maja 27, 2019

Przedpremierowy zawód, czyli "Długa droga"


„Długa droga”
Autor: Anna Węgrzynowska
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 331

Czytając opis nie spodziewałam się, że tak bardzo się zawiodę na tej pozycji. Tak piękna okładka. Tak ciekawy i intrygujący opis. Mój zawód był bardzo duży, gdyż sądziłam, że książka spełni moje oczekiwania, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Moim skromnym zdaniem pomysł na powieść jest naprawdę świetny, lecz wykonanie poszło zupełnie w inną stronę niż zamysł. Historia bohaterów była ciekawa, ale uważam, że czasami mogłoby się obejść bez niepotrzebnych melodramatów, które, niestety, nie były na tyle poważne, by tak się o nich rozwodzić. Przyznam szczerze, że bardziej zaciekawił mnie los Basi i Matthiasa niż głównych postaci. Sama lektura była dla mnie dość ciężka i nużąca. Brnęłam przez nią, jednak najbardziej pragnęłam ją zakończyć. Gramatyka oraz podstawy pisania wymagają sporej poprawy, ponieważ nie raz i nie dwa znacząca ilość błędów przyprawiała o gęsią skórkę. Aga, która słuchała mojego czytania, załamywała się nad chaosem rozgrywającym się na kartach powieści (Aga: z bólem serca potwierdzam i tak jak Jula uważam, że „Długa droga” ma potencjał, lecz słabo wykorzystany).


Za przykład podam miasto, które przez całą powieść było źle zapisywane. Jeżeli mamy spolszczoną wersję danego słowa, w polskiej książce warto z tego skorzystać. Tak przynajmniej mniemam. New York warto zapisać jako Nowy Jork. Nie wyobrażam sobie pisania czy mówienia „Paris” zamiast zwyczajnie „Paryż”. W książce znalazłam nie tylko wiele sprzeczności, ale i chaos, przez który gubiłam się do reszty. Przykładem może być bohaterka z rzekomo krótkimi spodenkami sięgającymi jej do połowy łydek, które lekko się zmoczyły. Skoro spodenki są krótkie, jakim sposobem sięgają jej do łydek? Innym razem, nasz główny bohater, David zdjął białą koszulę, po czym się NIE przebrał, a kolejne zdanie mówi o białej koszuli. Było wiele takich sprzeczności, które się ze sobą nie zgadzały, co mnie bardzo zasmuciło. Musiałam się mocno zastanowić nad niektórymi zdaniami. Kolejne, które zapadło mi mocno w pamięć brzmiało: „Uwielbiał słuchać spokojnej muzyki rokowej”. Po pierwsze, wydaje mi się, że rokowej pisze się „rockowej”, jak już, a po drugie chyba nigdy nie słuchałam spokojnej piosenki takiego gatunku. Z natury rock ma być głośny i cięższy aniżeli spokojny. Myślę, że następnym, co wymaga poruszenia, to kwestia imienia bohatera. W pewnym momencie książki autorka chyba zapomniała, jak nazwała własną postać. Przez cały czas odnosiłam wrażenie, że główny bohater nazywa się David, a jednak pani Węgrzynowska wprowadziła niejakiego Daniela do fabuły. Błąd czy jednak zamierzenie celowe?

Daniel przez chwilę zastanawiał się. Spędziłby święta z rodziną, zrobiłby im miłą niespodziankę, a sylwestra a Alice. [...]
— Świetnie, to ja tylko zamienię bilet na twoje nazwisko. Dziękuję bardzo, Davidzie

Chyba nie chcielibyście zobaczyć mojego szoku na twarzy, kiedy to czytałam. W powieści pojawiały się także liczne niedopowiedzenia. Bohaterowie rozmawiali o jednym, kolejne dialogi były o czymś zupełnie innym, nie odpowiadały na wcześniej zadane pytania. Przykład? Mowa o mieszkaniu, które David pragnie kupić w „New Yorku”, jednak słowo „mieszkanie” nie zostało użyte w trakcie opisu.

„David dołożył sobie i kupił własne. W samym centrum miasta, nieduże dwupokojowe, ale ładnie urządzone i czyste”

Ale co kupił sobie własne? Wiem, że chodzi oczywiście o mieszkanie, mimo wszystko warto o tym wspomnieć, gdyż tu dało się zrozumieć z kontekstu, jednak w wielu innych przypadkach się nie dało.
Relacja Alice i Davida jak dla mnie działa się za szybko i zbyt intensywnie. Nie raz i nie dwa chciałam wcisnąć im pauzę, by trochę przystopowali. Niektóre sytuacje w lekturze moim zdaniem mogłyby zostać usunięte. Wszystkiego było tak dużo, że nie jestem w stanie przytoczyć każdego pojedynczego przykładu, gdyż nie dotrwalibyście do końca tej recenzji. Niekiedy zdarzało mi się odłożyć książkę i analizować na nowo to, co się w niej działo. Powiem tak. Nie rozumiałam postępowania rodziców Alice, którzy zaplanowali jej życie, nie pytając dziewczyny o zdanie. Współczułam Alice, że nie dostała wyboru, do którego miała przecież prawo, ale także do tego, że nie potrafiła postawić się rodzicom i wyrazić własnej opinii. W efekcie studiowała kierunek, który narzuciła jej matka z ojcem, a mianowicie medycynę, która całkowicie męczyła bohaterkę. Partia, którą ich córka sobie wybrała również nie spełniała wysokich oczekiwań rodziców, a w szczególności niezadowolonej matki, gdyż co taki David mógł jej zapewnić?

„Zawsze się w niej podkochiwał, jednak to, co poczuł dzisiaj, to jakby zobaczył i poznał ją po raz pierwszy w życiu”

Ja ogromnie zawiodłam się i ubolewam nad tym faktem, ponieważ ta pozycja zapowiadała się naprawdę świetnie, a wyszło, jak wyszło. „Długiej drogi” nie czytało mi się ani szybko, ani dobrze. Męczyłam się z tą powieścią przez kilka długich dni. Chaos, który wprowadziła autorka, niejednokrotnie mnie zmylił i musiałam się zastanawiać, o co chodziło w danej sytuacji. Oczywiście tak, jak wspomniałam, zdarzało się, że nawet nie pomagał kontekst całego zdania. Książka ma potencjał, natomiast został on źle spożytkowany i źle ubrany w słowa. Główni bohaterowie nie wywarli na mnie takiego wrażenia, jakie powinni wywrzeć, bo według mnie byli nieco za mgłą. Basia z Matthiasem byli bardziej wyraziści i żałowałam, że to nie ich historia jest tą główną. A co z innymi postaciami? Nie porwali mnie w swoje szpony. Byli, bo byli, bo musieli. Tutaj oprócz rozpaczy, kłopotów, melodramatów, dziwnych sytuacji, nadmiernej ilości miłości nie czułam pozostałych emocji, co więcej, nie każda z powyżej wymienionych była dla mnie na tyle wyrazista, jak trzeba. Trudne wybory? Owszem, pojawiły się, ale nie wyczułam, by były na tyle ważne jak ten jeden, a mianowicie postawienie się rodzicom przez główną bohaterkę i rozpoczęcie życia po swojemu.
W powieści pojawiały się za to wątki, które w ogóle nie miały wpływu na fabułę, nic nie znaczyły dla rozwoju akcji, natomiast stanowiły nużący zapychacz. Wyrzuciłabym także te nadmierne i bardzo, ale to bardzo, szczegółowe opisy pomieszczeń, krajobrazów czy czynności, które wykonywali bohaterowie. Pani Węgrzynowska za szybko prowadziła fabułę, przeskakując z dnia na dzień. Jeden akapit potrafił być jednym dniem, zaś drugi kolejnym. Albo w jednym akapicie mieszały się perspektywy dwóch postaci. Na przykład przez pewien czas to Alice „opowiadała”, a ni stąd ni zowąd pojawił się David. Zabrakło także poprawnych dialogów. Pojawiał się myślnik, dialog, lecz nie został on poprawnie zamknięty, gdyż w trakcie dialogu była mowa o czynnościach, które były wykonywane, np:

„— Mmmiam, uwielbiam zupy mojej mamy. Postawił miskę zupy z makaronem przed Alice”

Wydaje mi się, że „Postawił miskę zupy z makaronem przed Alice” powinno być w nowym akapicie. To nie jest część dialogu. Dialogi w powieści zaskakiwały wieloma błędami. Kolejnym jest sam ich zły zapis. Przykład?

„— Muszę lecieć — odwróciła się Alice. — Pa!”

Poprawny zapis powinien zawierać kropkę po „lecieć” i „odwróciła” powinno być zapisane z dużej litery, gdyż to nie jest czynność mowy, by zapisywać to z małej. Kąski, które również zrobiły na mnie złe wrażenie to na pewno błędy typu „na prawdę” czy „nie możliwe”.

„Ona jest jego dopełnieniem, ostatnim puzzlem układanki szczęścia w jego życiu”

Gubiłam się nie raz w tej książce, co mi się nie podobało, a ilość błędów sprawiła, że trochę się zszokowałam jej poziomem. Niestety wraz z Agą nie możemy Wam polecić powieści „Długa droga”. Mamy jednak nadzieję, że autorka weźmie sobie nasze rady do serca, a konstruktywna krytyka pomoże w rozwoju. Nie mamy na celu być złośliwe, lecz pomocne.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.


 Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

6 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa, czy moja pinia na temat tej ksiązki byłaby podobna :)
    Pozdrawiam, Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jestem mega ciekawa, jak oceniłabyś tę książkę ;) /Jula

      Usuń
  2. Spodenki zazwyczaj są krótkie. :D Jeśli już to powinny być "krótkie spodnie". Rozbawiło mnie to. :D
    W kwestii rocka - zależy od podgatunku. Dużo jest ballad rockowych, które są spokojnie, więc może chodziło o to?
    Trochę uśmiałam przy tej recenzji, ale jednocześnie zastanawiam się, czy to przeszło korektę z takimi błędami? Zjadanie wyrazów jest czymś, co mi się zdarza, gdy szybko piszę, ale książka z czymś takim? Masakra.
    Na pewno jej nie przeczytam. Jak to jest, że fajne powieści często mają opisy bardzo spłycone i w ogóle niepasujące, a coś, co nie jest dobre, ma super opis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko zalążek góry lodowej. Jest tak dużo błędów, że ta recenzja musiałaby mieć 10 stron, żeby wszystko ładnie wypisać. :D Mimo wszystko mam nadzieję, że finałowy egzemplarz będzie się znacznie różnił, a autorka dokona zmian w swojej powieści, bo jednak nie chciałabym ujrzeć na rynku książki z takim wnętrzem. To przykre, bo zapowiadała się naprawdę fenomenalnie. /Jula

      Usuń
  3. Dzięki za szczerość, bo brałam ją pod uwagę wybierając książki na najbliższy czas. Mnie również rażą wszelkie błędy ortograficzne i stylistyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze stawiamy na szczerość. :) Zdecydowanie możemy polecić wiele innych książek, o niebo lepszych niż recenzowana pozycja.

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger