lipca 28, 2019

O miłości, która przenosi góry, czyli "Sekrety Julii"!


„Sekrety Julii”
Autor: Anna Płowiec
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Znak
Stron: 487
Premiera: 17 lipca

Ostatnimi czasy mam słabość do romantycznych historii, które zapierają dech w piersiach, przyprawiają czytelnika o szybsze bicie serca, powodują rumieńce oraz to dobrze znane, rozlewające się po duszy ciepło. Z tego więc względu zdecydowałam się na pierwsze spotkanie z Anną Płowiec i jej nową książką, która swoją premierę miała 17 lipca. „Sekrety Julii” miały być lekturą o miłości tak wielkiej, że przenosi góry, o sekrecie, który może zmienić dosłownie wszystko. Jako fanka połączenia love story i tajemnica, skusiłam się od razu. W dodatku ta delikatna okładka z bzem, nie mogłam powiedzieć „nie” tej pozycji. Jak przebiegło to górskie spotkanie z gorącymi uczuciami i sekretem w tle? O tym już za chwilę.

„Jej świat zawalił się po raz drugi, ale tym razem w gruzach nie było już czego szukać”

Historia opowiada o losach dwóch kobiet, matki i córki. Alicja po śmierci matki odnajduje w jej pokoju stare listy, które rzucają zupełnie inne światło na dawniej prowadzone życie zmarłej. Zainteresowana tą historią kobieta postanawia je przeczytać, chociaż w duchu czuje obawę przed tym, co może odkryć. Los bowiem płatał niejedne figle jej matce. Od momentu, gdy Alicja sięga po listy, książka zostaje prowadzona z nowej, według mnie, o wiele lepszej perspektywy. Czytelnik zostaje przeniesiony do starych czasów, okresu młodości pięknej Julii, matki Alicji. W malowniczych górach dzieje się prawdziwa akcja rodem z filmów czy książek. Julia dzięki przypadkowi poznaje chłopaka, który zawróci jej nie tylko w głowie, ale i w kruchym sercu. Nie zawsze jednak to, co wygląda na piękne, pięknym pozostanie do końca. Bohaterka, poznając Sylwka, jeszcze nie wiedziała, co tak naprawdę na nią czekało. A była to istna paleta różnorodnych emocji. Od miłości, po złość.
Na początku nie wiedziałam, co chcę przekazać w tej recenzji. Książka wywołała we mnie mieszane uczucia. Myślę, że lubię ją połowicznie, o ile mogę tak powiedzieć. Wraz z pierwszymi stronami i rozdziałami pojawiło się pytanie „kurczę, jeśli tak będzie do końca, nie wiem, czy będzie to dobra książka”. Czułam, że mogę mieć z nią niewielki problem. Jeszcze większe zamieszanie pojawiło się przy zmianie perspektywy. Nie wiedziałam, kim była rzekoma Julia, co się stało z pierwszą bohaterką, Alicją, dlaczego nagle mowa o czymś zupełnie innym. Nie było to gładkie przejście z jednych czasów do drugich, nawet jeśli oddzielone częściami. Mimo to od momentu, gdy przeszłam na perspektywę Julii, poczułam to, co powinnam poczuć na początku. Chciałam czytać dalej, pragnęłam dowiedzieć się więcej i więcej. Życie Julii, jej przygody z przyjaciółką Ewą z górskim krajobrazem w tle, zdecydowanie to zaważyło na moim uśmiechu na twarzy. Była to po prostu ciekawa fabuła, ciekawe akcje, ciekawi bohaterowie, którzy zainteresowali swoimi unikatowymi charakterami. W szczególności sympatią zapałałam do Ewy, świetnej, spontanicznej i pomysłowej kobiety, studentki filologi polskiej. Ta wesoła postać zostanie przeze mnie zapamiętana na o wiele dłużej niż sama Julia, chociaż i ona pozostanie w moim sercu dość długo. Mimo tego że Julię także lubiłam, to miałam z nią kilka problemów. W niektórych momentach bywała strasznie irytująca i jedynym wyjściem było wylanie na nią kubła zimnej wody. Niestety, było to niemożliwe, dlatego pozostawało mi wtedy mieć nadzieję na lepszy moment. Na szczęście lepsze momenty pojawiały się więcej niż te złe. Płochliwa, cnotliwa, świętobliwa Julka może zdecydowanie trochę zdenerwować, ale z czasem przywykłam do jej charakteru i płacz z byle powodów nie był tak irytujący jak na początku przygody z tą młodą, delikatną kobietą o złotym sercu. Reszta bohaterów stanowiła oczywiście ważny element powieści, w szczególności tajemniczy Sylwek, górska, wyjątkowa miłość, która przecież może przenosić góry. Ta para nie wywołała we mnie takich emocji jak w innych książkach, aczkolwiek zostanie zapamiętana. Ich miłość była wolna niczym rozkwitający kwiat, piękna i powiedziałabym, że urocza. Jedyny minus, który zarobił sam Sylwek to moment naciskania na Julię w konkretnej sprawie. Naprawdę pragnęłam wejść do tej książki, by mocno go trzepnąć w ramię.

„Tak będzie i tym razem, bo inaczej... po prostu nie. Nie można przecież żyć bez powietrza”

Prawdziwy sekret Julii w rzeczywistości nie był tak wielkim sekretem, jaki początkowo zakładałam. Domyśliłam się, co się kroi, jaka historia wypływa z życia młodej Julii, ale to nie przeszkadzało mi w dalszej lekturze. Tak, jak pisałam wcześniej, bardzo polubiłam perspektywę Julki, była zdecydowanie lepsza niż w momencie, kiedy z powrotem przenosiłam się do świata Alicji odkrywającej kolejne karty z życia matki. Autorka świetnie oddała klimat dawnych czasów, miałam wrażenie, jakbym naprawdę znajdowała się w dziewięćdziesiątym... pozwólcie, że dokładny rok pominę, gdyż mam słabą pamięć, jeśli chodzi o daty. W każdym razie kiedy tylko odrywałam się od lektury, ciężko było mi się przestawić z tamtych lat do naszego współczesnego świata. Zdecydowanie udzielił mi się klimat, który stworzyła Anna Płowiec w swojej górskiej, miłosnej powieści.
Zawsze Wam mówię, jaką mam słabość do książek, w których dominują emocje. Choć w „Sekrecie Julii” pojawiała się cała paleta różnorodnych uczuć, nie było takiej lawiny, jaką uwielbiam. Nie poniosło mnie na chmurach magii czy intensywności emocji, ale nie mogłam narzekać na ich brak. Cała lektura wypadła na ogromny plus, chociaż mam kilka zastrzeżeń. Nie poczułam tego wszystkiego tak intensywnie, jak liczyłam, nie czułam, że ta miłość mogłaby przenosić góry, a uczucia wypalają wielkie ślady na bohaterach, jednak mimo tych braków powieść mi się spodobała. Przede wszystkim górski klimat i to, co stworzyła autorka. Anna Płowiec ma bowiem niesamowity talent do urokliwych opisów, które robią ogromne wrażenie. Przez cały czas oczami wyobraźni widziałam to, co opisywała. Te piękne góry ze śnieżnym szczytem, te gęste lasy, obozy narciarskie, ogniska. To naprawdę mnie ujęło. Te wszystkie opisy tylko dodawały wyjątkowego uroku powieści. Jeśli więc lubujecie się w górskich klimatach, w słodkich, lecz wyrafinowanych relacjach między bohaterami, w sekretach, które potrafią odmienić dosłownie wszystko, a niestraszna Wam przygoda z polskimi realiami (swoją drogą doskonale opisywanymi), to „Sekrety Julii” są pozycją  dla Was. ;)

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.

Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger