„Poświęcenie”
Autor: Adriana Locke
Kategoria: literatura obyczajowa,
romans
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Stron: 444
Tłumaczenie: Klaudia Wyrwińska
Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was
książkę Adriany Locke pt. „Poświęcenie”. Powiem szczerze, że z początku
myślałam, że to będzie jeden z tych banalnych i przewidywalnych romansów,
dlatego przez dłuższy czas nie chciałam się zabrać za tę lekturę. Kiedy jednak
zobaczyłam ją u siebie w bibliotece, chciałam przekonać się czy ta historia
rzeczywiście mnie zawiedzie. Zżerała mnie czysta ciekawość, więc dałam jej
szansę i wiecie co? Wcale nie żałuję. Nie sądziłam, że „Poświęcenie” skradnie
moje serce, ale także tego, że będzie je brutalnie łamało, po czym składało z
zawrotną prędkością. Autorka zachwyciła mnie swoim stylem. Nie pozwoliła mi
oderwać się od siebie ani na moment. Pochwyciła w swe szpony i trzymała.
Przygoda, którą rozpoczęłam z Adrianą Locke dopiero się zaczyna.
„Rak
nie tylko sączy się do naszego organizmu, on wtapia się w naszą świadomość. I
choć staramy się żyć normalnie, nasza wersja „normalności” zmienia się na
zawsze”
Z początku nie polubiłam głównej
bohaterki. Jules, która irytowała i denerwowała mnie, wkurzała wrednymi,
pełnymi jadu tekstami. Bałam się, że to będzie kolejna z postaci, która okaże
się zwyczajną wredną zołzą. Z każdym następnym rozdziałem odkrywała przede mną
karty. Poznawałam Jules i muszę przyznać, że po czasie zdołałam ją polubić.
Wiedziałam już, jakimi motywami się kierowała i jestem w stanie sobie
wyobrazić, jaki bohaterka czuła ból po stracie ukochanej osoby. Podziwiam Jules
za jej siłę i odwagę, by się nie załamać w trudnych sytuacjach, które namnożyły
się na jej koncie w krótkim czasie. Nie wiem, czy na miejscu tej bohaterki
dałabym sobie radę. Mawia się, że gdy człowiek jest zapędzony w kozi róg, zrobi
wszystko, by się z niego wydostać. Kobieta nie poddaje się i nie daje się
emocjom, które nieraz próbowały nią zawładnąć. Pierwszy raz, kiedy straciła
ukochanego męża, wówczas nie sądziła, że los pokarze ją jeszcze bardziej, chcąc
zabrać kolejną ukochaną osobę w jej życiu. Choroba czy śmiertelny wypadek
zadają potężny cios w najbliższe otoczenie poszkodowanych. Gdy jej jedyne
dziecko zostaje zaatakowane przez jedną ze śmiertelnych chorób, Jules załamuje
się doszczętnie. Nie wie, jak ma sobie poradzić. Siła, jaką wykazała się
bohaterka, sprawia, że zaczęłam ją podziwiać.
„Gdy
zostajesz sam, a twój świat rozpada się na kawałki, zaczynasz walczyć.
Walczyć
o życie.
Walczyć
o przetrwanie.
Walczyć,
by bronić tego, co ci zostało”
Crew Gentry to mężczyzna, który
popełnił w swoim życiu zbyt wiele błędów. Jedna tragedia sprawiła, że w sekundzie
dorasta do roli, która została mu powierzona. Śmierć brata załamała go, a
jednocześnie dała mu szansę na wydoroślenie. Przestał uciekać od problemów, a
zaczął stawiać im czoła. Gdy odszedł jego brat, mężczyzna chroni i dba o swoją
szwagierkę oraz bratanicę, która jest jego oczkiem w głowie. Kiedy dowiaduje
się wraz z matką dziecka, że mała Ever zachorowała, grunt ponownie osuwa mu się
spod nóg. Robi wszystko, by zapewnić najbliższym dwóm osobom pomoc. Crew swoim
postępowaniem, zachowaniem i słowami pokazał, że można na nim polegać. Nie
ucieka, a wreszcie stawia czoła poważnym problemom. Walczy wraz z Ever z
rakiem, poświęca siebie, by móc zapewnić bratanicy to, co pomoże jej wyjść z
choroby. Bohater jest jednym z tych przykładów, których teraz jest mało. Walczy
do samego końca jak zaciekły lew.
Kolejną postacią jest Will Gentry,
kuzyn Crew. Od samego początku wzbudził moją sympatię oraz ciekawość. Uwielbiam
dialogi między bohaterami, gdyż wprawiały mnie w śmiech, a czasem doprowadzały
do płaczu i śmiechu jednocześnie. Polubiłam Willa za jego poczucie humoru i nie
tylko. Jest świetnym przykładem wsparcia. Nie porzuca swoich bliskich,
przyjaciół, a dodaje im otuchy.
„Nie
ma w życiu mężczyzny nic, co powaliłoby go na kolana szybciej niż widok chorej
dziewczynki. Powinieneś być głową rodziny, obrońcą, tym, który sprawia, że
wszyscy mają się dobrze. Nic nie sprawi, że poczujesz się tak bezwartościowy i
bezsilny, jak patrzenie jej w oczy ze świadomością, że nie jesteś w stanie nic
zrobić”
Oczywiście także polubiłam Macie,
która od początku jest miłą oraz ciepłą osobą. To jedyna kobieta, sprawiająca,
że na oddziale nagle wychodzi słońce. Zawsze pomocna i gotowa do pocieszenia.
Bezinteresowna i oddana swoim przyjaciołom. Kto by nie chciał takiej
przyjaciółki, partnerki?
„Myślenie
o tym, co sądzą o tobie inni, wydaje się głupie, gdy walczysz ze śmiercią.
Jedyne, co się liczy, to życie chwilą i bycie szczęśliwym tak bardzo, jak tylko
się da”
Autorka świetnie pokazała tragedię,
jaka spotkała głównych bohaterów. Adriana uderzyła we właściwe tony, emocje, by
pokazać czytelnikom rzeczywistość ludzi przeżywających dramat. Powiem, że u
mnie obudziła wszystkie możliwe emocje poprzez śmiech, łzy, płacz, wściekłość,
przerażenie. Moim zdaniem to ważne, by autor umiał wywołać każdą możliwą emocje
u swojego czytelnika. Przez całą książkę uroniłam wiele łez. Gorąco polecam tę
pozycję! Jest na wagę złota. Będę kontynuowała przygodę z Adrianą Locke.
Pokochałam jej pióro i bohaterów, którzy
są cudowni!
Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz