„Bracia
Slater. Bronagh”
Autor: L.A. Casey
Kategoria: literatura obyczajowa,
romans, erotyk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Stron: 168
Dzień doberek, kochani!
Dzisiaj zajmiemy się dopełnieniem pierwszej części o braciach Slater, „Dominica”, czyli tym razem mamy
krótką książeczkę pt. „Bronagh”. Z początku zadziwiła mnie ilość stron tejże
lektury. Autorka ponownie pokazuje lekkość swego pióra, czym w dalszym ciągu
zachwyca, sprawiając, że całość czyta się w oka mgnieniu. Tym razem mamy szansę
przeczytać o dalszych dziejach bohaterów: Dominica oraz Bronagh po trzech
latach od zakończenia „Dominica”, w trakcie dwudziestych pierwszych urodzin
dziewczyny. Jeśli już czujecie, że zaciekawiło Was, co takiego skrywa 168
stron, lecimy dalej!
„Zamrugałam
powiekami, zdziwiona.
—
Nie rozumiem.
—
To świetnie, chodźmy.
Jednak
ja ani drgnęłam.
—
Jestem naga… Rzuciłeś moje ubrania za siebie. Najpierw mi je przynieś.
Dominic
westchnął i sięgnął po swoją koszulkę. Wyciągnął ją w moją stronę, a potem
wstał ostrożnie.
—
Ta koszulka jest na tyle długa, że możesz pobiec w niej do domu i nikt nie
zobaczy twojego gołego tyłka.
—
Co za dupek.”
Bronagh Murphy ostatnimi czasy
przeszła naprawdę wiele, a teraz marzy jedynie o spokoju i chwili relaksu,
zwłaszcza że tuż tuż zbliżają się jej dwudzieste pierwsze urodziny. Odmienne
zdanie na temat nadchodzącego „wielkiego dnia” ma chłopak Bronagh, Dominic.
Pragnie dla niej idealnych urodzin, które zapamięta na długie lata. Chce, by
spędziła te dwadzieścia cztery godziny w wyjątkowy sposób, dlatego obmyśla
plan, w który wtajemnicza jedynie braci Slater oraz Brannę, siostrę głównej
bohaterki.
Urodzinowy plan zawiera w sobie
szczyptę ekscytacji, a także garść romantyczności prosto od ukochanego.
Dziewczyna z początku jest bardzo zdziwiona całą akcją, gdyż czekają ją liczne
niespodzianki wraz z uroczymi prezentami od Dominica.
„—
Coś ty zrobiła z naszym bratem? — zapytał Ryder, uśmiechając się. Moje usta
drgnęły lekko.
—
Jest tresowany.
—
Tresowany? — zapytał Alec. — Do czego?
Prychnęłam
i spojrzałam na chłopaków.
—
Do małżeństwa.”
Przyznam szczerze, że w tej krótkiej
części miałam dość dziecinnego zachowania Bronagh. Nie miałam pojęcia, czym
służyły kolejne kłótnie, które ciągle wywoływała. W „Dominicu” były zabawne,
sprawiając szeroki uśmiech na twarzy, ale tutaj zdają się być niepotrzebne,
wręcz przeszkadzają, mocno irytując. W książce jedynie to mi się właśnie nie
podobało, reszta bardzo mnie urzekła. Szczególnie sposób, w jaki zostały
zorganizowane i zaplanowane niespodzianki dla Bronagh. Urządzone przez Dominica
zachwycały, były po prostu szczerym gestem od kochającego chłopaka.
Lekturę czyta się szybko, ciągle mając niedosyt historii głównych bohaterów. Najchętniej czytałoby się dalsze losy, ale w ten sposób wyeliminowalibyśmy pozostałych braci Slater.
Lekturę czyta się szybko, ciągle mając niedosyt historii głównych bohaterów. Najchętniej czytałoby się dalsze losy, ale w ten sposób wyeliminowalibyśmy pozostałych braci Slater.
Zachęceni? Jeśli tak to zapraszam do
sięgnięcia po obie książki. Jak i „Dominica”, tak i jego dopełnienie. Ja
natomiast zabieram się za nadrabianie „Aleca”.
Do poczytania, kochani!
Arystokratka J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz