lipca 27, 2019

"Zemsta pachnie wilkiem" czyli wilkokrwiści na topie!



„Zemsta pachnie wilkiem”
Autor: J.G. Latte
Kategoria: Kobieca/Fantasy
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 361

Pierwszy raz usłyszałam o tej książce na jednym z portali społecznościowych i już wtedy wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Powiem szczerze, że natrafiam na takie książki bardzo rzadko, gdyż ich ilość jest mała nad czym ubolewam. Tematyka dla mnie idealna, ponieważ uwielbiam czytać o zmiennokształtnych, o takim świecie. „Zemsta pachnie wilkiem” od razu trafiła na listę książek do przeczytania. Byłam ciekawa jak autorce uda się debiut, wręcz zżerało mnie to. Kiedy sięgnęłam po tę pozycję, zostałam zaskoczona nie tylko jej językiem, a stylem Latte, dzięki któremu szybciej się czyta, a także czerpie się z tego przyjemność. Przez pierwsze strony Latte rzuca czytelnika na głębokie morze emocji, gdzie panuje mrok, gniew, przerażenie wymieszane z bólem. W świecie istot nadprzyrodzonych dość często panuje przemoc, agresja, czy nawet śmierć. Brutalne sceny, które opisywała Latte wypadły świetnie, a wręcz zatkały mnie, gdyż naładowane były taką dawką emocji, która jest w stanie przenieść czytelnika nie tylko do odczuć postaci, a do jej umysłu. W pewnym momencie miałam wrażenie, jakbym siedziała w głowie bohaterki. Odkrywając jej uczucia, jej myśli.


Pierwsze spotkanie. Pierwszy kontakt wzrokowy. Pierwszy dotyk. Spotkanie Marty z Nazarem nie można nazwać dość szczęśliwym, a raczej rzekłabym, że wydarzyło się w dość traumatycznym momencie. Pierwsze spotkanie, po którym siła wraz z magnetyzmem nie pozwoliły o sobie zapomnieć. Alfa wiedział, że to była kobieta jego życia. Nie była pierwszą, ale ostatnią na jego drodze. Została wybrana przez wilka. Zawsze zadziwiały mnie pierwsze spotkania bratnich dusz u zmiennokształtnych, gdyż były nie tylko wyjątkowe, a piękne. Ta więź, która z każdą chwilą pogłębia się, zacieśnia się. Uczucie, które obezwładnia, sprawiając, że jest się podatnym na zranienie. Bohaterka pragnie zemsty na swoim oprawcy, na zdrajcy watahy Nazara. Powiem szczerze, że każde spotkanie z Kalebem doprowadzało mnie do czystej furii. Nie znosiłam go. Zastanawiałam się nad tą postacią wielokrotnie. Jak można być tak zepsutym do szpiku kości, by nie patrzeć na uczucia i bezpieczeństwo innych? Istnieją takie jednostki, a dwie z nich już poznałam. Inna istota o nadprzyrodzonych zdolnościach także sprawiła u mnie takie odczucie jak Kaleb, ale wywołała też inne dość mieszane emocje. Eleonora wzbudziła we mnie wstręt do tego, czym się żywiła, by powiększyć swoją moc, ale i sprawiała, że miałam szczerą ochotę zacząć się śmiać z jej postępowania. Na zewnątrz kusiła swoją nieskazitelnością, zakrywając swoją szpetną naturę głęboko wewnątrz. Nie dało się jej nie przyznać zadziwiającej urody, pod którą kryło się zło, a także paskudny charakter. Tylko jedno mnie w niej oczarowało, a właściwie oczy, które pod wpływem używania mocy, zmieniały się. Miałam wrażenie tak jak Marta, Nazar i reszta bohaterów, że w oczach Eleonory rozpętywała się burza z piorunami. Wyładowania, które były w tęczówkach, zaczarowywały, a także hipnotyzowały.

„To oczyszczenie okazało się nie tylko czysto fizyczne, było również swoistego rodzaju katharsis. To był pierwszy prawdziwy płacz od nocnego zdarzenia, w którym miała nieszczęście grać główną rolę. Pierwsza słabość, na którą pozwoliła jej wojownicza natura. Chyba właśnie tego potrzebowała, przyznania się przed samą sobą, że jakaś część jej osobowości została zniszczona, a reszta przeżyła, gotowa do odbudowy”

Następna istota o nadprzyrodzonych zdolnościach, którą miałam okazję poznać razem z Martą to krwiopijca Wasyl, który swoją aurą wzbudził we mnie przerażenie swoją postacią. Mrok, który go spowijał, zdawał się nie mieć końca, a jego początek był równie przerażający. Z reguły nie przepadam za wampirami, gdyż nie wzbudzają we mnie tej fascynacji, tej magii, co zmiennokształtni. Jedyne, co krwiopijca obudził to wstręt, te istoty nie tyle co mnie przerażają, a sprawiają, że mam ochotę biec jak najdalej od nich.  Nie można nie wspomnieć o jakże nieziemskich bliźniakach, którzy mnie ujęli. Od samego początku wyczekiwałam momentów, kiedy jeden z nich, a mianowicie Awram coś powie, zdarzały się takie chwile, ale były rzadkością, gdyż zmiennokształtny nie lubił się udzielać publicznie, a nawet wśród swoich, jedynie do brata. Awdiej urzekł mnie swoim charakterem i poczuciem humoru, bez którego nie byłby sobą. Oczywiście uwielbiałam momenty, kiedy nazywał Martę królewną, a ona nie raz i nie dwa miała ochotę mu przywalić. Była sytuacja, gdzie faktycznie Awdiej oberwał, a ja śmiałam się do rozpuku, bo wiedziałam, że wojownicza natura Marty nie pozwoli jej tego przemilczeć.

„Jedni mówili, że zmiennokształtność jest ich przekleństwem, ale on uważał zupełnie inaczej. To akceptacja tylko jednej partnerki przez wilka była prawdziwą klątwą. Gdy wybranka nie chciała cię lub po prostu umarła, w najlepszym wypadku spędzałeś samotnie resztę życia, wypełniony niczym niezastąpiona pustką, w najgorszym — twoje zmysły gotowały się i stając sie zagrożeniem dla wszystkich, musiałeś zostać zgładzony”

Jedną z tych smutnych postaci jest jak dla mnie Aleksy nazywany przez Martę Rudym Warkoczem. Postać, na której nałożył się niewyobrażalny ból, smutek, strata, cierpienie. W pewnym momencie współczułam mu, bo musiał żyć z piętnem, które pozostawił po sobie bliska mu osoba. Mrok, który zaczął go ogarniać, uczucia, które pragnęły wraz z jego bestią wydostać się na zewnątrz i rozpętać potężną burzę. Zawsze samotny, zawsze sam. Izolacja od reszty na przykład podczas wspólnego posiłku na stołówce pokazywała, że mężczyzna wolał spędzać ten czas samotnie, w ciszy, w swoim towarzystwie, które mu w zupełności wystarczało. Były momenty, kiedy rozmawiał z kimś innym, a mianowicie z Martą, to miałam wrażenie, że ta dwójka była na dobrej drodze do zawarcia więzi przyjacielskiej, choć bohaterka musiała zdobyć wpierw zaufanie, podziw, szacunek Rudego Warkocza.
Buzuje we mnie wiele emocji po zakończeniu tej książki i mam nadzieję, że na tym autorka nie poprzestanie, gdyż miałabym niezmierną ochotę już zacząć coś czytać spod jej pióra. Świat, który obsadziła w prawdziwych realiach był nie tyle, co dobry, a moim zdaniem wyśmienity. Każdy najdrobniejszy szczegół czytelnik mógł sobie zobrazować, a wręcz razem z bohaterami go odczuwać. Magia, która zamieszkała w tej książce nie opuszcza odbiorcy aż do samego końca. Nie dało się nie przywiązać do głównych bohaterów, Rudego Warkocza, czy Awdieja i Awrama, bez nich nie byłoby tej iskry, którą ma w sobie „Zemsta pachnie wilkiem”. Latte wzbudziła we mnie całą gamę emocji, która wciąż jest intensywna i wciąż na nowo o sobie przypomina. Adrenalina aż do teraz gra mi w żyłach, ta intensywność akcji, napotykane istoty. Ja jestem pod pełnym podziwem tej historii i mam nadzieję, że to nie ostatnia książka autorki. Język bohaterów, a w szczególności Marty był ostry, pikantny i wojowniczy tak jak jej natura. Nie mogłam wyjść z podziwu walki, determinacji, ale i odwagi bohaterki, co także zauważył Nazar. Zanurzyłam się w tym świecie i żal było z niego wychodzić, bo wciąż tam tkwię, uwięziona. Ta historia ma w sobie ogień, który zdolny jest sparzyć, gdy się za blisko podejdzie. Gorąco polecam Wam tę pozycję! Jest warta przeczytania! Poczujcie w sobie jej dzikość, jej pęd!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

4 komentarze:

  1. WOW!!! Co za super recenzja, zachęcająca do przeczytania. No skusiłaś mnie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę fajnie napisane, chyba sięgnę po tę pozycję. Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka jest rewelacyjna. Też podzielam entuzjazm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co podzielać, książka wypadła naprawdę świetnie. ;)

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger