„Jak
na co dzień budować szczęśliwą relację z partnerem. Krótka recepta na udany
związek”
Autor:
Ewa Z.
Kategoria:
poradnik
Wydawnictwo:
Novae Res
Stron:
191
Poradniki.
Temat rzeka. Choć na ogół bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po taki
poradnik (z różnych kategorii), to są i takie, których unikam, jak tylko mogę.
Nie lubię, gdy ludziom zarzuca się głupoty typu „o, nie umiesz sama sobie
poradzić z partnerem, musisz od razu czytać te pierdoły?”. Nie zawsze
czytelnicy sięgają po tego typu książki tylko dlatego, że SAMI nie wiedzą, co
zrobić i szukają pomocy. Często po prostu interesuje ich poruszana w poradniku
tematyka. Tak było ze mną w przypadku „Krótkiej recepty na udany związek”.
Niestety, receptą bym tego nie nazwała. Na udany związek również. Książka jest
oczywiście poradnikiem, ale jednym z tych, co w szczególności unikam, by nie
dokładać sobie zbędnej wiedzy lub czegoś, co sama już wiem. Być może nie jestem
psychologiem, nie otrzymałam dyplomu, lecz większość tego, co przeczytałam w „Krótkiej
recepcie na udany związek” to rzeczy, z których w pełni zdaje sobie sprawę.
Komu mogłabym polecić ten poradnik? Kobietom, które nie wiedzą, jak powinien
wyglądać zdrowy, udany związek. Kobietom zagubionym, które nie mają bladego
pojęcia, co robią (lub partnerzy) źle. Ja osobiście podążę jednak ścieżką, którą sama sobie wytoczyłam, bez rad, które
niejednokrotnie podniosły mi ciśnienie, zważywszy na liczne kategoryzowanie czy
wsadzanie wszystkich do jednego worka bądź też kolejne sprzeczności, w ogóle ze
sobą nie współgrające.
„Życie
to nie bajka, a splot wielu wydarzeń, kształtujących nas doświadczeń oraz
niespodziewanych sytuacji”
„Krótka
recepta na udany związek” to niedługi poradnik podzielony na dwadzieścia osiem
rozdziałów, z czego każdy skupia się na innym aspekcie. Mamy tu do czynienia z
tematem zdrowego egoizmu, akceptacji różnic, czy przeciwieństwa rzeczywiście
się przyciągają, czy wiemy, czego poszukujemy, gdzie znaleźć wymarzonego
partnera czy na przykład co bawi, a co denerwuje mężczyzn w kobietach. Czasami
wiele rzeczy z różnych rozdziałów powtarzało się lub mowa była o dosłownie tym
samym, tylko ubranym w inne słowa. Choć na początku bardzo spodobało mi się to,
jak Autorka przekazuje czytelniczkom (bo to właśnie do nich jest skierowana
książka) nabytą wiedzę, im dalej w las, tym gorzej. Sama interesuję się
psychologią, więc wiele z tego, o czym pisała Ewa Z. nie było mi obce,
doskonale o tym wiedziałam. Mimo to postanowiłam dać szansę temu poradnikowi,
jednak wiem, że raczej do niego nie wrócę. Nie był dla mnie. Być może dlatego,
że posiadam już pewną wiedzę, a wszystko to, o czym czytałam, było znajome. Być
może dlatego, że poradnik został napisany w ten sposób, który nie odpowiada
komuś takiemu jak ja.
Według
mojej opinii poradnik zawierał wiele sprzeczności. Nie wiem, czy Autorka
troszkę się pogubiła w tym, o czym pisze, czy może był to zabieg celowy, jednak
miałam wrażenie, że wielokrotnie zaprzeczała sama sobie i temu, co pisała
wcześniej. Dla uściślenia podam przykład.
„Nie
chodzi o to, abyś zawsze mu ustępowała, ale wiele problemów jest na tyle mało
istotnych z perspektywy całego życia, że szkoda czasu na zbędne kłótnie”
Po
czym...
„Nie
znaczy to, że nie powinnaś wyrazić swojego zdania”
Wiem,
o co chodziło Autorce, ale mamy nie tracić czasu na kłótnie, jednak i tak
wyrazić swoje zdanie, które koniec końców do kłótni może doprowadzić.
Nie
zgodzę się również z kategorycznym zdaniem pani Ewy Z. w sprawie tego, że
przeciwieństwa się NIE przyciągają i na dłuższą metę takie relacje nie
wytrzymują. Właśnie, ulubione powiedzenie psychologów: TO ZALEŻY, więc może nie
zakładajmy z góry, że takie związki nie mają przyszłości lub prędzej czy
później legną w gruzach. Znam wiele par, które kompletnie się różnią, ale
świetnie się ze sobą dogadują, wzajemnie uzupełniając. Nie dzieli ich wszystko,
ale zdecydowanie można dostrzec różnice. To samo tyczy się kwestii, że dobrze
by było, gdyby partnerzy mieli podobne przekonania polityczne/religijne, ich
rodziny kierowały się tymi samymi wartościami itd. Nie zawsze każda relacja, w
której partnerzy różnią się pod tymi względami, będzie złą i nieudaną relacją.
Również obserwuję swoich znajomych, swoje otoczenie, samą siebie, dzięki czemu
mogę dostrzec różne rzeczy. Na swoim przykładzie powiem, że nie, nie wszystkie
pary różniące się światopoglądem czy spojrzeniem na politykę, kiedyś się
rozstaną. Mój były partner był Niemcem, chrześcijaninem, pochodził z zamożnej,
bardzo wykształconej rodziny wychowującej go w luźny sposób. Rodzinność, bycie
skromnym i altruistycznym to ważne wartości, którymi kierowali się, wychowując
swojego syna, mojego byłego partnera. Ja, polska kobieta, agnostyk z krwi i
kości, wychowująca się z wrażliwą, romantyczką mamą wpajającą do głowy podobne
wartości, ale w zupełnie inny sposób, rozstałam się z partnerem nie dlatego, że
dzielił nas inny światopogląd, religia, pochodzenie, mentalność czy poglądy
polityczne. Nie będę tu zwierzała się z całego życia, ale powody odbiegały od
tych, za które uważa Autorka jako rozpad związku.
„Mimo
to jest naprawdę dużo łatwiej, kiedy partnerzy wyznają podobne wartości w
kwestii chociażby religii, bycia ateistą lub nie”
Ale
czy łatwiej to nie droga na skróty? Może i łatwiej, ale czasami ciężka i
wywalczona ścieżka jest bardziej satysfakcjonująca, nawet trochę ekscytująca.
„Oczywiście
element romantyzmu jest czymś, o czym marzy każda z nas, ale drogie panie – nie
popadajmy w przesadę”
Ważna
kwestia. Nie wsadzajmy wszystkich do jednego worka. Nie kategoryzujmy, bo „my
tak, mężczyźni tak”. Nie każda kobieta marzy o romantyzmie, o kwiatuszkach,
czułych wyznaniach, miłości jak z bajki i nie każdy mężczyzna jest alvaro
podbijającym do pięknych dam. Obsadzanie kobiet w roli romantyczek tylko
powiela stereotypy, które nie są nikomu potrzebne. W dzisiejszych czasach wiele
pań nie preferuje nadmiernej romantyczności, a niektóre w ogóle jej nie lubią,
więc mówienie za wszystkie to kategoryczny błąd.
Przyznam
otwarcie, że „Krótka recepta na udany związek” jako poradnik nieco mnie
zawiódł. Spodziewałam się czegoś więcej, jednak nie można dostać wszystkiego,
wtedy życie byłoby za piękne. Tak, jak wcześniej wspomniałam, sama po tę
książkę raczej już nie sięgnę i nie wrócę do niej, zdecydowanie pozwolę Losowi
na wysuwanie własnych kart i zdam się na moją intuicję oraz przekonania. Mimo
to, jeśli lubicie poradniki i macie ochotę sami sprawdzić, co w trawie piszczy,
zapoznajcie się z „Krótką receptą na udany związek” i dajcie znać, co Wy
sądzicie o radach i refleksjach zawartych w tej książce. A nuż widelec komuś
pomogą i uszczęśliwią. J
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Do poczytania,
Arystokratka A./Aga
Na temat związków każdy na pewno mógłby stworzyć własny poradnik :)
OdpowiedzUsuń