czerwca 02, 2019

Na wakacjach na Lipowym Dworze, czyli "Podaruj mi jutro"


„Podaruj mi jutro”
Autor: Ilona Gołębiewska
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: MUZA
Stron: 462
Premiera: 15.05.2019

Pierwsza styczność z autorką i jej stylem. Przyznam szczerze, że wcześniej nie miałam okazji przeczytać jej książek, gdyż rozgłos nie dotarł w moje strony. Z początku lekturkę czytało mi się bardzo opornie, bo nie potrafiłam się wczuć w historię, a wielowątkowość akcji przytłaczała. Gubiłam się nie raz i nie dwa, i zastanawiałam się kto jest kim. Rozdziały swoją długością nie ułatwiały mi zadania, ponieważ na wstępie męczyłam się z nimi, by dobrnąć do kolejnego, jak się później okazywało, jeszcze dłuższego od swego poprzednika. Podobał mi się klimat, w jakim książka jest opisana. Dwór na Lipowym Wzgórzu wzbudził mój zachwyt. Można rzec, że się w nim zakochałam od pierwszych stron i przywiązałam tak samo jak sama bohaterka, Aniela Horczyńska. Po przeczytaniu prologu, pierwszej części o kochankach, byłam ciekawa, co się z tymi młodymi ludźmi stało. Narastały we mnie pytania. Gdzie są? Czy udało im się uciec? Czy są razem? Doszukiwałam się odpowiedzi w późniejszych rozdziałach, gdzie prawda ujrzała światło dzienne. Bardzo spodobało mi się rozwiązanie tej tajemnicy z przeszłości.


Wzmianka o potyczkach w czasach II Wojny Światowej zaciekawiła mnie, gdyż jest to jeden z tematów, które wnikliwie zgłębiam, szukając odpowiedzi na nurtujące pytania. Autorka wprowadza w klimat, sprawia, że czytelnik sam próbuje się dowiedzieć, co się stało i wysuwa swoje scenariusze. Przeszłość odkrywa rąbki swych tajemnic przed szukającymi. Dwór rodu Horczyńskich jest niezwykle majestatyczną i piękną budowlą, która sprawia, że odbiorca pragnie poznać jego wszystkie skrywane tajemnice, razem z historią. Sama legenda tego miejsca dała mi do myślenia, a mianowicie, że anioły muszą istnieć i czuwać, bo co by się stało bez nich z mieszkańcami dworu i samą ziemią? Czy przetrwałaby tyle lat? Podobno w każdej nawet absurdalnie brzmiącej legendzie kryje się ziarno prawdy, które ukrywa się wśród rzeki absurdu i kłamstw.

„Zuzia miała siedem lat i usposobienie promyczka, który przebija się przez chmury, by poprawić wszystkim nastrój. Nikt już nie wyobrażał sobie dworu bez jej radosnego śmiechu, dokazywania i pomysłów, które czasami przyprawiały o zawroty głowy. Zuzia jednak od początku najbardziej upatrzyła sobie Emila, dosłownie okręcając go sobie wokół paluszka, co było jedynie potwierdzeniem tezy, że kobiety rządzą mężczyznami, i to niezależnie od wieku”

Podziwiam autorkę za tę wielowątkowość, bo ja sama bym się zgubiła po drodze, nawet mając plan. Trzeba zresztą umieć to robić, co pani Gołębiewska pokazała. Powieść wyszła jej genialnie! Bohaterowie barwni, z charakterem. Poczułam, że są żywi, że mogłabym ich spotkać w rzeczywistości. Ujął mnie również sposób opisywania emocji. W końcu dobra książka powinna zawierać całą paletę uczuć, które są niezbędne, aby wczuć się w historię. Z początku ilość losów bohaterów mnie przytłoczyła, a nawet osaczyła, ale po czasie nie było już z tym problemu, bo się do nich przyzwyczaiłam, a do niektórych przywiązałam. Do jednych pałałam żądzą mordu, a do innych uwielbieniem. Na przykład Antoniego Gajowicza szczerze nie znosiłam i kiedy pojawiały się wzmianki o nim albo fragmenty z jego perspektywy w głowie miałam jedynie tortury, które wymyślałam, by na nim sprawdzić. Los obszedł się z nim niełaskawie, a to, kim się stał, wiązało się stety czy niestety z przeszłością. Chciał doścignąć kogoś bliskiego i pokazać, że on także dobrze zajmie się rodzinnym majątkiem, jednak stał się tyranem. Muszę przyznać, że pod koniec książki polubiłam Antoniego, co było dla mnie szokiem, bo wcześniej go nie znosiłam. Nie znosiłam za jego intrygi, spiski, tyranię wobec innych ludzi. Potem okazał się bohaterem, którego można polubić; wiele zrozumiał, dostrzegł błędy, które popełnił we wcześniejszych latach.
Polubiłam Anielę oraz jej przyjaciół, którzy również szczerze mnie ujęli, a przygoda z nimi była samą przyjemnością. Jestem niezmiernie ciekawa, co się stanie z Emilem i Julią, którym zaczęłam mocno kibicować. Mam cichą nadzieję, że autorka poruszy ich wątek w drugiej części.

„Niekiedy jedynym znakiem istnienia człowieka są pozostałe po nim rzeczy. Jak ślady, których nie da się zatrzeć”

Autorka świetnie ujęła emocje, tajemnice, spiski, które się nagromadziły wokół dworu na Lipowym Wzgórzu. Mnie, jako czytelnika, powzięła na swoją stronę pisarską i nie mogę się doczekać kolejnej części! Historie, jakie opisuje, ujmują człowieka za serce, a niekiedy wzruszają do łez, prowadzą także do wielu myśli, do refleksji nad wieloma życiowymi rozterkami, z którymi zmagać się może każdy z nas. Piękny krajobraz z majestatyczną budowlą, z którą wiążę się tyle tradycji, historii, tajemnic, a przede wszystkim gościnności Anieli Horczyńskiej, która jako gospodyni jest niesamowita. Czytając „Podaruj mi jutro” czułam się tak, jakbym była w tym dworze i razem z bohaterami dzieliła sekrety, przeżycia, swój los. Oderwałam się całkowicie od rzeczywistości, zatapiąjąc w malowniczym krajobrazie Lipowego Wzgórza, gdzie gościł spokój i wyśmienita atmosfera, do której człowiek aż lgnie! Ja spędziłam ten czas w świetnym towarzystwie i nie mogę się doczekać dalszych przygód! Autorka trzymała w napięciu aż do ostatnich stron, aż do ostatniego zdania. Wszystkie tajemnice się wyjaśniły, a ja miałam niesamowitą frajdę z możliwości ich odkrywania razem z bohaterami. Ciekawość mnie zżera, czym Ilona zaskoczy w kolejnej części. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.


Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J./Jula

1 komentarz:

  1. To na pewno jest bardzo dobrze że takie ciekawie artykuły na tym całym blogu są.Mnie naprawdę to się bardzo podoba.

    OdpowiedzUsuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger