„Dwanaście
warunków Pani Prezes”
Autor:
Marta Milda
Kategoria:
literatura kobieca/erotyk
Wydawnictwo:
Novae Res
Stron:
478
W
poszukiwaniu kolejnych dobrych książek z literatury kobiecej, ruszyłam na łowy
również do polskich autorów i trafem wśród długiej listy odnalazłam Dwanaście warunków Pani Prezes. Zmysłowa
okładka oraz interesujący opis to dwa czynniki, które od razu przypieczętowały
mój wybór. Marta Milda stworzyła pokaźnych rozmiarów książkę o tematyce
erotycznej, mrocznej, poruszającej wątek BDSM, ale także o tematyce sporej różnicy
wieku w relacji między kobietą a mężczyzną, oraz pracoholizmu. Czy powieść mnie
urzekła, sprawiła, że czytałam ją z wypiekami na twarzy, rozwodziłam się nad
jej cudownością? Niestety nie. Chociaż książka ma zadatki na takie ochy i achy nie spełniła moich oczekiwań, wręcz zawiodłam się na niej, gdyż
spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Mimo wszystko chcę rozbudować swoją
wypowiedź i pokazać Wam, co jest zaletą, a co wadą tejże powieści.
„To
ona ma wszystko i rozdaje karty, a on tylko jak pionek bierze udział w jej
grze. Jego sytuacja wydawała się z góry przegrana”
Dwanaście
warunków Pani Prezes przedstawia losy dwojga ludzi. Marty,
wyuzdanej, bogatej, perwersyjnej i zimnej jak lód kobiecie z czterdziestką na
karku, oraz losy Michała, młodego studenta historii, który dorywczo pracuje na
myjni, mieszka z przyjacielem imprezowiczem. Michał to z natury bardzo
spokojny, melancholijny, ambitny, wrażliwy mężczyzna, który natrafia na swoje
przeciwieństwo, kiedy ma umyć nowiutki, luksusowy samochód eleganckiej
kobiecie. Marta proponuje Michałowi dość perwersyjny układ, spisując dwanaście
całkiem interesujących paragrafów dotyczących ich relacji. Nieświadomy wielu
spraw chłopak przystaje na wszystko, byleby być bliżej zdystansowanej, odległej
kobiety swoich marzeń i pragnień.
W
ten sposób rozpoczynają się losy tej dwójki, natomiast jak przebiega ich
burzliwy związek, czy jest on satysfakcjonujący dla obu stron, czy jest szczęśliwy
i bajkowy, o tym trzeba się przekonać, sięgając po lekturę. Moje wnioski po
przeczytaniu są chaotyczne. O książce opowiadałam trochę na Instagramie przy
okazji poruszania tematu słownictwa, i tu również do tego wrócę. Pierwszą
rzeczą, jaka nie spodobała mi się w trakcie czytania, to właśnie język używany
w książce. Nie jest wulgarny, a przynajmniej mało kiedy taki bywa, lecz nadmiar
wyrazów dźwiękonaśladowczych nie był zbyt przyjazny dla oka. Dla uściślenia,
chodzi o „hi, hi” i tym podobne dodatki w dialogach. Niestety, to sprawiało, że
nagle zatrzymywałam się na danym fragmencie, przewracałam oczami i nie mogłam
brnąć dalej. Język oraz styl autorki nie przypadł mi do gustu, dlatego też
ciężej mi się czytało całą książkę, a nie ukrywajmy, jest ona dość opasła. Następną
wadą pozycji jest, wydaje mi się, że niezbyt dobre ukazanie wątku BDSM.
Odnosiłam, być może złudne, wrażenie, iż przeniosłam się kilka lat wstecz i
wracam do czasów „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Nie zamierzam spojlerować,
jednak warto mieć to na uwadze przy sięganiu po tę książkę. Myślę, że fankom
tego typu motywów powieść przypadnie do gustu, jednak przeciwnikom raczej bym
odradzała, żeby się nie zawiedli. Kontynuując, sceny erotyczne bądź też te
masochistyczno-sadystyczne nieco mnie zadziwiały, ale nie potrafię dokładnie
ująć powodu mojego zdziwienia. Na pewno znów wkracza na scenę kwestia języka,
słownictwa, lecz chodzi również o samych bohaterów. Ich zachowanie w wielu
momentach wydawało mi się dość absurdalne, w szczególności nadwrażliwość
Michała, który wiedział, na co się zdecydował po nocy próbnej z Panią Prezes. Jeśli
już jestem przy temacie zachowania, to to również jest istotna sprawa.
Najbardziej irytującą postacią tej książki nie jest, o dziwo, główna bohaterka,
Marta, lecz właśnie Michał. Bezbronny, niewinny, płaczliwy chłopiec z wysokimi
ambicjami oraz chęcią walki o kobietę, która jest zimna niczym lód. Niestety,
jego wrzaski, zmiany nastroju jak u pań w ciąży, gonitwy myśli przygnębiały
mnie bardziej niż obsesja Marty na punkcie masochizmu oraz pracy.
„Miłość
potrafi odmienić świat, przenosić góry, jeśli się naprawdę w to wierzy. Ale,
synku, nie można przecież zmusić nikogo do... Czasami życie nas zaskakuje. Są
sytuacje, w których nie mamy wyboru... Nie wszystkim pisane jest szczęście”
W
Dwunastu warunkach Pani Prezes bardzo
spodobała mi się kreacja głównej bohaterki, tytułowej Pani Prezes. Od początku do
końca była to postać owiana nutką tajemnicy, obsesji, niezrozumienia.
Fascynowała i sprawiała, że miałam ochotę bliżej ją poznać. Chciałam dowiedzieć
się, co takiego się stało, że teraz jest tym, kim jest. Dzięki niej ta powieść
nabiera więcej sensu, gdyż można skupić się na czymś innym niż relacja BDSM.
Można ujrzeć ogromny problem pracoholików, zobaczyć równie ogromne poświęcenie
pracy, rezygnując tym samym ze zwyczajnych, codziennych rzeczy, które na ogół
radują człowieka. Marta to także świetnie zbudowana postać pod względem
psychologicznym, więc autorka bardzo punktuje tą bohaterką. Nieskora do uczuć,
do romantyczności kobieta, dla której liczy się wyłącznie władza, pozycja oraz
praca. Marta Milda dobrze ukazała powód Marty z powieści, dlaczego stała się tą
wyrachowaną, bezwzględną osobą, opisując jej historię, zgłębiając się w jej
psychikę. Naprawdę to było cudowne urozmaicenie tej długiej lektury. I chociaż
bohaterka mi się podobała, wiele wniosła do powieści, całość nie przypadła mi
do gustu, nie spełniła moich oczekiwań, chociaż miała spory potencjał i
oczywiście samej autorce życzę dalszych sukcesów w pisaniu oraz rozwoju
warsztatu, bo wiem, że jest ją na to stać, chociażby tworząc tak świetnie
rozbudowaną bohaterkę. Zastanawia mnie jeszcze zabieg włączenia do książki
imienia z pseudonimu autorki. Rzadko się spotyka w powieściach, żeby pisarz
wykorzystywał swoje imię, czy też pseudonim, nadając go jakiejś postaci. Czyżby
kryło się w tym jakieś drugie dno, jakieś alter ego? Cóż, na to pytanie akurat
nie dostanę odpowiedzi, dlatego tym akcentem kończę dzisiejszą recenzję, mimo
wszystko z uśmiechem na twarzy.
Książkę
mogę polecić, tak jak już wspomniałam, fanom Greya i tym podobnej literatury,
myślę, że powieść przypadnie do gustu, spełniając oczekiwania, natomiast ja nie
mogę uznać Dwunastu warunków Pani Prezes za
książkę, która mnie porwała w obroty, nie wypuszczając do ostatniej strony.
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Do poczytania,
Arystokratka A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz