sierpnia 07, 2018

Jak człowiek odmierza czas, czyli "Zaklinacz czasu"


„Zaklinacz czasu”
Autor: Mitch Albom
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Znak Literanova
Stron: 288

Nieraz zachwycałam się nad moim ulubionym pisarzem Mitchem Albomem. Pisałam o jego wspaniałych, głębokich, dobrych książkach. Wspominałam o faworycie czyli „Pięć osób, które spotykamy w niebie” oraz recenzowałam „Wtorki z Morriem”. Przyszła teraz kolej na następną, niebiańsko świetną lekturę „Zaklinacza czasu”. Od paru lat polowałam na tę książkę, jednak nie ruszałam jej w obawie, że będzie słabsza niż inne, które czytałam. Jakże się pomyliłam, ruszając w tango z Mitchem i jego tworem. „Zaklinacz” ponownie dał mi sporo do myślenia, sprawił, że na chwilę zatrzymałam się z bieżącymi sprawami i filozofowałam na temat czasu, na temat tego, jak ludzie pędzą w swoim pociągu zwanym życiem. By troszkę napomknąć, o co chodzi w „Zaklinaczu” zaczniemy od samego początku.


Czy da się żyć bez odmierzania czasu? Czy to w ogóle możliwe? Kto tak naprawdę był pierwszą osobą, która rozpoczęła cykl mierzenia sekund, minut czy godzin? Otóż rzadko kiedy używamy tego określenia, lecz za wszystko odpowiedzialny jest Ojciec Czas. Oczywiście jest o nim mowa w tejże książce. „Zaklinacz” przedstawia nam historię paru osób, których drogi spotykają się ze sobą w najmniej oczekiwanym momencie. Dor z całkiem innego świata, bardzo odległego, dawnego i starego; Sarah Lemon czyli współczesna nastolatka, dla której jednymi z ważniejszych spraw to sprawienie, by wymarzony chłopak rzeczywiście stał się jej chłopakiem, oraz Victor Delamonte, bogaty osiemdziesięciolatek. To właśnie ich historie w pewnym momencie łączą się ze sobą, a cała trójka skazana jest na swoje towarzystwo. Odbędą niesamowitą podróż po… czasie.

„Tylko człowiek odmierza czas.
Tylko człowiek wybija godziny.
I właśnie dlatego jedynie człowiek doświadcza paraliżującego strachu, którego nie zniosłoby żadne inne stworzenie.
Strachu przed tym, że zabraknie czasu”

Kolejna książka Mitcha, która zachwyciła mnie swoją prostotą. Autor posługuje się prostym, lekkim językiem bez zbędnego koloryzowania, przesadzania. Wszystkie jego słowa trafiają tam, gdzie powinny od samego początku. Do serca i umysłu. Czytelnik za pomocą dobrze napisanej historii trójki różnych od siebie ludzi, może wgłębić się w trudny temat, jakim jest przemijanie czasu. Mitch zawsze tworzy niesamowitych bohaterów, którzy powoli prowadzą nas po ścieżce obranego przez autora motywu. Niejednokrotnie wbija nam szpile, uświadamiając, jak z wielu rzeczy nie zdajemy sobie sprawy lub pomijamy je w codziennym życiu, zajmując się ważniejszymi czynnościami. Czasami człowiek potrzebuje takiego małego impulsu, dzięki któremu będzie mógł zmienić swoje życie albo chociaż sposób myślenia. „Zaklinacz czasu” tym właśnie potrafi być. Dobrym impulsem.
Historia Dora, jednego z bohaterów, całkowicie mnie wzruszyła, a jak często lubię wspominać: nie wzruszam się ot tak, z byle powodu. Całość musi być tak rewelacyjnie opisana, bym mogła uronić łzę. Mitch Albom sprawia, że ronię ich zbyt wiele i to przy każdej jego książce. Ledwo wytrzymałam na „Wtorkach z Morriem”, ledwo wstrzymywałam łzy przy „Pięć osób, które spotykamy w niebie” albo „Pierwszy telefon z nieba”, tak samo było z „Zaklinaczem”.

„Czasem, kiedy nie dostajemy miłości, której pragniemy, dawanie czegoś drugiej osobie pozwala nam myśleć, że w końcu ją dostaniemy”

Dopisek na okładce „Dla miłośników Alchemika” może i jest zgodny z prawdą, ale ja dodam więcej. W porównaniu z Alchemikiem od Paula Coelho, „Zaklinacz” jest o niebo lepszy, o wiele bardziej wartościowy i prostszy w odbiorze. Przedstawia trudny temat w dobrej historii trzech osób z całkiem różnych światów. Mamy tu człowieka, który spędził samotnie w jaskini tyle czasu, co by nam się nawet nie śniło; mamy bogatego pana, który za pieniądze chce kupić nawet nieśmiertelność; mamy również współczesną nastolatkę, która odtrącana przez wszystkich, szuka ukojenia w zabawie ze śmiercią. Cóż ja mogę więcej dodać, by zachęcić? Chyba niewiele, ale wierzcie mi, „Zaklinacz” to po prostu opowieść o znaczeniu czasu. To opowieść, którą warto przeczytać i nie zapominać o niej, w której trzeba zaznaczać kolorowymi karteczkami najlepsze momenty, a naprawdę jest ich sporo. Pozostawię was w tym momencie. Myślę, że — o ironio — to dobry czas ;) Teraz wasza kolej, by poznać tę fenomenalną, świetnie napisaną historię.

„Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie — powiedział starzec. — Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba”

Do poczytania,
Arystokratka A. J

2 komentarze:

  1. Ta książka jest na mojej liście do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa czy Ci się spodoba, bo warta przeczytania na pewno jest i bardzo mocno ją polecam <3 /A.

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger