„Tusz”
Autor:
Alice Broadway
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Wydawnictwo:
We Need Ya
Stron:
378
Tłumaczenie:
Sylwia Chojnacka
Muszę
przyznać, że nie miałam jeszcze tak ogromnej pustki po przeczytaniu książki,
ale przy „Tuszu” tak właśnie było. Autorka mile mnie zaskoczyła, pozostawiając
z brakiem jakichkolwiek komentarzy na temat powieści. Kiedy więc dowiedziałam
się, że jest to debiut, w pierwszej chwili nie mogłam w to uwierzyć. Jak to?
Przecież ta książka jest napisana w tak zaskakująco świetny sposób, iż nie
nazwałabym go debiutem, a raczej kolejną, fenomenalną powieścią Alice Broadway.
Bardzo się cieszę, że taka książka jak „Tusz” pojawiła się na polskim rynku i
już za parę dni możemy się spodziewać kolejnej części. Historia Leory i jej
bliskich była niezwykłą, unikatową przygodą, a zagłębienie się w tym świecie
pozwoliło mi na bliższe poznanie nie tylko bohaterów, ale i światopoglądu,
krajobrazów, wszystkiego, co towarzyszyło postaciom.
Tusz
skrywa wiele tajemnic o naszym życiu. Okrywamy swoje ciała tatuażami, które są
dla nas ważne. Symbole wyrażają naszą osobowość i upiększają skórę. Chciałabym
móc odczytywać tatuaże tak dobrze jak główna bohaterka i poznawać ich historię
oraz znaczenie. Czytając „Tusz” dowiadywałam się o przyszłej pracy, pasji
Leory, którą w zupełności podziwiam. Nie
posiadam daru, talentu do rysowania, tatuowania skóry, a czytanie o tym, czy
doświadczenie tego jest czymś niesamowitym. Sam proces tworzenia tatuaży czy
też rysunku jest dla mnie niezwykły. Każdy znak wytatuowany na naszym ciele
zawiera w sobie historię oraz więź pomiędzy tatuażystą a klientem, ponadto
czasem trudno znaleźć odpowiednią osobę, która odzwierciedliłaby naszą wizję w
stu procentach.
„Opowieści są naszą przeszłością.
Dzięki przeszłości będziemy żyć teraźniejszością”
Moim
zdaniem nie każdy z nas zajmuje się tym, co jest jego powołaniem czy pasją. Tacy
ludzie są nieszczęśliwi i niestety widać to po nich. Kiedy więc czytałam o
zawodzie, który udało się zdobyć głównej bohaterce, przepełniła mnie ogromna
radość, tak samo jak Leorę. Towarzyszyłam jej jako wierny obserwator od
pierwszego dnia praca. Poznając Obela widziałam w nim potencjał, ale i pasję,
którą potrafiłby zarazić niejedną osobę. Jakie było moje pierwsze wrażenie o
tej postaci? To facet, który dobrze wiedział, czego pragnął, był również
świetny w swoim zawodzie, nieoceniony, chłodny i trzymający emocje na wodzy
wtedy, kiedy trzeba. Za to Karl, kolega Leory na stażu, nie wzbudził we mnie
pozytywnych emocji. Dało się poczuć rywalizację między nimi, a stawka była wysoka,
gdyż chodziło o zdobycie pracy w studiu Obela.
„Ja wcale nie tworzę rysunku — on
ze mnie po prostu wypływa”
Kolejną
kwestią, którą zaskoczyła mnie autorka, to to w jaki sposób społeczeństwo
naznaczonych zapamiętuje zmarłych. W pierwszym momencie byłam zaskoczona, ale i
wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. Drugą myślą było to, że każde upamiętnienie
jest na swój sposób piękne. W jednym nie zgadzałam się z naznaczonym, a
mianowicie w tym, że skórowanie to jedyny sposób na zapamiętanie zmarłego.
Opowiadanie o ukochanej osobie, którą się straciło, sprawia, że pamięć o niej
przetrwa na długie lata. Skórowanie to niejedyny sposób na przetrwanie historii,
są przecież inne sposoby, których naznaczeni nie biorą pod uwagę. Przekazywanie
wiedzy, losów ukochanych osób młodszym pokoleniom sprawia, że zmarli stają się
nieśmiertelni.
„— Chociaż skóra zostanie pocięta,
a ciała spalone, nasze dusze — i nasza miłość
— będą trwać wiecznie”
W
„Tuszu” spodobało mi się także to, że autorka zreinterpretowała dwa mity, które
są jednymi z moich ulubionych, a mianowicie o puszce Pandory i Ozyrysie.
Historie, które są zawarte w tej książce zaskakiwały mnie, ale i zachwycały.
Czytałam je z zapartym tchem. Alice opisała to w taki sposób, że u czytelnika
wzbudziła ciekawość. Tchnęła w te historie nowe życie, nowy oddech, nowe
możliwości. Losy dwóch sióstr zaciekawiła mnie. Z opowieści wynika, że ta
ładniejsza z sióstr ma wszystko, o czym może marzyć kobieta, ale czy na pewno
to jest prawda? Przecież każdy medal ma dwie strony. Z pozoru kobieta ma
wszystko, ale nie miłość, uwagę i szczęście w małżeństwie z księciem. Można
mieć każde dobro materialne, ale jeśli nie ma się szczęścia, miłości i uwagi
ukochanych osób, to nie jest się w pełni szczęśliwym człowiekiem, bo pieniądze pełnego
szczęścia nie dadzą.
„Wszystko, co ważne, zostaje
umieszczone na naszej skórze, bo w przeciwnym razie ciąży nam to na duszy, a
nikt nie chce takiego ciężaru, ani z powodu dumy z dobrych uczynków, ani
poczucia winy za te złe. Malujemy swoją skórę, by nasza dusza pozostała
nieskrępowana. Tylko godni ludzie zostają zapamiętani, a by do tego doszło,
dobre uczynki muszą przeważyć złe, a dusza powinna pozostać wolna”
Opis
i okładka skusiły mnie do tej pozycji i powiem szczerze, że nie żałuję, bo
pokochałam tę historię całym sercem! Piękna, tajemnicza historia przeplatana
tatuażami i tuszem na skórze. Autorka odwaliła kawał świetnej robotę, którą
jestem zachwycona. „Tusz” pochłonął mnie bez reszty, a ja wciąż tkwię w świecie
Leory. Bohaterowie, których stworzyła Alice, wywoływali u mnie różne emocje. Od
złości, aż po radość. Postać Obela nadal tkwi mi w głowie i muszę przyznać, że
pokochałam go! Leora poznała swoją historię, która wstrząsnęła nie tylko nią, ale
i mną. Czytelnik jest zaskakiwany przez Alice na każdym kroku! Nie mogę się
doczekać następnej części i kolejnych przygód z Leorą!
Do
poczytania, Amigo!
Arystokratka
J.
Ta książka jest zdecydowanie w moich klimatach. :D Nie mogę jej ominąć. :D
OdpowiedzUsuńI w dodatku jest świetnie napisana!
Usuń/Jula