„Pięć
osób, które spotykamy w niebie”
Autor: Mitch Albom
Kategoria: literatura współczesna,
amerykańska
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 200
Swoją recenzję zacznę od dobrego cytatu,
który mniej więcej obrazuje, o czym będzie moja ulubiona od lat książka. Ciężko
pisze się opinię czegoś, co uwielbia się ponad wszystko inne, do czego wraca
się przynajmniej raz w tygodniu, by poczytać zaznaczone fragmenty, ale trzeba
jakoś zacząć, żeby potem móc skończyć.
„—
W niebie każdy spotyka pięć osób — powiedział nagle Niebieski Człowiek. —
Przekonasz się, że wszystkie te osoby nie bez powodu pojawiły się w twoim
życiu. Wtedy mogłeś nie znać tego powodu. Po to jest niebo. Żeby zrozumieć sens
życia na ziemi”
„Pięć osób, które spotykamy w niebie”
jest moją pierwszą książką od Mitcha Albom i wiążę z nią wiele miłych
wspomnień. Przeczytałam ją jako zaledwie czternastoletnia dziewczyna, która
miała problemy z ukierunkowaniem swojej wiary. Na plaży, pośród innych wesołych
leniuchów, zagłębiałam się w wizję nieba według Mitcha. Na początku ciężko było
mi się przestawić z pogodnej, lekkiej literatury, na taką bombę trudnych
tematów. Pierwszy raz sięgnęłam po taki gatunek, jaki serwuje nam autor. Przy
moich problemach ze zrozumieniem, w co wierzę, a potem przy lekturze na plaży
wiele zrozumiałam, wiele się również dowiedziałam i odkryłam sporo nowych
przemyśleń, które na ogół chowały się gdzieś w zakamarkach mojego umysłu. Po
raz kolejny Mitch Albom poruszył trudny motyw, lecz ubrał go w barwną, pełną
emocji opowieść, dzięki czemu wszystko łatwiej się czytało.
Historia opowiada o weteranie
wojennym, starszym Eddiem, którego życie skupia się wyłącznie na pracy mechanika
w wesołym miasteczku, gdzie każdy go zna, każdy szanuje i lubi, ale poza tym
nikt go też nie dostrzega. Nie dostrzega tak naprawdę. Mężczyzna w dniu swoich
urodzin umiera poprzez tragiczny wypadek, próbując uratować małą dziewczynkę.
Od tej pory Eddie poznaje całkiem inny świat. Wstępuje do nieba, które w ogóle
nie przypomina niesamowitego ogrodu pełnego kwiatów, łąk, wodospadów czy
śpiewających aniołów. Starszy pan, umierając, trafia na prawdziwą podróż po
swoim życiu. Poznaje pięć osób, które mają mu pomóc dostrzec sens jego
egzystencji, które z jakiegoś konkretnego powodu musiały pojawić się na drodze
Eddiego. Mężczyzna dopiero w niebie potrafił zrozumieć wiele istotnych faktów
oraz wydarzeń, czy również zachowanie jego najbliższych, w szczególności ojca.
„Niczyje
życie nie idzie na marne — orzekł Niebieski Człowiek. — Na marne idzie jedynie
ten czas, kiedy myślimy, że jesteśmy sami”
Książkę przeczytałam również w
późniejszym wieku dla przypomnienia, odświeżenia starych, bardzo dobrych
pozycji. Musiałam jeszcze raz wgłębić się w historię Eddiego, jego ścieżki po
niebie. „Pięć osób” to dla mnie pozycja, którą się pochłania, wczytuje,
zapamiętuje każdy możliwy fragment. Wizja pośmiertnego życia, którą wykreował
Mitch Albom już na początku przypadła mi do gustu, bo zawsze interesowałam się
niebem czy nawet piekłem. Kogo choć raz nie zastanawiał fakt, jak tam jest, jak
jest po drugiej stronie? Każdy w końcu zadaje sobie to pytanie, a odpowiedzi
brak, tymczasem mamy doskonałą książkę, po trosze obrazującą dobrą wizję nieba.
Mitch sprawił, że zaczęłam wierzyć, iż po drugiej stronie naprawdę coś nas
czeka. Choćby zrozumienie pewnych wydarzeń za życia, zrozumienie osób, których
nie potrafiliśmy zrozumieć wcześniej.
„Rzeczy,
które zdarzyły się przed naszym urodzeniem, też mają wpływ na nasze życie —
odparła. — Podobnie jak ludzie, którzy żyją przed nami”
Każdy ma swoją własną wizję tego, co
spotka nas po śmierci. Nie neguję innych teorii, jeśli jednak miałabym ponownie
wierzyć, wierzyłabym w niebo, które opisał czytelnikom Mitch Albom.
Porozmawianie z pięcioma osobami, przedstawiającymi sens naszego istnienia, to
dobre zakończenie żywota na ziemi. Mały powrót do dawnego świata i do kochanych
przez nas ludzi, pracy czy miejsc. Historie, które opisuje autor, nie są
książkami na chwilę, na jeden moment czy na szybki strzał, bo „o, krótkie, to
pójdzie raz-dwa!”. Nie, nie i jeszcze raz nie! Powieści pisane przez pana
Alboma odznaczają się wartością. „Pięć osób, które spotykamy w niebie” to
pozycja z przesłaniem, to pozycja do poczytania na spokojnie, powoli. Nie ma co
spodziewać się fanfarów czy niesamowitych zwrotów akcji. Warto jednak
spodziewać się cudownych bohaterów. Nie jednego, a wielu. Każdy z nich jest
ważny w książkach tego autora, każdy z nich ma dobrze wykreowany charakter,
poglądy jak również własne wizje. Narracja również jest ciekawie prowadzona, gdyż
pojawiają się liczne wspomnienia, powroty do przeszłości, wydarzenia po śmierci
Eddiego oraz aktualne rozmowy w niebie. Na początku można się troszkę pogubić,
ale z czasem czytelnik przyzwyczaja się do wszystkiego, powoli brnąc dalej z
głównym bohaterem po zakamarkach jego nowego świata.
„[…]
nikt nie rodzi się z gniewem. Kiedy umieramy, dusza uwalnia się od niego. Ale
teraz, tutaj, aby przejść dalej, musisz zrozumieć, dlaczego w życiu czułeś to,
co czułeś, i dlaczego już dłużej nie musisz tego czuć”
Całym sercem będę polecać tę lekturę.
Pomimo licznych wątpliwości w zakresie wiary, książkę czytałam z największą
przyjemnością, wgłębiając się w poglądy, o których wcześniej nawet nie myślałam
za długo. „Pięć osób, które spotykamy w niebie” to bardzo dobra pozycja,
nosząca ze sobą wiadro wartości i przesłań. Nie jest dla wszystkich, to trzeba
zaznaczyć na wstępie, ale na pewno dla czytelników poszukujących czegoś właśnie
w takim gatunku. Nie chcę się już więcej rozwodzić na temat tej powieści, gdyż
zabrałabym całą magię z czytania, lecz musicie mi wierzyć na słowo, że jest to
po prostu dobra książka, którą warto przeczytać. Arystokratka J. skorzystała z
mojej polecajki, dzięki czemu „Pięć osób, które spotykamy w niebie” pięknie
zdobi jej półkę, a ona sama pozaznaczała tam tyle fragmentów, że głowa mała, co
tylko świadczy, iż moje słowa płyną prosto z serca i z uwielbienia do tej
pierwszej książki z rodzaju tych „głębszych”. Na zakończenie rzucę Wam cytatem
i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będziemy mogli podyskutować o moim
czytelniczym faworycie od lat.
„Czasami,
gdy składasz w ofierze coś naprawdę cennego, wcale tego nie tracisz. Ty tylko
przekazujesz to komuś innemu”
Do poczytania,
Arystokratka A. J
Chyba słyszałam o tej książce. Ta recenzja bardzo mnie zaciekawiła, a szczególnie to jaka wizja nieba może być tam przedstawiona.
OdpowiedzUsuńWizja autora jest naprawdę ciekawa i zaskakująca. Książkę ogromnie polecam <3 /Aga
Usuń