„Odwet”
Autor:
Monika Kortez
Kategoria:
literatura obyczajowa
Wydawnictwo:
Novae Res
Stron:
392
Intrygująca,
tajemnicza i zaskakująca, taka właśnie jest książka Moniki Kortez.
Postanowiłam, że w niewielkim odstępie czasowym przeczytam dwie powieści o
podobnych tematykach, z czego jedna nie miała w sobie nic z kryminału,
natomiast „Odwet” gdzieś tam wokół niego krążył, dzięki czemu spodobał mi się o
wiele bardziej o lektury numer jeden. Przepiękna okładka oraz ciekawy opis
sprawiło, że nie mogłam doczekać się przeczytania tej powieści. Przyznam, była
to dobra książka, która może Wam się spodobać. Wystarczy lubić motyw
zaginięcia, romansu oraz sekretów, powoli ujawniających się z każdą następną
stroną. Zacznę jednak od samego początku.
„Wcześniej
wtargnęła w jego świat jak huragan. Przybysz z obcego miasta. Zachwycająca
istota, która przewróciła jego życie do góry nogami. Zrobi wszystko, by do niej
wrócić”
Historia
opowiada nam o młodej, pięknej kobiecie, Morgan, która wydawałoby się, że
posiada wszystko, czego dusza zapragnie. Wyszła za mąż za wspaniałego,
kochanego człowieka, ma dwójkę cudownych dzieciaków, z których może być dumna,
prowadzi firmę wspinającą się po szczeblach możliwości. Niestety, jeden ze
zwykłych szarych dni Morgan zmienia się nie do poznania. Bez śladu znika jej mąż,
dlatego ta silna, twarda kobieta XXI wieku od razu rozpoczyna działanie, chcąc
zrozumieć, co się stało z Marciem. Na jej drodze staje dawna znajomość, ktoś,
kogo Morgan wcale nie chciała więcej widzieć, ktoś, przez kogo zamknęła swoje
serce na miłość, wiedząc, iż nikogo nie pokocha bardziej niż mężczyznę sprzed
lat. Mimo wszystko jest jej ostatnią deską ratunku, by dowiedzieć się, gdzie
jest Marc, ale czy poradzi sobie z tym, co niesie ta pomoc i co odkryje w
trakcie śledztwa? O tym musicie przekonać się, sięgając po lekturę.
„Odwet”
to dobra, niezbyt długa książka, której akcja nie pędzi jak szalona, ale też
nie stoi w miejscu. Na początku poznajemy bohaterów, dzięki czemu potrafimy ich
odróżnić, by następnie zaskoczyć nas tajemniczym zniknięciem męża Morgan,
wydawałoby się niekonfliktowego, poukładanego, porządnego człowieka. Bardzo
spodobał mi się wątek kryminalny oraz jego rozwiązanie. Nie było jakoś
przesadnie zaskakujące czy też wygórowane, ale wielu rzeczy nie zdążyłam się
domyślić, za co ogromny plus leci w stronę autorki. Niestety nie zdołałam
polubić głównych bohaterów tej powieści. Dlaczego? Już się ładnie tłumaczę.
Morgan to ten typ kobiety, który potrafi niejednokrotnie zdenerwować.
Niezależna panna XXI wieku, trzymająca na wodzy emocje, poświęcająca pracy aż
nadto czasu. W wielu momentach zachowywała się dość irracjonalnie, gdyż
rozumiem, przeszłość tak znienacka pojawia się w naszych progach, uczucia
wychodzą na wierzch, ale mimo wszystko właśnie zaginął jej mąż. Czy to aby na
pewno dobry czas na odkopywanie starych brudów, ponoszenie się emocjom jak za
dawnych lat i dawanie się uwodzić jakiemuś żałosnemu burakowi? Och, Morgan,
ogromnie się na tobie zawiodłam! To taka rozumna, inteligentna kobieta, a
jednak często w walce na rozum, wygrywało serce oraz ciało. Następny w kolejce
jest tajemniczy Gregory, którego nie potrafiłam znieść. Mężczyzna przegrał na
starcie tym, co zrobił bohaterce w przeszłości, i tym, że nie zrozumiał niczego
z tamtej lekcji, nadal zachowując się jak egoistyczny dupek, nie patrząc na
innych. Chce tego, to musi to dostać, a sprzeciwy nie wchodzą w grę. Rozumiem,
to miał być bad boy, ale naprawdę
przesadzał. Główna bohaterka miała na imię Morgan, nie „księżniczka”, więc
ciągłe zwracanie się do niej w ten sposób wywoływało u mnie kolejną falę
przewrotów oczami. Ten typ tak działał mi nerwy, że to poezja, jeśli jednak
właśnie o to chodziło autorce, to jak najbardziej się udało: dało się
nienawidzić Grega. Mimo wszystko postaci wyszły barwne i charakterystyczne,
więc tu również wstawiam dużego plusika, pomimo niechęci do detektywa.
„Nie
zmienimy swojej przeszłości, Beatrice, ona zawsze pozostanie z nami, to nasza
część. Przeszłość pozostanie przeszłością, musimy wyciągnąć z niej wnioski. To
się już stało, nie możesz nic zmienić, rozpamiętywanie tego i obwinianie się
nie doprowadzi do niczego dobrego”
Prawda
jest taka, że mimo wielu niedociągnięć, spraw, nad którymi można byłoby
popracować, to książka zwyczajnie mi się podobała. Ponownie była to powieść
umilająca późny wieczór przy winie, czy poranek przy kawie. Lubię lektury,
które zawierają w sobie wątek kryminalny, lubię wtedy wytężać umysł, doszukiwać
się winnych czy podejrzanych, czuć się jak sam detektyw Hector Palma z „Odwetu”
czy Malanowski z serialu „Malanowski i partnerzy”.
W
książce pojawia się również rodzinny sekret, który był ukrywany od wielu, wielu
lat. Powoli, z rozdziału na rozdział czytelnik ma okazję dowiedzieć się więcej
na temat przeszłości zarówno Morgan, tak i jej męża oraz jego rodziny z Włoch.
Retrospekcja ukazująca dawną znajomość Mo była miłym umilaczem i przerywnikiem
od poszukiwań Marca, od planowanej wizyty w Mediolanie, od ciągłego
denerwowania się na detektywa i jego „księżniczko”. Tytułowy odwet jeszcze może
zaskoczyć czytelnika, bijąc brawa dla naszej nieposkromionej bohaterki i
powiedziałabym, że nie do końca wiernej żony, gdyż jej zachowanie wielokrotnie
było… raczej niepoważne w stosunku do sytuacji, która rozgrywała się na jej
oczach.
„Odwet”
to krótka, lecz intrygująca historia poruszająca kilka wątków. Rodzinne brudy,
relacje z przeszłości wpływające na teraźniejszość bohaterów, nasz irytujący
detektywik, poszukująca żona i tajemnica, która nikomu nie daje spokoju. Kto
uprowadził Marca, czy on w ogóle żyje? Jaki był powód do tak desperackiego
czynu i kto jest wmieszany w tę całą farsę? Jeśli tak jak ja na początku
jesteście ciekawi tego, co kryje w sobie książka o tak pięknej okładce,
koniecznie zerknijcie do jej wnętrza i sami odkryjcie wszelakie tajemnice,
które być może mocno Was zaskoczą!
Za możliwość
przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Do
poczytania,
Arystokratka
A./Aga
Wesołego Mikołajka przy okazji, kochani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz