lipca 06, 2019

ZAPOWIEDŹ PATRONACKA: BENNY POWRACA!


Zapowiedź patronacka!

Już 14 sierpnia ukaże się nasz kolejny patronat medialny, czyli „Nowa laleczka”, trzeci tom jednej z najmroczniejszych serii, jakie kiedykolwiek czytałam. Wciągająca, intrygująca i fascynująca po raz kolejny zabierze nas do przerażającego świata Benny’ego i jego Laleczek.


Autor: Ker Dukey & K. Webster
Kategoria: thriller/sensancja/romans
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Dorota Lachowicz
Premiera: 14 sierpnia

BENNY POWRÓCIŁ!

Benny – złamany, samotny, obolały,
stracił ukochaną laleczkę, dom swój i dobytek cały.
Zraniony, choć wciąż żywy, na nowo się odradza,
poznaje kogoś innego, przyjaźń życie mu osładza.
Uczy się świata raz jeszcze, o przyszłość podejmuje walkę,
lecz jedno jest oczywiste – pora znaleźć nową lalkę.
Wtem ze starego cierpienia potworne myśli nadchodzą…
Benny chwyta za nóż. Koszmary znów się odrodzą.

Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się zatracić tak bardzo, że zostałeś jedynie cieniem?
Czyham w ciemności, nie żyję. Egzystuję w tle, gdzie nikt nie zdoła mnie dostrzec.
Moja laleczka mnie zdradziła. Zabiła mnie na więcej sposobów, niż może to sobie wyobrazić.
Ja jednak wciąż czekam. Obserwuję. Pragnę.
Pewnego dnia powrócę, a ona odda to, co mi odebrała.
To zabawne, jak życie się czasem układa…

Na dobry, intrygujący początek wrzucamy fragment prologu prosto od Benny’ego:




„Benny

SKÓRA NA MOIM PRAWYM RAMIENIU jest tak napięta, że poruszanie nim sprawia mi trudność. Nadal czuję przypominający o ranach z przeszłości ból. Pochylam się, by zerwać źdźbło trawy. To pierwszy ruch, który wykonałem od co najmniej czterech długich godzin.
Stoję kilka metrów od mojego dawnego domu. Naszego domu.
Czekam, pragnę, wiem.
Odkręcam butelkę wody, wypijam kilka łyków, po czym wylewam sobie resztę na głowę, co przyjemnie ochładza skórę rozgrzaną panującym wokół upałem. Słońce jest bezlitosne. Świeci jasno na niebie, przywołując mi na myśl tamten dzień, kiedy zobaczyłem swoją niegrzeczną lalkę po raz pierwszy. Była taka młodziutka, taka świeża… Idealna.
Śliczna Laleczka.
Kiedy promienie słoneczne padały pod odpowiednim kątem na jej zwilżone potem włosy, wyglądała, jak gdyby wplotła w nie tasiemki z najprawdziwszego złota. Letnia sukienka, którą miała na sobie, przyklejała się do jej malutkiego ciałka, podkreślając idealne, dziewczęce kształty.
I była tam też jej młodsza siostra…
Zniszczona Lalka.
Macała rączkami moje dzieła sztuki, aż wśród parnego powietrza usłyszałem jej głośne westchnienie, kiedy położyła dłonie na jednej z moich ulubionych lalek. Potrafiła docenić porcelanową perfekcję.
– Piękna lalka dla ślicznej laleczki – zaoferowałem łagodnym tonem głosu.
Siostry równocześnie uniosły na mnie wzrok, a moje serce zabiło nagle o wiele szybciej i mocniej.
Bum.
Bum.
Bum.
Natychmiast zapomniały o zabawce; teraz obchodziłem je wyłącznie ja, patrzący na nie z uśmiechem.
– Nie stać jej na tę lalkę – warknęła moja idealna laleczka, przymrużając śliczne oczęta. Miała zacięty wyraz twarzy, ale zdradzały ją rumiane policzki. Już wtedy wiedziała, do kogo należy. Wiedziała, że jest tylko moja.
Ach, jak łatwo było mi wtedy wziąć sobie to, czego pragnąłem, ale też z jaką łatwością lalka odebrała mi to kilka lat później…
Tak bardzo się zmieniła. Czas ucieka zbyt szybko, tak mało go z nią spędziłem.
Moje wspomnienia znikają, kiedy gromada ptaków zrywa się do lotu z drzewa, które stoi tuż za ruiną mojego dawnego domu. Czekam przy nim z cierpliwością, której nauczyłem się przez lata. Od dnia, w którym mnie zabiła, zaszedłem bardzo daleko.
Lalka nie zadała sobie nawet trudu, by posprzątać po swojej zdradzie. Nie przysłała nikogo, by poszukał moich zwłok.
Zostawiła mnie na pewną śmierć, sądząc, że to już koniec.
I się, kurwa, pomyliła. Oboje się pomylili.
Amatorzy.

***

Trzy lata temu

– Co ty robisz? – pytam, marszcząc brwi i uważnie jej się przyglądając. Lalka patrzy na mnie wyzywająco. W jej oczach widzę podejrzany spokój, kiedy zatrzaskuje drzwi i zamyka nas w celi swojej siostry.
– A na co ci to wygląda?! Zamykam drzwi! – syczy. – Teraz będziemy tu siedzieć i patrzeć na to, co zrobiliśmy! Oboje musimy odpokutować!
Odpokutować? Ona nic nie rozumie. Macy była zniszczona, zbyt szalona, by ryzykować, więc musiałem ją zabić. Jednak ją również, na swój własny sposób, kochałem. Dlaczego lalka tego nie rozumie?!
Zaciskam mocno powieki i uderzam ręką w skroń, ponieważ krzyki, wrzaski w mojej głowie znów zagłuszają myśli, a ja muszę je powstrzymać.
– Ale ona była zepsuta! Nie mogliśmy jej naprawić! – warczę przez zaciśnięte zęby.
– Ty jesteś, kurwa, zepsuty, Benny! Ty. Jesteś. Zepsuty.
Moje mięśnie sztywnieją. Mam wrażenie, że krew przestaje krążyć mi w żyłach i zapycha je niczym zasychający cement.
– Nawet nie waż się tak mówić – ostrzegam.
Laleczka zaczyna płakać, a jej nogi się trzęsą.
– Aresztowaliśmy twojego ojca, Benny – krzyczy do mnie przez łzy. – Przez lata gwałcił małe dziewczynki, a ty tak po prostu pozwoliłeś mu żyć! Przecież wiesz, co zrobił Bethany, i miałeś to gdzieś! – wrzeszczy, oskarżycielsko wskazując mnie palcem. Zawieszam na nim wzrok. To tylko palec, ale równie dobrze mógłby być nożem; kieruje nim we mnie z tak ogromną siłą, jakby chciała mnie ukarać.
Lalka jest przerażona, tak samo jak Bethany. To dlatego mówi o mojej siostrze i próbuje mnie zranić. W końcu jednak zrozumie, że Macy wcale nie jest jej potrzebna. Ma mnie, i tylko my się liczymy. Zostaniemy razem na zawsze.
Mój ojciec bywał pożyteczny, ale jego również wcale nie będzie nam brakować. Zabiłbym go dla niej, gdyby w zamian za to wróciła do domu… Jednak teraz jest już za późno. Rzeka zmieniła bieg, a jej prąd stał się zbyt gwałtowny, by z nim walczyć.
– Ojciec bywał pożyteczny – powtarzam na głos swoje myśli.
– Obrzydzasz mnie – wyrzuca z siebie, ale wiem, że zaraz jej przejdzie. To tylko chwilowa złość, moment zdenerwowania…
– Cóż, to się zmieni – uspokajam ją, po czym robię krok w przód.
– Nie! – wrzeszczy natychmiast, wyciągając dłoń, by mnie zatrzymać. Patrzę na jej nadgarstek, dostrzegając, że brakuje na nim kajdanek.
– To wszystko się dzisiaj skończy, Niegrzeczna Laleczko.
– Masz rację. – Wybucha głośnym, niepohamowanym śmiechem. – To koniec.
Pochylam się, by wyjąć ukrytą w skarpetce strzykawkę.
– Co to, kurwa, jest? – pyta, wskazując prosto na nią.
Przymrużam oczy i najpierw spoglądam na jej broń, a potem na kraty w drzwiach celi.
Dzieciak zniknął.
Lalka nie jest sama.
Jak mogła mnie tak kurewsko zdradzić?
– Nie przyszłaś sama? – pytam z niedowierzaniem. Laleczka łamie zasady. Przecież wie, co się dzieje, kiedy postępuje w ten sposób.
– Już nigdy nie będę sama – syczy przez zęby. – Dillon jest częścią mnie i należę do niego, a nie do ciebie, Benjamin. Nigdy do ciebie nie należałam.
Ach! Jak śmie wypowiadać przy mnie jego imię?!
Ona należy do mnie! To moja lalka! Moja laleczka!
Zaciskam mocno szczękę, napinam mięśnie, wpadam w furię.
– Nigdy nie pozwolę ci opuścić tej celi – przysięgam. – Nigdy!
Lalka macha pistoletem w moją stronę.
– A kto z nas dwojga trzyma w ręce broń? Nie oszukuj się, Benny. Nie masz już nade mną żadnej władzy.
W odpowiedzi tylko się do niej uśmiecham.
