„A very large expanse of
sea”
Autor:
Tahereh Mafi
Kategoria:
literature młodzieżowa
Wydawnictwo: Electric Monkey
Stron: 297
Kiedy
comebook polecała tę książkę, od razu wiedziałam, że ją zamówię. Spełniała
wszystkie moje wymagania czytelnicze. Nie była zbyt długa, wywoływała emocje, a
przede wszystkim zawierała interesującą mnie tematykę. Muzułmanów. Konkretnie,
jednej muzułmanki, szesnastoletniej Shirin. Sporo osób o tym nie wie,
aczkolwiek od bardzo dawna interesuję się kulturą arabską, islamem, mam
przyjaciół muzułmanów, siedzę w temacie dość głęboko i wciąż w nim kopie.
Jestem niezwykle tolerancyjna dla każdej religii, ale i niezwykle wrażliwa na
jej brak. Brak tolerancji. Ubliżanie. Szykanowanie. Poniżanie. Wyśmiewanie.
Wścibskość. Książka, o której dziś Wam trochę opowiem, porusza właśnie taką
kwestię. Wywołuje mnóstwo skrajnych emocji. Dla mnie była ciężką przeprawą
przez morze bólu, odtrącenia i skrywanego cierpienia. Po zamknięciu powieści nie
potrafiłam się pozbierać. Sama Julia była świadkiem, jak próbowałam hamować
potok łez, jak rzuciłam książkę na łóżko, mówiąc, że była zbyt dobra, że
nienawidzę jej, jak i kocham. Być może nie ubiorę teraz moich myśli w
odpowiednie słowa, ale postaram się przekazać to, co siedzi mi w głowie.
„The few friends I’d made who didn’t live exclusively
on paper had collapsed into little more than memories and even those were
fading fast. I’d lost a lot in our moves — things, stuff, objects — but nothing
hurt as much as losing people”
Szesnastoletnia
Shirin rozpoczyna rok w kolejnej szkole. Po licznych przeprowadzkach wraz z
rodziną osiedla się w nowym miejscu. Dziewczyna jest bardzo wyjątkową osobą.
Nie preferuje kontaktów z ludźmi, stara się ich za wszelką cenę unikać, relacje
międzyludzkie są u niej na najniższym poziomie. Do wszystkich odnosi się z
nieukrywaną złością i złym nastawieniem, ponieważ wie, jacy są ludzie wobec
niej, wobec hidżabu, którego mogłaby nie nosić, ale zwyczajnie chce. Shirin
doświadczyła naprawdę wiele złego. Usłyszała wiele okropnych słów skierowanych
w jej stronę. Wielokrotnie została wsadzona do jednego wora wraz z
terrorystami. Jednak na swojej drodze po raz pierwszy spotyka kogoś zupełnie
innego. Bardzo różniącego się od ludzi, którymi się otacza. Chłopak o
unikatowym imieniu, Ocean, to nadzwyczaj empatyczny człowiek o złotym sercu.
Pragnie przyjaźni z Shirin, pragnie ją zrozumieć, pokazać jasną stronę życia w
miejscu, gdzie o tolerancji zapomniano.
Książka
zaczyna się rok po wydarzeniach w Nowym Jorku, po atakach na WTC. Można się
domyślić, że społeczeństwo jest źle nastawione na muzułmanów, których
automatycznie obsadzają w roli terrorystów. Noszenie przez Shirin hidżabu,
chusty na głowie, nie ułatwia jej życia. Wręcz przeciwnie. Sprawia, że wszyscy
się od niej odcinają, nie chcą utrzymywać bliższych relacji. Nawet nauczyciele
w szkole potrafią ukazać brak szacunku i tolerancji, wystawiając młodą
dziewczynę na poniżenie. Tahereh Mafi opisała coś doprawdy strasznego.
Przerażającego. Moja wrażliwość na krzywdę ludzką osiągnęła zenitu.
Nienawidziłam, płakałam i miałam ochotę zakopać się w pościeli, gdy czytałam o
kolejnych przykrych wydarzeniach w życiu tak świetnej nastolatki, jaką jest
Shirin. Naprawdę, ta postać to silna, odważna (chociaż twierdzi inaczej),
piękna, inteligentna, zdolna młoda kobieta, która powinna się uśmiechać,
czerpać z życia garściami, swobodnie czuć się w takich placówkach jak chociażby
szkoła. Powinna otaczać się szczerymi, zaufanymi, dobrymi przyjaciółmi, przeżywać
swoje pierwsze rozterki, myśleć o przyszłości. Shirin postawiona w okropnym
położeniu, w położeniu nietolerancji uczniów czy niekiedy nauczycieli, musi
zachować zimną krew, nie dać się ponieść emocjom, codziennie walczyć z tym,
żeby zamaskować się na szkolnych korytarzach. Mimo wszystko to dziewczyna,
która nie boi się powiedzieć „fuck off”, jeśli ma już po dziurki w nosie
docinek czy głupich tekstów kierowanych w jej stronę. Ogromnie podziwiam tę
bohaterkę, podziwiam jej wytrzymałość, jej odwagę, którą posiada.
