sierpnia 20, 2018

Mój ulubieniec od wielu lat, czyli "Pięć osób, które spotykamy w niebie"!


„Pięć osób, które spotykamy w niebie”
Autor: Mitch Albom
Kategoria: literatura współczesna, amerykańska
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 200

Swoją recenzję zacznę od dobrego cytatu, który mniej więcej obrazuje, o czym będzie moja ulubiona od lat książka. Ciężko pisze się opinię czegoś, co uwielbia się ponad wszystko inne, do czego wraca się przynajmniej raz w tygodniu, by poczytać zaznaczone fragmenty, ale trzeba jakoś zacząć, żeby potem móc skończyć.

„— W niebie każdy spotyka pięć osób — powiedział nagle Niebieski Człowiek. — Przekonasz się, że wszystkie te osoby nie bez powodu pojawiły się w twoim życiu. Wtedy mogłeś nie znać tego powodu. Po to jest niebo. Żeby zrozumieć sens życia na ziemi”

„Pięć osób, które spotykamy w niebie” jest moją pierwszą książką od Mitcha Albom i wiążę z nią wiele miłych wspomnień. Przeczytałam ją jako zaledwie czternastoletnia dziewczyna, która miała problemy z ukierunkowaniem swojej wiary. Na plaży, pośród innych wesołych leniuchów, zagłębiałam się w wizję nieba według Mitcha. Na początku ciężko było mi się przestawić z pogodnej, lekkiej literatury, na taką bombę trudnych tematów. Pierwszy raz sięgnęłam po taki gatunek, jaki serwuje nam autor. Przy moich problemach ze zrozumieniem, w co wierzę, a potem przy lekturze na plaży wiele zrozumiałam, wiele się również dowiedziałam i odkryłam sporo nowych przemyśleń, które na ogół chowały się gdzieś w zakamarkach mojego umysłu. Po raz kolejny Mitch Albom poruszył trudny motyw, lecz ubrał go w barwną, pełną emocji opowieść, dzięki czemu wszystko łatwiej się czytało.


Historia opowiada o weteranie wojennym, starszym Eddiem, którego życie skupia się wyłącznie na pracy mechanika w wesołym miasteczku, gdzie każdy go zna, każdy szanuje i lubi, ale poza tym nikt go też nie dostrzega. Nie dostrzega tak naprawdę. Mężczyzna w dniu swoich urodzin umiera poprzez tragiczny wypadek, próbując uratować małą dziewczynkę. Od tej pory Eddie poznaje całkiem inny świat. Wstępuje do nieba, które w ogóle nie przypomina niesamowitego ogrodu pełnego kwiatów, łąk, wodospadów czy śpiewających aniołów. Starszy pan, umierając, trafia na prawdziwą podróż po swoim życiu. Poznaje pięć osób, które mają mu pomóc dostrzec sens jego egzystencji, które z jakiegoś konkretnego powodu musiały pojawić się na drodze Eddiego. Mężczyzna dopiero w niebie potrafił zrozumieć wiele istotnych faktów oraz wydarzeń, czy również zachowanie jego najbliższych, w szczególności ojca.

„Niczyje życie nie idzie na marne — orzekł Niebieski Człowiek. — Na marne idzie jedynie ten czas, kiedy myślimy, że jesteśmy sami”

Książkę przeczytałam również w późniejszym wieku dla przypomnienia, odświeżenia starych, bardzo dobrych pozycji. Musiałam jeszcze raz wgłębić się w historię Eddiego, jego ścieżki po niebie. „Pięć osób” to dla mnie pozycja, którą się pochłania, wczytuje, zapamiętuje każdy możliwy fragment. Wizja pośmiertnego życia, którą wykreował Mitch Albom już na początku przypadła mi do gustu, bo zawsze interesowałam się niebem czy nawet piekłem. Kogo choć raz nie zastanawiał fakt, jak tam jest, jak jest po drugiej stronie? Każdy w końcu zadaje sobie to pytanie, a odpowiedzi brak, tymczasem mamy doskonałą książkę, po trosze obrazującą dobrą wizję nieba. Mitch sprawił, że zaczęłam wierzyć, iż po drugiej stronie naprawdę coś nas czeka. Choćby zrozumienie pewnych wydarzeń za życia, zrozumienie osób, których nie potrafiliśmy zrozumieć wcześniej.

„Rzeczy, które zdarzyły się przed naszym urodzeniem, też mają wpływ na nasze życie — odparła. — Podobnie jak ludzie, którzy żyją przed nami”

Każdy ma swoją własną wizję tego, co spotka nas po śmierci. Nie neguję innych teorii, jeśli jednak miałabym ponownie wierzyć, wierzyłabym w niebo, które opisał czytelnikom Mitch Albom. Porozmawianie z pięcioma osobami, przedstawiającymi sens naszego istnienia, to dobre zakończenie żywota na ziemi. Mały powrót do dawnego świata i do kochanych przez nas ludzi, pracy czy miejsc. Historie, które opisuje autor, nie są książkami na chwilę, na jeden moment czy na szybki strzał, bo „o, krótkie, to pójdzie raz-dwa!”. Nie, nie i jeszcze raz nie! Powieści pisane przez pana Alboma odznaczają się wartością. „Pięć osób, które spotykamy w niebie” to pozycja z przesłaniem, to pozycja do poczytania na spokojnie, powoli. Nie ma co spodziewać się fanfarów czy niesamowitych zwrotów akcji. Warto jednak spodziewać się cudownych bohaterów. Nie jednego, a wielu. Każdy z nich jest ważny w książkach tego autora, każdy z nich ma dobrze wykreowany charakter, poglądy jak również własne wizje. Narracja również jest ciekawie prowadzona, gdyż pojawiają się liczne wspomnienia, powroty do przeszłości, wydarzenia po śmierci Eddiego oraz aktualne rozmowy w niebie. Na początku można się troszkę pogubić, ale z czasem czytelnik przyzwyczaja się do wszystkiego, powoli brnąc dalej z głównym bohaterem po zakamarkach jego nowego świata.

„[…] nikt nie rodzi się z gniewem. Kiedy umieramy, dusza uwalnia się od niego. Ale teraz, tutaj, aby przejść dalej, musisz zrozumieć, dlaczego w życiu czułeś to, co czułeś, i dlaczego już dłużej nie musisz tego czuć”

Całym sercem będę polecać tę lekturę. Pomimo licznych wątpliwości w zakresie wiary, książkę czytałam z największą przyjemnością, wgłębiając się w poglądy, o których wcześniej nawet nie myślałam za długo. „Pięć osób, które spotykamy w niebie” to bardzo dobra pozycja, nosząca ze sobą wiadro wartości i przesłań. Nie jest dla wszystkich, to trzeba zaznaczyć na wstępie, ale na pewno dla czytelników poszukujących czegoś właśnie w takim gatunku. Nie chcę się już więcej rozwodzić na temat tej powieści, gdyż zabrałabym całą magię z czytania, lecz musicie mi wierzyć na słowo, że jest to po prostu dobra książka, którą warto przeczytać. Arystokratka J. skorzystała z mojej polecajki, dzięki czemu „Pięć osób, które spotykamy w niebie” pięknie zdobi jej półkę, a ona sama pozaznaczała tam tyle fragmentów, że głowa mała, co tylko świadczy, iż moje słowa płyną prosto z serca i z uwielbienia do tej pierwszej książki z rodzaju tych „głębszych”. Na zakończenie rzucę Wam cytatem i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będziemy mogli podyskutować o moim czytelniczym faworycie od lat.

„Czasami, gdy składasz w ofierze coś naprawdę cennego, wcale tego nie tracisz. Ty tylko przekazujesz to komuś innemu”

Do poczytania,
Arystokratka A. J

2 komentarze:

  1. Chyba słyszałam o tej książce. Ta recenzja bardzo mnie zaciekawiła, a szczególnie to jaka wizja nieba może być tam przedstawiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizja autora jest naprawdę ciekawa i zaskakująca. Książkę ogromnie polecam <3 /Aga

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger