Ewelina
Kluss i Marta Prokopek-Pyśk to debiutujące autorki, które zawodowo zajmują się
obszarem zarządzania zasobami ludzkimi. Uzyskały wykształcenie w dziedzinie
nauk społecznych. Ponadto spełniają się w rolach matek, żon i przyjaciółek. Od
zawsze znały swój potencjał pisarski, ale dopiero niedawno nabrały odwagi do
popełnienia debiutanckiej powieści. Pisały z pasją i nie mogą doczekać się
kontynuacji tej wspólnej przygody.
Dziś
postanowiłyśmy przeprowadzić krótką rozmowę z Autorkami „Planu Huberta”,
naszego świetnego patronatu.
—
Wspominacie Panie tuż pod swoją biografią, na skrzydełku książki, o pisaniu
razem. Wielu naszych czytelników jeszcze nie miało okazji zapoznać się z „Planem
Huberta” i przeczytać tej informacji, więc może opowiedzą Panie, skąd się wziął
pomysł napisania wspólnej książki? Dlaczego nie solówki?
— Wiele rozmów na przestrzeni lat, na temat hipotetycznego
pisania książek wzbudzało w nas masę emocji. (Ewelina: )W pewien intensywny,
trudny emocjonalnie dzień zadzwoniłam do Marty i powiedziałam- „piszemy
książkę”, prześlę ci pierwszy akapit. Rozłączyłam się i przesłałam kilka zdań z
prologu, o niecnych poczynaniach pewnego mężczyzny. Marta weszła w ten temat
bez mrugnięcia okiem i odpowiedziała mi innym fragmentem. Była to scena
romantyczna. I tak, dwa, kompletnie niepasujące do siebie fragmenty rzuciły nam
wyzwanie- „połączcie siły”!
Szybko doszłyśmy do wniosku, że pisanie razem ma wiele zalet. Po
pierwsze każda napracuje się mniej ( J ), po drugie książka będzie
z założenia dwa razy ciekawsza, bo co dwie głowy to nie jedna, po trzecie
wreszcie- tak strasznie narzekamy, że proza życia zabija w nas to, co twórcze,
a tu szansa na uwolnienie artystycznej duszy sama puka do drzwi. Postanowiłyśmy
ją wykorzystać. Razem. Bo przyjacielem u boku jest zawsze łatwiej!
Bardzo ciekawe dla nas były spostrzeżenia naszych pierwszych
czytelników- czasem były to osoby, które nas dobrze znają - że nie są w stanie
rozróżnić, która z nas pisała jaki fragment. To sygnał, że książka jest spójna,
a nasze umysły pracowały w tej samej przestrzeni twórczej, uzupełniając się.
—
Co stanowiło największy problem w trakcie pisania wspólnej powieści? A może nie
było żadnych problemów, żadnych sporów? ;) Mamy wrażenie, że to nie jest wcale
takie łatwe, na jakie może wyglądać.
— Głównym problemem okazał się czas. Obie jesteśmy żonami, matkami,
pracujemy- Marta w korporacji, Ewelina ma nieco bardziej mobilny tryb życia,
ale wiecznie podróżuje. Żadna z nas nie mogła sobie pozwolić na komfort
zaszycia się chatce nad jeziorem na parę tygodni, by w ciszy i skupieniu czekać
na wenę twórczą. Na szczęście wena to nasze drugie imię.
- Jeśli chodzi o spory to nie ma ich w naszym słowniku. Mówimy do
siebie prosto z mostu. Uzgodniłyśmy najpierw ramy naszej powieści i
podzieliłyśmy się postaciami, a potem każda swobodnie wybierała sobie fragment
z osi planu książki, na którym miała ochotę się skupić.Potem zaczęłyśmy sklejać
te fragmenty innymi, bardziej uzgadnianymi. Role i postaci przenikały się
wzajemnie, zatem początkowy podział na prowadzenie danej postaci przestał być
aktualny. Obie wiemy, że nasz tandem działa. W innych konfiguracjach nie byłoby
tak prosto.
To, że udało nam się stworzyć z tego początkowego chaosu spójną
całość, zawdzięczamy oczywiście ciężkiej pracy, ale i odrobinie magii, która
się wtedy działa😊
—
„Plan Huberta” jest gorącym romansem z paragrafem w tle. Jak zrodził się pomysł
na akurat taką powieść? Co było impulsem do napisania właśnie tej książki?
— Obie mamy kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe, byłyśmy
świadkami niejednej sytuacji z naszej książki. Piszemy o świecie realnym,
obecnym, o rzeczywistości z lat, w których żyjemy. Większość scen (udzielanie
pierwszej pomocy, czy np. wizyta w Tokio), to doświadczenia, które same
zebrałyśmy. Dodatkowo połączenie książki obyczajowej, romansu i sensacji wydało
nam się smakowitą mieszanką, której – mamy nadzieję – będą chcieli spróbować
nasi czytelnicy.
—
Czy macie Panie jakiegoś bohatera literackiego, dla którego straciłyście głowę?
Taki, który przyprawia o dreszcze, powoduje szybsze bicie serca?
E: - Jeśli macie na myśli – nasze drogie Patronki- bohatera rodem z
współczesnych, popularnych romansów – to absolutnie nie! Nawet nie czytam
takich książek. Nasz romans jest gorący ale nie w sposób halequinowy czy
greyowy. To romans biurowy… realny, dostępny.
M: Lubię chłopaków o dobrym sercu, skłonnych do romantycznych
gestów, a z drugiej strony takich u których widać nutkę szaleństwa w oczach,
artystyczną duszę – to mój typ literacki. Na naszego amanta, Huberta, sama nie
zwróciłabym uwagi – to nie mój typ.Na szczęście nasza bohaterka Olga miała inne
zdanie! :)
—
Bardzo krótkie, lecz trudne pytanie. Z pewnością posiadacie Panie jakieś
ulubione powieści. Czy uda się stworzyć chociaż top 3 takich książek? Jeśli
tak, to jakie zajmą te piękne honorowe miejsca?
— Może wydać się Wam to dziwne, ale czytamy trochę inne książki na co
dzień. Inne Marta inne Ewelina.
E: Na sto ostatnio przeczytanych książek, numerem jeden jest powieść
Hanya’i Yanagihara „Ludzie na drzewach”, skupiająca wszystkie bliskie mi tematy:
antropologię kulturową, pazerność i autodestrukcję tak zwanego cywilizowanego
człowieka. Uwielbiam z literatury klasycznej„Niebezpieczne Związki” Pierre de
Laclos oraz z literatury młodego świata „Rybaków” Chigozie Obioma.
M: wybór trzech najlepszych jest chyba niemożliwy, ale z takich
które jako pierwsze przychodzą do głowy i z pewnością są warte wspomnienia wymienię:
„Wywiad z wampirem”, Anne Rice za niepowtarzalny, elektryzujący klimat, „Wielki Gatsby”F. Scotta Fitzgeralda – za kunszt słowa, no i oczywiście mój ukochany…
Harry Potter – za przeniesienie w świat magii.
—
Wydanie powieści zwykle wiąże się z pewnym ryzykiem, może nawet nutką
adrenaliny, strachu i ekscytacji. Czego obawiały się Panie najbardziej przy
wydaniu „Planu Huberta”?
— Krytyki rzecz jasna. Lecz nie krytyki konstruktywnej, rzeczowej,
ale zwykłego hejtu. Cóż, gdy decydujesz się wychynąć zza domowych pieleszy
możesz zwyczajnie zostać oblany pomyjami.
Cenimy sobie za to bardzo, kiedy ktoś przeczytał i przemyślał naszą
książkę i opowiada nam o swoich wrażeniach – jesteśmy otwarte i gotowe na te
uwagi. Chcemy być coraz lepsze, dlatego takie głosy są dla nas niezwykle
istotne.
—
Czy wzorowały Panie jakąś stworzoną przez siebie postać na kimś realnym?
— obie od zawsze byłyśmy nazywane „Artystkami ze spalonego teatru”.
Niewiele nam trzeba, aby wykreować dowolne, skrajne postaci. Kreacja, to oprócz
wspomnianej weny też nasze drugie imię😊.Bohaterowie „Planu Huberta” to kompilacje różnych osób, mozaiki
złożone na potrzeby książki
—
Pojawiło się pytanie o największy problem w trakcie pisania wspólnej książki. Może
była jakaś ciekawa, wesoła historia, która przydarzyła się przy powstawaniu
„Planu Huberta”?
— Nasz system pisania opierał się w dużej mierze na przesyłaniu
brudnopisów przez popularny komunikator w telefonie komórkowym. Niejednokrotnie
myliłyśmy adresatów. Zamiast Ewelina do Marty lub odwrotnie- wysyłałyśmy w
pośpiechu teksty do osoby, z którą toczyła się ostatnia konwersacja. I tak na
przykład fragment zawierający cyt. „wytarmosił cycki księgowej”, trafił do
szefa ekipy remontowej.
—
Pomysły na nowe powieści potrafią dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. Autorzy,
z którymi rozmawiamy, mówią o prysznicu, pod którym przychodzą świetne dialogi,
dobre sceny, a nawet całe pomysły na książki. Czy są miejsca, w których
dopadają Panie największe inspiracje?
— Ewelina: u mnie niestety (!) czwarta, piąta nad ranem, a czasami
lot samolotem… kojarzę konkretny fragment napisany w czasie podróży, gdy
współpasażerem był piosenkarz Seal. Mogłybyśmy w tym miejscu ogłosić konkurs,
jaki tytuł piosenki Seala został wykorzystany w Planie Huberta J
Marta: u mnie inspiracją są ludzie, zasłyszane historie, czasem piosenka,
którą usłyszę. Nie jest to może oryginalne, ale nosze w torebce notatnik i
zapisuję sobie hasłowo co przyszło mi do głowy, aby tego nie zgubić.
—
Skoro o inspiracjach mowa. Czy jest jakaś osoba, która w szczególności potrafi
Panie zainspirować?
— Ewelina: zazwyczaj
są to osoby całkowicie odmienne niż ja- te dużo mniej i dużo bardziej
pozytywne.
Marta: najbardziej inspirujące są realne historie zwykłych ludzi.
Uwielbiam słuchać, rozmawiać z nimi, wchodzić w interakcje, obserwować. To
doskonałe źródełko twórcze.
—
Autorzy doprawdy potrafią być groźnymi ludźmi. Często śmiejemy się w trakcie
różnych konwersacji, że lepiej nie zadzierać z pisarzem, bo może umieścić daną
osobę w swojej książce i sprawić mu niewyobrażalny ból. Czy Panie też stosują
tę brutalną taktykę? ;) Pytamy, zważywszy na pewnego bohatera „Planu Huberta”,
który zasługiwał na... mocne potraktowanie.
— Tak, niestety Hubert skupia w sobie takich Hubertów, których w
świecie wiele. Nie chcemy zdradzać treści książki, ale proszę zwrócić uwagę jak
realnym jest on człowiekiem- w relacjach z żoną, kochanką, czy w sferze zawodowej.
Nie bez kozery mówi się o kimś, że dąży po trupach do celu. Taki skomasowany i
wyabstrahowany Hubert dostaje to, na co zasłużył.
Nasza książka jest pewnym ukaraniem takich, a nie innych zachowań, a
z drugiej strony pokazaniem wartości, w które warto wierzyć i zgodnie z nimi
postępować.
—
Takie proste, ale dla wielu autorów trudne pytanie. Co daje Paniom pisanie?
— Poczucie sprawczości. Sprawczości nad własnym czasem, marzeniami,
bohaterami, z którymi można robić, co się chce. Możliwość opowiedzenia jakiejś
historii, przekazania jej innym, podzielenia się kawałkiem siebie.
—
Mają Panie jakieś pisarskie nawyki? Coś, co zwykle Panie robią, zanim siądą do
pisania?
— E: tak! Od razu wysyłam tekst do Marty. A tak na poważnie-
niestety niczego nadzwyczajnego nie robię.
M: - Nic specjalnego. No może to, że często piszę w niestandardowych
miejscach czy pozycjach. Rzadko kiedy jest to stół czy biurko, dużo częściej
fotel, łóżko czy podłoga:)
—
Czy wydarzenia z życia wpływają na to, o czym Panie piszą? Czy jednak wszystko
to, co zawarte w powieści i, mamy nadzieję, w przyszłych powieściach, to
wyłącznie fikcja, wymysł wyobraźni?
— Z pewnością doświadczenia życiowe, obserwacje, historie dalszych i
bliższych znajomych mają wpływ na nasze pisanie. Nie wyobrażam sobie, że
mogłoby być inaczej. Jednak nasza historia i nasi bohaterowie czerpią z tego
wybiórczo, biorą małe kawałeczki. Cała reszta to pole dla naszej wyobraźni.
—
Może zdradzą Panie jakieś plany wydawnicze na przyszłość? Szykuje się coś
nowego, może dalsze losy Olgi z „Planu Huberta”? A może coś zupełnie innego, z
innego gatunku? Chętnie się tego dowiemy. ;)
- Zdradzimy, że mamy więcej pomysłów niż czasu. Dwie książki
rozpoczęte. Jedna to bardziej romans druga powieść obyczajowa. Marcie marzy się
kiedyś również jakaś fantastyka!
A co do „Planu Huberta” – bohaterką, na którą mamy bardzo konkretny
plan … jest… uwaga… Emilia.
—
Jakie trzy złote rady dałyby Panie przyszłym debiutantom?
— Na razie nie czujemy
się jeszcze na tyle doświadczone, aby ich udzielać. To, z czego jesteśmy dumne
i jest naprawdę świetną praktyką, to zbudowanie sobie grupy testowej. Czym
większa tym lepsza. Nikt nie jest omnibusem i być może fakt, że znamy się jak
łyse konie tylko przeszkadza w obiektywnej ocenie wzajemnie pisanych tekstów.
My rozumiemy się w mig, ale czy inny zrozumieją nas? Warto to na bieżąco
sprawdzać.
—
Na koniec spytamy o motto. Czy mają Panie jakieś słowa, które dumnie wiszą
gdzieś na ścianie, tablicy, są zapisane w notesie albo zakodowane w pamięci, a
które korzystnie na Panie wpływają?
— E: - Za S. J. Lecem: „Czas robi swoje, a ty człowieku?”
M: - niestety, ale będzie po angielsku- to tytuł albumu i piosenki
mojego ukochanego zespołu Incubus: „If not now, when?”. No właśnie, jeśli nie
teraz to kiedy? Może to jedyna szansa?
—
Oczywiście bardzo dziękujemy za wszystkie odpowiedzi i poświęcenie nam czasu.
Gratulujemy świetnego debiutu i z przyjemnością będziemy oczekiwać kolejnych
powieści w wydawniczym dorobku! ;) /Arystokratki spod księgarni: Agata &
Julia.
— Jesteśmy zaszczycone Waszą uwagą. Dziękujemy za wsparcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz