„Kosmiczne
zachwyty”
Autor:
Neil deGrasse Tyson
Kategoria:
astronomia, astrofizyka, literatura naukowa
Wydawnictwo:
Insignis
Stron:
304
Tłumaczenie:
Dominika Braithwaite
Kosmos,
Układ Słoneczny, planety i cały fizyczno-astronomiczny świat to coś, co
interesowało mnie od najmłodszych lat. Jako dziewczynka biegałam z lornetką na
balkon, by obserwować gwiazdy oraz, jak wtedy myślałam, z pewnością Plutona!
Cóż, fascynacja tą dziedziną nie zniknęła, a w późniejszym czasie mocno się
nasiliła, dzięki czemu zgłębiałam wiedzę, robiłam własne notatki, oglądałam
filmy dokumentalne, aż wreszcie zaczęłam czytać. Wszechświat i jego elementy to
coś, czego nie jesteśmy w stanie pojąć za jednym zamachem, a takie książki jak
chociażby „Astrofizyka dla zabieganych” czy „Kosmiczne zachwyty” pomagają w
zrozumieniu wielu aspektów naukowej sfery. Obie pozycje pochodzą od jednego,
naprawdę świetnego autora, jakim jest Neil deGrasse Tyson, astrofizyk,
absolwent Bronx High School of Science, Uniwersytetu Columbia oraz Uniwersytetu
Harvarda. Zdobył licencjat nauk fizycznych oraz doktora astrofizyki. Mamy więc
do czynienia z bardzo mądrym, inteligentnym, charyzmatycznym człowiekiem z
pasją i zamiłowaniem do dziedzin, którymi się zajmuje.
„Wszechświat
nie wydaje mi się zbiorem obiektów, teorii i zjawisk, ale przedstawieniem
teatralnym, w którym aktorzy poddają się wymyślnym zwrotom akcji”
„Kosmiczne
zachwyty” to zbiór osiemnastu rozdziałów, z czego każdy z nich opowiada o czymś
zupełnie innym, łącząc książkę w jedną całość. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać na
temat początków nauki, najważniejszych naukowców, twórców wszelakich praw,
działań czy wzorów, znajdzie takowy rozdział. Jeśli ktoś woli skupić się na
planetach, Układzie Słonecznym, prędkości światła, asteroid, materii lub
antymaterii, również znajdzie coś dla siebie. Książkę wyróżnia specyfika ujęcia
tych tematów. Czytelnik nie ma do czynienia z ciągłym naukowym żargonem, gdyż
pan Tyson posługuje się takim językiem, by w jak najprostszy sposób wyjaśnić
odbiorcy trudne do pojęcia zagadnienia. Jako osoba, która na ogół nie zna się
zbyt dobrze na chemii czy fizyce, byłam w stanie pojąć o wiele więcej, niż na
początku zakładałam. W końcu powrót do wzorów, do praw Newtona, do liczenia
odległości między jedną planetą a Słońcem, to niekoniecznie coś, na czym się
znam i lubię. Mimo wszystko autor sprawił, że z przyjemnością odkrywałam
tajemnice fizyki oraz całego naszego wspaniałego, wciąż niezbadanego kosmosu.
„W
dzisiejszych czasach ocenianie rzeczywistości wyłącznie na podstawie tego, co
możemy zarejestrować za pomocą pięciu zmysłów, jest bardzo ryzykowne”
Neil
opowiada w swoich tekstach o bardzo interesujących, niekiedy zaskakujących
kwestiach dotyczących kosmosu, jak również naukowców (tych dawnych oraz tych
współczesnych). Łatwość czytania tej książki zawdzięcza się przede wszystkim
temu, w jaki sposób autor podchodzi do tematu, jak potrafi rozbawić,
przedstawić dane zagadnienie. Nie jest to poważny, typowo naukowy zbiór, gdyż
pojawiają się również myśli Neila, jakiś zabawny komentarz czy uwaga. Przyznam
szczerze, że chociaż natrafiałam na rozdziały, przez które było mi ciężko
przebrnąć z uwagi na nadmiar naukowej sfery, i które niekoniecznie w pełni
rozumiałam, były ciekawą lekcją na przyszłość. Oczywistym jest to, iż nie
wszystko co z kosmosem związane, zawsze będzie interesujące i wręcz
pochłaniające. Kiedy mowa o gęstościach czy odległościach, o wzorach, danych i
tym podobne może to przerażać, jednak gdy naszą celebrytką jest planeta typu
Mars lub Wenus, włączamy ciekawość. Książka Neila była o tyle lepsza od
innych popularno-naukowych pozycji, że nawet, gdy właśnie pojawił się
trudniejszy wątek, autor znakomicie w nim brnął, używając ironii czy
zabawniejszych komentarzy, co, jak dla mnie, było sporym ułatwieniem.
Myślę,
że „Kosmiczne zachwyty” nie będą pozycją dla każdego. Jeśli jako czytelnik nie
przepadasz za taką tematyką, jaką porusza w swoim dziele Neil deGrasse Tyson,
nie wciągniesz się w tę lekturę. Jeśli jednak uwielbiasz rozprawiać nad
kosmosem, gwiazdami, asteroidami, planetami oraz całą tą otoczką, a odkrywanie
nowych faktów to coś, co naprawdę cię fascynuje, z pewnością to książka dla
ciebie. Nie trzeba zdobyć magistra z fizyki, by móc przeczytać „Kosmiczne
zachwyty”. To książka, którą zrozumieją ci, co nie są orłami z tego przedmiotu,
lecz pragną dowiedzieć się czegoś więcej o wciąż niepojętym Wszechświecie. Ciekawostki,
interesujący powrót do przeszłości, do początków zarówno nauki, tak i kosmosu.
Myślenie, że ta dziedzina już niczym nas nie zaskoczy, to bardzo złe myślenie,
ale dlaczego, skąd ten wniosek? No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko
zachęcenie was do zapoznania się z „Kosmicznymi zachwytami”, które szczerze
mówiąc, naprawdę zachwycają. Nie chcę za dużo zdradzać, co pojawia się w środku
książki oprócz tego, co już wymieniłam, ale wierzcie, jest do czego wracać!
Jako czytelniczka, która (ze wstydem się przyznaję!) nie czytała poprzedniej
pozycji Neila czyli „Astrofizyka dla zabieganych”, po przeczytaniu „Kosmicznych
zachwytów” na pewno tego nie odpuszczę. Muszę mieć obie perełki w swojej
biblioteczce. Ta piękna, barwna okładka zawiera równie barwne, świetne, ciekawe
treści, a ja z całego kosmicznego serca mogę śmiało polecić tę lekturkę nawet
dla osób, które zajmują się tą dziedziną raczej amatorsko.
„Coś
niedobrego musiało się zdarzyć zarówno na Marsie, jak i na Wenus. Czy Ziemi też
grozi podobne niebezpieczeństwo? Jako gatunek coraz ryzykowniej korzystamy ze
środowiska naturalnego, nie bacząc na długofalowe skutki naszych poczynań. Kto
by pomyślał, że badania naszych najbliższych kosmicznych sąsiadów – Marsa i
Wenus – zmuszą nas do autorefleksji?”
Za możliwość przeczytania
książki dziękuję Wydawnictwu Insignis oraz NieGrzecznym Dziewczynom z bloga: NieGrzeczne Dziewczyny Recenzują
Do
poczytania, kosmiczni przyjaciele!
Arystokratka
A.
Z jednej strony ta książka wydaje mi się ciekawa, bo astronomia i gwiazdy, i planetoidy, i gwiazdozbiory, a z drugiej jest ta przeklęta fizyka, której nie znoszę z całego serca.
OdpowiedzUsuńswiatwedlugkasi.blogspot.com
Szczerze mówiąc te rozdziały o fizyce można śmiało pominąć, myślę, że raczej niew wpływają na całość książki. Same artykuły właśnie o gwiazdach, planetach i całym Układzie Słonecznych były totalnie wciągające i przyjemne! ;)
Usuń/Aga