„Pucked
up”
Autor:
Helena Hunting
Kategoria:
romans/erotyk
Wydawnictwo:
Szósty Zmysł
Stron:
452
Tłumaczenie:
Magdalena Siewczyńska-Konieczny
Bardzo
długo wyczekiwałam premiery tej książki, aż w końcu trafiła w moje ręce. Nie
mogłam się doczekać powrotu do świata hokeja, do tego humoru, do tych
bohaterów, do tej autorki. Millera spotkałam już w pierwszej części z serii
„Pucked” i już wtedy wiedziałam, że będzie ciekawie. Jego poczucie humoru
zwaliło mnie z nóg nie raz i nie dwa. Śmiałam się do rozpuku, a niekiedy śmiech
pojawiał się przez łzy. Jego przyrodnia siostra Violet dorównuje mu dawką
humoru, ale i też brakiem filtra, dzięki któremu dowiedzieć się można wiele, a
przede wszystkim pikantnych szczegółów. Autorka napisała kolejną świetną
książkę, w której nie sposób się nie zakochać.
Miller
„Buck” Butterson jest jednym z tych mężczyzn, od których nie idzie oderwać
wzroku i nie tylko tego. Buck dopiero po pięciu latach spędzonych na lodzie
gotów jest mieć dziewczynę, a nie powiększać liczbę kontaktów w telefonie do
słynnych króliczków. Dziewczyną, którą bohater się zainteresował i nie poszedł
na pierwszej randce z nią do łóżka, jest niejaka Sunny Waters. Zainteresowanie
przeradzało się stopniowo w gorące uczucie, ale pojawił się jeden problem, a
mianowicie Alex Waters, brat dziewczyny. Przyznam szczerze, że nie raz i nie
dwa miałam dużą, naprawdę przeogromną, ochotę przywalić Watersowi za jego
nadopiekuńczość wobec siostry, przez którą nie pozwalał jej decydować o sobie.
Rozumiałam, że miał potrzebę chronienia jej przed złem, przed zranieniem i
przed Buckiem, ale przesadzał, i to na ostro. Przesadzała także jej
przyjaciółka, która naczytała i naoglądała się w portalach społecznościowych
zbyt wielu złych rzeczy na temat Millera i odradzała jej ten związek. Przyjaciółki
są od tego, by chronić, doradzać, rozmawiać, ale też słuchać, a Lily zbyt
pochopnie posądziła Buttersona. Nie widziała obu jego twarzy, lecz zdążyła
wydać osąd, i to w dodatku nie słuszny.
„Już
od jakiegoś czasu nie noszę przy sobie prezerwatyw, ponieważ nie mam powodu z
nich korzystać. Posiadanie ich byłoby jak pozwolenie alkoholikowi na chodzenie
z butelką wódki i oczekiwanie, że jej nie wypije”
Cieszyłam
się, że w powieści zostały ukazane postacie z pierwszej części, które
uwielbiam. Nie dało się nie roześmiać z tekstów Vi, a w szczególności z Bucka. Bohater
niejednokrotnie rozwalał mnie swoimi żartami o kiju, który nosił w spodniach.
Widać, że autorka ma talent do pisania, i to jakże świetny. Historia nie dzieje
się za szybko, co mi się podobało. Wszystko biegło powoli, co pokazuje, że
akcja mogła się dobrze rozwinąć. Co rusz śmiałam się z przezwiska, które
zostało nadane Buckowi przez siostrę, a mianowicie Yeti. Muszę przyznać, że coś
w tym jest. Losy głównych bohaterów połączyły się w pierwszej części cyklu
„Pucked”. Już wtedy można było zauważyć, że tych dwoje coś do siebie ciągnęło,
coś wyjątkowego.
„Nikt
nie docenia radości życia i nie zasługuje na nie bardziej niż ten, kto jest
świadomy tego, że jego własne ma datę ważności”
Sława
playboya nie przyniosła dobrego pożytku bohaterowi. Zapomniał, jak to jest być
w związku, jak o niego dbać i jak wiele wysiłku i czasu potrzeba, by się zgrać,
by sobie ufać i by się nie bać. Nie zdziwiłam się więc, że Sunny miała liczne
wahania, czuła zazdrość o wszystkie hokejowe króliczki (zdecydowanie wolę
określenie, którego używały Vi i Sunny na te kobiety). Zdjęcie też dużo
potrafiły namieszać pomiędzy Millerem a Sunny, często sugerowały, że bohater
zdradza dziewczynę. Buck zwykle nie wiedział, co będzie się działo, gdyż nie
czytał maili od swojej agentki, a potem przeklinał na to w duchu. Mimo iż
mężczyzna udzielał się charytatywnie, to ludzie widzieli w nim jedynie playboya.
Mało która osoba wiedziała, że potrafi być szlachetny, bo jak sam twierdził
pomagał naprawdę tym, co byli w potrzebie, a bał się, że nagle na obozy, które współfinansował dla rodzin, które nie mogły sobie na nie pozwolić, że przyjadą osoby ze względu
na niego, znanego gracza NHL. Dlatego ludzie znali go jako kobieciarza, taką
łatkę mu przypisali, a on nie robił nic, by wyprowadzić ich z błędu. Chował się
za tą przykrywką, wydawać by się mogło, że tak dla niego było lepiej, aż do
momentu, kiedy mu się to znudziło i chciał coś więcej niż tylko przygodnego
seksu, partnerki na jedną noc. Zapragnął partnerki na dłużej i znalazł
dziewczynę, z którą było to możliwe, która była odpowiednia.
Kolejna
przygoda z autorką skończyła się znakomicie. Kolejni cudni bohaterowie, z
którymi bawiłam się świetnie. Obserwowałam poczynania Bucka, jakie robił w
kierunku Sunny. Droga ta niekiedy była długa i wyboista. Kłody nie raz i nie
dwa były rzucane im pod nogi. Tyle nieporozumień wymagało wyjaśnień, wysiłku.
Ten związek pokazał, że błędy zdarzają się najlepszym graczom, a my musimy się
na nich uczyć. To była niesamowita przygoda, pełna niespodzianek, poczucia
humoru, którym zaraził mnie Buck. Te nawiązania do jego kija, to, jak nazywał
swoje przyrodzenie, te sprośne żarty, tylko mnie nimi kupił, ale i co rusz
rozśmieszał. Czasem odkładałam książkę, by przeanalizować daną sytuację
ponownie. Poznałam kumpla Bucka, Randy’ego, który także starał się wyprostować
swoją sytuację sercową, łóżkową. Znienawidziłam byłego chłopaka Sunny, a także
byłego Lily, pragnęłam im obu porządnie dokopać. Zaskoczyło mnie to, jak
przyciągali się do siebie Sunny i Buck, Lily i Randy. Ta druga para była dla
mnie trochę zaskoczeniem. Gdy dowiedziałam się, że trzecia część cyklu o Lily i
Randym to bardzo się ucieszyłam, ale i zaczęłam myśleć o premierze, kiedy ona
by nastąpiła. Nie mogę się jej doczekać! Pod koniec książki ogarnął mnie żal,
ponieważ nie chciałam jej kończyć, ale z drugiej strony pragnęłam poznać
zakończenie. Nie mogłam uwierzyć, że już nie pośmieje się z tekstów Bucka, nie
będę się kłóciła z Alexem, nie porozmawiam z Vi, która nie ma filtra w
słownictwie, nie porozmawiam z Sunny. Mam nadzieję spotkać ponownie tych
bohaterów w trzeciej części przy historii Lily i Randy’ego.
Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J./Jula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz