listopada 15, 2018

Muzyka, Irlandia i szalona dwójka bohaterów, czyli "Moja irlandzka piosenka"


„Moja irlandzka piosenka”
Autor: Anna Olszewska
Kategoria: literatura obyczajowa/romans
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 354

Cześć, Kochani! Na dziś mam dla Was książkę Anny Olszewskiej pt. „Moja irlandzka piosenka”. Powiem Wam, że styl autorki urzekł mnie od pierwszych stron. Historia Mii i Willa zachwyciła moją osobę i nie mogłam się od niej oderwać aż do ostatnich stron. Pochłonęłam tę książkę i mam nadzieję, że autorka napisze coś jeszcze, a najlepiej związanego z tymi bohaterami. Nie da się nie zakochać w Williamie, który jest wrednym, wręcz nieznośnym, muzykiem dla swoich asystentów, aż nagle pojawia się Mia Orwell, do której zapałał sympatią i wybrał na swoją osobistą asystentkę.

„— I co masz mi do zaproponowania, królu Londynu?
— No! I takie podejście to ja rozumiem”

Pokochałam głównych bohaterów, którzy skradli moje serce w mig. Gdy tylko przeczytałam jedną z wielu rozmów, w których dogryzali sobie nawzajem, czułam, że będę się z nimi dobrze bawiła przez całą książkę. Nie wiedziałam, czy miałam płakać, czy się śmiać, bo szczerze to chciałam zrobić te dwie rzeczy jednocześnie. Mawia się, że oznaką inteligencji u człowieka jest sarkazm i ironia, bowiem nie każdy jest w stanie tak sprawnie operować nimi. Przez całą książkę czułam się tak, jakbym aktywnie uczestniczyła w życiu Mii i Willa. Odczuwałam te same emocje, ten sam strach, smutek, czy też zalążek uczucia, które zaczęło się kiełkować w postaciach. Charakterowo się ze sobą ścierali, a to czyniło tę relację piękniejszą. W miłości, czy w jakiejkolwiek relacji, byłoby zbyt nudno i przede wszystkim za kolorowo i bajkowo, gdyby po drodze nie pojawiła się żadna kłótnia, czy chociażby mała sprzeczka. Czasem są one potrzebne w życiu bardzo mocno, żeby zrozumieć buzujące w nas emocje, nawet jeśli bywają złe i negatywne. Nie znieczulają nas na drugą osobę, a pokazują, że nadal nam zależy na relacji. Najgorsza byłaby obojętność, przez którą nie da się nic zrobić.


Autorka spisała się na medal i stworzyła świetnych bohaterów, z którymi obcowało mi się niesamowicie. Główną damską postać mocno polubiłam i była jedną z tych bohaterek, które uwielbiam. Z początku może się wydawać szarą myszką, styl życia, który poznajemy Mii może na to wskazywać, ale w głębi siebie jest szaloną dziewczyną, która ma w sobie wiele uczuć, emocji. Przypomina mi trochę mnie z początku ciut wycofaną i skrytą, która boi się ryzyka, ale chęć zrobienia na złość przyjaciółce była silniejsza. Dzięki temu wysłała CV do pracy, o której normalnie, by nie pomyślała i nie zrobiła nic, by ją dostać. Znalazłam kilka cech charakteru w Mii, które ja sama posiadam.

„ — Tylko mi tu nie zemdlej — mruknęłam.
— Ha, ha — skomentował moje uwagi”

Za to Willa dało się poznać z innej strony, tej zranionej. Widać to po jego nowym i szybkim stylu życia. Panienki na jedną noc? To ewidentnie czymś zalatuje. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że nowe życie pochłonęło go bez reszty i upaja się swoim sukcesem i popularnością, jaką zdobył. Widziałam, że coś go dręczyło. Zraniona dusza nie zawsze daje jasne sygnały swoim bliskim. Na początku był strasznym dupkiem w stosunku do Mii, ale po czasie zrozumiałam jego zachowanie. Zwyczajnie obawiał się kolejnego zranienia ze strony kobiet.
Gorąco polecam tą pozycję! To jedna z najlepszych książek, które czytałam. Powiem Wam, że mam po tej powieści niezłego kaca i nie potrafię zapomnieć o historii Mii i Willa. Pokochałam pióro autorki i mam nadzieję na dalsze książki od niej (w duchu trzymam kciuki za kontynuację tej historii albo chociażby książkę z bohaterami, którzy pojawili się w tle). Ta dwójka skradła mi serce i nie sposób o nich zapomnieć. „Moją irlandzką piosenkę” czytało mi się szybko i lekko. Anna Olszewska z miejsca wskoczyła na liście ulubionych autorów/autorek bardzo wysoko. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnej powieści, która zapewne będzie tak samo wyśmienita jak „Moja irlandzka piosenka”

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Do poczytania, Amigo!
Arystokratka J.

4 komentarze:

  1. Autorka bardzo dziękuje za piękną opinię i nie zawaha się użyć bohaterów w następnej powieści ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę! W takim razie z niecierpliwością będę ich wyczekiwać! :)
      /Julia

      Usuń
  2. Przez to, że ważna jest w tej książce muzyka, od razu pomyślałam o "Nick i Norah. Playlista dla dwojga". Czytałaś? Jest to w podobnym klimacie? :D
    Sarkazm bohaterów mnie zachęca do przeczytania. :D

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, przyznam, że pierwsze słyszę, ale tytuł już sobie zapisuję, koniecznie muszę się zapoznać z tą książką! :D
      /Julia

      Usuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger