czerwca 16, 2019

Zabawna, słodka i ujmująca, czyli "Dearest Clementine"


„Dearest Clementine”
Autor: Lex Martin
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: Kobiece
Stron: 367
Tłumaczenie: Agnieszka Kalus

Gdy przychodzi lato, uwielbiam wgłębiać się w romantyczne historie, które dostarczą mi uniesień, wypieków na twarzy, może nawet szybszego bicia serca, jakiejś głębszej refleksji nad takim pojęciem jak miłość czy relacje między mężczyzną a kobietą. Romans to dla mnie nie tylko zbiór scen erotycznych, ckliwych wyznań czy opisów randek bohaterów. Romans to dla mnie przede wszystkim cała paleta emocji. Jak powtarzam: emocje to dla mnie sprawa pierwszorzędna, jeśli chodzi o książkę. Powieść „Dearest Clementine” widziałam na półce u mojej przyjaciółki nieraz. Zawsze, kiedy przychodziłam do niej po nową dostawę książek, mówiła „może ta?”, a ja za każdym razem kręciłam głową. Przeczytałam opis i wydawało mi się, że to już wszystko było i akurat ta lektura niczym nowym nie zaskoczy. Cóż, szczerze mówiąc zaskoczyła, czego się nie spodziewałam. Oczywiście, powieść ma swoje spore wady, ale ma także mnóstwo zalet, które stawiają ją na liście naprawdę dobrej literatury obyczajowej. Myślę, że książka nie dostarczy mnóstwa refleksji, nie sprawi, że po zamknięciu wasze serce będzie wybijało nierówny rytm, ale jako przyjemna lektura na czerwcowy wieczór nada się idealnie. Spełnia wszystkie cechy dobrego romansu.

„Motyle obijają się w moim brzuchu jak pijani żeglarze”

„Dearest Clementine” opowiada o historii wyjątkowej dziewczyny, którą polubiłam już od pierwszych stron. Clementine to studentka angielskiego i kreatywnego pisania. Wygadana, zimna i zdystansowana otacza się jedynie grupką zaufanych przyjaciół, nie tracąc czas na uganiających się za nią chłopaków. Od traumatycznych wydarzeń z przeszłości trzyma się na uboczu, odgradzając ceglanym murem zbudowanym z bycia wredną, niedostępną, nieufną i niekiedy bardzo zamkniętą w sobie. Mimo wszystko tryska dobrym humorem, ciętymi ripostami, jest kreatywna, współczująca i troskliwa, a na dodatek ma wspaniałe przyjaciółki, które do książki dostarczają salw śmiechu, ale również refleksji. Przede wszystkim Jenna jest od perwersji, Harper od psychologii i zdrowego rozsądku. Kiedy więc tytułowa Clementine spotyka pewnego siebie, zabawnego i przystojnego Gavina, coś się zmienia. Coś, co powoduje, że życie bohaterki obiera inną drogę, wybiera inną trasę.



Historia Clementine tak mnie zauroczyła, że książkę przeczytałam w mgnieniu oka. Język i styl autorki, Lex Martin, tylko to ułatwił, gdyż nie był nad wyraz skomplikowany, poetycki czy trudny. Całość czytało się niezwykle szybko i przyjemnie. Dodatkowym atutem był właśnie humor, którego w powieści nie zabraknie. Bohaterowie rozbudowani, z krwi i kości, dzięki czemu dało się w nich uwierzyć, dało się uwierzyć w to, że takich ludzi rzeczywiście można spotkać i z nimi porozmawiać, nie są wyłącznie idealnymi rzeźbami bez cienia charakteru, które spotkamy w galeriach sztuki. To ludzie z wadami, ale i zaletami, to ludzie z historiami, które przytrafiają się na co dzień, a o których nie mówi się zbyt głośno. Sama Clementine to tak urocza osoba, że mogłaby zostać moją przyjaciółką. Jest pisarką, jest pełna skrajnych emocji, ukrywanego strachu, jest pomysłowa, czerpie z życia tyle, ile może, kocha swoich przyjaciół, ale potrafi też dbać o siebie i wyrażać swoje zdanie. Bywa nieśmiała, jednak umie także pokazać odwagę. To naprawdę wyjątkowa postać, nawet jeśli bywa opryskliwa, zimna jak lód i dość wredna. W pewnym stopniu przypominała mi mnie, dlatego tak bardzo się z nią zżyłam. Główny bohater, Gavin, to również facet, którego nie dało się nie polubić. Słodki, a jednak bardzo męski i pewny siebie. Wykazujący dominację, ale także potrafiący pójść na kompromisy. Zabawny, dokazujący, ironiczny, a jednak przyjacielski i troskliwy. Nie jest typem okrutnie złego chłopca, absolutnie. To mężczyzna, który definitywnie skrada się do serca czytelniczek, roztapiając zimny lód czy jakąkolwiek pokrywę. Tych dwoje bardzo urzekło mnie swoją historią.

„Męczy mnie to, że jestem taka zamknięta w sobie. Nie jestem dzięki temu ani silniejsza, ani odważniejsza. Nie zyskałam żadnej mądrości ani ulgi. Po prostu stałam się samotna”

„Dearest Clementine” to nie tylko słodka historia o miłości. Definitywnie tak nie jest. Powieść zawiera w sobie inne wątki, które dodają tylko smaczka i jeszcze bardziej namawiają do wgłębienia się w lekturę. Pojawia się motyw prześladowcy, motyw tajemnicy, która wciąż nierozwiązana, sprowadza na bohaterów mnóstwo problemów i kłopotów, których skutki bywają bolesne i łamiące serce. Motyw naprawdę silnej i wyjątkowej przyjaźni, rodziny czy także przeszłości. Myślę, że antyfanów schematów w kwestii romansów może książka zniechęcić, gdyż, nie ma co ukrywać, powieść nie podaje nam na tacy niczego nowego, wiele rzeczy jest do przewidzenia, wiele można wywnioskować z innych lektur, które się już przeczytało, ale mimo wszystko, mimo tego mankamentu, „Dearest Clementine” jest naprawdę zabawną, słodką, tajemniczą, a zarazem ujmującą książką, a jej bohaterowie tylko zachęcają, by czytać dalej, czytać, dopóki się nie skończy. Wobec mojej nieukrywanej miłości do chwytliwych romansów, i ten śmiało mogę polecić, jeśli ktoś ma ochotę na coś przyjemnego na nudny wieczór.

Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

2 komentarze:

  1. Mam ochotę ją przeczytać! :D W ogóle to zdjęcie jest takie słodkie, idealnie pasuje to tekstu.
    Mi często się zdarza dawać wyższe oceny książkom, gdy potrafią wzbudzić we mnie emocje. Co z tego, że książka jest technicznie idealna, bohaterowie i historia nieszablonowi, jak przy tym jest nijaka?

    myslizglowywylatujace.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam, akurat na lato nadaje się idealnie. :D Robię tak samo, też mi się często zdarza.

      /Aga

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger