„Powód,
by oddychać”
Autor: Rebecca Donovan
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 494
Tłumaczenie: Ernest Kacperski
Cześć, kochani! Na dziś mam dla Was
książkę Rebecci Donovan pt: „Powód by oddychać”. Powiem, że książka jest
naładowana, napakowana emocjami, od których nie raz płynęły mi łzy. Historia,
którą napisała autorka jest bardzo bolesna i chwyta za serce. „Powód by
oddychać” od jakiegoś czasu był u na mojej liście książek do przeczytania, a że
nie umiałam jej znaleźć w żadnej bibliotece, to zapomniałam o niej. Na
szczęście wkrótce pojawiła się w jednej z bibliotek, a ja od razu pochwyciłam
ją w swoje ręce.
„Wolę
zachować niesamowite wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie
mieć ich w ogóle. Mimo świadomości, że ten czas już się nie powtórzy”
Każde problemy sprawiają, że mamy pod
górkę; raz ciężej, a zaś drugim razem lżej. Jednakże Emma i jej problemy są
poważne. Rebecca pokazuje czytelnikowi, z czym musi się zmierzyć jej bohaterka.
Polubiłam Emmę, choć bywały takie momenty, w których miałam ochotę jej przywalić.
Denerwował mnie wówczas jej sposób myślenia czy zachowanie.
Ciężko jest opisywać trudne relacje
rodzinne, czy choćby przemoc domową, czy to fizyczną, czy psychiczną. Czasem
nie jest łatwo się wczuć w emocje, które powinny takim zdarzeniom towarzyszyć.
Tutaj muszę przyznać, że autorka spisała się na medal. Czytelnik dostał pełen
obraz uczuć i mógł doznać tego samego lęku, przerażenia, które spotykało co
dzień Emmę. Nie rozumiałam jej ciotki i zarówno jej wujka. Zachowywali się tak,
jakby nie mieli żadnych uczuć, jakby empatia w nich zanikła. Łzy lały mi się po
policzkach, gdy czytałam o krzywdach wyrządzanych przez opiekunów, którzy mieli
zapewnić jej bezpieczeństwo, a stworzyli jej piekło. Szczerze znienawidziłam
opiekunów prawnych, a w szczególności ciotki, która była gorsza od swojego
męża. Za każdą ranę, za każdą bliznę, czy inne obrażenia, które jej robiła,
miałam ochotę zabić, by w końcu dała spokój dziewczynie. Jak dla mnie
nieporozumieniem było zabieranie do swojego domu dziecka, którego się nie
chciało, którego się brzydziło.
„W
rozrachunku między miłością, a stratą to miłość popychała mnie do walki o to,
by… oddychać”
Cicha myszka, uzdolniona uczennica to
codzienność Emmy. Pracuje ciężko, by dostać się na najlepszą uczelnię. Szara
rzeczywistość szybko przechodzi w zapomnienie i trudno się z nią znów wbić
bohaterce, gdy na jej drodze pojawia się pewien chłopak, którego istnienia
dziewczyna nie dostrzegała. Kiedy wbija się w jej życie z buciora, dziewczyna
nie jest w stanie go ignorować, już od początku widać między piękną więź mimo
iż Emma początkowo traktuje go jak przyjaciela. Bohaterce nie jest łatwo zaufać
chłopakowi tak jak przyjaciółce. Czuje, że nie może mu wyjawić prawdy o swoim
życiu. Evan z dnia na dzień staje się ważnym elementem w jej życiu, dopiero z
nim czuje, co to znaczy tak naprawdę życie. Widzi, jak do tej pory żyła i nie
chce wracać do dawnej rutyny. Zasmakowała prawdziwego uczucia, z którego ciężko
jest zrezygnować, a co dopiero się do tego przyznać. Trudno jest się jej samej
przed sobą przyznać, że uzależniła się od Evana, i że obudził w niej uczucia.
„Był
jak haust rześkiego powietrza po gwałtownej burzy, która przeszła nade mną, pozostawiając
w sercu bolesne rany”
Wydawać, by się mogło, że teraz życie
bohaterki będzie usłane różami, ale niestety tak nie jest. Dziewczyna gubi się
w swojej nowej rzeczywistości. Popełnia kilka błędów, za które płaci cenę i to
wcale nie małą. Nie raz chciałam trzepnąć w łeb bohaterkę, by przejrzała na
oczy i by w końcu opuścił ją paniczny strach, by nabrała odwagi i stała się
kowalem własnego losu. Były momenty, w których nie umiałam wytrzymać i
odrywałam się od lektury na kilka chwil, by odetchnąć. Ciężko było mi czytać o
krzywdach, które doznała w swoim życiu. Cieszyłam się jednak z tego, że miała u
swego boku dwie najważniejsze osoby: swoją przyjaciółkę i chłopaka, w którym
się zakochała. Miło było czytać o ich wspólnych wypadach, ryzykowaniu i
uśmiechach, które co rusz się pojawiały na ich twarzach. Między Evanem a Emmą
czuło się wzajemne, magnetyczne przyciąganie. Patrzyli na siebie tak, jakby
wokół nic nie było żywej duszy, jakby nic ani nikt nie istniał oprócz nich.
„Moim
sposobem na życie było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i
ich wypieranie”
Nie da się ukryć, że pokochałam Evana,
od kiedy się pojawił. Z każdym rozdziałem widziałam, jak uszczęśliwiał
bohaterkę i sam się w niej zaczął zakochiwać, to było piękne móc zobaczyć, jak
kwitnie i jak pojawia się miłość z prawdziwego zdarzenia. Nie była jedną z
wielu znajomości, nie była ulotna, nie była na moment.
Gorąco polecam tę pozycję! Na mnie
zrobiła bardzo dobre wrażenie i jeżeli szukacie emocjonalnej książki, a także
szczerej i prawdziwej, gdzie uczucia pokazują, że istnieje piękna, silna więź
nie tylko między kochankami, a także między przyjaźnią to „Powód by oddychać”
jest właśnie dla Was! Takiej książki się nie zapomina. Ona zostaje w naszych wspomnieniach
na dłużej. Przepiękna historia i kreatywni, barwni bohaterowie, którzy nie
dadzą o sobie zapomnieć! Warto mieć przy sobie paczkę chusteczek, a nawet dwie!
Łzy są w pakiecie razem ze wzruszeniem! Będę polowała na kolejne tomy tej
pięknej i wzruszającej trylogii!
Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz