„Sekrety
Julii”
Autor:
Anna Płowiec
Kategoria:
literatura obyczajowa
Wydawnictwo:
Znak
Stron:
487
Premiera:
17 lipca
Ostatnimi
czasy mam słabość do romantycznych historii, które zapierają dech w piersiach,
przyprawiają czytelnika o szybsze bicie serca, powodują rumieńce oraz to dobrze
znane, rozlewające się po duszy ciepło. Z tego więc względu zdecydowałam się na
pierwsze spotkanie z Anną Płowiec i jej nową książką, która swoją premierę
miała 17 lipca. „Sekrety Julii” miały być lekturą o miłości tak wielkiej, że
przenosi góry, o sekrecie, który może zmienić dosłownie wszystko. Jako fanka
połączenia love story i tajemnica, skusiłam się od razu. W dodatku ta delikatna
okładka z bzem, nie mogłam powiedzieć „nie” tej pozycji. Jak przebiegło to
górskie spotkanie z gorącymi uczuciami i sekretem w tle? O tym już za chwilę.
„Jej
świat zawalił się po raz drugi, ale tym razem w gruzach nie było już czego
szukać”
Historia
opowiada o losach dwóch kobiet, matki i córki. Alicja po śmierci matki
odnajduje w jej pokoju stare listy, które rzucają zupełnie inne światło na
dawniej prowadzone życie zmarłej. Zainteresowana tą historią kobieta postanawia
je przeczytać, chociaż w duchu czuje obawę przed tym, co może odkryć. Los
bowiem płatał niejedne figle jej matce. Od momentu, gdy Alicja sięga po listy,
książka zostaje prowadzona z nowej, według mnie, o wiele lepszej perspektywy.
Czytelnik zostaje przeniesiony do starych czasów, okresu młodości pięknej
Julii, matki Alicji. W malowniczych górach dzieje się prawdziwa akcja rodem z
filmów czy książek. Julia dzięki przypadkowi poznaje chłopaka, który zawróci
jej nie tylko w głowie, ale i w kruchym sercu. Nie zawsze jednak to, co wygląda
na piękne, pięknym pozostanie do końca. Bohaterka, poznając Sylwka, jeszcze nie
wiedziała, co tak naprawdę na nią czekało. A była to istna paleta różnorodnych
emocji. Od miłości, po złość.
Na
początku nie wiedziałam, co chcę przekazać w tej recenzji. Książka wywołała we
mnie mieszane uczucia. Myślę, że lubię ją połowicznie, o ile mogę tak
powiedzieć. Wraz z pierwszymi stronami i rozdziałami pojawiło się pytanie
„kurczę, jeśli tak będzie do końca, nie wiem, czy będzie to dobra książka”.
Czułam, że mogę mieć z nią niewielki problem. Jeszcze większe zamieszanie
pojawiło się przy zmianie perspektywy. Nie wiedziałam, kim była rzekoma Julia,
co się stało z pierwszą bohaterką, Alicją, dlaczego nagle mowa o czymś zupełnie
innym. Nie było to gładkie przejście z jednych czasów do drugich, nawet jeśli
oddzielone częściami. Mimo to od momentu, gdy przeszłam na perspektywę Julii,
poczułam to, co powinnam poczuć na początku. Chciałam czytać dalej, pragnęłam
dowiedzieć się więcej i więcej. Życie Julii, jej przygody z przyjaciółką Ewą z
górskim krajobrazem w tle, zdecydowanie to zaważyło na moim uśmiechu na twarzy.
Była to po prostu ciekawa fabuła, ciekawe akcje, ciekawi bohaterowie, którzy
zainteresowali swoimi unikatowymi charakterami. W szczególności sympatią
zapałałam do Ewy, świetnej, spontanicznej i pomysłowej kobiety, studentki
filologi polskiej. Ta wesoła postać zostanie przeze mnie zapamiętana na o wiele
dłużej niż sama Julia, chociaż i ona pozostanie w moim sercu dość długo. Mimo
tego że Julię także lubiłam, to miałam z nią kilka problemów. W niektórych
momentach bywała strasznie irytująca i jedynym wyjściem było wylanie na nią
kubła zimnej wody. Niestety, było to niemożliwe, dlatego pozostawało mi wtedy
mieć nadzieję na lepszy moment. Na szczęście lepsze momenty pojawiały się
więcej niż te złe. Płochliwa, cnotliwa, świętobliwa Julka może zdecydowanie
trochę zdenerwować, ale z czasem przywykłam do jej charakteru i płacz z byle
powodów nie był tak irytujący jak na początku przygody z tą młodą, delikatną
kobietą o złotym sercu. Reszta bohaterów stanowiła oczywiście ważny element
powieści, w szczególności tajemniczy Sylwek, górska, wyjątkowa miłość, która
przecież może przenosić góry. Ta para nie wywołała we mnie takich emocji jak w
innych książkach, aczkolwiek zostanie zapamiętana. Ich miłość była wolna niczym
rozkwitający kwiat, piękna i powiedziałabym, że urocza. Jedyny minus, który
zarobił sam Sylwek to moment naciskania na Julię w konkretnej sprawie. Naprawdę
pragnęłam wejść do tej książki, by mocno go trzepnąć w ramię.
„Tak
będzie i tym razem, bo inaczej... po prostu nie. Nie można przecież żyć bez
powietrza”
Prawdziwy
sekret Julii w rzeczywistości nie był tak wielkim sekretem, jaki początkowo
zakładałam. Domyśliłam się, co się kroi, jaka historia wypływa z życia młodej
Julii, ale to nie przeszkadzało mi w dalszej lekturze. Tak, jak pisałam
wcześniej, bardzo polubiłam perspektywę Julki, była zdecydowanie lepsza niż w
momencie, kiedy z powrotem przenosiłam się do świata Alicji odkrywającej
kolejne karty z życia matki. Autorka świetnie oddała klimat dawnych czasów,
miałam wrażenie, jakbym naprawdę znajdowała się w dziewięćdziesiątym...
pozwólcie, że dokładny rok pominę, gdyż mam słabą pamięć, jeśli chodzi o daty.
W każdym razie kiedy tylko odrywałam się od lektury, ciężko było mi się
przestawić z tamtych lat do naszego współczesnego świata. Zdecydowanie udzielił
mi się klimat, który stworzyła Anna Płowiec w swojej górskiej, miłosnej
powieści.
Zawsze
Wam mówię, jaką mam słabość do książek, w których dominują emocje. Choć w
„Sekrecie Julii” pojawiała się cała paleta różnorodnych uczuć, nie było takiej
lawiny, jaką uwielbiam. Nie poniosło mnie na chmurach magii czy intensywności
emocji, ale nie mogłam narzekać na ich brak. Cała lektura wypadła na ogromny
plus, chociaż mam kilka zastrzeżeń. Nie poczułam tego wszystkiego tak
intensywnie, jak liczyłam, nie czułam, że ta miłość mogłaby przenosić góry, a
uczucia wypalają wielkie ślady na bohaterach, jednak mimo tych braków powieść
mi się spodobała. Przede wszystkim górski klimat i to, co stworzyła autorka.
Anna Płowiec ma bowiem niesamowity talent do urokliwych opisów, które robią
ogromne wrażenie. Przez cały czas oczami wyobraźni widziałam to, co opisywała.
Te piękne góry ze śnieżnym szczytem, te gęste lasy, obozy narciarskie, ogniska.
To naprawdę mnie ujęło. Te wszystkie opisy tylko dodawały wyjątkowego uroku
powieści. Jeśli więc lubujecie się w górskich klimatach, w słodkich, lecz
wyrafinowanych relacjach między bohaterami, w sekretach, które potrafią
odmienić dosłownie wszystko, a niestraszna Wam przygoda z polskimi realiami
(swoją drogą doskonale opisywanymi), to „Sekrety Julii” są pozycją dla Was. ;)
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Do poczytania,
Arystokratka A./Aga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz