stycznia 06, 2020

Jak na co dzień budować szczęśliwą relację z partnerem, czyli "Krótka recepta na udany związek"


„Jak na co dzień budować szczęśliwą relację z partnerem. Krótka recepta na udany związek”
Autor: Ewa Z.
Kategoria: poradnik
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 191

Poradniki. Temat rzeka. Choć na ogół bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po taki poradnik (z różnych kategorii), to są i takie, których unikam, jak tylko mogę. Nie lubię, gdy ludziom zarzuca się głupoty typu „o, nie umiesz sama sobie poradzić z partnerem, musisz od razu czytać te pierdoły?”. Nie zawsze czytelnicy sięgają po tego typu książki tylko dlatego, że SAMI nie wiedzą, co zrobić i szukają pomocy. Często po prostu interesuje ich poruszana w poradniku tematyka. Tak było ze mną w przypadku „Krótkiej recepty na udany związek”. Niestety, receptą bym tego nie nazwała. Na udany związek również. Książka jest oczywiście poradnikiem, ale jednym z tych, co w szczególności unikam, by nie dokładać sobie zbędnej wiedzy lub czegoś, co sama już wiem. Być może nie jestem psychologiem, nie otrzymałam dyplomu, lecz większość tego, co przeczytałam w „Krótkiej recepcie na udany związek” to rzeczy, z których w pełni zdaje sobie sprawę. Komu mogłabym polecić ten poradnik? Kobietom, które nie wiedzą, jak powinien wyglądać zdrowy, udany związek. Kobietom zagubionym, które nie mają bladego pojęcia, co robią (lub partnerzy) źle. Ja osobiście podążę jednak ścieżką, którą  sama sobie wytoczyłam, bez rad, które niejednokrotnie podniosły mi ciśnienie, zważywszy na liczne kategoryzowanie czy wsadzanie wszystkich do jednego worka bądź też kolejne sprzeczności, w ogóle ze sobą nie współgrające.

„Życie to nie bajka, a splot wielu wydarzeń, kształtujących nas doświadczeń oraz niespodziewanych sytuacji”

„Krótka recepta na udany związek” to niedługi poradnik podzielony na dwadzieścia osiem rozdziałów, z czego każdy skupia się na innym aspekcie. Mamy tu do czynienia z tematem zdrowego egoizmu, akceptacji różnic, czy przeciwieństwa rzeczywiście się przyciągają, czy wiemy, czego poszukujemy, gdzie znaleźć wymarzonego partnera czy na przykład co bawi, a co denerwuje mężczyzn w kobietach. Czasami wiele rzeczy z różnych rozdziałów powtarzało się lub mowa była o dosłownie tym samym, tylko ubranym w inne słowa. Choć na początku bardzo spodobało mi się to, jak Autorka przekazuje czytelniczkom (bo to właśnie do nich jest skierowana książka) nabytą wiedzę, im dalej w las, tym gorzej. Sama interesuję się psychologią, więc wiele z tego, o czym pisała Ewa Z. nie było mi obce, doskonale o tym wiedziałam. Mimo to postanowiłam dać szansę temu poradnikowi, jednak wiem, że raczej do niego nie wrócę. Nie był dla mnie. Być może dlatego, że posiadam już pewną wiedzę, a wszystko to, o czym czytałam, było znajome. Być może dlatego, że poradnik został napisany w ten sposób, który nie odpowiada komuś takiemu jak ja.

Według mojej opinii poradnik zawierał wiele sprzeczności. Nie wiem, czy Autorka troszkę się pogubiła w tym, o czym pisze, czy może był to zabieg celowy, jednak miałam wrażenie, że wielokrotnie zaprzeczała sama sobie i temu, co pisała wcześniej. Dla uściślenia podam przykład. 

„Nie chodzi o to, abyś zawsze mu ustępowała, ale wiele problemów jest na tyle mało istotnych z perspektywy całego życia, że szkoda czasu na zbędne kłótnie”

Po czym...

„Nie znaczy to, że nie powinnaś wyrazić swojego zdania”

Wiem, o co chodziło Autorce, ale mamy nie tracić czasu na kłótnie, jednak i tak wyrazić swoje zdanie, które koniec końców do kłótni może doprowadzić.
Nie zgodzę się również z kategorycznym zdaniem pani Ewy Z. w sprawie tego, że przeciwieństwa się NIE przyciągają i na dłuższą metę takie relacje nie wytrzymują. Właśnie, ulubione powiedzenie psychologów: TO ZALEŻY, więc może nie zakładajmy z góry, że takie związki nie mają przyszłości lub prędzej czy później legną w gruzach. Znam wiele par, które kompletnie się różnią, ale świetnie się ze sobą dogadują, wzajemnie uzupełniając. Nie dzieli ich wszystko, ale zdecydowanie można dostrzec różnice. To samo tyczy się kwestii, że dobrze by było, gdyby partnerzy mieli podobne przekonania polityczne/religijne, ich rodziny kierowały się tymi samymi wartościami itd. Nie zawsze każda relacja, w której partnerzy różnią się pod tymi względami, będzie złą i nieudaną relacją. Również obserwuję swoich znajomych, swoje otoczenie, samą siebie, dzięki czemu mogę dostrzec różne rzeczy. Na swoim przykładzie powiem, że nie, nie wszystkie pary różniące się światopoglądem czy spojrzeniem na politykę, kiedyś się rozstaną. Mój były partner był Niemcem, chrześcijaninem, pochodził z zamożnej, bardzo wykształconej rodziny wychowującej go w luźny sposób. Rodzinność, bycie skromnym i altruistycznym to ważne wartości, którymi kierowali się, wychowując swojego syna, mojego byłego partnera. Ja, polska kobieta, agnostyk z krwi i kości, wychowująca się z wrażliwą, romantyczką mamą wpajającą do głowy podobne wartości, ale w zupełnie inny sposób, rozstałam się z partnerem nie dlatego, że dzielił nas inny światopogląd, religia, pochodzenie, mentalność czy poglądy polityczne. Nie będę tu zwierzała się z całego życia, ale powody odbiegały od tych, za które uważa Autorka jako rozpad związku.

„Mimo to jest naprawdę dużo łatwiej, kiedy partnerzy wyznają podobne wartości w kwestii chociażby religii, bycia ateistą lub nie”

Ale czy łatwiej to nie droga na skróty? Może i łatwiej, ale czasami ciężka i wywalczona ścieżka jest bardziej satysfakcjonująca, nawet trochę ekscytująca.

„Oczywiście element romantyzmu jest czymś, o czym marzy każda z nas, ale drogie panie – nie popadajmy w przesadę”

Ważna kwestia. Nie wsadzajmy wszystkich do jednego worka. Nie kategoryzujmy, bo „my tak, mężczyźni tak”. Nie każda kobieta marzy o romantyzmie, o kwiatuszkach, czułych wyznaniach, miłości jak z bajki i nie każdy mężczyzna jest alvaro podbijającym do pięknych dam. Obsadzanie kobiet w roli romantyczek tylko powiela stereotypy, które nie są nikomu potrzebne. W dzisiejszych czasach wiele pań nie preferuje nadmiernej romantyczności, a niektóre w ogóle jej nie lubią, więc mówienie za wszystkie to kategoryczny błąd.
Przyznam otwarcie, że „Krótka recepta na udany związek” jako poradnik nieco mnie zawiódł. Spodziewałam się czegoś więcej, jednak nie można dostać wszystkiego, wtedy życie byłoby za piękne. Tak, jak wcześniej wspomniałam, sama po tę książkę raczej już nie sięgnę i nie wrócę do niej, zdecydowanie pozwolę Losowi na wysuwanie własnych kart i zdam się na moją intuicję oraz przekonania. Mimo to, jeśli lubicie poradniki i macie ochotę sami sprawdzić, co w trawie piszczy, zapoznajcie się z „Krótką receptą na udany związek” i dajcie znać, co Wy sądzicie o radach i refleksjach zawartych w tej książce. A nuż widelec komuś pomogą i uszczęśliwią. J

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



Do poczytania,
Arystokratka A./Aga

1 komentarz:

  1. Na temat związków każdy na pewno mógłby stworzyć własny poradnik :)

    OdpowiedzUsuń

Debiut, który zwali z nóg! Trochę o "Sentymentalnej bzdurze" Ludki Skrzydlewskiej.

„Sentymentalna bzdura” Autor: Ludka Skrzydlewska Kategoria: romans/sensacja Wydawnictwo: Editio Red Stron: 574 Premiera: 12.02.2...

Copyright © 2016 Arystokratki spod księgarni , Blogger