„Rozmerdane
święta”
Autor:
Agnieszka Olejnik
Kategoria:
literatura obyczajowa (świąteczna)
Wydawnictwo:
Kobiece
Stron:
335
Tę
recenzję zaczniemy od moich kilku słów na temat książek tego typu. Nigdy
wcześniej nie czytałam nic świątecznego. Zdecydowanie wolałam usiąść w wygodnym
fotelu, z przyszykowanymi przekąskami i kubkiem ciepłej herbaty, i po raz setny
obejrzeć Kevina czy Grincha. Święta to czas, gdzie mało kiedy mam ochotę na
książki, gdyż nie pozwalają na to liczne obowiązki, ale w trakcie tych trzech
dni obejrzenie filmu z rodziną, przy cieście, nie stanowiło problemu. Dodam
jeszcze, że powieści, w których kluczową rolę gra bohater-zwierzę, też nie były
czymś, co lubiłam. Nie dlatego że jestem nieczułą fanką ludzi, wręcz
przeciwnie, kocham zwierzęta, ale powieści z chociażby pieskiem jako jedną z
głównych postaci, nie wpadały w moje gusta. Te święta były jednak zupełnie inne
niż wcześniejsze. Zarówno pod względem prywatnym, tak i czytelniczym, gdyż
trafiła mi się okazja przeczytać książkę zawierającą zarówno motyw świąteczny,
jak i zwierzęcy. Przełamując lody postanowiłam sięgnąć po „Rozmerdane święta”, czego, na szczęście, nie żałuję. To
było naprawdę miłe zaskoczenie, które zapamiętam na dłużej niż na dwa dni.
„—
Nie wiem, czy pan zauważył — odważyłam się zagadać — że z sentymentami i
wspomnieniami bywa różnie. Czasem człowiek zapamięta coś z dzieciństwa jako
najpyszniejsze na świecie, a potem, po latach, smak już nie ten. I ot,
rozczarowanie”
„Rozmerdane
święta” to wyjątkowa powieść, która dotarła prosto do mojego serca. Nieco
rozczuliła, nieco rozbawiła, nieco przeraziła. Choć nie jest to najbardziej
oryginalna książka, nie porusza nieszablonowych tematów, których nie poruszali
w swoich dziełach inni autorzy, zapada w pamięć jako wyjątkowa na swój sposób
powieść nie tylko o świętach, ale samej miłości. Książka nie skupia się
wyłącznie na jednym konkretnym bohaterze i jego losach, lecz na kilku, których
łączy jedna, malutka, nieco kudłata istotka: Ziyo, psiak ocalony dzięki
zrządzeniu losowi, dzięki przypadkowi. Wątek związany z tym pieskiem
najbardziej zapadł mi w pamięć, gdyż jestem wyczulona na krzywdę zwierząt.
Porzucenie? Zamknięcie w pudełku i wyrzucenie gdzieś pod śmietnik? Przemoc?
Głodzenie? Jeśli ktoś nie wie, jak zająć się takim zwierzęciem, może lepiej
zgłosić się o pomoc do odpowiednich miejsc, ale nie porzucać, nie robić
krzywd! To istoty żywe i do dziś przerażają mnie sytuacje, w których ofiarą
brutalnych pobić czy nawet zabójstw padają niewinne zwierzęta. Ziyo od początku
swojego życia ma pod górkę, jednak los stawia na jego drodze ludzi gotowych do
pomocy. I choć nie jest tak łatwo, jak mogłoby się wydawać, to miłość i ratunek
powoli nadchodzą, by zagościć na dłużej.
W
powieści Autorka porusza wątek kilku bohaterów, w tym: Olgierda, polonisty
pełnego pasji i zamiłowania do swojego zawodu, Krystyny, matki naszego
nauczyciela, Sary, nieco zagubionej pięknej pani wuefistki, Stanisława,
starszego szefa Krysi oraz Małgosi, samotnej matki, która nie zawsze radzi
sobie z macierzyństwem i wychowywaniem syna. Tych bohaterów łączy jedno.
Miłość. Miłość, której albo mają w nadmiarze (jak w przypadku Krystyny), albo
nie mają wcale i jej poszukują. Mówi się, że na każdego przyjdzie czas, toteż
postaci „Rozmerdanych świąt” również cierpliwie czekają, aż to piękne uczucie w
końcu zapuka do ich własnych drzwi.
Sami
bohaterowie są niezwykle autentyczni i naprawdę aż miło się czyta o ich
przedświątecznych perypetiach. Za samą książkę zabrałam się przed Bożym
Narodzeniem, jednak mogę śmiało powiedzieć, iż „Rozmerdane święta” nie jest
typowo świąteczną książką. To nawet dobrze, bo nie wyobrażam sobie mojego
pierwszego spotkania z tego typu literaturą, gdzie od samego początku atakują
mnie choinki, pakowanie prezentów, miłosny szał przed Wigilią i Nowym Rokiem.
Jak na powieść świąteczną, świąt było tu niewiele. Autorka skupiła się na wątku
samego psiaka oraz pozostałych bohaterów. W szczególności polubiłam się z
Olgierdem oraz Stanisławem. Tych dwoje wywołało we mnie najwięcej emocji,
zwłaszcza Olgierd z Ziyo. Na przestrzeni 335 stron postawa tej postaci do
pieska zmieniła się tak diametralnie, że samej ciężko było mi w to uwierzyć,
jednak koniec końców zostałam mile zaskoczona, a Olgierd nadrobił wiele
straconych wcześniej punktów. Co do pań, zdecydowanie momentami miałam dość
spotkań z nadopiekuńczą Krystyną oraz pogubioną życiowo Sarą. Kobiety te
potrafiły niejednokrotnie wywołać litościwy uśmiech lub przewrócenie oczami.
Mimo to podobało mi się, że każda z postaci ma swój unikatowy charakter, a pani
Olejnik nie pogubiła się, tworząc książkę z wieloma „głównymi” bohaterami
naraz.
„—
A gdyby to był człowiek? — zapytał smutno. — Gdybym to był ja? Albo gdybyś to
była ty? Dlaczego ludzie są przeciwni eutanazji, jeśli chodzi o nasz gatunek, a
tak łatwo skazują na śmierć inne stworzenia?!”
„Rozmerdane
święta” były naprawdę miłą odskocznią od tych wszystkich moich romansideł i
thrillerów czekających na swoją kolej. Agnieszka Olejnik sprawiła, że w
przyszłym roku przed Bożym Narodzeniem na pewno sięgnę po więcej świątecznych
książek. Może nawet skuszę się na coś o jakimś psim bohaterze? Zdecydowanie
ciężko było mi się rozstać z Ziyo, dlatego psie postacie, gdzie mogę się Was
spodziewać? ;) Książkę polecam nie tylko na okres świąt, bo jak dobrze wiemy,
ten okres już minął, ale na każdą inną porę również. Tak, jak wcześniej
wspomniałam, to powieść nie tylko o jakże rozmerdanych świętach, ale o
poszukiwaniu miłości, o okrutnych, lecz i tych wspaniałych ludziach, o samym
życiu...
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Do poczytania,
Arystokratka A./Aga
Ja zdecydowanie bardziej lubię świąteczne książki niż Kevina czy Grincha, zwłaszcza, gdy bohaterem jest pies. :)
OdpowiedzUsuńTo "Rozmerdane święta" akurat będą w sam raz :)
Usuń