„I thought women were gorgeous no matter what they
wore, and I didn’t think they owed anyone an explanation for their sartorial
choices. Different women felt comfortable in different outfits.
They were all beautiful”
„A
very large expanse of sea” to wyjątkowa powieść, która zasługuje na
przeczytanie przez wielu ludzi. Nie tylko tych młodych, nie tylko przez
nastolatków. Dorośli także powinni sięgnąć po nią. Chociaż porusza wątek
pierwszej miłości, pierwszych pocałunków, słodkich wyznań, randek, pokazuje
również ogromny problem, z którym styka się społeczeństwo. Żyję w kraju, który
jest otwarty na inność, nie jest
przeszkodą być czarnoskórym chłopcem czy dziewczynką i pójść do szkoły, nie
jest przeszkodą ubrać hidżab czy abaję, nie jest przeszkodą mieć skośne oczy,
być muzułmaninem czy chrześcijaninem. Świat coraz bardziej się otwiera na
tolerancję, ale jest jej wciąż za mało, a wielu ludzi wciąż cierpi z powodu
okropieństw, które są im serwowane. Problem jest taki, że chociaż ja żyję w
takim kraju i jestem pozytywnie nastawiona na inne narodowości, nie wszyscy
mają podobny tok myślenia. Ubliżanie, poniżanie, wyśmiewanie, traktowanie
człowieka jak śmiecia, jest dość popularne w każdym państwie, ponieważ zawsze
znajdą się nietolerancyjnie osoby, dla których inność od siebie to coś, czego nie da się zaakceptować. Tahereh
Mafi właśnie taki temat porusza w swojej powieści, i jest on wyjątkowy
emocjonalny. Przynajmniej dla mnie, gdyż muzułmanie są mi bliscy. I chociaż
wielokrotnie spotkałam się z szyderczymi komentarzami, mało się nimi przejmuję.
W tej kwestii jestem jak Ocean, bohater książki, nie jest dla mnie ważne zdanie
ludzi, którzy nie zdobywają się na choć trochę empatii, zrozumienia i
akceptacji. Religia nie powinna różnić, ale jak dobrze wiemy, bywa zupełnie
inaczej.
Postaci
w powieści również ogromnie mnie ujęli. Chociaż wydawałoby się, że „A very
large expanse of sea” jest smutną książką, to wcale nie zawiera tylko
przejmującej tragedii. Na kartach lektury pojawia się mnóstwo humoru. Shirin
potrafi rzucić niezłym kawałkiem ironii, natomiast Navid, jej brat, rozczulić
czy rozbawić do łez. Miłość tego rodzeństwa została tak dobrze ukazana, że
uwielbiałam momenty z nimi z całego serca. Oczywiście nie mogę tutaj pominąć fragmentów
z głównymi bohaterami, czyli Shirin i wyjątkowym Oceanem. Ta para wywołała we
mnie ogromną paletę uczuć. Był śmiech, było wzruszenie, była złość czy
irytacja. Było wszystko. Nie spodziewałam się, że ta młodzieżówka oprócz
ważnych wartości, ukazania niezwykle ważnego problemu, pokaże także coś tak
ujmującego, coś tak pięknego. W książkach nastoletnia miłość potrafi przyprawić
mnie o przewroty oczami albo litościwy uśmiech, jednak w „A very large expanse
of sea” było zupełnie inaczej, i to mi się właśnie podobało. Nie mówię, że
powieść jest idealna. Ma swoje wady, ma wadliwe momenty, ale całość sprawia tak
dobre wrażenie, że powinna zostać przeczytana przez rzeszę ludzi. W
szczególności tych, którzy nadal nie widzą nic złego w swoim rasistowskim zachowaniu.
Nie widzą, że czasami słowami ranią bardziej niż czynami.
Ja
osobiście oddałam tej książce całe serce. Jest jednym z moich ulubieńców i będę
do niej często wracać. Daje mi kolejną nadzieję, że na świecie nie ma tylko
zła, ale i ukryte dobro, które tylko czeka, by wyjść i zagościć w ludzkich
sercach. Daje mi nadzieję, że nie wszyscy to okropni rasiści, którzy tylko
czyhają na swoje ofiary, by je podkopać. Daje mi nadzieję. Tak po prostu.
Oczywiście
czekam na wersję po polsku. ;)
”Just try to be happy” Jacobi finally said to me.
“Your happiness is the one thing these assholes can’t stand”
Do poczytania,
Arystokratka A./Aga
Okładka książki bardzo mi się podoba i przykuła moją uwagę już dawno, ale nie zagłębiałam się w jej opisy. Jest ciekawa, możliwe, że kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńmyslizglowywylatujace.blogspot.com/
Zdecydowanie okładka przyciąga uwagę. Mam nadzieję, że przy polskim wydaniu będzie równie śliczna albo nawet oryginalna. Treść równie zachwyca co grafika. :)
Usuń/Aga