– Jak mówiłem, dzisiaj to wszystko się skończy, ale mam wystarczająco dużo czasu, by wbić w ciebie tę maleńką igiełkę. Odejdziemy stąd oboje. Razem. Później będziesz miała całą wieczność, żeby uświadomić sobie, że naprawdę mnie kochasz.
Jej powieki drżą, kiedy rozważa swoje możliwości.
Nie masz żadnych opcji, lalko! Należymy do siebie nawzajem. Będziemy razem i doskonale o tym wiesz!
Robię kolejny krok w jej stronę, kiedy nagle słyszę z jej ust coś, co całkowicie mnie paraliżuje.
– Jestem w ciąży!
Opuszczam ręce, nie mogąc w to uwierzyć… Niespodziewanie w mojej głowie rodzi się tyle myśli, tyle nowych nadziei… Wtem słyszę huk, a sekundę później czuję w ramieniu przeszywający ból i zataczam się do tyłu.
– Kurwa mać! – wrzeszczę. – Kurwa, postrzeliłaś mnie! – Nie panuję już nad ciałem.
Upadam na łóżko, a strzykawka spada na podłogę.
– I to jak celnie – odpowiada z dumą, podchodząc bliżej i zgniatając strzykawkę podeszwą.
Laleczka nosi w sobie mojego potomka – owoc naszej miłości.
– Jesteś w ciąży? Będziemy mieli dziecko?
Na moim nadgarstku zaciska się zimna bransoletka kajdanek. Nie zwracam na to uwagi, obserwuję tylko swoją zabawkę, nadal nie potrafiąc uwierzyć w to, co właśnie mi wyznała.
Kiedy zapina kajdanki na mojej drugiej ręce i spycha mnie na podłogę, czuję w ramieniu pulsujący ból.
Będziemy mieli dziecko.
Za jej plecami otwierają się drzwi, a za lalką staje ta śmierdząca świnia, pierdolony
Dillon. Jak on śmie przerywać nam tak cudowną chwilę?!
Zamorduję go; powoli i boleśnie. Sprawię, że poczuje mój gniew z każdym ruchem ostrza wbijającego się w jego obrzydliwe ciało.
Nie pozwolę mu odebrać nam tego momentu!
– Nasze dziecko – szepczę, patrząc prosto na moją przepiękną laleczkę.
Dillon zasłania mi ją przez chwilę, kiedy podchodzi do łóżka i podnosi z niego Zniszczoną Lalkę. Bierze jej ciało na ręce i wynosi je z celi, a my znów zostajemy sam na sam.
Tak. Tak właśnie powinno być.
– To dziecko nie jest twoje, Benny – oznajmia nagle moja lalka. – Życie nie może zrodzić się ze śmierci. Tyle razy próbowałeś mnie zniszczyć, ale to nigdy ci się nie uda. Powinieneś smażyć się w piekle. Twój czas dobiega końca. To dziecko to nowe życie, a na ciebie czeka tylko śmierć.
Otwieram usta, lecz mój ból jest zbyt ogromny, bym był w stanie wydobyć z siebie głos. Ona kłamie. Na pewno tak nie myśli.
Wycofuje się powoli, wciąż we mnie celując. Tak naprawdę nie potrzebuje jednak broni; jej słowa zabijają mnie skuteczniej niż pociski. Kiedy opuszcza celę i zamyka drzwi na zamek, Dillon znów do niej podchodzi i przysuwa odrażające usta do jej czoła.
– Wszystko w porządku – zapewnia go lalka. – Panuję nad sytuacją.
– Wiem, że panujesz – odpowiada szeptem, po czym odchodzi, zostawiając ją z tym, do kogo należy naprawdę.
Lalka wie, że jestem jej panem, a w jej łonie rośnie nasze dziecko.
– Kłamiesz – zarzucam jej. Siła znów do mnie powraca, więc poruszam gwałtownie nadgarstkami, sprawdzając wytrzymałość kajdanek. Chyba nie sądzi, że te maleństwa mnie powstrzymają?
Głupiutka laleczka.
Z trudem wstaję na nogi, bo promieniujący z rany postrzałowej ból przeszywa całe moje ciało. Zmuszam się jednak do ruchu, a ona tylko mi się przygląda.
Pogrywa sobie ze mną, co mi się nie podoba.
– Wypuść mnie, kurwa! – rozkazuję. – W tej chwili!
Lalka zaczyna się śmiać; tak głośno i szaleńczo, jakby traciła kontakt z
rzeczywistością. Teraz kojarzy mi się z siostrą… Zniszczyłem moją śliczną laleczkę.
Zmieniłem ją, ale jestem pewien, że w końcu dojdzie do siebie.
– Nie będziesz mi dłużej rozkazywał. Zostawię cię tu, żebyś zgnił. Tak jak ty zostawiłeś nas. Mam nadzieję, że odór krwi biednej Macy będzie cię dręczył aż do dnia, gdy zdechniesz z głodu.
Nie odważyłaby się tego zrobić.
Jeszcze raz próbuję zerwać z rąk kajdanki.
– Kurwa mać, wypuść mnie! – Chociaż rzucam się na drzwi całym ciężarem ciała, one nawet nie drgną. Wiedziałem, że tak będzie. Sam je zbudowałem, żeby moje laleczki były bezpieczne w swoich celach, więc nie da się ich wyważyć.
– Słyszysz, co mówię?! Wypuść mnie! – ostrzegam ją raz jeszcze.
– Ty nigdy mnie nie wypuściłeś. – Jej głos wyraźnie się załamuje. – Żegnaj, Benny.
Opuszcza mnie. Zostawia. Jednak wie, że po nią wrócę. To dlatego mnie nie zabiła. Te okrutne słowa to efekt trucizny, którą Detektyw Dupek traktował jej biedny mózg, ale lalka naprawdę mnie kocha i chce, żebym po nią wrócił.
– Wracaj tu, niegrzeczna lalko! Otwórz te drzwi! – krzyczę za nią, wyłamując sobie kciuk, by zdjąć kajdanki z jednego nadgarstka. Okazuje się to trudne nawet z przestawionym palcem. Metal przecina skórę, pozostawiając za sobą krwawą ranę, a pulsujący ból jeszcze bardziej napędza moją wściekłość.
Lalka o czymś zapomniała. Ta cela nie należała do niej, ale do jej siostry.
Czasami karałem Zniszczoną Lalkę i zamykałem ją tutaj, ale robiłem to tylko wtedy, kiedy była niegrzeczna. Na co dzień mogła sobie chodzić, gdzie tylko chciała. Zabierałem jej klucz wyłącznie, gdy coś przeskrobała.
Nie muszę długo szukać, bo niemal od razu zauważam porcelanową lalkę bez oka, z wystającymi z oczodołu nożyczkami.
Wokół jej szyi, na łańcuszku, wisi mój upragniony klucz.
Nawet po śmierci moja Zniszczona Lalka pozostała lojalna i przydatna dla swojego pana.
Podchodzę do drzwi, otwieram zamek, ale nagle zamieram w bezruchu. Czuję swąd popiołu i palonego drewna. Ten zapach jest tak mocny i intensywny, że aż drapie mnie od niego w gardle. Sekundę później czuję pod stopami żar i wiem już, co się stało. Płomienie.
Pomarańczowe płomienie rosną coraz wyższe, pożerając cały mój dom.
Otacza mnie ogień, niszcząc wszystko, co zbudowałem.
Jak mogła mi to zrobić? Przecież to był również jej dom.
Myśli, że jestem tu zamknięty.
Chce mnie zabić.
Nie. Na pewno nie. Nie mogłaby.
Ogień. Ogień niszy cały mój dobytek i parzy moją skórę, gdy przedzieram się przez to piekło w poszukiwaniu schronienia i chłodnego powietrza. Szyby trzaskają pod naporem wrzeszczącego z udręki drewna. Cały dom wydaje się jęczeć z bólu. Otacza mnie gęsty i zabójczy dym, gdy biegnę prosto do okna i bez namysłu przez nie wyskakuję.
Szkło rozrywa poranioną skórę na moich ramionach, jednak nie czuję już bólu; nawet bólu swojego serca. Po tym, co zrobiła mi moja niegrzeczna laleczka, nie czuję zupełnie nic.
Leżę na trawie i wpatruję się w niebo, podczas gdy czarny dym powoli zamienia dzień w noc. Znajduję się zaledwie kilka metrów od pogorzeliska; od zgliszczy jedynego domu, jaki kiedykolwiek miałem.
Zabiła mnie.
Moja śliczna laleczka mnie zabiła.

 A na naszym Instagramie będzie o wiele więcej takich fragmentów i o wiele więcej Benny’ego ;)

Przedpremierowa recenzja już niebawem!

1 komentarz:

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger