sobie wydarzenia ze swoich szkolnych lat, znacznie łatwiej przyszłoby ci to w twojej dawnej klasie, w której spędziłeś wiele lat, niż w biurze, w którym obecnie pracujesz. Miejsca, odczucia, dźwięki i zapachy wywołują w nas skojarzenia, które mogą pomóc w wydobywaniu wspomnień z zakamarków pamięci”

W „Szkole szpiegów” podobało mi się łączenie fabuły, czyli historii mężczyzny, który został zwerbowany do KGB. Jest to historia w formie dziennika i chociaż czcionka bardzo drażniła moje oczy, to sam pomysł na połączenie tego z tematami pamięci, zagadnień związanych z agentami, ich zadaniami oraz ćwiczeniami, było naprawdę strzałem w dziesiątkę. Czytelnik dostaje oprócz możliwości praktycznego sprawdzenia swoich umiejętności związanych właśnie z pamięcią, może potem oderwać się od tego, wczytując się w dziennik agenta.
Myślę, że do tej książki z pewnością wrócę nieraz. Niekoniecznie, by ponownie przeczytać ją w całości, ale do pewnych fragmentów, które będą pomocne przy dalszych ćwiczeniu mojej koncentracji czy pamięci. Miło było też dowiedzieć się wreszcie, ile wynosi pojemność mojej pamięci roboczej. Porady, które znalazły się w „Szkole szpiegów” były ciekawe i doprawdy interesujące, dlatego czytałam je z miłą chęcią oraz zaciekawieniem. Wcześniej aż tak nie wkręcałam się w tematykę szpiegów czy agentów, jednak w trakcie lektury podobało mi się to, czego stopniowo się dowiadywałam. Przyznam szczerze, że zaciekawiła mnie historia agenta KGB, dlatego spodziewałam się trochę więcej jego notatek z dziennika, mimo wszystko na książkę nie mogę narzekać, gdyż była świetną odskocznią od literatury, w której zwykle namiętnie się zaczytuję. Mogę śmiało polecić ją zainteresowanym tematem, ale i tym, którzy wcześniej nie czuli pociągu do tego działu. Może akurat ta pozycja zaskoczy i zainteresuje Was do tego stopnia, że ruszycie dalej w kwestii szkoleń na szpiega! Ja wciąż będę kontynuować moją edukację, używając ćwiczeń z książki, a może za kilka lat, nawet nie będziecie wiedzieć kiedy i gdzie, będę siedziała na ławce, patrząc na Was jako pełnoprawna agentka. Miejcie się na baczności!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis.

Do poczytania,
Arystokratka.

4 komentarze:

  1. Ojej... Wydaje się być naprawdę ciekawe. Przeczytałabym nawet tylko dlatego, żeby nauczyć się szybciej coś zapamiętać.

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej polecam, jeśli chodzi właśnie o ćwiczenia na koncentrację czy pamięć. Sprawdzają się wręcz doskonale! ;)

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie, nie powiem, że nie. Nawet bardzo, szczególnie, iż tytuł obił mi się o uszy.
    Rozumiem, że polski przekład jest dobry?

    Standardowo, zapraszam też do siebie. :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie warto zapoznać się z tą książką, naprawdę polecam, chociaż bywają momenty, kiedy ma się dość albo trzeba odłożyć powieść na bok ze względu właśnie na czcionkę przy dzienniku bohatera. Mimo wszystko to rzeczywiście dobra książka z dobrym przekładem ;)
      Z przyjemnością zawitamy w Twoich progach.
      Pozdrawiam,
      Aga :)

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger