„Podaruj
mi jutro”
Autor:
Ilona Gołębiewska
Kategoria:
literatura obyczajowa
Wydawnictwo:
MUZA
Stron:
462
Premiera:
15.05.2019
Pierwsza
styczność z autorką i jej stylem. Przyznam szczerze, że wcześniej nie miałam
okazji przeczytać jej książek, gdyż rozgłos nie dotarł w moje strony. Z
początku lekturkę czytało mi się bardzo opornie, bo nie potrafiłam się wczuć w
historię, a wielowątkowość akcji przytłaczała. Gubiłam się nie raz i nie dwa, i
zastanawiałam się kto jest kim. Rozdziały swoją długością nie ułatwiały mi
zadania, ponieważ na wstępie męczyłam się z nimi, by dobrnąć do kolejnego, jak
się później okazywało, jeszcze dłuższego od swego poprzednika. Podobał mi się
klimat, w jakim książka jest opisana. Dwór na Lipowym Wzgórzu wzbudził mój
zachwyt. Można rzec, że się w nim zakochałam od pierwszych stron i przywiązałam
tak samo jak sama bohaterka, Aniela Horczyńska. Po przeczytaniu prologu,
pierwszej części o kochankach, byłam ciekawa, co się z tymi młodymi ludźmi
stało. Narastały we mnie pytania. Gdzie są? Czy udało im się uciec? Czy są
razem? Doszukiwałam się odpowiedzi w późniejszych rozdziałach, gdzie prawda
ujrzała światło dzienne. Bardzo spodobało mi się rozwiązanie tej tajemnicy z
przeszłości.
Wzmianka
o potyczkach w czasach II Wojny Światowej zaciekawiła mnie, gdyż jest to jeden
z tematów, które wnikliwie zgłębiam, szukając odpowiedzi na nurtujące pytania.
Autorka wprowadza w klimat, sprawia, że czytelnik sam próbuje się dowiedzieć,
co się stało i wysuwa swoje scenariusze. Przeszłość odkrywa rąbki swych
tajemnic przed szukającymi. Dwór rodu Horczyńskich jest niezwykle majestatyczną
i piękną budowlą, która sprawia, że odbiorca pragnie poznać jego wszystkie skrywane
tajemnice, razem z historią. Sama legenda tego miejsca dała mi do myślenia, a
mianowicie, że anioły muszą istnieć i czuwać, bo co by się stało bez nich z
mieszkańcami dworu i samą ziemią? Czy przetrwałaby tyle lat? Podobno w każdej
nawet absurdalnie brzmiącej legendzie kryje się ziarno prawdy, które ukrywa się
wśród rzeki absurdu i kłamstw.
„Zuzia
miała siedem lat i usposobienie promyczka, który przebija się przez chmury, by
poprawić wszystkim nastrój. Nikt już nie wyobrażał sobie dworu bez jej
radosnego śmiechu, dokazywania i pomysłów, które czasami przyprawiały o zawroty
głowy. Zuzia jednak od początku najbardziej upatrzyła sobie Emila, dosłownie
okręcając go sobie wokół paluszka, co było jedynie potwierdzeniem tezy, że
kobiety rządzą mężczyznami, i to niezależnie od wieku”
Podziwiam
autorkę za tę wielowątkowość, bo ja sama bym się zgubiła po drodze, nawet mając
plan. Trzeba zresztą umieć to robić, co pani Gołębiewska pokazała. Powieść
wyszła jej genialnie! Bohaterowie barwni, z charakterem. Poczułam, że są żywi,
że mogłabym ich spotkać w rzeczywistości. Ujął mnie również sposób opisywania
emocji. W końcu dobra książka powinna zawierać całą paletę uczuć, które są
niezbędne, aby wczuć się w historię. Z początku ilość losów bohaterów mnie
przytłoczyła, a nawet osaczyła, ale po czasie nie było już z tym problemu, bo
się do nich przyzwyczaiłam, a do niektórych przywiązałam. Do jednych pałałam
żądzą mordu, a do innych uwielbieniem. Na przykład Antoniego Gajowicza szczerze
nie znosiłam i kiedy pojawiały się wzmianki o nim albo fragmenty z jego
perspektywy w głowie miałam jedynie tortury, które wymyślałam, by na nim sprawdzić.
Los obszedł się z nim niełaskawie, a to, kim się stał, wiązało się stety czy
niestety z przeszłością. Chciał doścignąć kogoś bliskiego i pokazać, że on
także dobrze zajmie się rodzinnym majątkiem, jednak stał się tyranem. Muszę
przyznać, że pod koniec książki polubiłam Antoniego, co było dla mnie szokiem,
bo wcześniej go nie znosiłam. Nie znosiłam za jego intrygi, spiski, tyranię
wobec innych ludzi. Potem okazał się bohaterem, którego można polubić; wiele
zrozumiał, dostrzegł błędy, które popełnił we wcześniejszych latach.
Polubiłam
Anielę oraz jej przyjaciół, którzy również szczerze mnie ujęli, a przygoda z
nimi była samą przyjemnością. Jestem niezmiernie ciekawa, co się stanie z
Emilem i Julią, którym zaczęłam mocno kibicować. Mam cichą nadzieję, że autorka
poruszy ich wątek w drugiej części.
„Niekiedy
jedynym znakiem istnienia człowieka są pozostałe po nim rzeczy. Jak ślady,
których nie da się zatrzeć”
Autorka
świetnie ujęła emocje, tajemnice, spiski, które się nagromadziły wokół dworu na
Lipowym Wzgórzu. Mnie, jako czytelnika, powzięła na swoją stronę pisarską i nie
mogę się doczekać kolejnej części! Historie, jakie opisuje, ujmują człowieka za
serce, a niekiedy wzruszają do łez, prowadzą także do wielu myśli, do refleksji
nad wieloma życiowymi rozterkami, z którymi zmagać się może każdy z nas. Piękny
krajobraz z majestatyczną budowlą, z którą wiążę się tyle tradycji, historii,
tajemnic, a przede wszystkim gościnności Anieli Horczyńskiej, która jako
gospodyni jest niesamowita. Czytając „Podaruj mi jutro” czułam się tak, jakbym
była w tym dworze i razem z bohaterami dzieliła sekrety, przeżycia, swój los.
Oderwałam się całkowicie od rzeczywistości, zatapiąjąc w malowniczym
krajobrazie Lipowego Wzgórza, gdzie gościł spokój i wyśmienita atmosfera, do
której człowiek aż lgnie! Ja spędziłam ten czas w świetnym towarzystwie i nie
mogę się doczekać dalszych przygód! Autorka trzymała w napięciu aż do ostatnich
stron, aż do ostatniego zdania. Wszystkie tajemnice się wyjaśniły, a ja miałam
niesamowitą frajdę z możliwości ich odkrywania razem z bohaterami. Ciekawość mnie
zżera, czym Ilona zaskoczy w kolejnej części. Gorąco polecam!
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J./Jula
To na pewno jest bardzo dobrze że takie ciekawie artykuły na tym całym blogu są.Mnie naprawdę to się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuń