lipca 18, 2019

"Milion nowych chwil", wzruszająca powieść dla tych, którzy utracili nadzieję na lepsze jutro!


„Milion nowych chwil”
Autor: Katherine Center
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: MUZA
Stron: 416
Tłumaczenie: Anna Rajca-Salata
Premiera: 17 lipca

Wzruszająca powieść, która chwyci za serce niejednego czytelnika. Zanim zabrałam się za lekturę, poznałam krótką opinię mojej mamy, która zaczęła książkę przede mną. Stwierdziła jednym zdaniem, że dawno nie czytała czegoś tak dobrego i ujmującego. Po tej krótkiej rekomendacji wiedziałam, że się nie zawiodę. Gdy tylko przyjechałam do rodzinnego domu, zaczęłam przygodę z powieścią, która rzeczywiście złapała za serce, wzruszyła do łez, ale i dała sporo do myślenia. „Milion nowych chwil” to rzeczywiście wyjątkowa książka, którą będę śmiało polecać. Zawsze powtarzam, że dla mnie kluczową rolę odgrywają emocje. Absolutnie nie może ich zabraknąć, a jak będzie więcej, to narzekać nawet nie będę. Uwielbiam, gdy odczuwam książkę całą sobą, a z tą właśnie tak było.

„— Po prostu umrzemy. — Pstryknęła palcami.
— Mówisz tak, jakby to było łatwe.
— Umrzeć jest łatwo. Trudniej jest żyć”

Historia opowiada o dwudziestokilkuletniej Margaret, której nagle życie runie niczym domek z kart. Choć posiada, wydaje się, wszystko, czego potrzebuje każdy człowiek do pełnego szczęścia, ta jedna chwila, jedno wydarzenie sprawia, że całe to wszystko będzie powoli zanikało. Panicznie bojąca się latać samolotami wsiada na pokład wraz z bliską jej osobą, której ufa bezgranicznie. Chip naciąga zaufanie ukochanej, sprawiając, że niszczy kobiecie życie do szpiku kości. Po tragicznym wydarzeniu nic nie jest takie samo. Na Margaret spływa lawina nieszczęścia i pecha, kontrolująca matka zaczyna być powodem do nerwów, sekrety siostry smutkiem na sercu, a tajemniczy, gburowaty Ian, fizjoterapeuta ze szpitala obiektem zainteresowania.



„Milion nowych chwil” właściwie nie porusza czegoś nowego i świeżego. Można rzec, że temat został wałkowany wiele razy, wielokrotnie już wzruszał, pozbawiał czytelników kolejnych łez, a jednak Katherine Center udało się zrobić coś, dzięki czemu jej książkę można wpisać na listę tych wyjątkowych i godnych zapamiętania. Od początku prowadzi fabułę lekkim stylem, stylem emocji grających na duszy czytelnika długą pieśń złożoną z różnorodnych uczuć. Margaret to równie wyjątkowa postać, co sama powieść. Nie potrafiłam jej nie polubić. Wręcz przeciwnie. Była bohaterką, którą osobiście chętnie bym spotkała, a nawet się zaprzyjaźniła. Ogromnie współczułam tego, co przydarzyło jej się w życiu i liczyłam, że w końcu spotka ją ponowne szczęście, na które zasługuje każdy człowiek. Wizyta w szpitalu sporo się przeciągnęła, jednocześnie zwalając na naszą bohaterkę same nieszczęścia. Mimo to podziwiałam ją, bo choć niejednokrotnie miała ochotę się poddać, postanowiła walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu. Udowodniła, że po każdej potyczce można się podnieść, każdy ból można zastąpić ukojeniem, prawie każdą ranę mentalnie zagoić przy odpowiedniej maści. W przypadku Margaret maścią było na pewno spotkanie z siostrą oraz zakolegowanie się z tajemniczym fizjoterapeutą. Bohaterowie tej powieści są tak różnorodni, na swój sposób bardzo wyjątkowi. Ian, pewien ważny ktoś, kupił mnie na wejściu. Ten facet, chociaż potrafił nie raz i nie dwa zdenerwować, ma dobre, złote serce i zasługiwał na prawdziwe szczęście, tak samo jak Margaret. Siostra Maggie, Kitty, to również postać, której kibicowałam, której współczułam, a która wzbudziła we mnie ogromną sympatię. Była chyba najbardziej kolorową bohaterką tej książki. Gdy o niej czytałam, w głowie miałam tysiące różnych barw, które mogłyby opisać tę żywiołową, otwartą, dość bezpośrednią, inteligentną młodą kobietę.
W „Milion nowych chwil” ujął mnie także wątek rodzinny. Nie był on głównym tematem powieści, jednak grał istotną rolę w życiu głównej postaci, Margaret. Ujawniony sekret matki, problem siostry, która odeszła bez wieści, to wszystko sprawiało, że w niektórych momentach współczułam wielu postaciom naraz. Cieszę się więc, że autorka postanowiła zawrzeć w swojej książce nie tylko wątek romantyczny, ale i coś więcej. Głębie, ważne wartości, nadzieję dla tych, którzy jej nie posiadają, dużą dawkę emocji, wspaniałą fabułę, która dostarcza tego, co najlepsze dla czytelników, bohaterów, z którymi chciałoby się zaprzyjaźnić, pójść na kawę (ewentualnie udusić gołymi rękami). Katherine sprawiła, że nawet moja mama, w tym ciężkim dla niej okresie, zaczęła odczuwać coś takiego jak nadzieja na lepsze jutro, nadzieja po tragicznych chwilach, wydarzeniach, które zmieniają dosłownie wszystko.

„Co do mnie, zawsze podejrzewałam, że chaos góruje nad porządkiem. W pojedynku Człowieka z Przyrodą stawiałam na Przyrodę”

Napisana lekkim, przyjemnym językiem powieść sprawia, że można ją pochłonąć w jeden dzień. Osobiście zajęło mi to właśnie tyle, ponieważ pędziłam ze strony na stronę. To wszystko dzięki stworzonej przez Katherine wyjątkowej historii, która zostanie ze mną na niewiarygodnie długo. W pamięci i sercu. Wiem, że gdy będę potrzebować kopa nadziei, kopa wiary w siebie, swoje możliwości, będę myślałam, że życie wali mi się na głowę i nie jestem w stanie tego zatrzymać, wrócę do „Milion nowych chwil”. Bo daje milion nadziei na nowe chwile. Na nowe, lepsze chwile.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.



Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie bardzo ciekawa i niezwykle wzruszająca. Nie taka banalna, jakby mogło się wydawać. :D

      /Aga

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger