„Sentymentalna
bzdura”
Autor:
Ludka Skrzydlewska
Kategoria:
romans/sensacja
Wydawnictwo:
Editio Red
Stron:
574
Premiera:
12.02.2020
Powieść,
która zasłużyła, by trafić do rąk czytelników. Powieść, która zachwyca świetnym
stylem autorki oraz doskonale zbudowanym napięciem czy całą pasującą do siebie
fabułą. Bohaterowie, którzy irytują, rozkochują w sobie lub zniechęcają od
samego początku. Świat przedstawiony. Dialogi. Przepychanki słowne. Szczegółowe
opisy, które bynajmniej nie nudzą! Romans, który do zwykłych romansów nie
należy, gdyż zawiera elementy sensacji i dobrego kryminału. To właśnie tak mogę
w wielkim skrócie opowiedzieć o „Sentymentalnej bzdurze” Ludki Skrzydlewskiej.
Książki, na którą czekałam już od kilku ładnych lat. Początkowo historia była
mi dobrze znana na Wattpadzie, portalu, na którym początkowi (i nie tylko)
autorzy publikują swoje prace. Ludka właśnie tam przedstawiła losy Vee oraz
Henry’ego. Po skończeniu wirtualnej lektury powiedziałam Ludce wprost, że
chciałabym mieć tę historię na papierze. Doczekałam się! ;) Bardzo kibicuję Ludce
w świecie wydawniczym, gdyż ta kobieta ma talent i wprawę, której nie można
zmarnować. Oby więcej takich bestsellerów!
„Chciałam
go bardziej niż czegokolwiek innego, włącznie z moim czystym sumieniem”
Historia
Bzdurki to opowieść o losach bardzo szybko zmieniającej prace Veronice Cross,
kobiecie, która po traumatycznym przeżyciu w rodzinnym domu postanawia uciec od
bólu, zamieszkując w tętniącym życiem Londynie, oraz Henry’ego, bracie
najlepszego przyjaciela Vee. Oboje jakby z innych planet, oboje nie mający w
zamiarze być ze sobą, oboje z innymi priorytetami i podejściem do wielu spraw
zostają spiknięci na jeden weekend, podczas którego ma się odbyć ślub siostry
Veroniki, Grace. Vee potrzebuje na szybko fałszywego narzeczonego, a Henry ma
go udawać. Jednak jeden weekend diametralnie zmienia życie dotychczas
zakręconej jak słoik po ogórkach Vee. Bohaterka ta bowiem nazywana często „królową
śniegu” nie przepada za kontaktami z mężczyznami. Oczywiście ma swój powód,
dlatego obserwowanie jej powolnej metamorfozy jest dla czytelnika czymś
naprawdę zaskakującym i świetnym. Veronica może i czasami bywa niezwykle
irytująca, zwłaszcza z tym jej postanowieniem „nie będę do niego nic czuć,
jestem zimna jak lód!”, ale bądźmy szczerzy, wiele kobiet po traumatycznych
wydarzeniach na tle seksualnym mają takie podejście do nowych znajomości, w
szczególności z mężczyznami. Nie chcą tych relacji, nie chcą bliskości, wręcz
napawają je lękiem, i chociaż wiadomo, że jest inaczej, coś je ciągnie do
danego mężczyzny, będą się wzbraniać i okłamywać same siebie, iż nic nie czują.
Właśnie może z powodu zrozumienia bohaterki nie denerwowała mnie do tego
stopnia jak niektórych czytelników. Potrafiłam wczuć się w jej sytuację, gdyż
sama Vee to postać bardzo złożona, ale w takim pozytywnym znaczeniu. Lubię
bohaterki, które nie są jednokolorowe i mają do zaoferowania całą gamę różnych
zachowań czy uczuć, którymi się kierują.
Veronica może i jest trochę za bardzo
roztargniona i rozchwiana emocjonalnie, jednak w trakcie lektury możemy
zaobserwować, jak wiele czynników pozytywnie na nią wpływa, zmieniając jej
dotychczasowe zachowanie oraz przyzwyczajenia, czy nawet sposób myślenia. To
proces, który w rzeczy samej świetnie mi się obserwowało. Tak samo jak relację
z drugim głównym bohaterem, naszą wisienką na torcie, Henrym. To mężczyzna,
który (gdyby nie moja wielka miłość) zająłby pierwsze miejsce w świecie „kocham
go!”. Henry jest pewny siebie, nieco arogancki, mądry, inteligentny i nie tak
łatwo go spławić. Ma w sobie coś z niegrzecznego chłopca, jednak jego ogólna
postawa to coś, czego wielu mężczyzn może mu tylko pozazdrościć. Kieruje się
dobrem, troską o drugiego człowieka i szerokimi pokładami empatii. Popełnia
błędy jak każdy inny, nie jest idealny, ale właśnie to to, co przeważa nad
tysiącem bohaterów płci męskiej w literaturze obyczajowej. Henry ma swoje za
uszami, Henry nie zawsze zachowuje się tak, jak powinien, Henry to postać
równie wielobarwna co sama Veronica. Oprócz tej dwójki w powieści dostajemy
całą rzeszę innych bohaterów, w tym niezwykle urzekającego Tony’ego, brata i
współlokatora Vee, rodzinę Veroniki oraz braci czy czarne owce typu Carter,
najbardziej denerwująca postać w całej książce.
„Dopiero
gdy przyłożyłam głowę do poduszki, pozwoliłam sobie na płacz. Nie czułam już
nawet bólu serca. Czułam tylko zawód i rozgoryczenie, że znowu zachowałam się
jak zawsze. Że nadal nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić.
Trudno.
Widocznie musiałam nauczyć się z tym żyć”
Powieść
choć całkiem pokaźnych rozmiarów, czyta się w błyskawicznym tempie. Ludka dba o
swoich czytelników i nie pozwoliła, by nudzili się choćby przez jeden rozdział.
Zawsze serwowała nam coś, co potrafiło zwalić z nóg. Czy to gorący moment, czy
trzymającą w napięciu scenę sensacyjną jak chociażby ucieczka przed policją
(ale o tym więcej w książce ;)), smutne, a przynajmniej dla mnie, rozmowy Vee z
siostrą czy wiele, wiele innych. „Sentymentalna bzdura” to nie tylko romans,
jak napisałam na początku. To również powieść z wątkiem sensacyjnym, który
wyszedł Ludce naprawdę świetnie. Zwłaszcza postać Cartera. Chociaż irytowała
niemiłosiernie, wiem, że tak powinno być, że miał denerwować czytelnika do tego
stopnia, iż chciało mu się przyfasolić. Książka daje nam również duży wątek
rodzinny. Nieco złożony, nieco przykry, ale bardzo dobrze zbudowany i wlepiony
w fabułę. Temat rodziny Vee, jej relacje z matką czy siostrą załamywały mnie na
każdym kroku. Zatrzymywałam się wtedy na krótki moment, w trakcie którego
dziękowałam za o wiele lepsze kontakty z własną rodziną. Ogromnie współczułam
bohaterce zmagania się z czymś tak trudnym jak konflikty z najbliższymi.
Całość
wypadła wręcz niesamowicie. Wiem, że wiele osób pomyśli, iż nie jestem obiektywna
w związku z tą powieścią, ale przekonacie się o mojej racji, gdy sami
sięgnięcie po tę książkę. Być może nie spodoba się każdemu, być może Veronica
będzie was irytować, jednak nie dowiecie się, nie czytając „Sentymentalnej
bzdury”. Romans, rodzina, traumatyczne przeżycia z przeszłości, które odbijają
się na głównej bohaterce w teraźniejszości, przyjaźń, konflikty, sensacja i
duża paleta emocji, to właśnie to, czego możecie się spodziewać w wyjątkowym
debiucie Ludki. Swoją drogą bardzo udanym i dobrym debiucie, którego autorce
gratuluję z całego serca! Czekam na kolejne książki, moja droga! ;)
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Editio Red oraz Ludce Skrzydlewskiej.
Do poczytania,
Arystokratka A./Aga